niedziela, 19 lipca 2015

Sprawy rodzinne. Rozdział 5






Idąc korytarzami Ministerstwa, Hermiona nie mogła przestać myśleć o ostatnim razie, kiedy tu była. Nie wiedziała czy to wczorajsza rozmowa z Lucjuszem czy nagła wizyta w instytucji pierwszy raz od czasu rozprawy, ale coś z wielką siłą przywołało jej wspomnienia. Tak czy inaczej, wspomnienia zaczynały ją pochłaniać więc chciała jak najszybciej porozmawiać z Kingsleyem i wyjść z Ministerstwa.

Kiedy dotarła do biura Ministra, porozmiawiała krótko z jego asystentką. Pomimo tego, że nie była umówiona, Hermiona zarządała spotkania z mężczyzną. Jej determinacja przekonała kobietę która, po skonsultowaniu się z Ministrem, zaprosiła Hermionę do jego biura.

- Hermiona, jak dobrze cię widzieć. - powiedział z uśmiechem Kingsley i mocno przytulił kobietę. Po procesie Hermiony, para utrzymywała kontakt i mężczyzna był jedną z niewielu osób z jej dawnego życia, która wiedziała, co się u niej działo – Nie było mnie tu w weekend i dopiero teraz usłyszałem o Narcyzie. Jak ona się czuje?
- Nadal jest nieprzytomna, ale większość opuchlizny już zniknęła. - odpowiedziała Hermiona – Medyk ma nadzieję, że wybudzi się dzisiaj lub jutro.
- To dobrze. - uśmiechnął się – Miałem zamiar rzucić okiem na dochodzenie przez wybraniem się do szpitala.
- Prawdę mówiąc, to dlatego tutaj jestem. - kobieta usunęła się na fotel przed biurkiem – Nie jestem zadowolona z dochodzenia.
- Coś nie tak?
- Sądzę, że Harry i Ron nie traktują ataku Narcyzy poważnie. - odpowiedziała – Już stwierdzili, że to zemsta za uwolnienie Lucjusza, na co nie mają żadnego dowodu. Co więcej, powiedzieli, oczywiście nie w prost, że jeśli Narcyza sama nie zidentyfikuje sprawcy, oni nie będą go szukać.

Kingsley pokręcił głową, niezadowolony z tego jak Harry i Ron prowadzili tę sprawę. Oboje byli dobrymi Aurorami, ale byli zbyt uprzedzeni względem niektórych ludzi. Gdyby Kingsley miał na to wpływ, nigdy nie powierzył by im sprawy Malfoy'ów. Zlecił im zajęcie się uwolnieniem Lucjusza, bo myślał, że pomoże im to zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie się zmienili i mają prawo powrócić do społeczeństwa. Najwidoczniej nie zrozumieli przekazu.

- Zanim kontynuujemy, muszę się upewnić, że to nie jest nic osobistego. - powiedział Kingsley. Nie sądził, że Hermiona skarżyłaby się tylko z powodu jej przeszłości, ale musiał być pewien.
- Nie chodzi mi o to, że to Harry i Ron zajmują się sprawą. - wyjaśniła – Ale o to, że wyciągają wnioski bez żadnych dowodów. Jeśli Narcyza naprawdę została zaatakowana z powodu uwolnienia Lucjusza, chcemy na to dowodów. Bez nich, skąd mamy wiedzieć, czy to prawda?
- Rozumiem, że chcesz dokładnego dochodzenia i zapewniam cię, że ja też tego chcę. Masz moje słowo, że tak się stanie. Nie pozostawimy twojej rodziny bez odpowiedzi.
- Dziękuję, Kingsley. - Hermiona uśmiechnęła się do Ministra Magii – Jeśli możemy jakoś pomóc, daj nam znać. Lucjusz napomknął, że jeśli mie ma żadnych świadków, możemy zaoferować nagrodę dla osób, które się zgłoszą i będą pomocne.
- To nie będzie potrzebne. - powiedział Kingsley – Nasi detektywi powinni być w stanie przesłuchać świadków bez potrzeby odnposzenia się do łapówek. I prawdę mówiąc, rodzina poszkodowanej nie powinna płacić by otrzymać wyjaśnienie, to powinno być darmowe.
- Miło, że tak myślisz, Kingsley, ale oboje wiemy, że z moją rodziną nie jest tak łatwo. - westchnęła – Jeśli to pomoże, oferujemy pieniądze. My tylko chcemy wiedzieć co stało się Narcyzie. Chcemy sprawiedliwości.
- Obiecuję, że tak się stanie.
- Naprawdę to doceniam. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś i wziąłeś moje zdanie pod uwagę.
- Nigdy nie zignorowałbym kogoś, kto potrzebuje mojej pomocy.
- Wiem o tym. Jesteś dobrym człowiekiem, Kingsley.
- Dziękuję. - odpowiedział Kingsley z uśmiechem – I wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, prawda? Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem i doceniam, że to mówisz. - powiedziała Hermiona, myśląc o każdej sytuacji, w której Kingsley jej pomógł. Nie tylko podczas procesu. Przecież pilnował jej rodziców i na bieżąco informował ją jak im się wiedzie.
- Obiecuję, że rusze tę sprawę. Więc nie bądź zdziwiona kiedy zostaniecie ponownie odwiedzeni przez Herry'ego I Rona. - powiedział mężczyzna kiedy Hemriona wstała by wyjść – I tym razem, obiecuję, że zachowają dla siebie swoje uprzedzenia.

Hermiona chciała wierzyć, że Herry I Ron potraktują tą sprawę jak każdą inną, ale postanowiła poczekać I zoabaczyć. Jeśli nadal nie będzie zadowolona, porozmawia z Ministrem, ale miała nadzieję, że nie będzie musiała.



Amelia Bones była zajęta swoją pracą kiedy została wezwana do biura Ministra w poniedziałkowe południe. Kiedy tylko na niego spojrzała wiedziała, że nie był z czegoś zadowolony.

- Sprawdziłaś dzisiaj postęp w sprawie Narcyzy Malfoy? - zapytał Kingsley.
- Nie. - odpowiedziała Amelia, niepewna do czego zmierza to pytanie – Incydent zdażył się sobotnim rankiem. Zakładam, że Harry i Ron nadal są zajęci dochodzeniem.
- Przed chwilą wyszła stąd synowa Narcyzy. Skarżyła się na sposób, w jaki zajmujemy się sprawą. Najwyraźniej Harry i Ron wyciągnęli wnioski na temat tego co się stało bez próby znalezienia dowodów. - powiedział Kingsley.
- Nie zrobiliby tego. - zaprotestowała kobieta – To dobrzy detektywi, Kingsley.
- To prawda. Ale nie możesz zaprzeczyć, że mają swoje uprzedzenia. Zwłaszcza do Malfoy'ów. Nawet nie wiem co ty sobie myślałaś przydzielając im tą sprawę.
- Wiesz jak to jest w weekend, prawie nie ma tu pracowników. Byli jedynymi Aurorami w departamencie. Nie miałam zamiaru szukać kogoś innego skoro oni tam byli. - odpowiedziała Amelia, broniąc się – Poza tym, jeśli nie są w stanie być profesjonalni, to nie moja wina. Może powinniśmy sprawdzić ich postęp i zadecydować czy powinni kontynuować dochodzenie skoro nie są w stanie się zachować.
- Może później o tym pomyślimy. - powiedział Kingsley – Teraz sugeruję żebyśmy sprawdzili jak im idzie dochodzenie. Za pięć minut mam spotkanie, ale będę wolny za godzinę. Porozmawiamy z nimi w twoim biurze.

Amelia kiwnęła głową i opuściła biuro Ministra. Popędziła do swojego biura, gdzie zaszyła się za biurkiem i wyciągnęła akta sprawy. Jako szef Departamentu miała dostęp do wszystkich dokumentów w każdym momencie.

Pół godziny później Amelia wiedziała już dlaczego synowa Narcyzy miała obiekcje. Te kilka zeznań świadków były krótkie i bezużyteczne, co tak naprawdę było charakterystyczne dla początków dochodzenia. Jednak te były spisane przez oficerów Depertamantu Przestrzegania Prawa i nie wyglądało to jakby Harry i Ron rozmawiali ze świadkami po raz drugi. Amelia wiedziała z doświadczenia, że bezpośrednio po zdarzeniach ludziom trudno było dokładnie wszystko powtórzyć. Dlatego właśnie drugie i trzecie przesłuchania były potrzebne i to właśnie wtedy dowiadywano się czegoś ważnego. Pomimo tego, że Harry i Ron jeszcze nie przesłuchali świadków, Amelia była w stanie im to darować, bo może to właśnie był ich plan na dzisiaj.

Jednak trudno było im odpuścić fakt, że wszystko wskazywało na to, że nic nie zrobili od czasu sobotniej wizyty w szpitalu. Umieścili notatkę, że Narcyza jest nieprzytomna, ale nie było żadnego znaku, że na bieżąco sprawdzali jej stan, czekając aż się obudzi. Nie było również żadnego dowodu na to, że odwiedzili miejsce zbrodni po raz drugi. Na samym końcu, na dole strony jednego z raportów widniała mała notka mówiąca, że Narcyza została zaatakowana z powodu uwolnienia jej męża z Azkabanu. Na szczęście Harry i Ron jeszcze nie zamknęli sprawy. W innym razie Amelia ukarałaby ich za złe prowadzenie dochodzenia.

Kiedy Kingsley dotarł do jej biura, Amelia pokazała mu akta sprawy, po czym przywołała Harry'ego i Rona. W momencie kiedy Aurorowie dostrzegli Ministra u boku Szef Departamentu, stali się niespokojni. Było jasne, że Amelia i Kingsley są z czegoś niezadowoleni i jest to ich wina.

- Prosimy o aktualizację w sprawie Malfoy'ów. - powiedziała Amelia kiedy Harry i Ron zajęli miejsca przy biurku.
- Nie ma zbyt wiele do powiedzenia. - Harry wzruszył ramionami – Żaden ze świadków nic nie widział, a Narcyza Malfoy jest nadal nieprzytomna.
- Przesłuchaliście ponownie świadków? - zapytał Kingsley – Wróciliście na miejsce zbrodni w razie jakbyście przeoczyli coś za pierwszym razem?

Harry i Ron rzucili sobie zmartwione spojrzenia, po czym Harry przyznał, że tego nie zrobili. W tym samym czasie Ron rzucił, że mieli zamiar zrobić obie te rzeczy dzisiaj. Jednak ani Kingsley, ani Amelia im nie uwierzyli. Było jasne, że nie planowali ani jednej z tych rzeczy.

- Sprawdziliście podobne napaści? - zapytała Amelia – Może Narcyza nie była jedynym takim przypadkiem.
- Ostatnio nie było żadnych podobnych zgłoszeń. - odpowiedział Harry.
- Dajcie spokój, przecież to oczywiste dlaczego została zaatakowana. - rzucil Ron – Gazety były pełne historii na temat uwolnienia Lucjusza. Ktoś zobaczył ją na Pokątnej i ją popchnął. To tylko przypadek, że upadła i uderzyła się w głowę.
- Czy masz dowody potwierdzające tą teorię? - zapytał Kingsley.
- Nie. - przyznał cicho Ron.
- Nie płacimy wam za wymyślanie teorii i olewanie dochodzenia. - powiedział ostro Kingsley – Dziś rano odwiedziła mnie w biurze synowa Narcyzy. Była zirytowana i niezadowolona z tego, jak prowadzona jest sprawa.
- Jaka synowa? - zapytał Harry – My nie rozmawialiśmy z żadną synową. Rozmawialiśmy z Lucjuszem.
- Wiem z kim rozmawialiście, ale ona powtórzyła mi to, co jej powiedział Lucjusz. - odpowiedział Kingsley – Według niego, już podjęliście decyzję na temat tego co się stało i nie jesteście zainteresowani odnalezieniem prawdy. I muszę przyzanć, że z tego co widziałem i słyszałem uważam, że on ma rację.
- Macie zająć się tą sprawą. I zamiast pracować nad teoriami, popracujcie nad dowodami. - powiedziała parze Amelia – Zapomnijcie kim jest ofiara i traktujcie ją tak, jakby to był członek waszej rodziny leżący w szpitalu. Jesteście dobrymi Aurorami, przyszedł czas by to udowodnić.
- Sugeruję byście zaczęli od ponownych odwiedzin w szpitalu. - powiedział Kingsley – Medyk ma nadzieję, że Narcyza niedługo się obudzi. Upewnijcie się, że rodzina wie, że traktujecie tę sprawę poważnie. Nie chcę wysłuchiwać więcej skarżeń na to, jak prowadzicie dochodzenie.
- Tak jest. - wymruczał pod nosek Harry kiedy razem z Ronem opuszczali biuro Amelii.
- Miej na nich oko, Amelio. - powiedział Minister – Synowa Narcyzy jest jednym z bliższych przyjaciół i nie chcę musieć powiedzieć jej, że nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się, co stało się jej teściowej.

Ameli kiwnęła tylko głową, po czym Minister opuścił jej biuro. Przeklęła samą siebie, że nie powinna była dawać tego dochodzenia Harry'emy i Ronowi. Powinna była pamiętać o ich braku tolerancji do Malfoyów. Jednak to się stało to się nie odstanie. Jedyne co teraz mogła zrobić to mieć nadzieję, że para dowiedzie, że są jednymi z najlepszych Aurorów.

5 komentarzy:

  1. Super rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Już straciłam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział, ale dziś coś mnie natchnelo i sprawdzilam, a tu jest! Jest super i mam nadzieję, że następny będzie szybciej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Z całego serca. Chyba po prostu za dużo na siebie wzięłam w te wakacje :/ no i niestety tłumaczenie zeszło na dalszy plan. Cieszę się, że we mnie wierzysz i dziękuję za przemiłe słowa.
      Postaram się szybko dodać kolejny rozdział!

      xoxo
      Lexie

      Usuń
    2. Pezeprosiny przyjęte :* niestety wiem, co to za dużo obowiązków, bo sama nie mam dużo czasu wolnego, a przecież są wakacje :/

      Usuń
  3. Tłumaczenie tego opowiadania jest o wiele lepszym pomysłem niż wcześniejsze tłumaczenie. Te opowiadanie jest lepiej napisane, czyżby przez innego autora napisane? Jest duża różnica, ale na plus

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony