Oryginał możecie znaleźć pod >tym< linkiem.
Miłego czytania :)
Rozdział 18
Znaczenie pracy zespołowej
1 październik 1998
Slughorn zdecydował zrezygnować z
kolejnego roku nauczania w Hogwarcie. Nowy nauczyciel eliksirów także był
kiedyś w Slytherinie (Hermiona zaczynała dostrzegać tutaj jakiś wzór). Był
nawet dobrym nauczycielem, jednak Hermiona nie była przekonana czy jest on istotą
ludzką. Ale wyglądał na porządnego
człowieka. Był sprawiedliwy, nie faworyzował otwarcie swojego domu i nie miał
tej nowej tendencji, którą posiadali inni w jej otoczeniu. To znaczy, nie
pochlebiał jej we wszystkim tak, jak reszta.
Główną wadą profesora Blimerka była
skłonność do dramatyzowania. Także w kwestii pracowania w parach, co nazywał „pracą
zespołową”. „Dobra praca zespołowa” mawiał „jest podstawą sprawnego
społeczeństwa. Jestem tutaj by uczyć was Eliksirów i zrobię to. Ale poza tym,
to co my – szkoła i ja – chcielibyśmy podkreślić w tym roku, to znaczenie
zaufania”. Jego nozdrza poruszałyby się szybko w tym momencie. „Znaczenie pracy zespołowej.”
„I właśnie” dodałby, machając swoją
różdżką tak, że instrukcje do eliksiru pokazały się na tablicy „dlatego dzisiaj
będziecie znów pracować w parach. I to nie
z kimś z waszego domu.”
Podczas ich pierwszej lekcji
Eliksirów, na początku westchnęła i rozejrzała się po klasie, potem usiadła w
kącie i zaczęła warzyć swój eliksir samotnie. Blimerk wpatrywał się w nią i
wyglądał na trochę zawiedzionego, ale nie komentował tego. Myślała, że przecież
była bohaterem wojennym i powinna być w stanie znaleźć sobie partnera. Ale bez
Harry’ego i Rona, nie było nikogo przy kim czułaby się chociaż trochę
komfortowo. Poza tym, nie wierzyła nikomu jeśli chodziło o jej ocenę z
Eliksirów. Zdała sobie sprawę, z niemałym zaskoczeniem, że jest zbyt nieśmiała
by stanąć i zapytać kogoś (przynajmniej jeśli chodziło o Slytherin), a kiedy
nikt nie zapytał jej, została sama. Lavender i Parvati ciągle chowały się za
swoimi partnerami by zachichotać i okazjonalnie rzucały jej krytyczne
spojrzenia. Partner Malfoy’a zrezygnował z Eliksirów po raz trzeci z rzędu,
woląc dostać wieczorny szlaban.
Nikt nie wyglądał na zadowolonego
ze sparowania i nie była jedyną osobą, która nie chciała znaleźć sobie
partnera, który wcale nie chciał współpracować.
Lub „zespołu”, jak to mówił
Bilmerk.
I
jak Parvati mogła się śmiać, zastanawiała się, kiedy jej bliźniaczka zginęła podczas Bitwy? Jak Lavender mogła się śmiać
po swojej potyczce z Grebackiem? Była tam, kiedy Pani Ponfrey powiedziała
jej, że źle ocenili jej rany. Lavender pochyliła głowę i płakała, kiedy zdała
sobie sprawę, co to znaczy. Dzisiaj, jej twarz nadal była poharatana. Długa,
prążkowana blizna biegnąca przez jej czoło, najbardziej rzucała się w oczy,
odwracając uwagę od jej kiedyś ślicznej twarzy. A Lavender nadal się śmiała.
Czy naprawdę tylko ona nadal nosiła
w sobie smutek? Była jedyną, która bez przerwy myślała o wojnie? Jedyną, której
nadal było trudno wykrzesać uśmiech?
Musiała jednak przyznać, że z Ginny
u boku, przychodziło jej to dosyć łatwo. Merlinie,
gdyby tylko Ginny była na jej roku.
- Panno Granger. – powiedział Blimerk
stojący gdzieś za nią, wyrywając ją z myśli – Chciałbym z panią porozmawiać po
lekcji.
- Dobrze, proszę pana. –
odpowiedziała.
Kiedy odszedł od niej, zdała sobie
sprawę, że podczas swoich rozmyślań, straciła rachubę w mieszaniu. Przeklęła
pod nosem i rozejrzała się wokół. Goyle i jego partner byli dwa kroki za nią,
wyglądając na zagubionych. Parvati, Lavender i ich partnerzy nawet nie próbowali. A Dean i Seamus (którego
siniaki prawie już zniknęły dzięki cudownej maści Freda i Georga), cóż, ich
eliksir był porażką.
Prawdopodobnie zamieszała około
osiem razy, zdecydowała. Czyli zostało jej jakieś sześć lub siedem.
Wznowiła mieszanie kiedy ktoś
powiedział:
- Mieszasz w lewo, Granger.
Jej głowa poderwała się do góry
szybko, za nią podążyły jej ręce, rozbryzgując eliksir o temperaturze wrzątku
po podłodze, jej szatach i szatach… Malfoy’a.
- Ałć. – mruknął, potem przeklął
lekko, otrzepując swój rękaw – Ślicznie, Granger.
- To twoja wina. – rzuciła i
zaklęciem usunęła eliksir z podłogi – Masz szczęście, że nie kazałam ci tego
wypić. – spojrzała na eliksir i zamarła – Jest szary! Dlaczego jest szary?
Powinien być niebieski!
- Mówiłem ci, mieszałaś w lewo.
Wzruszyła ramionami, przejechała
ręką po włosach i usunęła różdżką resztę eliksiru z kociołka. Teraz musi zacząć
od nowa. Spojrzała na Malfoy’a, który siedział obok Goyle’a, odchylając się na
swoim krześle. Czysta fiolka, pełna niebieskiej mikstury, stała przed nim na
ławce. Przewrócił oczami patrząc na nią i miała ochotę roztrzaskać kryształową
fiolkę o podłogę lub, co lepsze, naprawdę zmusić go do wypicia jej zawartości.
Eliksir Bólu, znany także jako Eliksir Scillindera. Mówiono, że jest „prawie
tak zły” jak Cruciatus jeśli skonsumowany w dużych ilościach. Ale większość
jego użytkowników wolało polać nim pościel ofiary i czekać na noc. Zwykle nie było
to śmiertelne, tylko parzyło.
Poważnie.
Oczywiście, oni uczyli się tego
eliksiru z powodu jego medycznych właściwości. Ponieważ dodanie kilku kropli
eliksiru do napoju, przyspieszało leczenie, chociaż sprawiało, że było to
trochę bardziej bolesne. To było celem Scillindera. Nigdy nie był w stanie
wybadać, które składniki tworzyły z mikstury truciznę.
- Dobrze. – powiedział Blimerk
kiedy prawie (nareszcie!) dogoniła Nevilla i Goyla – To wszystko na dzisiaj.
Nie zadaję wam żadnej pracy domowej, ale oczekujcie testu z właściwości
eliksiru, którego właśnie próbowaliście
stworzyć. – nastąpił zbiorowy jęk, na co uśmiechnął się – Możecie wyjść.
Hermiona pozostała na swoim miejscu
kiedy inni wychodzili z klasy. Blimerk podszedł do niej.
- Panno Granger. – powiedział, jego
głos bynajmniej nie był przyjazny, ale też nie zimny – Jestem pewien, że wie
pani o czym chcę porozmawiać. Przykro mi to mówić, bo pani predyspozycje są
bardziej niż adekwatne, ale nie mogę dać pani oceny, na jaką pani zasługuje,
jeśli nie zacznie pani słuchać moich poleceń.
Spojrzała na niego pytająco, na co
on przejechał ręką po swoich włosach, wyglądając niemal na zdenerwowanego.
- Mam na myśli to, że cała reszta przynajmniej
próbuje. – kontynuował – I ja… doceniłbym
jeśli następnym razem nie pracowała pani sama. Minął już miesiąc panno Granger.
Zdaję sobie sprawę, że wojna była dla pani trudna, ale odniosłem wrażenie, że
chciała pani powrócić do szkoły by przeżyć normalny siódmy rok. Zgadza się?
Kiwnęła głową, milcząc.
- Więc, jeśli byłbym panią, szybko
znalazłbym sobie partnera.
- Ale proszę pana. – zaprotestowała
– Czy cała reszta nie jest już przydzielona?
- Jestem pewien, że z chęcią
przyjęliby pomoc Hermiony Granger w Eliksirach. – powiedział Blimerk,
uśmiechając się do niej – Może pani dołączyć do którejkolwiek pary jeśli sobie
pani życzy. Troje pracuje lepiej niż jedno, panno Granger. Może pani już iść.
Mam nadzieję, że nie spóźni się pani na kolejną lekcję.
Miała teraz przerwę w zajęciach,
więc to raczej się nie zdarzy.
~-o-~
Poszła prosto do biblioteki, nawet
nie próbując znaleźć kogoś do pary na Eliksiry. Ostatnio, z powodów, przez
które miała problemy na Eliksirach, zaczęła spędzać coraz więcej czasu w
bibliotece. Zawsze uwielbiała ją i jej gładką, drewnianą podłogę, ilość jej
półek i jej ogromne okna, które, zwłaszcza w słoneczne dni, zalewały
pomieszczenie delikatną, złotą poświatą i ocieplały jej ulubione krzesło i
stołek. Co najlepsze, uwielbiała tysiące książek, których wiedziała, że nigdy
nie przeczyta nawet jeśli zostałaby tu zamknięta. A teraz, uwielbiała tą ciszę
i spokój panujące tutaj.
Zmierzała do „jej” stolika, tego,
którego zawsze wybierała, tego niemal niewidocznego zza półek, i z którego
miała genialny widok na błonia. Biblioteka była zwykle wystarczająco duża dla
tych kilkorga ludzi, którzy ją odwiedzali, więc Hermiona była niemal zawsze
pewna, że jej stolik był pusty, ale tym razem…
- Granger w bibliotece. Cóż za
niespodzianka.
- Malfoy. – powiedziała tak samo
zimnym tonem – Co ty tu robisz? – Co robisz
na moim krześle? Dodała w myślach.
- Wolny kraj.
Hermiona wahała się, po czym
sięgnęła po drugie krzesło przy stole i usiadła naprzeciw Malfoy’a. Ale zamiast
otworzyć swoją książkę i zignorować go, patrzyła na niego z zaciekawieniem. On
naprawdę był chudy, niemal jak
szkielet, a jego skóra, rozciągnięta mocno na policzkach, miała szarawy, prawie
przezroczysty kolor. Wyglądał nawet gorzej niż wtedy kiedy Bellatrix ją
torturowała, gorzej niż w pociągu, jeśli było to możliwe. Najbardziej
niepokojącą zmianą były jego oczy, które sprawiałby, że wyglądał lata starzej.
- Na co się gapisz, Granger?
- Wyglądasz jak zwłoki. –
odpowiedziała bez zastanowienia.
Przez chwilę wyglądał na
zaskoczonego, może trochę zirytowanego, po czym rozbawiony uśmiech wpełzł na
jego usta, zmiękczając ostry kształt jego twarzy.
- Co ty możesz wiedzieć? Wyszedłem
z praktyki.
- Co?
- Nie mogę znaleźć podobnie
obraźliwej odpowiedzi. – wytłumaczył.
Hermiona zaśmiała się lekko, po
czym przestała, zastanawiając się nad sobą. Przeszukała jego twarz w
poszukiwaniu śladów wyższości, arogancji, pogardy, a jedyne, co znalazła to
rozbawienie i uśmiech, który nie sięgał jego oczu. Jego poważnych, zimnych,
ostrożnych oczu.
- Więc co chciał ci powiedzieć
Blimerk? – chciał się dowiedzieć Malfoy – Nareszcie poprosił cię o autograf?
- Nie! – powiedziała, czując ciepło
rozlewające się po jej karku – Nie, powiedział mi tylko, że muszę znaleźć
partnera na lekcje.
- Tylko tyle? To dlatego wyglądasz
teraz na tak załamaną?
- Ja nie chcę partnera. – odpowiedziała - I profesor Bilmerk to wie.
- Cóż, pewnie ma rację. Merlin wie,
że potrzebujesz kogoś, kto wie, co robi. Mieszanie Eliksiru Scillinder’a w
lewo, Granger? Nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
- Zamknij się. – powiedziała, ale
znów się zaśmiała, co ją zaskoczyło, ale też zadowoliło.
Śmiech ugrzązł jej w gardle kiedy
zobaczyła wyraz twarzy Malfoy’a. Jego twarz nagle pociemniała, jakby głęboko
się zamyślił. To całkowicie zmieniło jego wygląd, sprawiając, że wyglądał na
zagłodzonego, trochę szalonego i niebezpiecznego.
- Malfoy? – powiedziała niepewnie –
Coś nie tak?
- Nie powinienem tego robić. –
mruknął, przejeżdżając ręką po swoich włosach.
- Nie powinieneś robić czego? –
zapytała, uczucie strachu nagle zaczęło formować się w niej. Czyżby przypomniał
sobie kim ona była… kim on był?
Malfoy nie odpowiedział. On tylko
na nią spojrzał. A potem powrócił uśmiech, a on powiedział, jakby nic się nie
stało:
- Mogę pomóc ci na Eliksirach.
- Ja nie potrzebuję pomocy!
- Dobra, dobra. – powiedział –
Tylko mówię. Hej, Granger. Mogę cię o coś zapytać?
- Ja… tak, pytaj.
- Czy ty się mnie boisz?
- Co?
- Czy ty się mnie boisz? –
powtórzył powoli i nie mogła powiedzieć, czy był poważny czy nie.
- Nie. Jestem stuprocentowo pewna,
że się ciebie nie boję!
- Tylko pytam.
Powrócił do swojej książki i po
niedługim czasie, Hermiona zrobiła to samo. Przez resztę ich czasu wolnego
można było usłyszeć jedynie dźwięk przewracanych stron i okazjonalne
przesuwanie krzesła by złapać więcej światła.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Czytam - komentuje przepraszam że tak późno ale nie zorientowałam się wcześniej że pojawił się nowy roxdział. Wreszcie dramone i to jakie pod poprzednim rozdziałem pytałam się kiedy będzie coś o hermionie i się doczekałam wspaniałe i już nie moge się doczekać następnego rozdziału pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem! Wiedz, że zyskałaś kolejną czytelniczkę :) Bardzo się cieszę, że postanowiłaś tłumaczyć to opowiadanie, ponieważ podoba mi się w nim to, że są poruszane tak ważne aspekty. No i cieszy mnie fakt, że w opowiadaniu zaczyna pojawiać się wątek Draco i Hermiony :) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńOh nareszcie watek dramione. Cal opowiadani jest cudne, ale wlasnie na to czekalam!
OdpowiedzUsuńMam pytanie następny rozdział też będzie o dramone?
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero dwudziesty rozdział będzie o Dramione.
UsuńBuahahaha kiełbaha komentuje ^^ genialne tłumaczenie a treść boska <3
OdpowiedzUsuńW końcu Dramione ;) Mam zaciesz jak głupia ;) Cudowny rozdział..
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ! Super, że je przetłumaczyłaś :)
OdpowiedzUsuń