Po czterdziestu ośmiu
godzinach nieprzytomności, pierwsza rzecz z jakiej zdała sobie
sprawę Narcyza to przyciszone głosy prowadzące rozmowę. Przez
uderzający ból głowy, trochę zajęło jej stwierdzenie, że głosy
należą do jej męża, syna i synowej. Zastanawiając się, co do
diabła Draco i Hermiona robią w Anglii, Narcyza powoli otworzyła
oczy, wydając z siebie cichy odgłos niezadowolenia kiedy światło
je poraziło.
- Cyziu. - Lucjusz podskoczył
na ten odgłos i szybko podszedł do żony by sprawdzić, czy
wszystko z nią w porządku – Wybudza się. Draco, zawołaj Medyka.
Narcyza ledwie była świadoma
tego, że ktoś opuszcza pomieszczenie. Jej uwaga skupiona była na
Lucjuszu. Jej mąż wyglądał na zmęczonego i mogła dostrzec
zmartwienie w jego oczach kiedy delikatnie odgarniał włosy z jej
twarzy.
- Wszystko w porządku,
kochanie. - powiedział – Nie próbuj mówić. Medyk będzie tu za
chwilę.
Narcyza chciała zapytać co
się dzieje, ale nie miała siły by zadawać pytania. Zamiast tego,
zamknęła oczy i słuchała tego, co działo się wokół niej.
Zaraz kiedy to zrobiła, usłyszała otwieranie drzwi i kobiecy głos,
którego nie była w stanie rozpoznać, pytający Lucjusza, co się
stało.
- Narcyza się obudziła. -
odpowiedział Lucjusz – Przed chwilą. Otworzyła oczy.
- Dajcie mi kilka minut.
Przeprowadzę kilka badań. - powiedziała Medyk kiedy Narcyza znów
otworzyła oczy.
Kiedy jej rodzina wyszła z
pokoju, kobieta została dokładnie przebadana. Im dłużej była
przytomna, tym lepiej zaczynała współpracować. A kiedy Medyk dała jej eliksir przeciwbólowy, poczuła się znacznie lepiej.
Pamiętała również, co stało się na Ulicy Pokątnej i dlaczego
była w szpitalu. Jednak była zdziwiona słysząc, że było już
poniedziałkowe popołudnie, i że była nieprzytomna od soboty.
- Cieszę się, że nie ma
żadnego poważnego urazu. - powiedziała Medyk po zakończeniu
badań.
- Czy to oznacza, że mogę
wrócić do domu? - zapytała z nadzieją Narcyza. Nie przepadała za
szpitalami i wolałaby odzyskiwać siły we własnym łózku.
- Nie dzisiaj. - powiedziała
Medyk z uśmiechem – Chcę zatrzymać cię na noc, na wszelki
wypadek, ale nie widzę przeszkód żebyś mogła wrócić do domu
jutro. Oczywiście pod warunkiem, że dzisiaj będziesz odpoczywać.
Miałaś ciężki wypadek i musisz leżeć.
- I tak nie mam siły robić
nic innego. - przyznała Narcyza, zmęczona przez badania i rozmowę.
- Jak twoja głowa? - zapytała
Magomedyk – Potrzebujesz więcej eliksitu przeciwbólowego?
- Nadal boli, ale jest lepiej
niż kiedy się obudziłam.
- To dobrze. Daj nam znać
kiedy ból będzie zbyt silny. Doznałaś mocnego urazu głowy i musimy być pewni, że nie jest on zbyt poważny zanim wypuścimy cię
do domu.
- Czy mogę teraz zobaczyć
się z rodziną? - zapytała Narcyza.
- Oczywiście. Powiem im, że
mogą już wejść.
Wychodząc z pomieszczenia,
kobieta wpuściła Lucjusza, Hermionę i Draco do środka, ale
ostrzegła ich, że Narcyza musi odpoczywać. Powiedziała im również
żeby nie zadawali jej zbyt wiele pytań na temat wypadku. Te
wspomnienia powrócą z czasem.
- Wróciłaś do nas. -
uśmiechnął się Lucjusz widząc żonę półsiedzącą, wspartą o
poduszki – Naprawdę nas wystraszyłaś.
- Przepraszam. - powiedziała
kiedy Lucjusz całował ją delikatnie w policzek, po czym usiadł
obok łóżka – Przepraszam również, że ściągnęłam tutaj
waszą dwójkę. - dodała w stronę Draco i Hermiony.
- Nie musisz przepraszać. -
Draco zapewnił matkę kiedy usiadł po jej drugiej stronie –
Cieszymy się, że się obudziłaś.
- Nie mogę uwierzyć, że
minęły dwa dni. - powiedziała Narcyza.
- Nie rozmyślaj na ten temat.
- powiedział Lucjusz – Najważniejsze, że już się obudziłaś.
- Czy Medyk wspomniała, kiedy
cię wypuszczą? - zapytała Hermiona.
- Chce żebym została na noc,
ale jeśli wszystko będzie dobrze, jutro będę mogła wrócić do
domu.
- To świetnie. - Hermiona
uśmiechnęła się do teściowej.
- To prawda. - dodał Lucjusz
– Dwór nie jest taki sam bez ciebie.
- Znam to uczucie. - Narcyza
powiedziała do męża – Właśnie dlatego mieszkałam we Francji z
Draco. Bez ciebie, Dwór nie był taki sam.
- Bo jeszcze sobie pomyślimy,
że w czymś wam przeszkadzamy. - zażartował Draco – Zachowujecie
się jak para zakochanych nastolatków.
- Draco, zachowuj się. -
Hermiona skarciła męża i udeżyła go w ramię – Powinieneś się
cieszyć, że twoi rodzice nadal są razem i są szczęśliwi po tylu
latach.
- Ja się cieszę. Ale to nie
znaczy, że chcę wysłuchiwać o tym, jak za sobą tęsknili. -
odpowiedział Draco.
- Cieszę się, że trafił mi
się tak romantyczny mąż. - powiedziała Hermiona, przewracając
oczami.
- Przyzwyczaisz się. -
powiedziała jej Narcyza.
- Wyglądasz na zmęczoną,
Narcyzo. - rzuciła brunetka, obserwując teściową – Chcesz byśmy
wyszli żebyś mogła się przespać?
- Jeszcze nie. - odpowiedziała
kobieta – Chciałabym dowiedzieć się, co się działo. Złapali
już złodzieja?
- Złodzieja? - zapytał
skołowany Lucjusz – Jakiego złodzieja?
- Tego, który zabrał moją
bransoletkę. - wytłumaczyła Narcyza – Próbowałam go odgonić
kiedy mnie popchnął. Poczyłam jak zapięcie puszcza kiedy
pociągnął za mój nadgarstek.
- Ci debile nie potrafią
wykonywać pożądnie własnej pracy. - przeklął Lucjusz – Nawet
przez chwilę nie rozważali kradzieży.
- Kto? - zapytała Narcyza.
- Harry i Ron. - odpowiedziała
młodsza z kobiet – To oni zajmują się sprawą. Próbowali nam
wmówić, że zostałaś zaatakowana z powodu uwolnienia Lucjusza,
więc musiałam porozmawiać z Kingsleyem. Obiecał, że teraz
potraktują naszą sprawę poważniej.
- Ale nie przyszło im na myśl
żeby zapytać, czy coś zginęło. - powiedział Draco –
Niekompetentne dupki.
- Powinniśmy sprawdzić, czy
coś jeszcze zniknęło. - zasugerowała Hermiona – Kiedy
zawiadomimy Aurorów, że Narcyza się obudziła, będziemy w stanie
powiedzieć im, dlaczego została zaatakowana.
- Pielęgniarka, która nas tu
umieściła, włożyła wszystkie rzeczy Narcyzy do tamtej szafki. -
powiedział Lucjusz wskazując na szafkę po drugiej stronie pokoju –
Nikt nie wspomniał nawet o kradzieży jako motywie, więc nie
przyszło mi na myśl żeby je przejrzeć.
Draco wyjął rzeczy z szafki,
rozłożył je na łóżku, a Lucjusz dokładnie się im przyjrzał.
Zauważył, że srebrna bransoletka z szafirami, którą Narcyza
dostała od Draco na poprzednie urodziny zniknęła. Potwierdził
również, że gdyby poproszono go o sprawdzenie rzeczy żony
wcześniej, zauważyłby brakującą biżuterię.
- Chyba nadszedł czas żebym
wybrał się do Ministerstwa i poinformował ich o sytuacji. -
powiedział Draco.
- Upewnij się, że przyjdą
porozmawiać z Narcyzą jutro lub nawet pojutrze. - polecił Lucjusz
synowi – Nie pozwolę żeby przeszkadzali jej dzisiaj. Ona potrzebuje odpoczynku.
- Nie martw się, nie przyjdą
dzisiaj. - obiecał Draco – Powiem im żeby przyszli do Dworu jutro
popołudniu.
- Chcesz żebym z tobą
poszła? - zapytała Hermiona kiedy jej mąż wstał i sięgnął po
kurtkę.
- Nie ma takiej potrzeby. I
tak niedługo wrócę. Powinnać iść do domu. Jak wrócę,
wyjdziemy gdzieś na kolację. Jestem pewien, że matka i ojciec nie
będą narzekali, kiedy zostawimy ich samych na kilka godzin.
- Wspaniały pomysł. -
powiedziała Narcyza – Wy idźcie i bawcie się dobrze. Nie chcę,
żebyście się o mnie martwili.
- Wrócimy jutro, wczesnym
rankiem. - obiecał Draco matce i pocałował ją na pożegnanie.
Hermiona różnież pożegnała
się z Narcyzą, po czym razem z Draco, opuściła szpital. Podczas
gdy Hermiona ruszyła do Dworu, Draco ruszył do Ministerstwa. Pomimo
tego, że był prawie wieczór, podejrzewał, że ktoś na pewno
będzie w Departamencie Aurorów. Jeśli miał szczęście, nie
będzie to ani Potter, ani Weasley. Nie musiałby wtedy na nich znów
patrzeć.
Jego nadzieja szybko legła w
gruzach, bo kiedy stanął w drzwiach do Departamentu, zobaczył tam
Harry'ego i Rona rozmawiających z Kingsleyem. Cała trójka
mężczyzn spojrzała na niego kiedy weszedł. Harry i Ron spojrzeli
na na niego nieprzyjaźnie, a Kingsley uśmiechnął się do niego i zapytał o matkę.
- Matka obudziła się. -
powiedział Draco Ministrowi – Mamy nadzieję, że jutro wypuszczą
ją ze szpitala.
- To świetnie. - powiedział
Kingsley, szczerze szczęśliwy, że Narcyza miała się dobrze.
- Mam jeszcze jedną sprawę.
- rzucił blondyn, odwracając się w stronę pary Aurorów – Matka
nie została zaatakowana z powodu uwolnienia mojego ojca. Ona została
okradziona. Jej bransoletka zaginęła. Złdziej popchnął ją kiedy
próbowała się z nim szarpać.
- Dlaczego nikt nam o tym
wcześniej nie powiedział? - zapytał Harry – Zmarnowaliście masę
naszego czasu.
- My zmarnowaliśmy wasz czas,
to ciekawe. - rzucił ironicznie Draco – To wam nie przyszło na
myśl żeby zapytać o coś takiego. Jakim cudem ojciec miał
wiedzieć, że matka została okradziona?
- Draco ma rację, powinniście
byli sprawdzić to wcześniej. - powiedział Kingsley dwójce Aurorów
zanim ktokolwiek miał szansę się odezwać – Zwłaszcza biorą
pod uwagę zwiększoną ilość kradzierzy przez ostatnie osiemnaście
miesięcy.
- Nikt wcześniej nie był
zaatakowany. - kłócił się Ron – Jakim cudem mieliśmy połączyć
to z kradzieżami? To wyglądało na bezpośredni atak.
- Tu się z tobą zgodzę. -
powiedział Kingsley.
- O co chodzi? - zapytał
Draco – O jakich kradzieżach mówicie?
- Przez ostatnie osiemnaście
miesięcy mieliśmy serię kradzieży. - zaczął Kingsley – Zwykle
zdarzają się na Ulicy Pokątnej lub w innym zatłoczonym miejscu.
Ktoś wpada na ofiarę i szybko pozbawia ją jakiejś biżuterii. W
większości przypadków, ofiara nie ma pojęcia, że coś jej
zginęło. A kiedy zda sobie z tego sprawę, sprawca jest już
daleko. Te kilka osób, które zdawały sobie sprawę z tego, że są
okradane, były tak zaskoczone, że nie walczyły.
- Ale matka to zrobiła i została skrzywdzona. - westchnął Draco – Mam nadzieję, że
macie jakieś poszlaki w tej sprawie.
- Chcielibyśmy. - rzucił
Harry z niezadowoleniem – Pomimo tego, że mamy opisy i zdjęcia
każdej części biżuterii, która została skradziona, nie
znaleźliśmy nawet jej śladu. Mamy nawet kilku agentów pracujących
na czarnym rynku w przypadku jeśli ktoś chciałby coś tam
sprzedać. Ale jak do tej pory nic nie znaleźliśmy.
- Wy naprawdę wiecie jak
zapewnić ludziom bezpieczeństwo. - mruknął Draco z sarkazmem.
- Byłoby nam łatwiej gdyby
każdy Śmierciożerca siedział w celi. - odpyskował mu Ron.
- Wystarczy. - Kingsley stanął
pomiędzy mężczyznami zanim sprawa wymknęła się spod kontroli –
Draco, kiedy Harry i Ron będą mogli porozmawiać z twoją matką?
- Mogę przyjść do Dworu
jutro po południu. - odpowiedział blondyn – Spróbuję również
znaleźć zdjęcie matki w bransoletce.
- Dziękuję. Doceniam twój
wkład. - powiedział Minister.
- Może mógłbyś podać nam
opis zanim wyjdziesz? - zapytał Harry, po tym, jak zdecydował, że
pomimo swojej nienawiści do Malfoy'ów, będzie zachowywał się
profesjonalnie – W ten sposób będziemy mogli dodać opis dzisiaj,
a zdjęcie jutro.
Draco kiwnął głową,
zadowolony z tego, że przynajmniej jeden z Aurorów zachowywał się
jak przystało. Podczas gdy Ron nadal rzucał mu spojrzenia pełne
nienawiści, młody Malfoy podał drugiemu z Aurorów opis
skradzionej biżuterii. Podał im również przedział czasowy kiedy
będą mogli przyjść do Dworu, po czym opuścił Ministerstwo i skierował się do domu, do Hermiony.
Rozdział super :* czekam na więcej
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że warto było dla niego spóźnić się na ten autobus :)
Usuńxoxo
Lexie
Oczywiście :-*
UsuńHahaha
UsuńMiło słyszeć :*
Nic dodać nic ująć ;) czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńhej, rozdział jest świetny.:P wyłapałam jeden błąd.:D narzekać przez rz.:D pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuń" Jak wrócę, wyjdziemy gdzieś na kolację. Jestem pewien, że matka i ojciec nie będą nażekali, kiedy zostawimy ich samych na kilka godzin."
UsuńOh dżizas... Chyba czas na współpracę z betą, bo moja ortografia tylko się pogarsza. Jak widać emigracja nie ma na mnie pozytywnego wpływu :D
UsuńDzięki wielkie. Już poprawiam. Cieszę się, że rozdział ci się podobał.
Pozdrawiam,
Lexie