Dzisiaj jedna ważna rzecz: to jest połowa. Jesteśmy równo w połowie opowiadania :) Nigdy nie sądziłam, że dobrnę do tego momentu. A jednak!
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Dziękuję ludziom, którzy codziennie tu zaglądają. Dziękuję tym, którzy kiedykolwiek przeczytali chociaż słowo. :*
Wiecie, że małe szkockie dzieciaki, które próbują przeklinać po polsku są wkurzające? Nie wiecie? To już wiecie :) Pomimo tego, cieszę się, że zdecydowałam się na Szkocję. No i muszę się wam pochwalić, dostałam się na studia! :D Strasznie się cieszę.
Miłego czytania! :) Oryginał znajdziecie >tutaj<
Rozdział 25
Przeciwnie
do wskazówek zegara
27 listopad 1998
Unikał
jej.
Na
początku nie była pewna. Nie mieli w cale tak wielu lekcji razem. Może po
prostu nie miał na tyle pracy domowych by wyjaśnić pójście do biblioteki. Może
się znudził. Ale w dniu, kiedy wszedł do sali eliksirów i usiał w ławce na
samym przedzie klasy, w miejscu jak najdalej od niej, wiedziała. Nie podniósł
na nią wzroku ani razu, nigdy nie pojawiał się w odległości dziesięciu metrów i
nadal tego nie robił, nawet po ich rozmowie pełnej pytań – po której miała
pierwszy koszmar, może tydzień temu. I po prostu nie mogła pojąć, co się stało.
Ona
myślała… Wierzyła, że Malfoy się zmienił. Każdy się zmienił przez wojnę.
Większość stała się w pewnym sensie gorsza – zmęczona, gorzka, smutna. Malfoy
też taki był, ale nadal, porównując z tym, kim był wcześniej – arogancki,
zarozumiały, zimny – teraz był… lepszy. Czasami się uśmiechał. Rozmawiał z nią
jak z sobą. Przestał nazywać ją, i innych, szlamą.
Teraz po
prostu przestał z nią rozmawiać.
Więc
tego dnia, kiedy weszła do klasy eliksirów, zamarła w szoku. Ponieważ Malfoy tu
był. Stał odwrócony od niej, ale nie było możliwości pomyłki – te blond włosy i
zbyt szczupła sylwetka nie mogły należeć do nikogo innego. Stał, wpatrując się
w profesora Blimerka. I stał przy jej ławce. Tej, przy której się nie pokazał
od czasu ich prawie-kłótni. Do diabła, ona prawie nie widziała go od tego
czasu, nie mowiąc już o jakiejkolwiek rozmowie z nim. A jednak tam stał. Jakby
nic się nie stało. Jakby był tam podczas każdej leksi eliksirów przez ostatni
tydzień.
Odwrócił
głowę w jej stronę kiedy usłyszał jej kroki i coś przemknęło po jego twarzy
kiedy ona bez słowa położyła swoją torbę obok jego. Strach? Nie, to nie to. To
nie było nawet wahanie. Niepokój?
- Hej. –
powiedział cicho, jego oczy patrzyły na nią oceniająco.
Nie
odzywała się kiedy otwierała torbę, wyciągała dzisiejszy esej i udawała, że
jest zaczytana w instrukcje do dzisiejszego eseju. Spojrzała na niego kątem
oka. Wyglądał na dotkniętego.
-
Granger. – powiedział – Wszystko w porządku?
Poczucie winy, zdała sobie sprawę. To
właśnie to próbowała zdefiniować. Nie strach, ale poczucie winy. Draco Malfoy
czujący się winnym. Kto by pomyślał.
Usiadła,
patrząc prosto na tablicę, jej kark był sztywny. I nadal nie odpowiedziała.
- Dobra.
– powiedział Malfoy – Chyba jednak nie. Słuchaj, Granger… musimy porozmawiać.
- Nie
widzę takiej potrzeby.
- Nie
bądź dziecinna. – rzucił – Doskonale wiesz, że jest taka potrzeba. – wyglądał
jakby chciał jeszcze coś dodać, ale tylko odwrócił się i ruszył w stronę szafki
ze składnikami by wybrać te potrzebne dzisiaj.
Hermiona
westchnęła. Oczywiście, że wiedziała dlaczego chciał porozmawiać. Prawie już
się dogadywali. Byli daleko od bycia przyjaciółmi, ale mogła na niego patrzeć
bez czucia złości czy irytacji. Mgła się do niego uśmiechać. Mogła, czasami,
śmiać się z jego komentarzy. I mogła z nim pracować. To była najlepsza część,
naprawdę. Był idealnym partnerem do eliksirów. Wiedział co robi, ale nie – tak
naprawdę nie mógł – pouczał jej. Razem pracowało im się dobrze, a Hermiona nie
mogła sobie przypomnieć jak dawno mogła powiedzieć coś takiego.
Nie
pracowali ze sobą od tygodnia. Blimerk nic nie powiedział kiedy nagle przestali
być partnerami. Wyglądał jakby… jakby się tego spodziewał. I to było czymś, co
denerwowało ją najbardziej. Ponieważ była idiotką. Ona wierzyła w Malfoya.
-
Słuchaj, Granger… Przepraszam.
Odwróciła
głowę i Malfoy odchylił się na kilka centymetrów, jego oczy rozszerzyły się
delikatnie, niemal upuścił fiolki i składniki, które trzymał w rękach.
- O nie,
nie. – syknęła z zaciśniętymi zębami
– Już raz próbowałeś mnie tak urobić, Malfoy. To dosyć oczywiste, że w ogóle się nie zmieniłeś. Nie mam
pojęcia dlaczego mnie tak unikałeś przez ostatnie tygodnie, ale zgaduję, że ma
to coś wspólnego z faktem, że nie możemy
siebie znieść.
Spojrzał
na nią twardo.
- Nigdy
nie mówiłem, że jestem miły. Nigdy nie mówiłem, że w ciągu jednego dnia,
staniemy się najlepszymi przyjaciółmi. – spojrzał na jego ławkę – Nie wiem, co
sobie myślałem. Ale… chyba wymyśliłem sobie, że ty jesteś jedyną osobą, która
może dać mi drugą szansę.
To był
ten nowy Malfoy, ten, z którym nie wiedziała jak sobie radzić. Ten, który
potrafił, podobnie jak jego stara wersja, zirytować ją jak nikt inny, a chwilę
później wciskać guziki jej serca z taką wprawą, jakby robił to od zawsze.
-
Malfoy… - zaczęła, patrząc jak on wypełnia kociołek wodą i zapala pod nim ogień
– Nie wydaje mi się…
-
Przepraszam. – powiedział, nie odrywając wzroku od kociołka – Nie unikałem cię.
Myślałem, że to ty chciałaś bym cie unikał. Tego dnia… Ty uciekłaś…
- Tak. –
powiedziała – To prawda. Temu nie mogę zaprzeczyć.
-
Właśnie. – powiedział – Ale myślałem, że powinienem trzymać się z dala.
- Więc
dlaczego wróciłeś?
- Bo
posyłałaś mi śmiertelne spojrzenia, które uświadomiły mi, że źle robię. –
uśmiechnęła się słysząc to.
-
Malfoy…
-
Dlaczego zawsze mnie tak nazywasz? – zapytał, prostując się i odwracając by…
rzucić jej to spojrzenie. Zamarła.
-
Dlaczego… co?
-
Malfoy. – sprecyzował – To znaczy, wiem, że to moje nazwisko. Ale to nie tak,
że mogłem je sobie wybrać. Nienawidzę… nie konkretnie nazwiska. Tylko sposobu,
w jaki wszyscy je wymawiają. Z kpiną.
- Draco.
– powiedziała, celowo wkładając w to jedno słowo dużo kpiny.
Zrobił
ten swój prawie-uśmiech, w którym jego oczy się śmieją, ale jego usta ledwie
się ruszają.
- Prawie
mi się to spodobało. – a potem naprawdę się uśmiechnął – Hermiona.
- Draco.
– odpowiedziała.
-
Hermiona. – powtórzył. Wyraz jego twarzy zmiękł – Hermiono, przepraszam.
Poczuła,
że jej twarz ogrzewa się, jednak może było tak, ponieważ stała zbyt blisko
ognia. Pochyliła się nad kociołkiem i wrzuciła pierwsze składniki.
- Wiem.
-
Hermiona? – znów powiedział, tym razem jako pytanie.
- Tak? –
zapytała ostrożnie, sięgając by zamieszać w kociołku.
- Mogę
cię o coś zapytać?
Ton jego
głosu nagle stał się niezręczny. Hermiona przestała mieszać i spojrzała do
góry.
-
Słucham.
Wyglądał
na zdenerwowanego. Bawił się swoją różdżką, rolując ją w rękach, celowo
unikając jej wzroku.
- Tego
dnia… W Pokoju Życzeń, kiedy Crabbe… Ja… ja myślałem, że zginę. A ty… - nagle
spojrzał na nią – Ocaliłaś nasze życia.
Jego
twarz utraciła resztki koloru, ale jego oczy pozostały świdrujące. Wypełnione
niepewnością, szukające odpowiedzi, ale ciemne i świdrujące.
- Dlaczego?
Pytanie
zaskoczyło ją. Spodziewała się kolejnych przeprosin, może, albo wdzięczności.
- Ja… ja
nie wiem. – powiedziała szczerze – My… nie mogliśmy… To nie tak, ze mogliśmy po
prostu odwrócić się i zostawić was na pewną śmierć.
- Ja bym
tak zrobił. – powiedział cicho, nadal nie spuszczając z niej wzroku.
To ona
pierwsza opuściła wzrok i powróciła do eliksiru.
- Nie
jestem taka jak ty, Draco. – potem, po chwili niezręcznej ciszy, dodała – To
był pomysł Harry’ego, nie mój. Dlaczego mnie o to pytasz?
- Z tobą
łatwiej mi się rozmawia.
-
Dlaczego nie chciałeś zidentyfikować Harry’ego w twoim domu? – odparowała.
- Jak
bardzo niespodziewanie to nie zabrzmi, Granger, ja właściwie nie przepadam za
oglądaniem mojej ciotki podczas torturowania innych ludzi.
Wzięła
głęboki oddech. To było już jakiś czas temu, ale nigdy nie wystarczająco dawno,
i wspomnienie nadal paliło blizny na jej ręce.
Draco
zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki i powiedział cicho:
-
Cholera. Przepraszam. Nie pomyślałem.
- Tak. –
powiedziała bezmyślnie, nieświadomie mieszając eliksir.
Po
kolejnej niezręcznej ciszy, wyciągnął rękę i dotknął palcami jej dłoń,
zdecydowanie mieszając za nią eliksir.
-
Odwrotnie do wskazówek zegara, nie zgodnie ze wskazówkami!
~-o-~
Hermiona
była zaskoczona tym, jak łatwo można było wchodzić i opuszczać komfortową
strefę Malfoya… Draco. Podejrzewała, że to z powodu ich niezbyt komfortowej
przeszłości. Ich teraźniejsze osobowości były kompatybilne i czasami dochodziła
do wniosku, że lubi jego towarzystwo, ale nawet najmniejsza wzmianka o ich
przeszłości, burzyła ten most porozumienia pomiędzy nimi i spowodowała
niezręczność. Przechodzili od przyjaznych żartów do ciężkich ciszy, w mniej niż
minutę.
Spacer
do biblioteki p lekcji eliksirów był jednym z tych momentów. Hermiona
debatowała który z tematów byłby lepszy na rozmowę, kiedy Draco rzucił, znikąd:
- Jutro
jest mech Quidditcha.
- Serio?
– powiedziała, wdzięczna za okazję do powiedzenia czegoś, nawet jeśli było to
na temat, który jej w ogóle nie interesował.
Była
ledwie świadoma tego, że zbliżał się sezon Quidditcha. Ginny, która została Kapitanem
i uwielbiała każdy aspekt gry, spędzała narzekając na bezmyślność niektórych
ludzi na treningach („Nie wiem jak Harry to robił” to jej własne słowa), i
pojawiając się w Wielkiej Sali później niż zwykle z powodu „treningu, wiesz jak
to jest”. Hermiona nie mogła powiedzieć, że wiedziała, ale nie miała nic
przeciwko częstej nieobecności Ginny. To właśnie to powodowało, ze jej
przyjaciółka nabrała trochę kolorów na policzkach i jeśli również spowodowało
wybuch śmiechu kilka dni temu, Hermiona stała się wielką fanką Quidditcha.
- Gra
Ravenclaw. – kontynuował Draco, zerkając na nią – Ze Slytherinem.
- Ach. –
powiedziała.
-
Przyjdziesz oglądać?
Zwolniła
krok, myśląc.
- Nie
sądzę. Nie jestem zbyt wielką fanką Quidditcha i jeśli Gryffindor nie gra… Nie
wiem.
Draco
był cichy przez moment i zastanawiała się co powiedziała, że spowodowało to powrót
niezręczności.
- Czy
Slytherin ma dobrą drużynę w tym roku? – zapytała by przerwać ciszę.
- Myślę,
że dosyć przyzwoitą. Ale Ravenclaw zdobył w tym roku bardzo dobrych zawodników,
z tego, co słyszałem. To będzie wyzwanie.
Mogła
słyszeć uśmiech w jego głosie.
- Ty
naprawdę lubisz Quidditch, prawda? – zapytała kiedy dotarli do biblioteki.
- Tak. –
powiedziała, popychając drzwi – Masz pracę domową do zrobienia?
-
Jeszcze nie.
- Super.
Możesz zrobić mi transmutację? – zapytał kiedy odkładał swoją torbę i odsuwał
krzesło by usiąść.
Popatrzyła
na niego z niedowierzaniem. Miał kamienny wyraz twarzy, ale po chwili lub
dwóch, jego oczy zaświeciły się i wygięły w kącikach, jednak jego usta
pozostały nieruszone.
Uderzyła
go w ramię.
-
Przestań się ze mną droczyć, idioto.
- Jestem
dosyć poważny. – powiedział, nadal się nie uśmiechając – Nie wyglądam poważnie?
- Tak
naprawę padasz wewnątrz ze śmiechu.
- Nie,
naprawdę. – nalegał – Mam esej na dwie stopy z transmutacji na poniedziałek, a
ponieważ mam mecz w tym tygodniu, nie będę miał czasu go napisać. A skoro ty
nie idziesz na mecz… - jego głos załamał się, a on spojrzał na nią znacząco.
- Śnij
dalej, Draco. – powiedziała – To ten o zaklinaniu? – kiwnął głową.
-
Pierwsze zarejestrowane użycie, teoria, jak długo zaklęte obiekty mogą trwać,
plus przykłady, podaj pięć przykładów gdzie zaklinanie poszło źle, wniski.
-
Spędziłam godziny nad tym esejem. –
powiedziała, kręcąc głową – Był straszny. Więc definitywnie odmawiam.
Wzruszył
ramionami, nie wyglądając na zbyt zaskoczonego i odchylił się na krześle.
Kosmyk jego włosów opadł mu na oczy więc odrzucił go na bok, zirytowany.
-
Szkoda.
- Ale
chyba mogłabym pożyczyć ci moje notatki. – powiedziała – Ale będziesz musiał
sam zrobić konkretne pisanie. Zaklinanie jest ważne na owutemach więc… -
zamilkła i spojrzała na niego – Hej.
- Hej?
- Nigdy
się nie zastanawiałam… Co chciałbyś robić po zdaniu egzaminów?
Spojrzał
na nią dziwnie.
- Co
masz na myśli?
- Masz w
planach jakąś karierę?
- Cóż,
tak. – powiedział, nie uśmiechając się – Myślałem o tym, jaki to niesamowity
pomysł, żeby zostać Ministrem Magii. Nie sądzisz? Nikt nie zawaha się na mnie
zagłosować.
- Nie o
to mi chodzi. – powiedziała – Mówiłam o…
- Czy to
ważne? – przerwał jej – Słuchaj, Granger. Nigdy nie myślałem… W zeszłym roku,
doszedłem do wniosku, że zawsze będę Śmierciożercą, wiesz? Myślałem, że to
zdefiniuje moją przyszłość. Albo będę służył Czarnemu Panu do śmierci, albo
spędę rsztę mojego życia w Azkabanie. Nigdy nie myślałem, że mógłbym… -
przerwał, patrząc niezręcznie na swoje dłonie – Nie ma pracy dla Śmierciożercy.
– dokończył szorstko.
- Draco.
– powiedziała miękko, sięgając by przykryć jedną z jego dłoni swoją własną –
Teraz jesteś wolny.
- To nie
ma znaczenia. – powiedział, zabierając ręce.
Odrzucenie
zabolało, nie wiedziała dlaczego.
- Draco…
-
Jedynym powodem, dla którego wróciłem w tym roku, jest to, że prosiła mnie o to
moja matka, Granger. – przerwał jej.
- Ale co
robiłbyś jeśli miałbyś pracę?
Zastanawiała
się czy je głos naprawdę brzmi na tak przerażony i doszła do wniosku, że chyba
tak. Nie mogła wyobrazić sobie życia bez pracy. Czy to nie dlatego powróciła na
swój siódmy rok nauki – by mieć przyzwoitą karierę, taką, na którą była gotowa,
i na którą zasłużyła?
- To nie
tak, że muszę pracować by żyć. – powiedział Draco od niechcenia – Moja rodzina
ma wystarczająco dużo pieniędzy.
- Nawet
bez tego, co odebrało wam Ministerstwo na odbudowę Hogwartu?
Spojrzał
na nią i coś w jego ciemnych oczach sprawiło, że odwróciła wzrok i powiedziała:
-
Zapomnij. Trzymaj. – podała mu swoje notatki o zaklinaniu i nie mogła
powstrzymać się – Wiesz, że esej z eliksirów jest na jutro?
Wyglądał
na wdzięcznego za zmianę tematu i z oczami utkwionymi z jej notatkach,
powiedział:
-
Oczywiście.
-
Spisałeś go od kogoś?
- Nie.
- Czyli
bardziej lubisz eliksiry niż transmutację?
- Co to
jest, przesłuchanie w Ministerstwie? Czuję się jakbym wrócił na rozprawę.
Słowa,
wypowiedziane tak od niechcenia, uderzyły w Hermionę jak nagana.
- Och. –
powiedziała, jej głos nagle cichy – Przepraszam.
-
Salazarze. – powiedział Draco, prostując się – Masz zamiar Zasze być taka
płaczliwa w stosunku do mnie?
- Oczywiście,
że nie. – rzuciła – Zaczniesz ten esej czy nie?
- Raczej
nie. – powiedział, ale pochylił się i wyciągnął kałamarz z torby.
Na świeżym
pergaminie zaczął organizować jej notatki w niechlujne ale odczytywalne grafy,
wykończone strzałkami i słowami-kluczami. I był mniej-więcej cichy przez resztę
godziny, czasami przerywając pracę by zapytać co dane zdanie ma znaczyć. To był
ciche porozumienie, którego brakowało Hermionie. Lubiła mieć kogoś, nawet jeśli – może właśnie jeśli – ten ktoś
nic nie mówił. Było coś w osobie Draco. Wydawało się, że promieniuje uczuciem. Nie ciepłem, zaufaniem ani
niczym, co Hermiona lubiła. To było coś… innego.
Ich
przerwa skończyła się zbyt szybko. Ledwie słyszała dźwięk dzwonu, ale Draco
odsunął swoje krzesło i wsunął zaczęty esej do torby. Dzwon oznaczał koniec ich
wspólnego czasu. Poza eliksirami, ich jedyną wspólną lekcją, biblioteka była
jedynym miejscem, gdzie się widywali. Zanim odszedł – on zawsze odchodził bez
słowa – Draco niespodziewanie uśmiechnął się do niej i powiedział cicho:
-
Powinnaś przyjść jutro. Mówię o meczu.
Odwrócił
się by odejść i prawie już zniknął za półką z książkami, kiedy to do niej
dotarło. Podniosła się ze swojego krzesła, nie kłopocząc się by posprzątać
swoje rzeczy, i podążyła za nim, niemal biegnąc.
- Draco!
– zawołała – Draco… poczekaj.
Był o
krok od wyjścia z biblioteki kiedy zatrzymał się i odwrócił by na nią spojrzeć.
- Tak? –
zapytał, wyglądając na zmieszanego.
- Czy
jest powód… Czy ty… Jak… - przerwała, nie wiedząc jak to powiedzieć.
-
Granger, mam teraz zajęcia.
- Ja też
– rzuciła – Słuchaj… Należysz do drużyny Quidditcha w tym roku?
W tym
momencie się uśmiechnął. Był to szczery uśmiech. Taki ukazujący jego zęby i
sięgający jego oczu.
- Długo
ci to zajęło. – powiedział – Jak myślisz,
dlaczego spędzałem coraz mniej czasu w bibliotece? Treningi zajmują dużo czasu.
I tak nawiasem, jestem kapitanem.
- Och. –
powiedziała – Co? Jak?
-
Rzuciłem klątwę na biednego piątoklasistę i oczywiście ukradłem jego odznakę. –
powiedział beztrosko, wyciągając do niej rękę, dłonią do góry.
Wpatrywała
się w błyszczącą, srebrną odznakę.
-
Żartuję Hermiono. – powiedział z kpiną – Naprawdę w to uwierzyłaś? Merlinie.
Dostałem ją tak jak każdy, z listem z Hogwartu.
- Och. –
znów powiedziała, czując się głupio – No tak.
- Jeśli
to wszystko – powiedział – to powinienem się zbierać. – i znów odwrócił się by
wyjść.
- Jeszcze
tylko jedna sprawa. – powiedziała – Będę tam jutro. I… będę ci kibicować.
Zamarł,
ale nie odwrócił się do nie. Po kilku chwilach powiedział cichym głosem:
- W
takim razie, dziękuję. – a potem – Czekaj, to znaczy, że nie zrobisz mojego
eseju na transmutację?
Popchnęła
go do przodu.
- Och,
cicho bądź. Nie powinieneś iść na zajęcia?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Hej.:)
OdpowiedzUsuńDopiero co trafiłam na Twojego bloga. Jestem ci wdzięczna za tłumaczenie tej perełki, jaką jest taka historia.:) Jesteś naprawdę niesamowita.
Przepraszam, że nie skomentowałam każdego rozdziału, ale stwierdzam, że to jest za duuużo pracy.:D
Życzę ci dalszej wytrwałości w tłumaczeniu, z doświadczenia wiem, że to ciężka praca.
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Cieszę się, że ci się spodobało :) i dziękuję za wszystkie miłe słowa.
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Gratuluje studiow! :) jaki kierunek?
OdpowiedzUsuńMm uwielbiam te rozdzialy, w ktorych pojawia sie watek dramione :)
Bardzo podobalo mi sie to, ze autor opisal tu tak duzo przemyslen, uczuc - od razu ma sie wrazenie, ze jest sie blizej bohaterow, bardziej czuje ich problemy.
Niby az caly rozdzial byl poswiecony tylko tej dwojce, glownie ich rozmowie a ciagle odczuwam niedosyt - czemu tylko tyle? :/
Przepraszam, ze dosc dlugo nie komentowalam, ale mialam maly problem z czasem i dopiero dzis nadrobilam czytanie tych kilku rozdzialow ;/
Juz polowa? A wydaje sie jakbys niedawno zaczela :c mam nadzieje, ze nie poprzestaniesz na tym opowiadaniu i bedziesz nam tak siwetnie tlumaczyla kolejne piekne historie :)
Pozdrawiam cieplo
Florence
[historia-hermiony-riddle.blogspot.com]
PS. Skad te dzieci znaja polski? :D
Dzięki! :D Kierunek nazywa się Civil Engineering. Nie wiem czy coś ci to będzie mówić :/ Co do dzieci, to w mojej okolicy jest trochę polaków i pewnie po prostu podłapały. Prawdę mówiąc, jak jechałam z Londynu do Dundee (pociągiem, z King Cross :D jak Harry Potter :DD) to jeden szkot zaczął kląć na kogośtam, i oprócz tradycyjnych pięknych słówek po angielsku usłyszałam także śliczne "kulwa". Dosłownie. :) Piękny kraj.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, ja sama, czytając rozdziały Dramione, czuję niedosyt i nie mam pojęcia skąd on się bierze.
I sama mam wrażenie, że dopiero zaczęłam tego bloga, a tu już tak daleko jestem...
Dzięki za przemiły komentarz. Pozdrawiam,
Lexie
No to po pierwsze gratulacje dostania się na studia! :) Po drugie gratulacje, że udało ci się dotrzeć do połowy opowiadania :) Mam wrażenie jakbym dopiero co nadrabiała wszystkie rozdziały, a tu już 25 :) Coraz bardziej zaczynają podobać mi się relacje między Draco i Hermione i też mam lekki niedosyt z tego powodu, ale wiem, że wszystko się rozwinie. Świetnie! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za gratulacje, i jedne i drugie :) Sama nie mogę uwierzyć, że to już połowa. Co do Draco i Hermiony.... cóż tu dużo mówić, ich relacje raczej nigdy nie będą normalne, ale póki co, jest chyba spoko :)
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWitaj :) Dziś odnalazłam tego bloga i to opowiadanie jest cudne !! Autor miał genialny pomysł by opisać w taki sposób dalszy los bohaterów i to nie tylko głównych. Świetny pomysł by tłumaczyć takie opowiadania :) Nawet dochodzę do wniosku, że te zagraniczne opowiadania są dużo lepsze, oczywiście bez obrazy dla ludzi którzy piszą po polsku też są wspaniałe, ale zdecydowanie zawsze wolałam te wersje ang. Może dlatego że pierwszy raz wszystkie części przeczytałam po ang a dopiero po pl później. Osobiście pisze bloga Dramione, właściwie dopiero zaczęłam jest 5 rozdział ale powoli staram się to rozkręcać. Wpadnij jeśli miałabyś ochotę:
OdpowiedzUsuńhttp://dh-love-between-us.blogspot.com/ :) i sama mam konto na pottermore : IceSilver28603 :) Postanowiłam dodać Cię do listy czytanych przeze mnie blogów u mnie na stronie . I wiem że zapewne nie masz dużo czasu, ale mam prośbę czy byłaby możliwość informowania mnie o nowo dodanym rozdziale u mnie (jest tam zakładka "tu się dodaj " ) Będę bardzo bardzo wdzięczna :) ~/ Ired /~
Też jestem totalnie zakochana w tym opowiadaniu :) Nawet pomimo tego, że tłumacząc je, znajduję czasem błędy, niedomówienia, itp.
UsuńCo do opowiadań, uważam, że jest dużo więcej niesamowitych w języku angielskim.A to głównie dlatego, że po angielsku pisze pół świata. Na przykład autorka 'The cost of victory', Fulgance, jest z Francji :) Tak więc, czytając po angielsku, mamy większe prawdopodobieństwo trafienia na jakieś perełki. Niektóre polskie opowiadania też są genialne! Czytałaś 'Dwa Światy'? Lub 'Zaginiony ojciec'? Możesz je znaleźć w zakładce 'Polecane'
Jesteś pierwszą osobą, która prosi mnie o informowanie, wiesz?:)Jeśli masz Twittera, to się tam do mnie odezwij. Mogę cię tam powiadamiać, ok? Jeśli nie, to też się odezwij i zrobimy po twojemu :)
Dzięki wielkie za dodanie do polecanych.
To chyba mój najdłuższy komentarz EVER
Pozdrawiam,
Lexie
Najczęściej tak dużo piszę w komentarzach , wiesz równie dobrze mogłabym napisać spoko opowiadanie dużo motywacji do tłumaczenia i na tym zakończyć. A to jest bez sensu takie na odwal się żeby tylko był komentarz. Czasami jestem skłonna napisać tyle, że moje komentarze można podciągnąć pod formę listu :D
OdpowiedzUsuńCo do Twittera niestety nie posiadam. Dlatego poprosiłam o taką formę powiadamiania. Gratulacje przyjęcia na studia, to chyba najlepszy okres w jakim człowiek może się znaleźć, znam z własnego doświadczenia ja już na 3 rok podążam :) i Naprawdę szkoda mi będzie to zakończyć. Ale takie życie... potem trzeba będzie się jakoś ustatkować znaleźć dobrze płatną prace (miejmy nadzieje na stałe) i tylko do przodu. "Dwa Światy" tak miałam zaszczyt go przeczytać :) Jeden z nie licznych opowiadań które mi się podobają :) Tak więc jeszcze raz proszę o informowanie mnie :) Angielski zawsze mi się podobał. W zeszłym roku jak pracowałam na Islandii miałam okazję poznać rodowitą Szkotkę, na początku było mi trudno nadążyć nad tym co mówi wtedy mówiłam zwooolniiij :D A teraz dzięki niej tak podrasowałam swój ang, że dla mnie to pikuś :D Chociaż tam na miejscu potem patrzyli się na nas jak na idiotki i po 5 min rozmowy z nami dawali sobie spokój bo mieli ten sam problem co ja na początku.
loooo się rozpisałam widzisz... teraz będziesz miała co czytać :D
Pozdrawiam : ~/ Ired /~
:) Dobrze, że lubię czytać! Szkoci mają to do siebie, że mówią ze specyficznym akcentem. Kiedy przyjechałam tutaj, to myślałam, że wszyscy mówią po niemiecku :D Pracowałaś na Islandii? Musiało być fantastycznie! Islandia jest wysoko na mojej liście krajów do odwiedzenia, Mam nadzieję, że kiedyś tam zawitam.
UsuńCo do informowania, nie ma sprawy :) Będę pisać.
Niesamowicie cieszą mnie takie długie komentarze. Mega motywujące.
Pozdrawiam,
Lexie
Można powiedzieć, że mam tam co roczną stałą posadę jak i mój chłopak :) Pracujemy z jednym z Hoteli. Powiem Ci, że warto zobaczyć, takich widoków nie ma nigdzie indziej :) Lodowiec bajka, ogólnie tereny powulkaniczne, Wodospady mega no i przede wszystkim przy czym mi szczęka wypadła to ZORZA POLARNA ! <3 uwielbiam na nią patrzeć to jest coś magicznego. Po raz pierwszy zobaczyłam ja w zeszłym roku. Jeśli chodzi o zwiedzanie jest naprawdę co zwiedzić najlepiej przyjechać tam tak w połowie sierpnia bo wtedy jest sezon i można zobaczyć piękne kolory na wieczornym niebie :) Co do tak długich komentarzy też tak mam od razu nabiera się tej chęci do czegoś zrobienia :)
OdpowiedzUsuń~/ Czekająca na kolejny rozdział Ired /~
Zobaczenie zorzy to jedno z moich największych marzeń :) Spędziłam kilka tygodni na północy Szwecji, ale niestety nie udało mi się tego zobaczyć. Strasznie żałowałam.
UsuńWłaśnie słyszałam, że na Islandii widoki są przepiękne. Lodowce, domki i te sprawy.
Leniwa Lexie :)
Och, nienawidzę siebie za to, że podczas czytania każdego Dramione szczerzę się jak głupia. Zazwyczaj jestem chłodna i staram się nie okazywać uczuć, ale przy Dramione normalnie wymiękam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tłumaczysz historie z angielskiego, a przy okazji zazdroszczę bardzo dobre, jak mniemam, znajomości tego języka. Ja coś nie mam do niego "talentu". No i trochę, albo trochę bardzo, po fakcie, gratuluję dostania się na studia w Szkocji, którą tak bardzo chciałabym przemierzyć wzdłuż i wszerz ;)
No i właściwie zastanawiam się po co ja tak egzaltuję swoje emocje, bo chyba i tak nikt tego nie czyta ;p
Dziękuję :) I nie martw się, ja czytam
Usuńxoxo
Lexie