Idąc korytarzami
Ministerstwa, Hermiona nie mogła przestać myśleć o ostatnim
razie, kiedy tu była. Nie wiedziała czy to wczorajsza rozmowa z
Lucjuszem czy nagła wizyta w instytucji pierwszy raz od czasu
rozprawy, ale coś z wielką siłą przywołało jej wspomnienia. Tak
czy inaczej, wspomnienia zaczynały ją pochłaniać więc chciała
jak najszybciej porozmawiać z Kingsleyem i wyjść z Ministerstwa.
Kiedy dotarła do biura
Ministra, porozmiawiała krótko z jego asystentką. Pomimo tego, że
nie była umówiona, Hermiona zarządała spotkania z mężczyzną.
Jej determinacja przekonała kobietę która, po skonsultowaniu się
z Ministrem, zaprosiła Hermionę do jego biura.
- Hermiona, jak dobrze cię
widzieć. - powiedział z uśmiechem Kingsley i mocno przytulił
kobietę. Po procesie Hermiony, para utrzymywała kontakt i mężczyzna
był jedną z niewielu osób z jej dawnego życia, która wiedziała,
co się u niej działo – Nie było mnie tu w weekend i dopiero
teraz usłyszałem o Narcyzie. Jak ona się czuje?
- Nadal jest nieprzytomna, ale
większość opuchlizny już zniknęła. - odpowiedziała Hermiona –
Medyk ma nadzieję, że wybudzi się dzisiaj lub jutro.
- To dobrze. - uśmiechnął
się – Miałem zamiar rzucić okiem na dochodzenie przez wybraniem
się do szpitala.
- Prawdę mówiąc, to dlatego
tutaj jestem. - kobieta usunęła się na fotel przed biurkiem –
Nie jestem zadowolona z dochodzenia.
- Coś nie tak?
- Sądzę, że Harry i Ron nie
traktują ataku Narcyzy poważnie. - odpowiedziała – Już
stwierdzili, że to zemsta za uwolnienie Lucjusza, na co nie mają
żadnego dowodu. Co więcej, powiedzieli, oczywiście nie w prost, że
jeśli Narcyza sama nie zidentyfikuje sprawcy, oni nie będą go
szukać.
Kingsley pokręcił głową,
niezadowolony z tego jak Harry i Ron prowadzili tę sprawę. Oboje
byli dobrymi Aurorami, ale byli zbyt uprzedzeni względem niektórych
ludzi. Gdyby Kingsley miał na to wpływ, nigdy nie powierzył by im
sprawy Malfoy'ów. Zlecił im zajęcie się uwolnieniem Lucjusza, bo
myślał, że pomoże im to zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie
się zmienili i mają prawo powrócić do społeczeństwa.
Najwidoczniej nie zrozumieli przekazu.
- Zanim kontynuujemy, muszę
się upewnić, że to nie jest nic osobistego. - powiedział
Kingsley. Nie sądził, że Hermiona skarżyłaby się tylko z powodu
jej przeszłości, ale musiał być pewien.
- Nie chodzi mi o to, że to
Harry i Ron zajmują się sprawą. - wyjaśniła – Ale o to, że
wyciągają wnioski bez żadnych dowodów. Jeśli Narcyza naprawdę
została zaatakowana z powodu uwolnienia Lucjusza, chcemy na to
dowodów. Bez nich, skąd mamy wiedzieć, czy to prawda?
- Rozumiem, że chcesz
dokładnego dochodzenia i zapewniam cię, że ja też tego chcę.
Masz moje słowo, że tak się stanie. Nie pozostawimy twojej rodziny
bez odpowiedzi.
- Dziękuję, Kingsley. -
Hermiona uśmiechnęła się do Ministra Magii – Jeśli możemy
jakoś pomóc, daj nam znać. Lucjusz napomknął, że jeśli mie ma
żadnych świadków, możemy zaoferować nagrodę dla osób, które
się zgłoszą i będą pomocne.
- To nie będzie potrzebne. -
powiedział Kingsley – Nasi detektywi powinni być w stanie
przesłuchać świadków bez potrzeby odnposzenia się do łapówek.
I prawdę mówiąc, rodzina poszkodowanej nie powinna płacić by
otrzymać wyjaśnienie, to powinno być darmowe.
- Miło, że tak myślisz,
Kingsley, ale oboje wiemy, że z moją rodziną nie jest tak łatwo.
- westchnęła – Jeśli to pomoże, oferujemy pieniądze. My tylko
chcemy wiedzieć co stało się Narcyzie. Chcemy sprawiedliwości.
- Obiecuję, że tak się
stanie.
- Naprawdę to doceniam.
Dziękuję, że mnie wysłuchałeś i wziąłeś moje zdanie pod
uwagę.
- Nigdy nie zignorowałbym
kogoś, kto potrzebuje mojej pomocy.
- Wiem o tym. Jesteś dobrym
człowiekiem, Kingsley.
- Dziękuję. - odpowiedział
Kingsley z uśmiechem – I wiesz, że zawsze możesz do mnie
przyjść, prawda? Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem i doceniam, że to
mówisz. - powiedziała Hermiona, myśląc o każdej sytuacji, w
której Kingsley jej pomógł. Nie tylko podczas procesu. Przecież
pilnował jej rodziców i na bieżąco informował ją jak im się
wiedzie.
- Obiecuję, że rusze tę
sprawę. Więc nie bądź zdziwiona kiedy zostaniecie ponownie
odwiedzeni przez Herry'ego I Rona. - powiedział mężczyzna kiedy
Hemriona wstała by wyjść – I tym razem, obiecuję, że zachowają
dla siebie swoje uprzedzenia.
Hermiona chciała wierzyć, że
Herry I Ron potraktują tą sprawę jak każdą inną, ale
postanowiła poczekać I zoabaczyć. Jeśli nadal nie będzie
zadowolona, porozmawia z Ministrem, ale miała nadzieję, że nie
będzie musiała.
Amelia Bones była zajęta
swoją pracą kiedy została wezwana do biura Ministra w
poniedziałkowe południe. Kiedy tylko na niego spojrzała wiedziała,
że nie był z czegoś zadowolony.
- Sprawdziłaś dzisiaj postęp
w sprawie Narcyzy Malfoy? - zapytał Kingsley.
- Nie. - odpowiedziała
Amelia, niepewna do czego zmierza to pytanie – Incydent zdażył
się sobotnim rankiem. Zakładam, że Harry i Ron nadal są zajęci
dochodzeniem.
- Przed chwilą wyszła stąd
synowa Narcyzy. Skarżyła się na sposób, w jaki zajmujemy się
sprawą. Najwyraźniej Harry i Ron wyciągnęli wnioski na temat tego
co się stało bez próby znalezienia dowodów. - powiedział
Kingsley.
- Nie zrobiliby tego. -
zaprotestowała kobieta – To dobrzy detektywi, Kingsley.
- To prawda. Ale nie możesz
zaprzeczyć, że mają swoje uprzedzenia. Zwłaszcza do Malfoy'ów.
Nawet nie wiem co ty sobie myślałaś przydzielając im tą sprawę.
- Wiesz jak to jest w weekend,
prawie nie ma tu pracowników. Byli jedynymi Aurorami w
departamencie. Nie miałam zamiaru szukać kogoś innego skoro oni
tam byli. - odpowiedziała Amelia, broniąc się – Poza tym, jeśli
nie są w stanie być profesjonalni, to nie moja wina. Może
powinniśmy sprawdzić ich postęp i zadecydować czy powinni
kontynuować dochodzenie skoro nie są w stanie się zachować.
- Może później o tym
pomyślimy. - powiedział Kingsley – Teraz sugeruję żebyśmy
sprawdzili jak im idzie dochodzenie. Za pięć minut mam spotkanie,
ale będę wolny za godzinę. Porozmawiamy z nimi w twoim biurze.
Amelia kiwnęła głową i opuściła biuro Ministra. Popędziła do swojego biura, gdzie
zaszyła się za biurkiem i wyciągnęła akta sprawy. Jako szef
Departamentu miała dostęp do wszystkich dokumentów w każdym
momencie.
Pół godziny później Amelia
wiedziała już dlaczego synowa Narcyzy miała obiekcje. Te kilka
zeznań świadków były krótkie i bezużyteczne, co tak naprawdę
było charakterystyczne dla początków dochodzenia. Jednak te były
spisane przez oficerów Depertamantu Przestrzegania Prawa i nie
wyglądało to jakby Harry i Ron rozmawiali ze świadkami po raz
drugi. Amelia wiedziała z doświadczenia, że bezpośrednio po
zdarzeniach ludziom trudno było dokładnie wszystko powtórzyć.
Dlatego właśnie drugie i trzecie przesłuchania były potrzebne i to właśnie wtedy dowiadywano się czegoś ważnego. Pomimo tego, że
Harry i Ron jeszcze nie przesłuchali świadków, Amelia była w
stanie im to darować, bo może to właśnie był ich plan na
dzisiaj.
Jednak trudno było im
odpuścić fakt, że wszystko wskazywało na to, że nic nie zrobili
od czasu sobotniej wizyty w szpitalu. Umieścili notatkę, że
Narcyza jest nieprzytomna, ale nie było żadnego znaku, że na
bieżąco sprawdzali jej stan, czekając aż się obudzi. Nie było
również żadnego dowodu na to, że odwiedzili miejsce zbrodni po
raz drugi. Na samym końcu, na dole strony jednego z raportów
widniała mała notka mówiąca, że Narcyza została zaatakowana z
powodu uwolnienia jej męża z Azkabanu. Na szczęście Harry i Ron
jeszcze nie zamknęli sprawy. W innym razie Amelia ukarałaby ich za
złe prowadzenie dochodzenia.
Kiedy Kingsley dotarł do jej
biura, Amelia pokazała mu akta sprawy, po czym przywołała Harry'ego i Rona. W momencie kiedy Aurorowie dostrzegli Ministra u boku Szef
Departamentu, stali się niespokojni. Było jasne, że Amelia i Kingsley są z czegoś niezadowoleni i jest to ich wina.
- Prosimy o aktualizację w
sprawie Malfoy'ów. - powiedziała Amelia kiedy Harry i Ron zajęli
miejsca przy biurku.
- Nie ma zbyt wiele do
powiedzenia. - Harry wzruszył ramionami – Żaden ze świadków nic
nie widział, a Narcyza Malfoy jest nadal nieprzytomna.
- Przesłuchaliście ponownie
świadków? - zapytał Kingsley – Wróciliście na miejsce zbrodni
w razie jakbyście przeoczyli coś za pierwszym razem?
Harry i Ron rzucili sobie
zmartwione spojrzenia, po czym Harry przyznał, że tego nie zrobili.
W tym samym czasie Ron rzucił, że mieli zamiar zrobić obie te
rzeczy dzisiaj. Jednak ani Kingsley, ani Amelia im nie uwierzyli.
Było jasne, że nie planowali ani jednej z tych rzeczy.
- Sprawdziliście podobne
napaści? - zapytała Amelia – Może Narcyza nie była jedynym
takim przypadkiem.
- Ostatnio nie było żadnych
podobnych zgłoszeń. - odpowiedział Harry.
- Dajcie spokój, przecież to
oczywiste dlaczego została zaatakowana. - rzucil Ron – Gazety były
pełne historii na temat uwolnienia Lucjusza. Ktoś zobaczył ją na
Pokątnej i ją popchnął. To tylko przypadek, że upadła i uderzyła się w głowę.
- Czy masz dowody
potwierdzające tą teorię? - zapytał Kingsley.
- Nie. - przyznał cicho Ron.
- Nie płacimy wam za
wymyślanie teorii i olewanie dochodzenia. - powiedział ostro
Kingsley – Dziś rano odwiedziła mnie w biurze synowa Narcyzy.
Była zirytowana i niezadowolona z tego, jak prowadzona jest sprawa.
- Jaka synowa? - zapytał
Harry – My nie rozmawialiśmy z żadną synową. Rozmawialiśmy z
Lucjuszem.
- Wiem z kim rozmawialiście,
ale ona powtórzyła mi to, co jej powiedział Lucjusz. -
odpowiedział Kingsley – Według niego, już podjęliście decyzję
na temat tego co się stało i nie jesteście zainteresowani
odnalezieniem prawdy. I muszę przyzanć, że z tego co widziałem i słyszałem uważam, że on ma rację.
- Macie zająć się tą
sprawą. I zamiast pracować nad teoriami, popracujcie nad dowodami.
- powiedziała parze Amelia – Zapomnijcie kim jest ofiara i traktujcie ją tak, jakby to był członek waszej rodziny leżący w
szpitalu. Jesteście dobrymi Aurorami, przyszedł czas by to
udowodnić.
- Sugeruję byście zaczęli
od ponownych odwiedzin w szpitalu. - powiedział Kingsley – Medyk
ma nadzieję, że Narcyza niedługo się obudzi. Upewnijcie się, że
rodzina wie, że traktujecie tę sprawę poważnie. Nie chcę
wysłuchiwać więcej skarżeń na to, jak prowadzicie dochodzenie.
- Tak jest. - wymruczał pod
nosek Harry kiedy razem z Ronem opuszczali biuro Amelii.
- Miej na nich oko, Amelio. -
powiedział Minister – Synowa Narcyzy jest jednym z bliższych
przyjaciół i nie chcę musieć powiedzieć jej, że nie jesteśmy w
stanie dowiedzieć się, co stało się jej teściowej.
Ameli kiwnęła tylko głową,
po czym Minister opuścił jej biuro. Przeklęła samą siebie, że
nie powinna była dawać tego dochodzenia Harry'emy i Ronowi. Powinna
była pamiętać o ich braku tolerancji do Malfoyów. Jednak to się
stało to się nie odstanie. Jedyne co teraz mogła zrobić to mieć
nadzieję, że para dowiedzie, że są jednymi z najlepszych Aurorów.
Super rozdział ;D
OdpowiedzUsuńJuż straciłam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział, ale dziś coś mnie natchnelo i sprawdzilam, a tu jest! Jest super i mam nadzieję, że następny będzie szybciej :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam! Z całego serca. Chyba po prostu za dużo na siebie wzięłam w te wakacje :/ no i niestety tłumaczenie zeszło na dalszy plan. Cieszę się, że we mnie wierzysz i dziękuję za przemiłe słowa.
UsuńPostaram się szybko dodać kolejny rozdział!
xoxo
Lexie
Pezeprosiny przyjęte :* niestety wiem, co to za dużo obowiązków, bo sama nie mam dużo czasu wolnego, a przecież są wakacje :/
UsuńTłumaczenie tego opowiadania jest o wiele lepszym pomysłem niż wcześniejsze tłumaczenie. Te opowiadanie jest lepiej napisane, czyżby przez innego autora napisane? Jest duża różnica, ale na plus
OdpowiedzUsuń