Rozdział 33
Najbardziej
oczywista rzecz
3 styczeń 1999
Czekał
na nią na boisku do Quidditcha. Wiedział, że ona będzie wiedziała, gdzie jest i
w końcu do niego przyjdzie. Zwłaszcza przy pogodzie jaką akurat mieli. To był
pierwszy śnieg w nowym roku i płatki wirowały w powietrzu. Zawsze lubił śnieg,
ale w sumie, kto nie lubił? Ona
lubiła i to była część powodu, dla którego tu przyjdzie. Nawet zaczarowany
sufit Wielkiej Sali nie pobije bycia na zewnątrz gdy padał śnieg. Nawet nie
było tak zimno. Wiatr był na tyle silny by sprawić, że śnieżynki tańczyły, ale
nie na tyle silny by przyprawić go o dreszcze.
Na
zewnątrz było lepiej. Spędził tu święta, czując się niemal wolnym. Od czasu
Azkabanu, zauważył, że nie może spędzić zbyt wiele czasu w jednym miejscu bez
otwierania okna lub dreptania w kółko jak zwierzę w klatce. Lekcje były dla
niego trudne. Okazało się, że nie potrafi się dłużej na nich skupić. Theo,
swoim spojrzeniem, potrafił jeszcze bardziej pogłębić jego uczucie uwięzienia.
Pansy próbowała je zniwelować, ale czuł się zbyt winny w jej sprawie, żeby to
podziałało. Tylko książki pomagały mu przenieść się do innego świata i
zapomnieć o murach wokół niego. Właśnie dlatego spędzał tyle czasu w
bibliotece.
Czasami,
również ona sprawiała, że zapominał.
Kiedy
był młodszy, dużo młodszy, próbował łapać płatki śniegu. Zawsze topniały zbyt
szybko by mógł im się dobrze przyjrzeć. Wtedy był zawiedziony, ale dzisiaj,
kiedy wyciągnął rękę by złapać tańczącą śnieżynkę, uśmiechnął się kiedy ta
stopniała pod jego dotykiem. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią, nawet jeśli
mogłoby się wydawać, że cała planeta zmieniła swoje położenie w kosmosie.
Czuł jak
uśmiech wkrada się na jego twarz kiedy ją zauważył, na kilka sekund zanim ona
zauważyła jego. Była niezbyt wysoka. Kiedy szła, dosyć szubko, poły płaszcza
łopotały za nią. Głowę schowała między ramionami. To musiała być ona. Nikt inny
nie przyszedł by na boisko do Quidditcha w taką pogodę, nie pierwszego wieczora
po powrocie z domu. Uśmiech pojawił się na jej twarzy kiedy go zauważyła i
pomachała mu. Kiwnął jej głową, a ona potem pół podeszła, pół podbiegła do
niego.
- Draco!
– wykrzyknęła kiedy dotarła.
Rzuciła
się na niego niespodziewanie. Ledwie zdołał ją złapać, dając krok do tyłu, a
ona obięła go ramionami.
- Hej. –
powiedział kiedy go puściła – Szczęśliwego Nowego Roku. Dobrze się bawiłaś?
- Och, tak, bardzo dobrze. – powiedziała –
Uwielbiam taką pogodę, a ty? Po prostu uwielbiam śnieg. Bez śniegu, Święta nie
są takie same.
Poświęciła
chwilę by zapiąć dokładniej swój płaszcz. Jej policzki były różowe od zimna, a
jej ramiona i czapka były pokryte śniegiem.
- Tak,
dobrze się bawiłam. Widziałam się z Harrym i Ronem, oczywiście. Ale cała reszta
też tam była. Nawet Lee przyszedł, by dotrzymać towarzystwa George’owi. Lee
Jordan, wiesz, ten który komentował wasze mecze Quidditcha.
- Masz
na myśli tego gościa, który był tak rażąco po stronie Gryffindoru? – zapytał
Draco, na co ona się uśmiechnęła.
- Tak,
podejrzewam, że był. Ale i tak był dobrym komentatorem. I widziałam Teddy’iego.
Nadal go nie poznałeś?
Pokręcił
głową.
- Jest
uroczy. Zrobiłam kilka zdjęć, pokażę ci je jutro kiedy rozpakuję swój kufer.
Nie wygląda zbytnio jak ty. Może ma twoje oczy, ale nie jestem pewna. – rzuciła
okiem na jego prawy nadgarstek, na którym znajdowała się bransoletka, którą mu
dała – Nosisz ją.
-
Wypróbowałaś już łapacz snów?
Uśmiechnęła
się do niego ciepło.
-
Żadnych koszmarów przez ferie. Dziękuję.
- Nie ma
za co.
Znów
spojrzała na jego nadgarstek.
- Podoba
ci się?
- Jest w
porządku. – powiedział, bawiąc się bransoletką.
Była
delikatna i dyskretna. Tylko trzy paski czarnej skóry splątane w warkocz, ze
srebrnym koralikiem pośrodku. Nie przepadał za biżuterią, ale dla tego prezentu
mógł zrobić wyjątek.
- Nie
masz rękawiczek! – zauważyła – Nie jest ci zimno?
- Nie. –
powiedział, ale ona wzięła jego dłonie w swoje i zaczęła je szybko pocierać
swoimi, ubranymi w rękawiczki.
- Musisz
zamarzać. – stwierdziła.
- Nie
jest wcale tak zimno.
- Jak ci
minęły Święta? – chciała wiedzieć – Z Nottem i… Pansy?
-
Miewałem gorsze. Naprawdę, było w porządku. Po prostu… normalnie.
Normalnie.
Czy u niego kiedykolwiek coś było normalnie?
Ale taka była prawda. Ferie, ku jego uldze, były bardzo spokojne, przyjemnie
pokojowe i… normalne. Nie
podejrzewał, że normalność jeszcze istnieje.
-
Normalne. – powtórzyła i już wiedział, że zrozumiała.
Nie
wiedział dlaczego to zrobił. Nagle poczuł potrzebę ofiarowania jej czegoś.
Wyciągnął swoją różdżkę, na co ona patrzyła w ciszy. W jej oczach nie było
śladu strachu, tylko zaciekawienie. Dlaczego mu ufała, po tym wszystkim, co zrobił?
Nie sądził, że ktokolwiek mu kiedykolwiek ufał. Jego przyjaciele w Slytherinie…
jak mogli mu ufać? Poruszył swoją
różdżką. Płatek śniegu zatrzymał się na sekundę w powietrzu, potem powoli
podążył w stronę dłoni Hermiony, która w osłupieniu wyciągnęła ją do przodu.
Śnieżynka leżała na jej rękawiczce, idealna, nie topiąc się.
- Jest
piękna. – powiedziała miękko – Kocham magię. – potem spojrzała na niego i
zaśmiała się.
- O co
chodzi?
- Tylko
pomyślałam… - jej oczy znów przeniosły się na śnieżynkę – Przed wojną, czy
kiedykolwiek pomyślałeś, że moglibyśmy być przyjaciółmi?
- Nie. –
powiedział szczerze.
- Ja też
nie. – przyznała, nadal się uśmiechając – To jest prawie śmieszne.
- Skoro
tak twierdzisz.
Spojrzał
na jej zęby, które było widać w jej szerokim uśmiechu. Jeśli dobrze pamiętał, lata
temu, miała trochę dłuższe przednie zęby. Kiedy to się zmieniło? Nie zwrócił
uwagi.
- Więc
tak to nazywasz? Przyjaźnią?
-
Oczywiście. – powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie
– Wiesz czego najbardziej nie lubię w zimie?
Zmiana
tematu była tak niespodziewana, że przez chwilę stał w osłupieniu. Śnieżynka
stopniała w ręce Hermiony.
- Co...
Nie.
-
Ogólnie, lubię zimę. – powiedziała, spoglądając w górę, na niebo – Ale nie
lubię tego, że ściemnia się tak szybko.
Uśmiechnął
się.
-
Mógłbym nauczyć cię jak lubić noc.
~-o-~
Przekonała
Draco żeby wrócili do zamku na kolację, nawet jeśli twierdził, że nie jest
głodny. „Cóż, ja jestem.” Powiedziała,
a on podążył za nią do środka. Podczas posiłku nic się nie wydarzyło – zjadła z
chęcią, co zauważyła z zaskoczeniem. Ginny, siedząca obok niej, zapytała gdzie
była, a on a skłamała łatwo „Byłam zaraz
za tobą przez cały czas”. Ginny jej nie uwierzyła – to i tak było marne
kłamstwo – ale nie skomentowała.
Wyszła z
Wielkiej Sali przed Ginny, chcą jeszcze wstąpić do biblioteki przed
zamknięciem.
-
Granger.
Odwróciła
się na pięcie, zastanawiając się kto zwraca się do niej po nazwisku, i stanęła
twarzą w twarz z potarganymi, ciemnymi włosami, bladą skórą i oczami tak
czarnymi jak noc. Stał przed nią Theodore Nott, wyglądając chłodno i dostojnie.
Oceniając, może.
- Nott. –
powiedziała kiedy zdała sobie sprawę, że się gapi – Chcesz czegoś?
-
Zamienić słówko. Nie zajmę ci wiele czasu. – rozejrzał się wokół, przyglądając
się uczniom, którzy ich mijali i zniżył głos – Na osobności byłoby dużo lepiej.
-
Dlaczego nie możesz…
- Mam
dla ciebie ostrzeżenie.
Krew
zamarzła w jej żyłach. Hermiona cofnęła się o krok, niemal wpadając na kogoś,
kto stał za nią. Głos Notta był zimny, a jego ojciec był skazany m Śmierciożercą,
a… ostrzeżenie? Wojna się skończyła.
Wojna się skończyła. Wojna się skończyła.
- Nie
sądzę…
- Nie
takiego rodzaju ostrzeżenie. – powiedział Nott.
To tylko
jej wyobraźnia, czy on naprawdę wyglądał na rozbawionego? Stłumiła uczucie
paniki, które w niej narastało.
- Chodzi
o Draco. W tym roku spędzasz z nim dużo czasu.
O to mu
chodziło? Odprężyła się.
- Tak.
Co w związku z tym?
Znów
rozbawienie i cień pogardliwego uśmiechu.
- Chodź
ze mną.
Poprowadził
ją do mniejszego, ciemniejszego korytarza. Podążyła za nią, uważna, ale nie
przestraszona. Nie wyglądał groźnie.
- Chcesz
rozmawiać o Draco?
- Tak. –
przerwał na chwilę – Nie spędzaj z nim sama więcej czasu.
- Co? Dlaczego? – zawahała się – To dlatego,
że jestem… - Szlamą, miała zamiar
powiedzieć, ale Nott jej przerwał.
- Nie,
nie dlatego. – delikatny uśmiech uniósł kąciki jego ust, ale tym razem nie było
to rozbawienie. Uśmiech był słaby, gorzki, kpiący – Dla twojej informacji,
Granger, ja nigdy nie przyjąłem Mrocznego
Znaku.
-
Przepraszam. – powiedziała – Po prostu twój ojciec…
- Mój
ojciec – powiedział – będzie w Azkabanie do końca swojego życia. Wszyscy
wiedzą, że był Śmierciożercą, Granger. Nie mówisz mi czegoś, czego jeszcze nie
wiedziałem.
-
Powiedzmy, że nie jesteś uprzedzony względem mugolaków. – powiedziała – Więc co masz do Draco?
Wyglądał
na zaskoczonego.
- Draco
to mój przyjaciel.
- Więc dlaczego… - zaczęła, zirytowana.
- Tak po
prostu. – powiedział tajemniczo – Zaufaj mi, bycie zbyt blisko niego nie jest
dobrym pomysłem. Och, i tak przy okazji… - wyciągnął przed siebie dłoń – Wojna się
skończyła więc… Rozejm?
Wpatrywała
się w niego.
- Co ty
mi kiedykolwiek zrobiłeś?
- Jestem
Ślizgonem. I przyjaźnię się z Draco.
- Tak,
jestem pewna, że to robi z ciebie przestępcę. – powiedziała Hermiona, ściskając
jego rękę – Nie musisz tego robić. Ale doceniam gest.
Kiwnął
głową i cofnął rękę.
-
Słuchaj, Granger. – zaczął, po czym się zawahał.
- Tak? –
ponagliła go.
- Mówię
poważnie. Draco jest… - znów przerwał – Lubię go. – powiedział w końcu – Znamy się
od lat. Nie podoba mi się, że ci to mówię, ok.? Ale on nie jest już przy
zdrowych zmysłach. Nie od czasu Azkabanu. Serio. Nawet od wcześniej. I robił
rzeczy, od których chciałoby ci się wymiotować. Naprawdę jest utalentowanym
czarodziejem. Może być niebezpieczny.
- Myślę,
że umiem sobie radzić. – powiedziała lodowato – Nie zrobił niczego…
-
Jeszcze nie zrobił. – powiedział ponuro Nott – Przynajmniej nie tobie.
Potem
odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Sam, jak zauważyła. Czy kiedykolwiek widziała Notta przy Draco?
Dlaczego tak nagle zaczął się nim przejmować?
Zanim
zniknął jej z oczu, odwrócił się, jakby coś sobie przypomniał, i powiedział
głosem na tyle głośnym, by usłyszała go bez problemu:
-
Proszę, pamiętaj, co powiedziałem. Po prostu… przemyśl to.
Kilka
głów się odwróciło, ale Hermiona nie przejmowała się. Nie chciał, żeby spędzała
czas z Draco. Dlaczego?
Uważaj. Co miał na myśli?
Nie spędzaj z nim czasu sama. Nie miał
nic przeciwko ich spotkaniom…. Ale jeśli byli sami, miała być ostrożna.
On może być niebezpieczny.
Przynajmniej nie tobie. Jeszcze.
- Nott! –
krzyknęła, biegnąc za nim – Poczekaj… Theodore.
Zatrzymał
się i odwrócił na dźwięk swojego imienia.
- Albo
Nott, albo Theo, Granger. Nie Theodore.
Zarumieniła
się.
-
Przepraszam. Słuchaj… Nie mówiłeś zbyt jasno. Ja nie…
- Nie
rozumiesz? – oczy mu pociemniały – W takim razie ci pokażę. – rozejrzał się
wokół – Chodź ze mną
Poprowadził
ją przez ciemny korytarz do pustej klasy, która, z tego co Hermiona była w
stanie powiedzieć, nie była używana od lat. Była ponura i zakurzona, a ławki
wyglądały jak z poprzedniego stulecia.
Nott
pochwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się.
- Wiem. –
powiedział.
-
Chciałeś mi coś pokazać?
Wyglądał
na zmieszanego.
- Po
prostu… Jeśli Draco narazi cię na niebezpieczeństwo, znów trafi do Azkabanu.
Nie sądzę, że byłby w stanie to przeżyć.
- Nie
naraża mnie na niebezpieczeństwo. – powiedziała, skołowana.
-
Jeszcze nie. – znów powiedział Nott.
- Ciągle
to powtarzasz. – rzuciła – Co masz na myśli?
Nott
spojrzał na nią tak intensywnym wzrokiem, że zaczęła się zastanawiać czy nie
powinna zacząć się bać. W końcu, w ogóle go nie znała. Nigdy nie zamienili
nawet słowa. On był Ślizgonem, był arystokratą, a jego ojciec był
Śmierciożercą. Tylko tyle o nim wiedziała i żadna z tych rzeczy nie była dobra.
A ona stała z nim w pustej klasie.
Zaczęła
go obserwować. Nott był wysoki i szczupły, z delikatnie zarysowanymi mięśniami.
Pamiętała go – ledwie – jako cichego Ślizgona, który zawsze miał podkrążone
oczy z braku snu. Zawsze był chudy, ale wyrósł. Jego spojrzenie było
przeszywające i inteligentne, niewiele różniące się od Draco, ale bez tego
nawiedzonego podtekstu. W przeciwieństwie do Draco, który nadal wyglądał jakby
coś wyssało z niego życie, Nott rozkwitł podczas wojny. Co robił? Powiedział, że nie był Śmierciożercą,
ale nie mogła być pewna. Nie wyglądał
jakby miał zamiar ją skrzywdzić, ale z pewnością mógłby to zrobić. Jej oczy
szybko zlokalizowały jego różdżkę, w lewym rękawie.
- Nie
mam zamiaru cię atakować. – powiedział, a ona przeniosła wzrok na jego twarz –
Salazarze. To nie mnie powinnaś się bać.
Znów się
zawahał, po czym uniósł ręce i odsunął kołnierzyk szaty, pokazując swoją szyję.
Hermiona głośno wypuściła powietrze. Cienka blizna biegła przez jego szyję,
obojczyk i ginęła w reszcie ubrania. Nie miała żadnych wątpliwości, że biegła
dalej przez jego tors, możliwe, że nawet do pasa. To była dziwna rana, która
musiała być zadana kiedy ofiara stała prosto, oceniła na podstawie jej
długości. Ale jak ktokolwiek pozwoliłby dać się tak pociąć bez sprzeciwu?
Chyba, że… chyba, że był przytrzymywany.
- Draco
mi to zrobił. – powiedział Nott – Nie chciał, ale to zrobił. To było w
poprzednim roku, kiedy szkołą rządzili Carrow’owie. Złamałem godzinę policyjną,
więc kazali Draco mnie ukarać. – na jego ustach ukazał się szydzący grymas –
Okazało się, że Carrow’owie nie lubili się z moim ojcem. Pomyśleli, że zabawnie
będzie wyżyć się na mnie, pomimo tego, że jestestwem czystokrwisty.
-
Przykro mi.
-
Niepotrzebnie. – powiedział, wzruszając ramionami – Już i tak nie boli. Po prostu
chciałem żebyś wiedziała, do czego Draco jest zdolny.
Hermiona
zadrżała i mimowolnie spojrzała na swoje przedramię, gdzie, zakryte rękawem,
znajdowały się jej blizny, niemal tak świeże jak pierwszego dnia. Czarna magia nigdy się nie goi. Jedno
spojrzenie powiedziało jej, że Theo doskonale wiedział, co przeżyła w Dworze
Malfoy’ów.
- On nie
miał wyjścia. – wymusiła z siebie Hermiona – Teraz jest wolny. Nie musi już
nigdy nikogo krzywdzić. Nie miał wyjścia. – powtórzyła.
- Zawsze
jest jakieś wyjście. – powiedział Nott – Ja wybrałem swoje. On wybrał swoje. I
miał cholerne szczęście, że Potter był na tyle dobroduszny, że postanowił
ocalić go od Azkabanu. – stalowy wydźwięk w jego głosie był niemal całkowicie
ukryty w beztroskim tonie – On zrobił
rzeczy, o które był oskarżony, Granger. Nigdy o tym nie zapominaj.
A potem
odszedł.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Uwielbiam w tym opowiadaniu, że nadaje charakteru postaciom, które w kanonie zostały tylko zarysowane.Jak zwykle super
OdpowiedzUsuńseinA
Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Jestem ciekawa jak potoczy się to dalej. Czy naprawdę Draco jest tak niebezpieczny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
la_tua_cantante_
No nie można zaprzeczyć, że do tej pory, troszkę narozrabiał :)
UsuńŚwietne opowiadanie, masz ciekawy styl pisania, lekki i przyjemny :) Fajny pomysł, wartka akcja :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga o dość nietypowej tematyce: Drinny.
http://www.ginny--draco.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za miłe słowa, ale ja tu tylko tłumaczę :)
UsuńPozdrawiam,
Lexie
No cudownie! Tak się cieszę, że to tłumaczysz :) Naprawdę zastanawia mnie czy faktycznie Draco znów może stać się niebezpieczny i co zrobi Hermiona... Bardzo podoba mi się ich wątek! Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! Uwielbiam takie pozytywne komentarze :)
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Jeju, nie wiem, jak mogłam przegapić tak cudowny rozdział. Od dawna czekałam na tyle akcji Dramione. Oni pasują do siebie tak idealnie, że rozdział z nimi są najciekawsze. Scena na boisku - przeurocza :) Przemyślenia początkowe Draco sprawiły, że uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Polubiłam też Theo - jest taki pozytywny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i czekam na kolejny rozdział - zarówno tłumaczenia, jak i Twojego opowiadania (mimo, że jeden zaległy właśnie mam otwarty :D)
Florence
Tak, ja też coraz pozytywniej odbieram Theo :) pomimo tego, że jest jakiś taki... skomplikowany.
Usuńxoxo
Lexie
Fajnie, ze Nott ostrzegl Hermione.. Wierze, ze zrobil to nie dlatego, ze chcial zeby Draco zostal sam , albo cierpial, ale dlatego, ze sie naprawde o niego troszczy.. I milo, ze Hermiona dostrzegla w Draco cos wiecej, bo mimo wszystko on na to zasluguje, jak kazdy czlowiek ;)
OdpowiedzUsuńTlumaczenie swietne, jak zwykle ;)
Pozdrawiam ;DDD
Też sądzę, że to jest jego sposób na chronienie Draco :)
UsuńDzięki wielkie.
xoxo
Lexie
Jeju to spotkanie na boisku. Przepiękne ;)
OdpowiedzUsuńCo do Theo - ciekawe, ciekawe, ale, sorry, nie zastanawiam się o co mu dokładnie chodziło, tylko czytam dalej, bo nie wyrobię zaraz ;p