Teo Nott nie lubił gdy ktoś przerywa mu kolację. Dlatego nie był zbyt zadowolony kiedy usłyszał głośne i natarczywe pukanie do drzwi. Westchnął i podniósł się z krzesła. Ruszył przez puste mieszkanie w stronę holu. Był sam. Luna odwiedzała jakąś daleką rodzinę. Dlatego nie spodziewał się nikogo. Nie ukrywał zdziwienia, kiedy w drzwiach ujrzał zdenerwowanego przyjaciela. Nie powinien być teraz z Hermioną?
- Draco, co ty tutaj robisz?
- Wiedziałeś. – odpowiedział i wszedł do mieszkania, ruszając w stronę salonu – Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś.
- A o czym dokładnie mówimy?
- O Granger i jej… bracie. Jak mogłeś mi nie powiedzieć o czymś takim? – zapytał z wyrzutem.
- Och… jak się dowiedziałeś? Ta mała bestia nakryła was w łóżku? – rzucił z uśmiechem.
- Nie! – wykrzyknął – Ja nawet nigdy nie byłem w jej mieszkaniu! Ona… powiedziała mi. Opowiedziała mi całą historię.
- To o co się tak denerwujesz? Chyba rozumiesz, że ja nie mogłem ci powiedzieć o czymś tak ważnym, to jej decyzja.
- Nie wiem, Teo… - powiedział załamany i opadł na kanapę – Nie mam pojęcia, o co mi chodzi. Z jednej strony nie mogę uwierzyć, że ukrywała przede mną coś takiego, ale z drugiej… ja na jej miejscu zrobiłbym pewnie to samo. Cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo, że ufa mi na tyle by się tym ze mną podzielić, ale…
- Oj, Draco… - Teo usiadł naprzeciwko niego – Kiedy ci powiedziała?
- Dwa dni temu. – mruknął w odpowiedzi.
- Dwa dni?! Czy ty do końca oszalałeś?! Ona teraz pewnie myśli, że już nie chcesz z nią być. Zły moment sobie wybrałeś na zgrywanie divy, Malfoy. Przecież wiesz, że ona jest teraz wyjątkowo roztrzepana.
- Zauważyłem, ale nie mam pojęcia dlaczego. – Teo spojrzał na niego w osłupieniu.
- To ty nie wiesz? – powiedział, na co Draco niemal zajęczał.
- Czego znowu nie wiem?
- Dzisiaj jest rocznica śmierci jej rodziców. – niemal wyszeptał. Blondyn wpatrywał się w niego przez kilka sekund, po czym zerwał się z siedzenia.
- Dzięki Teo. – rzucił tylko i wybiegł na zewnątrz.
Wsiadł do swojego Audi i z piskiem opon ruszył w stronę mieszkania kobiety, którą chyba już kochał.
~-o-~
- Granger! Granger wiem, że tam jesteś! – krzyknął pukając nachalnie do drzwi jej mieszkania. Te nagle otworzyły się, ale zamiast kobiety, której oczekiwał, zobaczył małego chłopca patrzącego na niego kpiącym wzrokiem, podobnym do tego, który tak dobrze już znał.
- Mam nadzieję, że ma pan jakiś dobry powód na wydzieranie się pod naszymi drzwiami o 10 w nocy. – rzucił – Kim jesteś?
- Nazywam się Draco Malfoy. Jestem…
- Chłopakiem Hermiony. – dokończył za niego.
- Tak, chłopakiem Hermiony.
~-o-~
Obudziły mnie głosy w holu. Podniosłam się z kanapy, na której niewiadomo kiedy zasnęłam i ruszyłam w tamtą stronę. Kiedy zobaczyłam Malfoya rozmawiającego z Lou, zamarłam.
-Louis, ile razy mam ci powtarzać, że masz nie otwierać nikomu drzwi? – powiedziałam.
- Och no weź… - odpowiedział przeciągając samogłoski – Przecież nałożyłaś na to mieszkanie tyle zaklęć ochronnych ile tylko zdołałaś wyszukać.
- W sumie to prawda. – potargałam go po włosach – Idź spać. Już późno.
- A zrobisz mi najpierw kakao? – zapytał ze słodkimi oczkami. Dobrze wiedział jak mnie przekonać.
- Dobra. Ale idź do siebie, karzełku. Zaraz ci je przyniosę, dobra?
Dopiero kiedy Louis opuścił hol, odważyłam się spojrzeć na Malfoya.
- Co tu robisz? – zapytałam cicho.
- Byłem u Teo i powiedział mi… - zaciął się i podszedł bliżej – Nie chciałem żebyś była dzisiaj sama. – dokończył.
Westchnęłam i ruszyłam do kuchni by zrobić obiecane kakao dla brata. Blondyn ruszył za mną i, oparty o szafkę, w ciszy obserwował moje ruchy. Kiedy wróciłam z pokoju Louisa, nadal stał w tym samym miejscu.
- Mogłaś mi powiedzieć. Przyszedłbym wcześniej. – powiedział podchodząc do mnie i przytulając mnie.
- Nie chciałam zawracać ci głowy moim bałaganem. – odpowiedziałam głosem stłumionym przez jego koszulkę – Prawda jest taka, że ja sama sobie z nim nie radzę, więc nie chcę wplątywać w to innych ludzi. Przepraszam, że ci wcześniej nic nie powiedziałam. – dodałam po chwili.
- Przepraszam, że tak długo mi zajęło przyjście tutaj. – usłyszałam – Rozumiem dlaczego nie chciałaś żebym wiedział. Na twoim miejscu zrobiłbym to samo. Ale nie rozmawiajmy już o tym. – rzucił, odsuwając się ode mnie – Napijemy się herbaty i opowiesz mi o swoich rodzicach. Co ty na to? – zapytał z delikatnym uśmiechem.
Przez następne dwie godziny wspominaliśmy nasze dzieciństwo i rozmawialiśmy o swoich rodzicach, siedząc na kanapie i popijając obiecaną herbatę. Wszystko było idealnie dopóki nie usłyszeliśmy przytłumionych krzyków dochodzących z pokoju mojego małego brata. Zerwałam się z siedzenia i niemal pobiegłam w tamtą stronę, zostawiając zdziwionego Malfoya w salonie.
Jak strzała wpadłam do pomieszczenia, automatycznie kierując się w stronę łóżka. Szybko chwyciłam za ramiona rzucającego się po łóżku Lou i przytuliłam go mocno, szepcząc mu uspokajające słówka do ucha. Po kilku minutach uspokoił się i znów zasnął mocnym snem. Jeszcze przez chwilę siedziałam obok niego, obserwując jak jego klatka piersiowa regularnie podnosi się i opada. Właśnie w takich sytuacjach martwiłam się najbardziej, że jego też mogę nagle stracić.
Nawet nie poczułam łez spływających po moich policzkach. Zdałam sobie sprawę z ich obecności dopiero kiedy opuściłam pokój i osunęłam się na kolana po ścianie obok drzwi. Wtedy łzy zaczęły niekontrolowanie wypływać z moich oczu, a moim ciałem wstrząsnął niemy szloch. Poczułam silne ręce chwytające mnie pod pachami i przytulające mnie do umięśnionej klatki piersiowej. Wtedy przestałam kontrolować swoje ciało. Zaczęłam płakać. Nie płakałam od śmierci Syriusza. Nie mogłam sobie na to pozwolić, musiałam być silna. Ale teraz, nareszcie, czułam, że jest ktoś, kto się mną zajmie. Kto mnie przytuli i da mi swoją kurtkę kiedy zmarznę…
- Co się stało, kochanie? – usłyszałam ciepły głos koło mojego ucha kiedy się już uspokoiłam.
Odsunęłam się od blondyna i rozejrzałam wokół. Nadal staliśmy w korytarzu. Chwyciłam rękę Draco i pociągnęłam do mojej sypialni. Tam położyliśmy się na dużym łóżku i wreszcie się odezwałam.
- Lou ma koszmary. Z powodu wypadku. Teraz zdarza się co coraz rzadziej, ale co roku, w okolicy rocznicy śmierci naszych rodziców… On sobie z tym po prostu nie radzi. Jestem za niego odpowiedzialna, do cholery! A nawet nie wiem jak mu pomóc!
- Wiesz… Jedną z rzeczy, z jakich zdałem sobie sprawę odkąd zostałem ojcem jest to, że nieważne ile robisz dla swojego dziecka, dla ciebie zawsze nie będzie to wystarczające. I tak naprawdę nieważne jest, jak ci to wyjdzie. Najważniejsze jest to, że próbujesz, a twoje dziecko o tym wie. A Louis wie, że robisz dla niego wszystko, co możesz. Ja, Teo i Luna… wszyscy wiemy, że poświęciłaś dla tego chłopca swoje życie. I nawet jeśli czasami sobie nie radzisz… to nie ma znaczenia. Masz nas, a my ci zawsze pomożemy.
Nie byłam w stanie znaleźć w sobie słów, które mogłyby pokazać mu, jak wiele dla mnie znaczyły jego słowa, i jak bardzo jestem mu za to wdzięczna. Więc zamiast mówić cokolwiek, wpiłam się w jego usta. Kiedy po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, Draco odezwał się słabym głosem.
- Chcesz żebym dzisiaj z tobą został? – zapytał, odgarniając mi włosy z twarzy – Obiecuję, że będę grzeczny. – dodał z uśmiechem. Kiwnęłam głową.
Leżeliśmy tak jakieś pół godziny, rozmawiając. Potem pozbyliśmy się ubrań i położyliśmy się do łóżka w samej bieliźnie. Tej nocy, zasnęłam palcami gładząc blade, przecinające się blizny na torcie blondyna, które już tak dobrze znałam.
Następnego ranka obudziłam się w pustym łóżku. Drzwi mojej sypialni były otwarte i dzięki temu, słyszałam wesołe głosy w kuchni. Podniosłam się, ubrałam się w krótkie spodenki i koszulkę z logo Gryffindoru, którą udało mi się jakiś czas temu wyprosić od Nevilla. Włosy uczesałam i związałam w wysoką kitkę, by mi nie przeszkadzały. Tak wystrojona, opuściłam pokój.
W kuchni zastałam nietypowy widok. Louis siedział przy stole z talerzem kanapek i sokiem. Za to Draco, ubrany całkiem inaczej niż wczoraj, opowiadał mu coś, popijając kawę z mojego kubka.
- Dzień dobry. – powiedział do mnie z szerokim uśmiechem, kiedy mnie zauważył. Lou odwrócił się i również się uśmiechnął.
- Draco opowiada mi o tym, jak naskarżył na was i Hagrida za hodowanie smoka. Nie wiedziałem, że byłaś aż taką buntowniczką.
- A opowiedział ci Draco jak na czwartym roku Moody zamienił go w fretkę? – rzuciłam, po czym nalałam sobie kawę z ekspresu. Kiedy się odwróciłam w stronę moich mężczyzn, Draco kręcił głową z wrednym uśmieszkiem, a mój brat siedział z otwartymi ustami i wyrazem szczerego zdziwienia na twarzy.
- Serio? – zapytał, przeciągając samogłoski.
- Serio. – mruknął Malfoy – Zmieniając temat, co dzisiaj robicie?
- Idziemy na Pokątną! – wykrzyknął uradowany chłopiec, wyrzucając ręce w powietrze. Wybuchłam śmiechem widząc jego radość.
- Jak posprzątasz swój pokój i salon przed wyjściem, to pozwolę ci wieczorem obejrzeć jakiś film. Co ty na to? – Lou zastanawiał się przez chwilę.
- Ok. Ale pójdziemy na lody?
- Zabiorę cię na najlepsze lody, jakie kiedykolwiek jadłeś. – rzuciłam.
Draco przyglądał się nam z nieukrywanym uśmiechem. Nic nie mówił. Odezwał się dopiero kiedy Lou włożył puste naczynia do zlewu i pobiegł sprzątać.
- Śmiesznie się na was patrzy.
- Wiem. – uśmiechnęłam się słabo – Byłeś u siebie? – wskazałam głową na jego czarne spodnie i ciemnoszarą koszulę. Wczoraj miał na sobie granatowy garnitur.
- Skoczyłem pod prysznic i zmianę ubrań. – odpowiedział, po czym pocałował mnie lekko – Mogę dołączyć do was w mieście?
- A jesteś pewien, że chcesz się z nami pokazywać publicznie? – zapytałam z przekąsem, na co Draco tylko się uśmiechnął.
- Jestem pewien.
~-o-~
Od tamtego momentu minęło już pięć lat. Lat pełnych radości, miłości i smutku. Pomimo tego, że oboje chcieliśmy by nasz związek przetrwał, czasami doganiała nas przeszłość i nie byliśmy pewni czy sobie z nią poradzimy. Ale daliśmy radę. Zawsze damy radę. Bo kto jeśli nie przemądrzała gryfonka i rozpieszczony ślizgon? Dlatego stojąc dzisiaj przed lustrem i podziwiając efekt końcowy pracy kosmetyczki i fryzjera, byłam pewna, że decyzja o poślubieniu Draco Malfoya była jedną z moich najlepszych. Bo nie zawsze możemy wybrać co czujemy do danej osoby. Ale zawsze mamy wybór, co z tym uczuciem zrobimy.
Życzcie mi szczęścia na nowej drodze życia!