Kiedy Harry i Ron dotarli do
bram Dworu Malfoy'ów, rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie, po
czym zaczęli iść w stronę dużego domu.
- Nienawidzę tego miejsca. -
Harry wzdrygnął się, spoglądając na imponujący budynek –
Myślałem, że po tym wszystkim, co się tutaj stało podczas wojny,
pozbędą się tego miejsca. Kto normalny chce mieszkać w domu,
który był główną bazą Voldemorta?
- Pewnie Śmierciożercy. -
odpowiedział Ron – Mogą nam wmawiać, że się zmienili, ale
Malfoy'owie zawsze już będą źli.
- Zastanawiam się, czy żona
Malfoya też taka jest. - mruknął Harry. Po wczorajszym dziwnym
komentarzu Lucjusza obaj byli bardzo jej ciekawi oraz tego, jaki
kontakt mieli z nią w przeszłości.
- Pewnie tak. - rudzielec
wzruszył ramionami – Musi zgadzać się z tym, co robili. W innym
przypadku by go nie poślubiła. Pewnie była Ślizgonką. Dam głowę,
że to Pansy Parkinson.
- Myślałem, że ona
poślubiła Theo Notta. - odpowiedział Harry – Przysiągłbym, że
słyszałem o tym kilka lat temu.
- To i tak nie ważne czy to
Parkinson, czy inna Ślizgońska snobka. One wszystkie są takie
same.
Harry kiwnął głową w
zgodzie kiedy para dotarła do drzwi wejściowych Dworu. Zapukali i czekali przez chwilę. Kiedy drzwi się otwarły, dostrzegli
uśmiechniętego skrzata, ubranego w różową sukienkę i pasującą
opaskę na głowie.
- Przyszliśmy zobaczyć się
z Panem i Panią Malfoy. - powiedział Harry – Jesteśmy Aurorami.
-
Missy zaprowadzi panów
do nich. - powiedziała skrzatka, wpuszczając parę do środka –
Pani Narcyza i Pan Lucjusz
są w pokoju dziennym.
- Oczywiście, że Malfoy'owie
nadal mają skrzaty. - mruknął Ron do Harry'ego kiedy szli za Missy
w głąb domu.
Kiedy minęli kilkoro drzwi,
Missy zapukała do tych na samym końcu korytarza, po czym je
otworzyła. Kiedy skrzatka zapowiedziała ich przybycie, Harry i Ron
weszli do przestronnego salonu. Były w nim trzy duże kanapy, a
Lucjusz i Narcyza siedzieli na tej najbliżej drzwi. Narcyza nadal
nie wyglądała najlepiej.
- Missy, powiedz Draco, że
Aurorowie już tu są. - powiedział Lucjusz do skrzatki – I
proszę, przynieś jakieś przekąski.
Skrzatka kiwnęła głową, po
czym odwróciła się i zniknęła. Niepewni tego, co powinni zrobić,
Harry i Ron pozostali w drzwiach.
- Powinniście usiąść. -
Lucjusz powiedział do pary – Chyba, że zawsze przeprowadzacie
przesłuchania stojąc w wejściu.
Ignorując zaczepkę
mężczyzny, Harry i Ron usiedli na pobliskiej sofie. Ron wyjął z
kieszeni notatnik by zapisać najważniejsze rzeczy. Jednak zanim
którykolwiek z nich zdążył zadać pytanie, Lucjusz uniósł rękę.
- Poczekamy na Draco i jego
żonę. - powiedział – Wiem, że oboje chcą pozostać na bieżąco
ze wszystkim.
- Długo im zajmie dotarcie
tutaj? - zapytał Harry – Nie mamy całego dnia.
-
Są gdzieś
w Dworze. - odpowiedział Lucjusz wzruszając ramionami – Jednak
nie wiem co robią, ani kiedy tu przyjdą.
Ron
otworzył usta by zaprotestować, ale Harry pokręcił głową.
Zanosiło się na to, że
Malfoy'owie będą sprawiać problemy, ale nie widział powodu by
grać w ich grę. On i Ron poczekają cierpliwie aż Malfoy i jego
żona zdecydują się pokazać.
Po kilku minutach niezręcznej
ciszy, Missy powróciła z tacą pełną przekąsek. Skrzatka miała
ze sobą herbatę, kawę, miętową herbatę, sok i ciasteczka.
Potwierdziła również, że rozmawiała z Draco, oraz że ten
niedługo pojawi się w salonie. Minęło niemal pięć minut zanim
drzwi do pomieszczenia otworzyły się i Draco wszedł do środka.
- Potter, Weasley. - draco
kiwnął głową kiedy wmaszerował do salonu.
Harry i Ron jednak zignorowali
blond czarodzieja, a całą swoja uwagę skupili na czarownicy obok
niego. Początkowo ciekawi byli kim jest kobieta, która śmiała na
nich naskarżyć, ale nigdy nie spodziewali się zobaczyć kogoś,
kogo znali tak dobrze. Ostatnia rzecz jakiej się spodziewali to
Hermiona wchodząca do salonu w Dworze Malfoy'ów, wyglądająca
jakby czuła się w domu, a nie w miejscu, gdzie była więziona i torturowana.
- Hermiona? - Ron wpatrywał
się w nią z otwartymi ustami – Jak? Co? Jak?
- Jakie wyszukane słownictwo,
Weasley. - zakpił Draco.
- Zamknij się, Malfoy. -
rzucił rudzielec.
- Czy muszę przypominać, że
to jest nasz dom? - powiedział spokojnie Lucjusz – Jeśli masz
zamiar być bezczelny, będę musiał poprosić cię o wyjście i poproszę Ministerstwo o przysłanie kogoś innego.
- Powinniśmy zrobić to już
dawno. - mruknął Draco.
-
Dajcie spokój. Zachowujmy się. - powiedziała Hermiona, rzucając
mężowi ostrzegawcze
spojrzenie.
-
Nie rozumiem. - powiedział
Harry, nadal wpatrując się w Hermionę z niedowierzaniem – Co ty
tu robisz?
- Wydawało mi się, że to
oczywiste. - odpowiedziała kobieta, siadając na pozostałej kanapie,
po czym Draco usiadł wygodnie obok niej – Jestem tutaj, bo należę
do rodziny Malfoy'ów.
- To ty jesteś tą suką,
która na nas naskarżyła. - rzucił Ron.
- Ja nie żartowałem. Mogę
was wyrzucić w każdej chwili. - ostrzedł Lucjusz, rzucając dwójce
Aurorów niebezbieczne spojrzenie.
- Przepraszam. - powiedział
szybko Harry, uderzając Rona w żebra by go uciszyć – Nie
rozumiem Hermiono, dlaczego się na nas skarżyłaś?
- Ponieważ nie byłam
zadowolona z waszej pracy. - odpowiedziała – Dopiero kiedy to
zrobiłam, zaczęliście traktować naszą sprawę poważnie.
Praktycznie powiedzieliście Lucjuszowi, że to jego wina, bo został
uwolniony z Azkabanu.
- Nic takiego nie mówiliśmy.
- rzucił zdenerwowany Ron – On cię okłamuje.
- Prawdę mówiąc, to Medyk
Narcyzy mi to powiedziała. - odpowiedziała kobieta – Lucjusz
powiedział mi tylko o waszej teorii. To Medyk wskazała wasze
podejście do sprawy.
- To wszystko dlatego, że
jesteś na nas zła, prawda? - zapytał rudzilec – Nadal jesteś na
nas zła o to co się stało i teraz się mścisz.
- To nie w moim stylu. -
powiedziała, niewzruszona oskarżeniami – Złożyłabym skargę
nawet jeśli to nie wy prowadzilibyście sprawę. Ale pewnie gdyby
kto inny by się nią zajmował, nie musiałabym tego robić.
- Ale nie zaprzeczasz, że
jesteś na nas zła. - odpowiedział Ron.
- Prawdę mówiąc, nie
jestem. - przyznała – Przestałam być na was zła już dawno
temu. Siedem lat temu byłam zła i skrzywdzona przez was, ale już
nie jestem. Te kilka ostatnich dni, myślałam o was po raz pierwszy
od lat.
- Naprawdę? - zapytał cicho
Harry. Smutno mu było, że Hermiona o nich nie myślała, w
przeciwieństwie do niego.
- Naprawdę. - kiwnęła głową
– Dlaczego do cholery miałabym rozmyślać o dwójce osób, które
złamały mi serce? Zrobiłam co mogłam by zapomnieć o was i reszcie
ludzi, którzy mnie opuścili. Nie potrzebuję takich ludzi w moim
życiu.
- Zamiast tego, masz w życiu
ludzi takich jak Malfoy'owie. - zakpił Ron – Oni są dziesięć
razy gorsi niż my, Hermiono. Jedyne co zrobiliśmy, to pozostaliśmy
neutralni podczas procesu. Oni zrobili dużo gorsze rzeczy podczas
wojny.
- Wy nie pozostaliście
neutralni tylko mnie porzuciliście. - kłóciła się Hermiona.
Zdecydowała zignorował słowa Rona na temat Malfoy'ów podczas
wojny, bo wiedziała, że nic go do nich nie przekona – Byłam w
areszcie domowym przez miesiące, a żaden z was nie przyszedł się
ze mną zobaczyć. Mogliście mnie wspierać i być w zgodzie z
rodziną, Georgowi się udało.
- George prawie z nami nie
rozmawiał przez ten czas. - odpowiedział Ron – I nawet teraz, nie
trzyma się z nami tak blisko jak kiedyś.
- To jego wybór. George
celowo odizolował się od rodziny, nie w drugą stronę. Zdecydował
się od nich odsunąć, bo nie podobało mu się jak mnie
potraktowali. Nikt w rodzinie nie miał mu za złe wspierania mnie.
- Skąd o tym wszystkim wiesz?
- zapytał Harry.
- Niektórzy ludzie potrafią
być dobrymi przyjaciółmi. - odpowiedziała Hermiona – Nadal
utrzymujemy kontakt. Podobnie jest z Kingsleyem.
- Żaden z nich nic o tobie
nie wspomniał. - powiedział Harry, niezadowolony z tego, że George i Kingsley przez cały ten czas wiedzieli gdzie jest Hermiona, ale
nikomu nie powiedzieli.
- Będziecie musieli zapytać
ich dlaczego to zrobili. - kobieta wzruszyła ramionami – Nigdy nie
prosiłam ich o ukrywanie naszej przyjaźni.
- Więc wiesz, co dzieje się
w naszych życiach? - zapytał Ron.
- Nie mam o nich zielonego
pojęcia i, prawdę mówiąc, nie jestem nimi zinteresowana. -
odpowiedziała – Jak już mówiłam, nawet już o was nie myślę.
Nigdy nie rozmawiałam z Georgem lub Kingsleyem na wasz temat i nie
mam zamiaru robić tego w przyszłości.
- Chyba już wystarczająco
nadrobiliście stracony czas. Może teraz powrócimy do głównego
celu waszej wizyty. - powiedział Lucjusz do Harry'ego i Rona. Bardzo
podobałą mu się reakcja Aurorów na Hermionę, ale Narcyza
naprawdę powinna odpoczywać więc chciał żeby para jak
najszybciej ich opuściła.
Pomimo tego, że Harry i Ron
chcieli powiedzieć Hermionie jeszcze wiele rzeczy, para z oporem
odwróciła się w stronę Narcyzy i zaczęła rozmawiać z nią na
temat ataku. Narcyza powiedziała im wszystko, co mogła sobie
przypomnieć o napadzie, ale przyznała, że nie udało jej się
dokładnie spojreć na sprawcę. Co więcej, Draco wręczył Aurorom
zdjęcie, na którym Narcyza ma na sobie bransoletkę.
- Zakładam, że możecie
powiększyć tę część zdjęcia, której potrzebujecie. -
powiedział – Jesli nie, możeby zrobić to dla was w mugolski
sposób.
- To nie będzie konieczne. -
rzucił ostro Harry – Jesteśmy w stanie sami to zrobić.
- I cokolwiek byśmy nie
zrobili, i tak będzie to lepsze niż jakieś mugolskie głupoty. -
dodał Ron.
Słysząc to, Hermiona rzuciła
mu mordercze spojrzenie przez co rudzielec się zaczerwienił. Przez
obrażanie mugolskich sposobów, obrażał pochodzenie Hermiony. A
chciał tylko powiedzieć, że nie potrzebują pomocy Malfoya.
- Czy istnieje szansa na
odzyskanie bransoletki? - zapytała Narcyza. Ponieważ był to
prezent od Draco, kobieta była dardzo do niej przywiązana.
- Obawiam się, że bardzo
znikoma. - powiedział Harry ze współczuciem – Nie zdołaliśmy
zlokalizować żadnego ze skradzionych przedmiotów.
- Ale jeśli posłuchalibyście
naszych wsazówek, to by się w ogóle nie stało. - dodał złośliwie
Ron. On nie miał żadnego współczucia dla Malfoy'ów, według
niego dostali to, na co zasłużyli – Ostrzegaliśmy ludzi żeby
nie obnosili się swoją biżuterią i bogactwem. Ale niektórzy
chyba nie potrafią się opanować.
- Nie obnosiłam się moją
biżuterią. - syknęła Narcyza – Robiłam zakupy, a nie machałam
rękami w powietrzu żeby wszyscy zobaczyli moją bransoletkę.
- Jednak powinnaś być
bardziej ostrożna zakładając coś tak drogiego. - rzucił Ron.
- Czy waszą radą dla ludzi
naprawdę jest żeby nie nosić drogiej biżuterii? - zapytała
Hermiona z niedowierzaniem – To najgłupsza rzecz jaką
kiedykolwiek słyszałam.
- Naszą radą jest nie
obnoszenie się nią. - odpowiedział – Jeśli masz coś drogiego,
ukryj to.
- Więc jaki jest cel
posiadania tego? - zapytał Lucjusz.
- Dokładnie. Celem posiadania
biżuterii jest noszenie jej. - powiedziała Narcyza – Mówinie
ludziom, żeby nie nosili nic drogiego jest po prostu śmieszne.
- Jeśli tak się załatwia
sprawy w tym kraju, cieszę się, że się przeprowadziliśmy. -
dodał Draco.
- Robimy wszystko, co w naszej
mocy żeby złapać tego złodzieja. - zaprotestował Ron.
- Wygląda na to, że nadal
nie robicie wystarczająco. - powiedział Lucjusz z kpiną w głosie
– Dlaczego nie jest to dla mnie niespodzianką?
- Chyba już na nas czas. -
powiedział szybko Harry zanim Ron miał szansę się znów odezwać
– Naprawdę nie możemy zrobić nic więcej chyba, że pamiętasz
coś więcej z ataku.
- Powiedziałam wam wszystko,
co wiem. - odpowiedziała Narcyza, wstając – A teraz jeśli mi
wybaczycie, pójdę się położyć.
Lucjusz wstał i razem z żoną
wyszedł z pokoju pomimo tego, że z radością zostałby by zobaczyć
co się stanie pomiędzy Hermioną i jej byłymi przyjaciółmi.
Jednak Narcyza była jego priorytetem i był pewien, że Draco opowie
mu o wszystkim, jeśli cokolwiek się stanie.
- Nie mówiliście, że
musicie już iść? - zapytał Draco kiedy para Aurorów nie
podniosła się ze swoich siedzeń.
- Musimy, ale miałem
nadzieję, że moglibyśmy porozmawiać z Hermioną. - powiedział
Harry – Na osobności. - dodał, patrząc na Draco.
- Cokolwiek chcielibyście mi
powiedzieć, możecie to zrobić przy Draco. - powiedziała kobieta –
Jednak nie wiem, co jeszcze jest tu do powiedzenia. Nie mam zamiaru
odkopywać przeszłości.
- Czy naprawdę nie ma szansy
na naprawienie tego? - zapytał Harry – Byliśmy tak dobrymi
przyjaciółmi. Nie chciałbym znow stracić z tobą kontaktu.
- A czyja to wina, że
straciliśmy kontakt? - zapytała kobieta chłodnym głosem – To
nie ja cię opuściłam kiedy najbardziej mnie potrzebowałeś.
Wspierałam cie we wszystkim, przez co przeszedłeś z powodu
Voldemorta. Odesłałam moich rodziców żeby cię wspierać. Mogłam
z nimi uciec, ale zdecydowałam by zostać z tobą, bo byłeś moim
najlepszym przyjacielem i cię kochałam. A jak ty mi się
odpłaciłeś? Porzuciłeś mnie kiedy najbadziej cię potrzebowałam.
- To ty odeszłaś, nie my. -
kłócił się Ron – My nigdzie się nie ruszyliśmy, a ty
opuściłaś kraj.
- Wyjechałam by oderwać się
od bólu. - powiedziała – Bólu, którego przyczyną byliście wy.
Jedyne czego chciałam, to waszego wsparcia, a wy nie mogliście mi
dać nawet tego.
- Nasze wsparcie nic by nie
zmieniło. - powiedział cichym głosem Harry – Nadal nie miałabyś
rodziców. Tego nie mogliśmy zmienić.
- Wiem, ale mimo to, miałabym
was.
- Nadal możemy być częścią
twojego życia. - odpowiedział Harry.
- Już zapóźno. - Hermiona
pokręciła głową i wstała – Potrzebowałam to usłyszeć siedem
lat temu, nie teraz. Ruszyłam do przodu z moim życiem, którego
wasza dwójka już nie jest częścią. Nie chcę mieć nic wspólnego
z żadnym z was.
Hermiona wyszła z salu, nie
odwracając się i zostawiając męża by poradził sobie z dwójką
Aurorów. Draco mógł ich odprowadzić do wyjscia, ona już z nimi
skończyła. Jedyne czego sobie teraz życzyła to by nie musiała
już nigdy patrzeć na Harry'ego i Rona.
No u bardzo dobrze zrobiła, że im tak powiedziała
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim co Hermiona powiedziała. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńminęło troszkę czasu od ostatniego tłumaczenia. Mam nadzieję, że nadal tam gdzieś jesteś i tłumaczysz, a nieobecność Twoja jest związana z tym, że autorka nie pisze dalej.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuń