wtorek, 28 lipca 2015

Sprawy rodzinne. Rozdział 8







Kiedy Harry i Ron dotarli do bram Dworu Malfoy'ów, rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie, po czym zaczęli iść w stronę dużego domu.

- Nienawidzę tego miejsca. - Harry wzdrygnął się, spoglądając na imponujący budynek – Myślałem, że po tym wszystkim, co się tutaj stało podczas wojny, pozbędą się tego miejsca. Kto normalny chce mieszkać w domu, który był główną bazą Voldemorta?
- Pewnie Śmierciożercy. - odpowiedział Ron – Mogą nam wmawiać, że się zmienili, ale Malfoy'owie zawsze już będą źli.
- Zastanawiam się, czy żona Malfoya też taka jest. - mruknął Harry. Po wczorajszym dziwnym komentarzu Lucjusza obaj byli bardzo jej ciekawi oraz tego, jaki kontakt mieli z nią w przeszłości.
- Pewnie tak. - rudzielec wzruszył ramionami – Musi zgadzać się z tym, co robili. W innym przypadku by go nie poślubiła. Pewnie była Ślizgonką. Dam głowę, że to Pansy Parkinson.
- Myślałem, że ona poślubiła Theo Notta. - odpowiedział Harry – Przysiągłbym, że słyszałem o tym kilka lat temu.
- To i tak nie ważne czy to Parkinson, czy inna Ślizgońska snobka. One wszystkie są takie same.

Harry kiwnął głową w zgodzie kiedy para dotarła do drzwi wejściowych Dworu. Zapukali i czekali przez chwilę. Kiedy drzwi się otwarły, dostrzegli uśmiechniętego skrzata, ubranego w różową sukienkę i pasującą opaskę na głowie.

- Przyszliśmy zobaczyć się z Panem i Panią Malfoy. - powiedział Harry – Jesteśmy Aurorami.
- Missy zaprowadzi panów do nich. - powiedziała skrzatka, wpuszczając parę do środka – Pani Narcyza i Pan Lucjusz są w pokoju dziennym.
- Oczywiście, że Malfoy'owie nadal mają skrzaty. - mruknął Ron do Harry'ego kiedy szli za Missy w głąb domu.

Kiedy minęli kilkoro drzwi, Missy zapukała do tych na samym końcu korytarza, po czym je otworzyła. Kiedy skrzatka zapowiedziała ich przybycie, Harry i Ron weszli do przestronnego salonu. Były w nim trzy duże kanapy, a Lucjusz i Narcyza siedzieli na tej najbliżej drzwi. Narcyza nadal nie wyglądała najlepiej.

- Missy, powiedz Draco, że Aurorowie już tu są. - powiedział Lucjusz do skrzatki – I proszę, przynieś jakieś przekąski.

Skrzatka kiwnęła głową, po czym odwróciła się i zniknęła. Niepewni tego, co powinni zrobić, Harry i Ron pozostali w drzwiach.

- Powinniście usiąść. - Lucjusz powiedział do pary – Chyba, że zawsze przeprowadzacie przesłuchania stojąc w wejściu.

Ignorując zaczepkę mężczyzny, Harry i Ron usiedli na pobliskiej sofie. Ron wyjął z kieszeni notatnik by zapisać najważniejsze rzeczy. Jednak zanim którykolwiek z nich zdążył zadać pytanie, Lucjusz uniósł rękę.

- Poczekamy na Draco i jego żonę. - powiedział – Wiem, że oboje chcą pozostać na bieżąco ze wszystkim.
- Długo im zajmie dotarcie tutaj? - zapytał Harry – Nie mamy całego dnia.
- Są gdzieś w Dworze. - odpowiedział Lucjusz wzruszając ramionami – Jednak nie wiem co robią, ani kiedy tu przyjdą.

Ron otworzył usta by zaprotestować, ale Harry pokręcił głową. Zanosiło się na to, że Malfoy'owie będą sprawiać problemy, ale nie widział powodu by grać w ich grę. On i Ron poczekają cierpliwie aż Malfoy i jego żona zdecydują się pokazać.

Po kilku minutach niezręcznej ciszy, Missy powróciła z tacą pełną przekąsek. Skrzatka miała ze sobą herbatę, kawę, miętową herbatę, sok i ciasteczka. Potwierdziła również, że rozmawiała z Draco, oraz że ten niedługo pojawi się w salonie. Minęło niemal pięć minut zanim drzwi do pomieszczenia otworzyły się i Draco wszedł do środka.

- Potter, Weasley. - draco kiwnął głową kiedy wmaszerował do salonu.

Harry i Ron jednak zignorowali blond czarodzieja, a całą swoja uwagę skupili na czarownicy obok niego. Początkowo ciekawi byli kim jest kobieta, która śmiała na nich naskarżyć, ale nigdy nie spodziewali się zobaczyć kogoś, kogo znali tak dobrze. Ostatnia rzecz jakiej się spodziewali to Hermiona wchodząca do salonu w Dworze Malfoy'ów, wyglądająca jakby czuła się w domu, a nie w miejscu, gdzie była więziona i torturowana.

- Hermiona? - Ron wpatrywał się w nią z otwartymi ustami – Jak? Co? Jak?
- Jakie wyszukane słownictwo, Weasley. - zakpił Draco.
- Zamknij się, Malfoy. - rzucił rudzielec.
- Czy muszę przypominać, że to jest nasz dom? - powiedział spokojnie Lucjusz – Jeśli masz zamiar być bezczelny, będę musiał poprosić cię o wyjście i poproszę Ministerstwo o przysłanie kogoś innego.
- Powinniśmy zrobić to już dawno. - mruknął Draco.
- Dajcie spokój. Zachowujmy się. - powiedziała Hermiona, rzucając mężowi ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie rozumiem. - powiedział Harry, nadal wpatrując się w Hermionę z niedowierzaniem – Co ty tu robisz?
- Wydawało mi się, że to oczywiste. - odpowiedziała kobieta, siadając na pozostałej kanapie, po czym Draco usiadł wygodnie obok niej – Jestem tutaj, bo należę do rodziny Malfoy'ów.
- To ty jesteś tą suką, która na nas naskarżyła. - rzucił Ron.
- Ja nie żartowałem. Mogę was wyrzucić w każdej chwili. - ostrzedł Lucjusz, rzucając dwójce Aurorów niebezbieczne spojrzenie.
- Przepraszam. - powiedział szybko Harry, uderzając Rona w żebra by go uciszyć – Nie rozumiem Hermiono, dlaczego się na nas skarżyłaś?
- Ponieważ nie byłam zadowolona z waszej pracy. - odpowiedziała – Dopiero kiedy to zrobiłam, zaczęliście traktować naszą sprawę poważnie. Praktycznie powiedzieliście Lucjuszowi, że to jego wina, bo został uwolniony z Azkabanu.
- Nic takiego nie mówiliśmy. - rzucił zdenerwowany Ron – On cię okłamuje.
- Prawdę mówiąc, to Medyk Narcyzy mi to powiedziała. - odpowiedziała kobieta – Lucjusz powiedział mi tylko o waszej teorii. To Medyk wskazała wasze podejście do sprawy.
- To wszystko dlatego, że jesteś na nas zła, prawda? - zapytał rudzilec – Nadal jesteś na nas zła o to co się stało i teraz się mścisz.
- To nie w moim stylu. - powiedziała, niewzruszona oskarżeniami – Złożyłabym skargę nawet jeśli to nie wy prowadzilibyście sprawę. Ale pewnie gdyby kto inny by się nią zajmował, nie musiałabym tego robić.
- Ale nie zaprzeczasz, że jesteś na nas zła. - odpowiedział Ron.
- Prawdę mówiąc, nie jestem. - przyznała – Przestałam być na was zła już dawno temu. Siedem lat temu byłam zła i skrzywdzona przez was, ale już nie jestem. Te kilka ostatnich dni, myślałam o was po raz pierwszy od lat.
- Naprawdę? - zapytał cicho Harry. Smutno mu było, że Hermiona o nich nie myślała, w przeciwieństwie do niego.
- Naprawdę. - kiwnęła głową – Dlaczego do cholery miałabym rozmyślać o dwójce osób, które złamały mi serce? Zrobiłam co mogłam by zapomnieć o was i reszcie ludzi, którzy mnie opuścili. Nie potrzebuję takich ludzi w moim życiu.
- Zamiast tego, masz w życiu ludzi takich jak Malfoy'owie. - zakpił Ron – Oni są dziesięć razy gorsi niż my, Hermiono. Jedyne co zrobiliśmy, to pozostaliśmy neutralni podczas procesu. Oni zrobili dużo gorsze rzeczy podczas wojny.
- Wy nie pozostaliście neutralni tylko mnie porzuciliście. - kłóciła się Hermiona. Zdecydowała zignorował słowa Rona na temat Malfoy'ów podczas wojny, bo wiedziała, że nic go do nich nie przekona – Byłam w areszcie domowym przez miesiące, a żaden z was nie przyszedł się ze mną zobaczyć. Mogliście mnie wspierać i być w zgodzie z rodziną, Georgowi się udało.
- George prawie z nami nie rozmawiał przez ten czas. - odpowiedział Ron – I nawet teraz, nie trzyma się z nami tak blisko jak kiedyś.
- To jego wybór. George celowo odizolował się od rodziny, nie w drugą stronę. Zdecydował się od nich odsunąć, bo nie podobało mu się jak mnie potraktowali. Nikt w rodzinie nie miał mu za złe wspierania mnie.
- Skąd o tym wszystkim wiesz? - zapytał Harry.
- Niektórzy ludzie potrafią być dobrymi przyjaciółmi. - odpowiedziała Hermiona – Nadal utrzymujemy kontakt. Podobnie jest z Kingsleyem.
- Żaden z nich nic o tobie nie wspomniał. - powiedział Harry, niezadowolony z tego, że George i Kingsley przez cały ten czas wiedzieli gdzie jest Hermiona, ale nikomu nie powiedzieli.
- Będziecie musieli zapytać ich dlaczego to zrobili. - kobieta wzruszyła ramionami – Nigdy nie prosiłam ich o ukrywanie naszej przyjaźni.
- Więc wiesz, co dzieje się w naszych życiach? - zapytał Ron.
- Nie mam o nich zielonego pojęcia i, prawdę mówiąc, nie jestem nimi zinteresowana. - odpowiedziała – Jak już mówiłam, nawet już o was nie myślę. Nigdy nie rozmawiałam z Georgem lub Kingsleyem na wasz temat i nie mam zamiaru robić tego w przyszłości.
- Chyba już wystarczająco nadrobiliście stracony czas. Może teraz powrócimy do głównego celu waszej wizyty. - powiedział Lucjusz do Harry'ego i Rona. Bardzo podobałą mu się reakcja Aurorów na Hermionę, ale Narcyza naprawdę powinna odpoczywać więc chciał żeby para jak najszybciej ich opuściła.

Pomimo tego, że Harry i Ron chcieli powiedzieć Hermionie jeszcze wiele rzeczy, para z oporem odwróciła się w stronę Narcyzy i zaczęła rozmawiać z nią na temat ataku. Narcyza powiedziała im wszystko, co mogła sobie przypomnieć o napadzie, ale przyznała, że nie udało jej się dokładnie spojreć na sprawcę. Co więcej, Draco wręczył Aurorom zdjęcie, na którym Narcyza ma na sobie bransoletkę.

- Zakładam, że możecie powiększyć tę część zdjęcia, której potrzebujecie. - powiedział – Jesli nie, możeby zrobić to dla was w mugolski sposób.
- To nie będzie konieczne. - rzucił ostro Harry – Jesteśmy w stanie sami to zrobić.
- I cokolwiek byśmy nie zrobili, i tak będzie to lepsze niż jakieś mugolskie głupoty. - dodał Ron.

Słysząc to, Hermiona rzuciła mu mordercze spojrzenie przez co rudzielec się zaczerwienił. Przez obrażanie mugolskich sposobów, obrażał pochodzenie Hermiony. A chciał tylko powiedzieć, że nie potrzebują pomocy Malfoya.

- Czy istnieje szansa na odzyskanie bransoletki? - zapytała Narcyza. Ponieważ był to prezent od Draco, kobieta była dardzo do niej przywiązana.
- Obawiam się, że bardzo znikoma. - powiedział Harry ze współczuciem – Nie zdołaliśmy zlokalizować żadnego ze skradzionych przedmiotów.
- Ale jeśli posłuchalibyście naszych wsazówek, to by się w ogóle nie stało. - dodał złośliwie Ron. On nie miał żadnego współczucia dla Malfoy'ów, według niego dostali to, na co zasłużyli – Ostrzegaliśmy ludzi żeby nie obnosili się swoją biżuterią i bogactwem. Ale niektórzy chyba nie potrafią się opanować.
- Nie obnosiłam się moją biżuterią. - syknęła Narcyza – Robiłam zakupy, a nie machałam rękami w powietrzu żeby wszyscy zobaczyli moją bransoletkę.
- Jednak powinnaś być bardziej ostrożna zakładając coś tak drogiego. - rzucił Ron.
- Czy waszą radą dla ludzi naprawdę jest żeby nie nosić drogiej biżuterii? - zapytała Hermiona z niedowierzaniem – To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszałam.
- Naszą radą jest nie obnoszenie się nią. - odpowiedział – Jeśli masz coś drogiego, ukryj to.
- Więc jaki jest cel posiadania tego? - zapytał Lucjusz.
- Dokładnie. Celem posiadania biżuterii jest noszenie jej. - powiedziała Narcyza – Mówinie ludziom, żeby nie nosili nic drogiego jest po prostu śmieszne.
- Jeśli tak się załatwia sprawy w tym kraju, cieszę się, że się przeprowadziliśmy. - dodał Draco.
- Robimy wszystko, co w naszej mocy żeby złapać tego złodzieja. - zaprotestował Ron.
- Wygląda na to, że nadal nie robicie wystarczająco. - powiedział Lucjusz z kpiną w głosie – Dlaczego nie jest to dla mnie niespodzianką?
- Chyba już na nas czas. - powiedział szybko Harry zanim Ron miał szansę się znów odezwać – Naprawdę nie możemy zrobić nic więcej chyba, że pamiętasz coś więcej z ataku.
- Powiedziałam wam wszystko, co wiem. - odpowiedziała Narcyza, wstając – A teraz jeśli mi wybaczycie, pójdę się położyć.

Lucjusz wstał i razem z żoną wyszedł z pokoju pomimo tego, że z radością zostałby by zobaczyć co się stanie pomiędzy Hermioną i jej byłymi przyjaciółmi. Jednak Narcyza była jego priorytetem i był pewien, że Draco opowie mu o wszystkim, jeśli cokolwiek się stanie.

- Nie mówiliście, że musicie już iść? - zapytał Draco kiedy para Aurorów nie podniosła się ze swoich siedzeń.
- Musimy, ale miałem nadzieję, że moglibyśmy porozmawiać z Hermioną. - powiedział Harry – Na osobności. - dodał, patrząc na Draco.
- Cokolwiek chcielibyście mi powiedzieć, możecie to zrobić przy Draco. - powiedziała kobieta – Jednak nie wiem, co jeszcze jest tu do powiedzenia. Nie mam zamiaru odkopywać przeszłości.
- Czy naprawdę nie ma szansy na naprawienie tego? - zapytał Harry – Byliśmy tak dobrymi przyjaciółmi. Nie chciałbym znow stracić z tobą kontaktu.
- A czyja to wina, że straciliśmy kontakt? - zapytała kobieta chłodnym głosem – To nie ja cię opuściłam kiedy najbardziej mnie potrzebowałeś. Wspierałam cie we wszystkim, przez co przeszedłeś z powodu Voldemorta. Odesłałam moich rodziców żeby cię wspierać. Mogłam z nimi uciec, ale zdecydowałam by zostać z tobą, bo byłeś moim najlepszym przyjacielem i cię kochałam. A jak ty mi się odpłaciłeś? Porzuciłeś mnie kiedy najbadziej cię potrzebowałam.
- To ty odeszłaś, nie my. - kłócił się Ron – My nigdzie się nie ruszyliśmy, a ty opuściłaś kraj.
- Wyjechałam by oderwać się od bólu. - powiedziała – Bólu, którego przyczyną byliście wy. Jedyne czego chciałam, to waszego wsparcia, a wy nie mogliście mi dać nawet tego.
- Nasze wsparcie nic by nie zmieniło. - powiedział cichym głosem Harry – Nadal nie miałabyś rodziców. Tego nie mogliśmy zmienić.
- Wiem, ale mimo to, miałabym was.
- Nadal możemy być częścią twojego życia. - odpowiedział Harry.
- Już zapóźno. - Hermiona pokręciła głową i wstała – Potrzebowałam to usłyszeć siedem lat temu, nie teraz. Ruszyłam do przodu z moim życiem, którego wasza dwójka już nie jest częścią. Nie chcę mieć nic wspólnego z żadnym z was.

Hermiona wyszła z salu, nie odwracając się i zostawiając męża by poradził sobie z dwójką Aurorów. Draco mógł ich odprowadzić do wyjscia, ona już z nimi skończyła. Jedyne czego sobie teraz życzyła to by nie musiała już nigdy patrzeć na Harry'ego i Rona.

4 komentarze:

  1. No u bardzo dobrze zrobiła, że im tak powiedziała

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się ze wszystkim co Hermiona powiedziała. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. minęło troszkę czasu od ostatniego tłumaczenia. Mam nadzieję, że nadal tam gdzieś jesteś i tłumaczysz, a nieobecność Twoja jest związana z tym, że autorka nie pisze dalej.
    czekam na kolejny rozdział
    pozdrawiam
    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony