Dzisiaj Hermiona & Draco. Ważny i poważny rozdział. W następnym będzie coś, czego nie widziałam jeszcze w żadnym fanfiction i jestem ciekawa, jak na to zareagujecie.
Miłego czytania :)
Rozdział 22
Odpowiedzi
17 listopad 1998
Jak
zwykle, znalazła go przy „ich” stoliku, czytającego. Kiedy usłyszał jej kroki,
podniósł wzrok i zamknął swoją książkę.
-
Przeszkadzam? – zapytała siadając.
- Nie. –
powiedział Malfoy, ale nie mogła być pewna czy mówi prawdę – A ja?
-
Szukałam cię. – powiedziała – Musimy porozmawiać.
-
Naprawdę?
-
Naprawdę.
-
Faktycznie. – powiedział – Może musimy. – odłożył książkę na bok, wyciągnął
przed siebie nogi i powiedział – Zaczynaj.
- Nie
nienawidzę cię. – powiedziała.
Jego
oczy wpatrywały się w nią.
-
Naprawdę. Ja tylko… chciałam żebyś to wiedział. To znaczy, kiedyś cię
nienawidziłam. 0 powiedziała – Ale nie sądzę, że nadal tak czuję.
- Też
cię nie nienawidzę. – rzucił, patrząc przez okno na boisko do Quidditcha.
- I…
wiem, że mi nie uwierzysz, że nie winię cię nic, co zrobiłeś. – rzuciła okiem
na swoje przedramię – I jestem pewna, że nie winię cię za to. To nie ty to
zrobiłeś.
- Byłem
tam. Mogłem to przerwać.
- Nie,
nie mogłeś. – powiedziała stanowczo – Malfoy, czy ty winisz mnie za coś?
Spojrzał
na nią zaciekawiony.
- Nie
odezwałeś się do mnie od czasu… - przerwała zanim wspomniała ich ostatnią
rozmowę – Cóż, wiesz. Nie rozstaliśmy się wtedy w dobrych stosunkach. Wydaje mi
się, że byłeś przez coś wściekły, ale nie mam pojęcia przez co.
- Nie
chodzi o to, co zrobiłaś. – powiedział – Tylko o to, kim jesteś.
- Kim
jestem? – powtórzyła. Czy miał na myśli…?
-
Gryfonką. – powiedział – Bez obrazy.
Zamilkła
na chwilę.
-
Mówiłaś, że jest coś, o czym musimy porozmawiać. – przypomniał.
- Cóż,
chodziło tylko o to. – powiedziała – Nie wyglądasz jakbyś chciał o tym
rozmawiać, więc… - nagle do głowy wpadła jej myśl – Kiedy masz urodziny?
Wyglądał
na zaskoczonego, potem na rozśmieszonego.
-
Piątego czerwca. Dlaczego pytasz?
- Nie
wiem. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie wiem, kiedy masz urodziny. A
chciałabym wiedzieć.
Przyjaciele
tak robili. Przyjaciele znali te wszystkie małe, nieznaczące fakty na swój
temat. Zastanawiała się czy Malfoy też tak pomyślał, ale on tylko wzruszył
ramionami, jakby myślał, że ty tylko jej nagła zachcianka.
- Więc…
kiedy są twoje? – zapytał głosem sugerującym pobłażanie.
-
Dziewiętnastego września.
- Och. –
zamilkł na moment – W takim razie, wszystkiego najlepszego. Chyba je
przeoczyłem. Masz jakieś rodzeństwo?
Tym
razem to ona była zaskoczona. Wyglądało na to, że szybko się wciągną. To było
takie… dziwne, że ktoś, kto zna ją przez tyle lat, nie zna tak prostego faktu z
jej życia.
- Nie,
jestem jedy… - i zamarła.
- Coś
się stało?
- Ja…
-
Granger?
-
Przepraszam. – powiedziała – Zapomniałam o czymś. – zaśmiała się krótko – Moja
mama jest w ciąży.
- Jak
mogłaś zapomnieć o czymś takim?
- To
długa historia. – powiedziała.
Rzucił
okiem na swój nadgarstek, potem przeniósł wzrok na nią.
-
Zostało nam co najmniej pół godziny.
Podążyła
za jego wzrokiem, ale jego nadgarstek był pusty. Nie nosił zegarka.
-
Malfoy…
-
Przekazałem go Ministerstwu kilka miesięcy temu. – powiedział lekko – Dostałem
go od ojca i nie byłem pewien czy mogę mu wierzyć, kiedy mówił, że nie ma w nim
nic… ciemnego.
Kiwnęła
głową by dać znak, że rozumie, ale nie rozumiała. Jak mogłaby?
- Tak
naprawdę, nie jest zbyt długa. – powiedziała – Tylko… dziwna. W zeszłym roku,
wiesz, że my – Rok, Harry i ja – nie byliśmy w szkole. Ukrywaliśmy się i
szukaliśmy Hor… sposobu na zabicie Voldemorta.
Malfoy
wzdrygnął się na dźwięk imienia.
- Zanim
dołączyłam do chłopaków, wiedziałam, że muszę ochronić moją rodzinę.
Powiedziałam im, że muszą uciec, ukryć się, lub zostaną zabici – albo coś
gorszego. Ale nie chcieli. Wiesz, że są jugolami – może nie zdawali sobie
sprawy z tego, czym był Voldemort, na co się narażają – na co ja ich narażam. Więc ja… - resztę zdania
powiedziała bardzo szybko - …wymazałam im wspomnienia o mnie i wysłałam ich do
Australii.
Obserwowała
go uważnie, ale jego wyraz twarzy nie zmienił się. Nie oceniał jej, ale również
nie rozumiał.
- Po
zakończeniu wojny, pojechałam do Australii by ich odzyskać. – przerwała – I
właśnie dlatego powiedziałam, ze nie mam rodzeństwa. Bo nie mam. Nigdy nie
miałam. Ale kiedy odnalazłam moich rodziców, oni mnie nie pamiętali. Więc
pomyśleli, że chcialiby mieć dziecko… - przełknęła głośno ślinę – Moja mama
urodzi kolejną dziewczynkę.
Spojrzenie
Malfoya było przeszywające.
- A ty
się z tego nie cieszysz.
Odwróciła
do niego wzrok i spojrzała przez okno, obserwując jezioro.
- To nie
tak. Ja zawsze chciałam mieć małą siostrzyczkę. Ale moi rodzicie nie chcieli.
Zawsze mówili, że jestem dla nich wystarczająca. Błagałam ich o młodszą
siostrę, ale zawsze domawiali. Nie chcieli
kolejnego dziecka. Wiem to. Jedno było dla nich wystarczające… Ja byłam dla
nich wystarczająca.
Zapadła
niezręczna cisza.
- Jest
coś, o co chciałbym cię zapytać. – powiedział wreszcie Malfoy – Kiedy już
jesteśmy przy temacie niezręcznych pytań… - wyglądał jakby się wahał, ale w
końcu wyrzucił to z siebie – Żal ci mnie?
Spojrzała
na niego i zaśmiała się. Nie powinna, ale nie mogła się powstrzymać.
- Czy mi
ciebie żal? Żeby to robić, musiałabym
czuć się lepszą niż ty. To chyba ja powinnam pytać o to ciebie.
- Nie
żal mi cię. – powiedział cicho – Ale nie są…
-
Żałować cię… - powtórzyła, nagle bardziej poważna – Ja… nie sądzę. Wybaczenie
to nie to samo co litość, wiesz? Szczerze… wydaje mi się, że dostałeś to, na co
zasłużyłeś.
Kiwnął
głową, niewzruszony.
-
Obiecaj mi, że nigdy nie będzie ci mnie żal.
-
Obiecuję. – powiedziała, słowa leniwie łaskotały jej język. Po tym wszystkim,
nie będzie jej trudno dotrzymać tej obietnicy, prawda?
Wyglądał
na usatysfakcjonowanego.
- W
takim razie, co mnie myślisz? – potem się wzdrygnął – Chyba jednak nie chcę
znać odpowiedzi na to pytanie.
- Nie ma
cofania, Malfoy. – zamilkła – Wiesz, to jest naprawdę trudne pytanie.
- W złym
sensie?
- W
poplątanym sensie. – powiedziała – Prosisz bym podsumowała, co o tobie myślę. A
to, co o tobie myślę jest bardzo, bardzo długie. Nienawidziłam cię, wiesz. A
teraz… nie znam cię zbyt dobrze. Nie wiem, czy spodobałoby mi się poznanie
ciebie. To jakby całkiem nowy ty lub coś w tym rodzaju. Myślę, że się starasz.
Już cię nie nienawidzę, ale cię nie lubię.
Zapadła
długa cisza. Potem Malfoy odchylił głowę i zaśmiał się.
- Cóż…
zasłużyłem sobie.
- Też
mam pytanie. – powiedziała.
-
Śmiało.
- Jak
wielu Ślizgonów jest czysto krwistych?
-
Niewielu. – odpowiedział z łatwością. Zamilkł, po czym zagłębił się w szczegóły
– Nie ma nas zbyt wielu i straciliśmy kilkoro w Ceremonii Przydziału. Na naszym
roku jest Pansy, Daphne, Theo i ja. To mniej niż połowa z nas. Rok niżej nie ma
żadnego czysto krwistego. Blaise jest praktycznie czystokrwisty, ale ma
jakiegoś jugola od strony ojca, może trzy pokolenia w tył. Cała reszta jest
półkri w mniejszym lub większym stopniu. Jedno z Dzidków Goyle’a jest
mugolakiem. Wydaje mi się nawet, że ojciec Miliicenty jest mugolem. No chyba,
że jest trolem.
Hermiona
uśmiechnęła się. Potem zapytała:
- Jaka
jest Pansy?
- Pytasz
serio?
- Lubisz
ją. – powiedziała – Jest dla ciebie ważna. Czyli musi mieć coś w sobie.
- Ma. –
zamilkł i chwilę się zastanawiał – Jest inteligentna, nawet jeśli byś jej o to
nie posądzała. Wie czego chce i wie jak to osiągnąć. I jest najbardziej lojalną
osobą jaką znam. Nie sądzę, że byłaby w Slytherinie gdyby nie ja. To znaczy…
jest chciwa, ale to nie jest jej najmocniejsza cecha. – przerwał na chwilę –
Znaliśmy się przed Hogwartem. Moa rodzina znała jej – to jest częste w
arystokracji. Znałem jeszcze Daphne i Theo. Daphne mnie nienawidzi, tak
nawiasem. Myślę, że moi rodzice mają jakieś plany związane z nami – Pansy i mną
– pewnie uwzględniające ślub. Prawdę mówiąc, jestem tego pewien. Dorastałem
oczekując tego i pewnie bym musiał przez to przejść gdyby nie wojna. Nasza
przyjaźń i tak by się zdarzyła, nie była całkowicie wymuszona. Ale dorastaliśmy
myśląc, że spędzimy razem resztę naszego życia, więc próbowaliśmy z tego
korzystać. Pansy jest dla mnie jak siostra, a są gorsze rzeczy niż poślubienie
kogoś, kto cię kocha, ale to na pewno się nie stanie w najbliższym czasie. Moi
rodzice mają inne rzeczy, o które muszą się martwić, a ona i tak by mnie nie
chciała.
- Co się
stało?
-
Wykorzystałem ją. – odpowiedział – Byłem chciwy i ją okłamywałem. Udawałem, ze
ją chronię, ale tak naprawdę, skrzywdziłem ją bardziej niż jakbym nie zrobił
nic. To teraz, była kimś, na kogo zawsze mogłem liczyć, nawet jeśli nie dawałem
jej nic w zamian. A ona nie miała nic przeciwko, bo jest lojalna i… i
bezinteresowna. A nie jest samobójczynią i kiedy ją skrzywdziłem, musiała zdać
sobie sprawę, że lepiej jej beze mnie. I ma rację. Nie wiem, jak wytłumaczyć
ci, kim dla mnie jest Pansy. – spojrzał na swoje dłonie – Dorastałem
uwielbiając jej uwagę. Była czysto krwista, była bogata, ale co najważniejsze,
była bardzo dobra w byciu niezastąpioną. Łatwo mnie rozśmieszała. Zawsze
próbowała mnie zadowolić, ale nie dlatego, ze miałem czystą krew i dużo forsy.
Robiła to, bo szczerze mnie lubiła, tak po prostu.
-
Rozumiem.
- Nie,
nie rozumiesz. Jak mogłabyś? Jesteś przecież…
-
Szlamą. – dokończyła za niego.
Wzdrygnął
się i spojrzał na nią jakby właśnie dała mu w twarz.
- Nie.
Miałem zamiar powiedzieć, że jesteś Gryfonką. Jesteś szlachetna, lojalna,
odważna i w ogóle. Ja jestem Ślizgonem, Granger. To po prosu nie w naszym stylu…
bycie bezinteresownym jak Pansy wobec mnie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego,
jakie to cenne, dopóki tego nie straciłem.
- Więc
powinieneś jej powiedzieć. – powiedziała – Powinieneś jej powiedzieć, że za nią
tęsknisz. Że jest dla ciebie ważna.
Nic nie
powiedział.
-
Naprawdę wierzysz w wyższość czystej krwi?
Znów
zaskoczony wyraz twarzy.
- Ja…
- To
pytanie, Malfoy, nie oskarżenie.
Zamknął
oczy.
Kiedy
nadal nic nie powiedział, odezwała się.
- Nie
musisz odpowiadać jeśli nie chcesz.
- Tak. –
odpowiedź wydobyła się przez zaciśnięte zęby, niemal wbrew niemu.
Chciała
coś powiedzieć, ale on kontynuował, niemal bezgłośnie i nadal z zamkniętymi
oczami.
-
Wierzyłem. Wierzyłem w to, ze jestem lepszym czarodziejem, bo cała moja rodzina
jest czarodziejami. Wierzyłem, że jesteś gorsza, bo twoi rodzice są jugolami i
wierzyłem, że mugole są prostaccy i głupsi. Nienawidziłem cię przez sześć lat,
bo byłaś ode mnie lepsza na wszystkich lekcjach. Ty… - otworzył oczy i spojrzał
wprost na nią – Nie jestem teraz nawet w stanie wymówić tego słowa. Nie od
czasu… - wskazał głową na jej rękę, która – jak wiedzieli oboje – pokryta była
bliznami i siniakami.
-
Szlama. – powiedziała i czuła satysfakcję widząc, że znów się wzdrygnął –
Szlama. – powtórzyła – Tym słowem określała mnie twoja ciotka kiedy torturowała mnie w twoim domu. Dlaczego
teraz masz z nim problem? Nazywałeś mnie tak przez sześć lat.
Malfoy
pochylił się w jej stronę i spojrzał na nią intensywnym wzrokiem.
-
Ponieważ, Hermiono… mugolaki krzyczą tak głośno jak cała reszta.
Teraz to
ona wzdrygnęła się, nagle zarzucona wspomnieniami.
~-o-~
Tej
nocy, Hermiona śniła o Dworze Malfoyów. W jej koszmarze widziała wydarzenia sprzed
kilku miesięcy, własnej perspektywy. Widziała bramę, czarne płaszcze. Podążyła
swoimi śladami przez alejkę, kilka schodków, drzwi i przez wiele korytarzy.
Widziała Rona i Harry’ego, ich twarze dziwnie rozmazane. Wtrącono ich do lochu.
I zobaczyła Bellatrix występującą w jej stronę, uśmiechającą się szaleńczo. Jej
głos brzmiał w głowie Hermiony, powtarzając wciąż to samo słowo.
„Szlama.
Szlama. Szlama.”
I
krzyczała, doświadczając więcej bólu niż kiedykolwiek. I w pewnym momencie
podniosła wzrok i – w innej sytuacji by tego nie zrobiła – spojrzała na Malfoya
błagalnie. Wpatrywał się w nią, ale nie z okrucieństwem lub przyjemnością z
sytuacji, w jakiej się znalazła. To było bardziej jakby nie był w stanie
odwrócić wzroku. Był blady, niemal biały, a jego oczy nie opuściły jej nawet na
chwilę.
I w tym
momencie sen odszedł od rzeczywistości. Oczy Malfoya nagle stały się zimne,
jego usta ułożyły się w straszny, szalony grymas. Wyciągnął swoją różdżkę i…
Obudziła
się oddychając ciężko i pocąc się. Nigdy nie miała koszmarów. Wiedziała, że od
zakończenia wojny, Ginny chodziła spać w Pokoju Wspólnym żeby nie budzić
współmieszkańców swojego dormitorium swoimi krzykami. Ale nawet po tym, co
Hermiona przeżyła w Dworze Malfoy’ów, nie miała nawet jednego koszmaru. Może to
dlatego, ze prawie nie sypiała, a kiedy już to robiła, to tylko przez kilka
godzin. Zawsze był to wyczerpujący, bezduszny sen bez jakichkolwiek snów. To
był jej pierwszy koszmar od bardzo dawna.
I nie
będzie to ostatni.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Tlumacznie jak zwykle świetne :D Szczerze się dziwie , ze znajdujesz na to czas ;) Rozdział genialny i taki jakby przełomowy ;) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, samo tłumaczenie nie zajmuje wiele czasu. Więcej muszę poświęcić na zebranie się do roboty :)
Usuńxoxo
Lexie
Jeeeej swietne jest to opowiadanie ;D ciekawa jestem co bedzie dalej i ciekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial i z niecierpliwoscia czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńGenialne. Nie mogę się doczekać dalszej części . . . :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hermiona Hasting
Ciekawe, naprawdę :) Ta rozmowa bardzo mi się podobała i interesuje mnie jak to rozwinie się w dalszych rozdziałach. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial
OdpowiedzUsuńczytam Twoje opowiadanie od 3 dni tak mi się wydaję,
OdpowiedzUsuńMasz rację co do tego, że rozdziały o Dramione są najlepsze.
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com