Polecam bardzo serdecznie >ten< filmik. Daje trochę do myślenia.
Jak już wspominałam w ostatniej notce, dzisiaj nietypowy rozdział. Tego wątku jeszcze nie widziałam w żadnym fanfiction. Piszcie, co o tym myślicie.
Miłego czytania :)
Rozdział 23
Krew
przyciąga krew
23 listopad 1998
Ktoś
zapukał do drzwi.
Trzy
oporne stuknięcia. Długa przerwa. Kolejne stuknięcia z równymi odstępami
pomiędzy nimi. Wzór powtórzył się i wiedziała dokładnie kto dobijał się do
drzwi. Ona nie miała zamiaru
przestać. Jeśli znała swoją siostrę dobrze, wiedziała, że ta mogłaby tak przez
godziny. Cóż, nie mam zamiaru jej w tym
przeszkadzać, pomyślała cierpko, ale sekundę później pukanie stało się nie
do zniesienia. Wstała nagle i usadziła Teddy’ego w wysokim krzesełku, uciszając
go ostko kiedy wydał z siebie zawiedziony odgłos. Teddy, jej wnuk. Kiedy
dorosła do wnuków? Miała dopiero czterdzieści pięć lat, a czuła, jakby miała
jakieś sześćdziesiąt. I przypomniała sobie, że nigdy nie będzie miała wnuków. Tylko jednego wnuka, chłopca.
A miała
nadzieję na dziewczynkę.
- Cicho.
– ostrzegła Teddy’iego, wzięła swoją różdżkę ze stołu i ruszyła do drzwi.
Jako
dziecko, otworzyłaby by je z odwagą. Teraz, otworzyła je po cichu i upewniła
się, że jej wyciągnięta różdżka była pierwszą rzeczą, jaką dostrzegła Narcyza
Malfoy.
-
Odejdź. – syknęła, niemal czując jad we własnym głosie – Nie jesteś tu mile
widziana.
- Proszę
cię, Andy. – powiedziała Narcyza, wyciągając przed siebie delikatnie drżącą
dłoń jakby chciała uścisnąć jej – Ja tylko…
-
Przestań. – powiedziała ostrzegawczo Andromeda, cofając się o krok i unosząc do
góry swoją różdżkę, która teraz celowała w pierś Narcyzy – Odejdź!
-
Myślałam, że…
Różdżka
pomknęła do przodu, zmuszając Narcyzę do cofnięcia się.
-
Przepraszam! – powiedziała, niemal rozpaczliwie – Andy, proszę, tylko mnie
wysłuchaj… Muszę z tobą porozmawiać. Ze względu na stare czasy…
Właśnie
wtedy, wysoki lament wydobył się z wnętrza domu. Andromeda bezwiednie odwróciła
się, przekręcając głowę by spojrzeć na Teddy’iego… i Narcyza ruszyła.
- Masz,
weź moją różdżkę. Nie potrzebuję jej… nie jestem tutaj by cię skrzywdzić.
Musimy porozmawiać. Proszę, Andy… Zrób to dla Teddy’iego jeśli nie dla mnie. On
potrzebuje rodziny.
Andromeda
odwróciła się do niej i niemal warknęła.
- Rodziny? Tak, potrzebuje je, bo ty i
tobie podobni mu ją odebraliście! On nie ma nikogo – nikogo! Zabiliście jego dziadka, jego ojca i jego matkę. Tylko ja
mu zostałam… tylko on mi został. A to wszystko twoja wina!
Niespodziewanie
Narcyza kiwnęła głową, a w jej oczach pojawiły się łzy. Ręka Andromedy
zadrżała, ale nie opuściła różdżki.
- Cyziu…
- Wiem.
– powiedziała jej siostra ściśniętym głosem – Wiem, że to nasza wina, moja
wina… wiem, że dokonałam złych wyborów. Tak wiele straciłaś, Andy i ja… tak
bardzo mi przykro. Ale próbuję. Próbuję… Wiem, że nie mogę tego nadrobić,
nigdy, ale nie… ja nie chcę znów cię stracić. Nie chcę stracić mojej siostry.
Teddy
płakał, a Andromeda czuła, że jej opór maleje.
- Daj mi
swoją różdżkę. – syknęła, nienawidząc siebie za bycie tak słabą.
Narcyza
wyglądała jakby właśnie dostała w twarz.
-
Słucham?
-
Słyszałaś co powiedziałam.
Przez
dziesięć sekund nic nie wskazywało na to, że Narcyza ustąpi. Wpatrywała się
tylko w swoją siostrę jakby ta była szalona. Potem, powoli, sięgnęła po swoją
różdżkę, wyciągnęła ją zza paska i podała Andromedzie na płaskiej dłoni, nigdy
nie spuszczając oczu z siostry. Andromeda chwyciła ją i schowała do kieszeni.
-
Straciłaś mnie lata temu. – powiedziała, ale ustąpiła w przejściu, wpuszczając
siostrę do środka – Usiądź. – powiedziała, nie ostro, i wzięła Teddy’iego na
ręce, próbując uspokoić jego szloch – Szz.. – wyszeptała, całując go w czoło –
Szz… Już w pożarku. Andy tu jest.
-
Wygląda całkiem jak ty. – powiedziała Cyzia z podziwem.
To była
prawda. W niektóre dni, Andromeda nie mogła się zmusić by patrzeć na
Teddy’iego. Był bardzo do niej podobny, a nawet bardziej podobny do Belli.
Brązowe włosy, ton lub dwa ciemniejsze niż jej. Stalowoszare oczy, które
niezaprzeczalnie dostał od strony Blacków. Oczy Belli. Oczy Syriusza.
Teddy
był repliką małej Belli i Andromeda nie mogła tego znieść. Odkąd chłopiec zdał
sobie sprawę, że jego rodzice nie wrócą, przestał się zmieniać. Nie było
turkusowych włosów ani kaczego dzioba, które odwróciłyby uwagę od rysów
Blacków.
Tak było
na początku. Teddy nadal się nie przemienia, ale przyzwyczaiła się do tego.
Teraz brnęła przez dni niemal bezmyślnie, karmiąc, przebierając i uspokajając
Teddy’iego jak robot. Tylko dla niego pozostawała przy życiu. Ted nie żył. Dora
nie żyła. Jeśli byłby ktoś, komu mogłaby powierzyć opiekę nad Teddym, też by
już nie żyła. Ale nie było nikogo. Teddy jej potrzebował. Chłopiec był sierotą.
Tylko ona mu pozostała.
Był
jeszcze Harry Potter, który chyba
myślał o sobie jako o ojcu chrzestnym dziecka. Ale czy Wybawca kiedykolwiek
zrobił coś dla Teddy’iego? Przez pierwszy miesiąc, wpadał dwa razy w tygodniu.
Kiedy stało się boleśnie oczywiste, że Teddy ma go gdzieś, jego wizyty były
coraz rzadsze. Nie było go tu od tygodni, jednak czasami widywała go u Weasley’ów.
Z tego, co słyszała, był zajęty szkoleniem Aurorskim. Nie obchodziło jej to.
Oczywiście,
nadal była rodzina z jej strony. Cyzia, cioteczna babka Teddy’iego. Cioteczna
babcia. Takie dostojne, postarzające określenie. Tak bardzo pasowało oziębłej
Narcyzie Malfoy. Był też jej syn.
Draco. Jakiegoś rodzaju kuzyn dla Teddy’iego. Ale za żadne skarby nie
dopuściłaby by Teddy dorastał w takim otoczeniu. Wokół kogokolwiek o nazwisku
Black lub Malfoy lub Śmierciożerca.
Cyzia
napisała raz od czasu wojny. Sztywny list pełen uprzejmości i miłego niczego, i
nic więcej. Żadnych przeprosin,
żadnego znaku, że była czymś więcej niż formalnym znajomym. I tylko trochę na
końcu, zapytanie jak się na Teddy.
Andromeda
nie odpisała i właśnie dlatego Cyzia zdecydowała by odwiedzić ją osobiście.
Jednak
Andromeda nie była całkowicie odcięta od świata. Rodzice Teda nadal witali ją z
otwartymi ramionami w ich domu i byli niezaprzeczalnie zakochani w Teddy’m.
Molly Weasley nalegała, by przynajmniej raz w miesiącu, uczestniczyła w
obiedzie – tym już rytualnym, uwzględniającym wszystkich Weasley’ów, ich przyjaciół,
kolegów, małżonków i prawnuczków małżonków przyjaciół, jak i ją i Teddy’iego.
Poszła na zakupy, poszła na obiad do znajomych i żyłą na tyle normalnie na ile
mgła. Wiedziała, że robi to dla Teddy’iego.
-
Mamusia. – powiedział nagle Teddy, unosząc ręce by go przytulić. Jego oczy – oczy Belli – były już suche.
Wyjęła
go z jego krzesełka i zaczęła kołysać w ramionach.
- Nie
mamusia. – poprawiła go delikatnym głosem.
- Andy!
- Tak,
Andy. – zgodziła się z nim.
-
Wygląda uroczo. – powiedziała Narcyza.
- Wygląda
za bardzo jak Bella.
Znów
pocałowała Teddy’iego w czoło i spojrzała głęboko w jego oczy, jego ogromne,
szare oczy, cieplejsze niż kiedykolwiek Belli i również dużo mniej szalone…
Ale na jak
długo?
- Tęsknisz
za nią. – powiedziała cicho Narcyza.
Głowa
Andromedy poderwała się do góry, a Teddy zadrżał przez ten nagły ruch.
- Co?
- Za
Bellą. – wyjaśniła Cyzia – Tęsknisz za nią.
Jej usta
ułożyły się w grymas.
- Ona zamordowała moją córkę.
- Nadal…
Andromeda
znów spojrzała na swojego wnuka.
-
Tęsknię za siostrą, z która bawiłam się kiedy byłyśmy dziećmi. – poprawiła – Z
tego powodu, tęsknię też za tobą.
-
Tęskniłam za tobą. – powiedziała jej siostra, jej ton tak szczery i wyraz jej
twarzy tak miękki, że Andromeda nie mogła sobie przypomnieć, kiedy widziała
swoją siostrę wyglądającą tak… miło – Może możemy cofnąć czas. – Andromeda
zaśmiała się.
- Cyziu,
miałam pięć lat.
-
Czternaście. – poprawiła ją Narcyza – Miałaś czternaście lat kiedy ona zaczęła
schodzić na złą drogę.
-
Miałam? – Andromeda zamyśliła się na chwilkę. Bellatrix była wtedy na szóstym
roku, a Narcyza dopiero na drugim – Nie, to się zaczęło, kiedy poszłam do
Hogwartu.
Narcyza
wyglądała na zamyśloną. Sięgnęła ręką by delikatnie dotknąć malutkiej pięści
Teddy.iego.
- Jest
uroczy. – powiedziała – Pamiętam ciebie, kilka dni po narodzeniu. Wyglądałaś
podobnie. Byłam tak o ciebie zazdrosna, ponieważ chciałam na zawsze pozostać
ukochaną córeczką tatusia, ale Bella polubiła cię od razu. Zawsze perfekcyjna,
najstarsza córka… Byłaś wtedy za mała by to teraz pamiętać, ale ona potrafiła
przyciągnąć jej poduszkę i koc do twojego pokoju i nalegała na spanie z tobą.
Kiedy budziłaś się z płaczem, jeszcze zanim skrzaty dotarły, na już trzymała
cię na rękach i uspokajała zanim nie zapadłaś w sen.
To nie prawda, chciała powiedzieć
Andromeda. Kłamstwa, to wszystko
kłamstwa! Ona zabiła Syriusza! Ale wiedziała, że Narcyza mówi prawdę.
Pamiętała tą Bellę, siostrę, która była zdeterminowana by być synem, którego ich
rodzice nigdy nie mieli, siostrę, która zawzięcie broniła młodszego rodzeństwa.
- Kiedy
byłyśmy małe, - powiedziała powoli Andromeda, niemal nie chcąc tego – wracała z
Hgwartu na święta i przywoziła i i tobie słodycze z Miodowego Królestwa.
Wiedziała, które lubimy najbardziej. Tata powiedział nam, że mamy ich nie zjeść
na raz albo się pochorujemy, ale ja nie posłuchałam. Tej samej nocy strasznie
bolał mnie brzuch, ale Bella powiedziała tacie, że mam gorączkę, a on jej
uwierzył. On zawsze jej wierzył. I nie zostałam ukarana.
-
Pamiętam to. – powiedziała Narcyza – Przywiozła mi Czekoladowe Żaby i Cukrowe
Pióra.
- Zeszła
na złą drogę w Hogwarcie. – powiedziała znów Andromeda.
Cyzia
pokręciła głową.
- Nie od
razu. To było kiedy… kiedy ty
zaczęłaś naukę. Wtedy zaczęła się zmieniać. Zadawała się z Averym i Lestrange’ami…
I potem okazało się, że widujesz się z Tonks i chyba wtedy zwariowała. Niemal się
w tedy cieszyłam. Znów byłam jej ulubioną siostrą. Chciała byśmy robiły
wszystko razem, obiecała mi, że zawsze będzie mi pomagać więc nigdy nie skończę
jak ty. I powiedziała mi, że ma zamiar przyjąć Mroczny Znak.
Andromeda
poczuła jak krew odpływa jej z twarzy.
- Przyjęła
go przeze mnie?
-
Przyjęła go ze względu na mnie. –
poprawiła ją Narcyza – Ale i tak by to zrobiła. Prędzej czy później.
- A ty? –
zapytała Andromeda – Kiedy zeszłaś na złą drogę?
Narcyza
odwróciła głowę.
- Nie
powinnam była pozwolić byś nas opuściła.
Narcyza
zamilkła i Andromeda spojrzała na nią – naprawdę na nią spojrzała. Przyjrzała się
gładkim blond włosom, eleganckim kształtom, niebieskim oczom, które miękły za
każdym razem kiedy patrzyły na Teddy’iego. Przyjrzała się także jak dumnie
trzymała głowę, jak krzyżowała nogi, jak uśmiechała się zimno. Co z tego, że
kości na jej nadgarstkach były teraz bardziej widoczne i ostre, co z tego, że w
jej włosach można było dostrzec coraz więcej siwizny? Jej życie nie było tak zrujnowane
jak Andromedy. Narcyza dokonała złych wyborów i wyszła z tego jak nowa. Malfoy’owie
byli rodziną Śmierciożerców, ale wyszli z tego bez zadrapania, nie zostali
uwięzieni, jednak znaczna część ich fortuny została oddana na odbudowę
Hogwartu, miesięczny zasiłek dla poszkodowanych w wojnie, wynagrodzenie dla
tych, którzy stracili rodzinę. Oni żyli i to nie było sprawiedliwe. Dlaczego
jej siostra miała wszystko – jej dom, jej męża, jej syna – kiedy ona wszystko
straciła? Teda… i Dorę. Gdyby nie Teddy, Andromeda nie była by teraz wśród
żywych.
Nienawidziła
go za to.
- To niesprawiedliwe.
– powiedziała na głos.
- Masz
rację. – powiedziała Cyzia, a potem dodała – Mogę go potrzymać? Proszę.
Andromeda
podała jej wnuka, niemal się nad tym nie zastanawiając. Cyzia wzięła go w
ramiona, trzymając go blisko i spojrzała na niego z niewiarygodną czułością.
- On
jest uroczy. – powiedziała już któryś raz. A potem – Och, Andy! Proszę, powiedz
coś.
- Co
miałabym mówić?
- Andy…
- Narcyza wyglądała na skrzywdzoną. Dodała cicho – Wiem, że podczas wojny
straciłaś wszytsko. Twojego męża, twoją córkę, twojego zięcia. I twoją siostrę.
Ale, Andromeda… Czy to… Czy nie mogłybyśmy wyciągnąć z tego wniosków? – utrzymywała
Teddy’iego jedną ręką, a drugą wyciągnęła by przykryć dłoń Andromedy – Nie chcę
stracić kolejnej siostry.
- Długo
ci to zajęło.
Narcyza
cofnęła się jakby została uderzona, potem się zrelaksowała i delikatnie
uciszyła Teddy’iego, który zaczął marudzić.
- On
jest uroczy. Ja… Czy pozwoliłabyś by Draco go poznał?
- Twój syn? – podniosła głos – Twój głupi syn…
- Nie waż się tak o nim mówić!
- On był
Śmierciożercą.
- Tak.
Powiedziała
to cicho i pomimo tego, że Andromeda to podejrzewała, potwierdzenie ją
zszokowało.
- Więc
jak możesz o to pytać?
- Draco
jest moim synem. – powiedziała Narcyza – Jesteś matką i babką, Andy, możesz to
zrozumieć. Kocham go. Kocham go bardziej niż kiedykolwiek kochałam samą siebie.
I nienawidzę się, nienawidzę Lucjusza, nienawidzę Czarnego Pana za to, kim stał
się Draco… Ale on nadal jest człowiekiem, nadal jest młody, nadal może być
kimś, kogo życie jest coś warte. Andy… Tak bardzo przepraszam za to, co Bella i
ja, za to co Śmierciożercy zrobili twojej rodzinie. Nie ma krzty
sprawiedliwości w tym, co się stało. Byłaś odważna i twoja rodzina była
odważna. Ja tylko próbowałam ocalić własną skórę, naszą skórę… I nadal to
robię. Musisz myśleć, że jestem nikczemna… i jestem… Ale Draco nie musi być.
- I
myślisz, że Teddy go zmieni.
- Myślę,
że patrzenie jak Teddy dorasta, będzie go zmieniać. – wyjaśniła – Draco dorastał
jako jedynak. Nigdy nie poznał jedynej kuzynki. Jedyna ciotka jaką poznał t
Bella, a jedyne dzieci, z którymi spędzał czas, to synowie i córki znajomych
Lucjusza. Myślę, że dorósł zbyt szybko… Ale jeszcze nie jest dorosłym. Ma teraz
osiemnaście lat, widział wystarczająco dużo śmierci by pozbyć się niewinności
dziecka… Ale bycie dorosłym to nie tylko ciemność, a on jeszcze tego nie wie. On
myśli, że nie warto żyć na tym świecie. Myślę, że Teddy mógłby pomóc mu
odnaleźć to, co zostało w nim z dziecka i sprawić, ze chciałby żyć.
- Niby
jak? – zapytała cierpko Andromeda.
Znów
wzięła Teddy’iego na ręce. Jej ruchy były tak obcesowe, że byłaby w stanie
wyrwać go z objęć Narcyzy jeśli ta sprzeciwiła się. Ale nie zrobiła tego.
- Z
twojego opisu, jego wizja świata jest już dosyć wyrobiona.
Narcyza
przygryzła wargę.
- Nawet w twoim przypadku, - powiedziała powoli, jakby zastanawiając się czy Andromeda uderzy ją za to, co mówi – niektóre rzeczy są wystarczająco jasne by przytrzymać cię przy życiu. Teddy jest tym promieniem słońca, który ci wszystko wynagradza, prawda?
- Nie
wynagradza. – syknęła Andromeda – On sprawia, że muszę, ale nie sprawia, że
jest mi łatwiej i nigdy nie sprawi, że będę się cieszyć. Mój świat jest ciemnością, Cyziu, i czyja jest to
wina?
- Andy,
przepraszam – powiedziała znów Narcyza – Ja…
- Nie
wiem jak śmiesz mówić o niej w mim domu. – kontynuowała Andromeda, czując, że
jej gniew wzrasta – Twoja kochana
Bella, za którą podążałaś jak wierny pies, która kochała cię, i która
zasypywała cię komplementami i prezentami, która broniła cię przed naszym ojcem
kiedy wpadał w gniew…. I chcesz żebym uwierzyła, że nie znałaś jej prawdziwego
oblicza? I moja Nimfadora, moja córka…
jak możesz? Mówisz, że ci przykro,
ale w życiu nie powiedziałaś prawdy, nigdy nie czułaś prawdziwych uczuć! Jesteś
zimna, Narcyzo.
- Wiem,
że cię zawiodłam. – powiedziała cicho Cyzia, wyglądając na niewzruszoną i
zimną, i spokojną jak nigdy. Ale jej ręce trzęsły się lekko na kolanach i
Andromeda czuła, że jej gniew opada – Czy kiedykolwiek będziesz w stanie mi
wybaczyć?
- Nie. –
wyszeptała Andromeda – Chyba nie byłabym w stanie. – jej siostra wyglądała na
załamaną – Ale Teddy będzie potrzebował rodziny.
CZYASZ = KOMENTUJESZ
Temat nie jest zbyt często powtarzany, ale znalazłam go już chyba w 3 opowiadaniach. Tylko wtedy Narcyza i Andromeda od razu rzucały się sobie w ramiona. Co prawda nigdy nikt nie przeznaczył na to całego rozdziału, ale jednak.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i naprawdę inny. Rowling za mało miejsca przeznaczyła dla tych sióstr.
Czekam na nn i na więcej dramione :)
No tego to się w ogóle nie spodziewałam :) Ciekawa jestem jaką rolę w tym opowiadaniu będzie miał właśnie ten mały i czy faktycznie jakoś odmieni Draco... Świetny rozdział, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego :D Zaskoczenie jak najbardziej pozytywne :D Spotkałam sie z motywem sióstr Black juz kilka razy, ale to mój drugi raz gdzie na prawdę mi sie podoba przedstawienie i opisanie sytuacji :D Ciekawa jestem czy postać Teddego wpłynie na Dracona :) Cudowne :D Czekam na nn:-D Pozdrawiam,Lili :D
OdpowiedzUsuńWow, po prostu wow! To jest piękne! Z jednej strony cieszę się, że są tu poruszane wątki innych postaci, Petunia, a teraz to, ale, no kurczę, z drugiej chciałabym tylko i wyłącznie Dramione. Powinnam robić teraz tysiąc innych rzeczy, a jak głupia siedzę i czytam....
OdpowiedzUsuń