wtorek, 24 września 2013

Cena zwycięstwa. Rozdział 33




Rozdział 33
Najbardziej oczywista rzecz
3 styczeń 1999

Czekał na nią na boisku do Quidditcha. Wiedział, że ona będzie wiedziała, gdzie jest i w końcu do niego przyjdzie. Zwłaszcza przy pogodzie jaką akurat mieli. To był pierwszy śnieg w nowym roku i płatki wirowały w powietrzu. Zawsze lubił śnieg, ale w sumie, kto nie lubił? Ona lubiła i to była część powodu, dla którego tu przyjdzie. Nawet zaczarowany sufit Wielkiej Sali nie pobije bycia na zewnątrz gdy padał śnieg. Nawet nie było tak zimno. Wiatr był na tyle silny by sprawić, że śnieżynki tańczyły, ale nie na tyle silny by przyprawić go o dreszcze.

Na zewnątrz było lepiej. Spędził tu święta, czując się niemal wolnym. Od czasu Azkabanu, zauważył, że nie może spędzić zbyt wiele czasu w jednym miejscu bez otwierania okna lub dreptania w kółko jak zwierzę w klatce. Lekcje były dla niego trudne. Okazało się, że nie potrafi się dłużej na nich skupić. Theo, swoim spojrzeniem, potrafił jeszcze bardziej pogłębić jego uczucie uwięzienia. Pansy próbowała je zniwelować, ale czuł się zbyt winny w jej sprawie, żeby to podziałało. Tylko książki pomagały mu przenieść się do innego świata i zapomnieć o murach wokół niego. Właśnie dlatego spędzał tyle czasu w bibliotece.

Czasami, również ona sprawiała, że zapominał.

Kiedy był młodszy, dużo młodszy, próbował łapać płatki śniegu. Zawsze topniały zbyt szybko by mógł im się dobrze przyjrzeć. Wtedy był zawiedziony, ale dzisiaj, kiedy wyciągnął rękę by złapać tańczącą śnieżynkę, uśmiechnął się kiedy ta stopniała pod jego dotykiem. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią, nawet jeśli mogłoby się wydawać, że cała planeta zmieniła swoje położenie w kosmosie.

Czuł jak uśmiech wkrada się na jego twarz kiedy ją zauważył, na kilka sekund zanim ona zauważyła jego. Była niezbyt wysoka. Kiedy szła, dosyć szubko, poły płaszcza łopotały za nią. Głowę schowała między ramionami. To musiała być ona. Nikt inny nie przyszedł by na boisko do Quidditcha w taką pogodę, nie pierwszego wieczora po powrocie z domu. Uśmiech pojawił się na jej twarzy kiedy go zauważyła i pomachała mu. Kiwnął jej głową, a ona potem pół podeszła, pół podbiegła do niego.

- Draco! – wykrzyknęła kiedy dotarła.

Rzuciła się na niego niespodziewanie. Ledwie zdołał ją złapać, dając krok do tyłu, a ona obięła go ramionami.

- Hej. – powiedział kiedy go puściła – Szczęśliwego Nowego Roku. Dobrze się bawiłaś?
- Och, tak, bardzo dobrze. – powiedziała – Uwielbiam taką pogodę, a ty? Po prostu uwielbiam śnieg. Bez śniegu, Święta nie są takie same.

Poświęciła chwilę by zapiąć dokładniej swój płaszcz. Jej policzki były różowe od zimna, a jej ramiona i czapka były pokryte śniegiem.

- Tak, dobrze się bawiłam. Widziałam się z Harrym i Ronem, oczywiście. Ale cała reszta też tam była. Nawet Lee przyszedł, by dotrzymać towarzystwa George’owi. Lee Jordan, wiesz, ten który komentował wasze mecze Quidditcha.
- Masz na myśli tego gościa, który był tak rażąco po stronie Gryffindoru? – zapytał Draco, na co ona się uśmiechnęła.
- Tak, podejrzewam, że był. Ale i tak był dobrym komentatorem. I widziałam Teddy’iego. Nadal go nie poznałeś?

Pokręcił głową.

- Jest uroczy. Zrobiłam kilka zdjęć, pokażę ci je jutro kiedy rozpakuję swój kufer. Nie wygląda zbytnio jak ty. Może ma twoje oczy, ale nie jestem pewna. – rzuciła okiem na jego prawy nadgarstek, na którym znajdowała się bransoletka, którą mu dała – Nosisz ją.
- Wypróbowałaś już łapacz snów?

Uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Żadnych koszmarów przez ferie. Dziękuję.
- Nie ma za co.

Znów spojrzała na jego nadgarstek.

- Podoba ci się?
- Jest w porządku. – powiedział, bawiąc się bransoletką.

Była delikatna i dyskretna. Tylko trzy paski czarnej skóry splątane w warkocz, ze srebrnym koralikiem pośrodku. Nie przepadał za biżuterią, ale dla tego prezentu mógł zrobić wyjątek.

- Nie masz rękawiczek! – zauważyła – Nie jest ci zimno?
- Nie. – powiedział, ale ona wzięła jego dłonie w swoje i zaczęła je szybko pocierać swoimi, ubranymi w rękawiczki.
- Musisz zamarzać. – stwierdziła.
- Nie jest wcale tak zimno.
- Jak ci minęły Święta? – chciała wiedzieć – Z Nottem i… Pansy?
- Miewałem gorsze. Naprawdę, było w porządku. Po prostu… normalnie.

Normalnie. Czy u niego kiedykolwiek coś było normalnie? Ale taka była prawda. Ferie, ku jego uldze, były bardzo spokojne, przyjemnie pokojowe i… normalne. Nie podejrzewał, że normalność jeszcze istnieje.

- Normalne. – powtórzyła i już wiedział, że zrozumiała.

Nie wiedział dlaczego to zrobił. Nagle poczuł potrzebę ofiarowania jej czegoś. Wyciągnął swoją różdżkę, na co ona patrzyła w ciszy. W jej oczach nie było śladu strachu, tylko zaciekawienie. Dlaczego mu ufała, po tym wszystkim, co zrobił? Nie sądził, że ktokolwiek mu kiedykolwiek ufał. Jego przyjaciele w Slytherinie… jak mogli mu ufać? Poruszył swoją różdżką. Płatek śniegu zatrzymał się na sekundę w powietrzu, potem powoli podążył w stronę dłoni Hermiony, która w osłupieniu wyciągnęła ją do przodu. Śnieżynka leżała na jej rękawiczce, idealna, nie topiąc się.

- Jest piękna. – powiedziała miękko – Kocham magię. – potem spojrzała na niego i zaśmiała się.
- O co chodzi?
- Tylko pomyślałam… - jej oczy znów przeniosły się na śnieżynkę – Przed wojną, czy kiedykolwiek pomyślałeś, że moglibyśmy być przyjaciółmi?
- Nie. – powiedział szczerze.
- Ja też nie. – przyznała, nadal się uśmiechając – To jest prawie śmieszne.
- Skoro tak twierdzisz.

Spojrzał na jej zęby, które było widać w jej szerokim uśmiechu. Jeśli dobrze pamiętał, lata temu, miała trochę dłuższe przednie zęby. Kiedy to się zmieniło? Nie zwrócił uwagi.

- Więc tak to nazywasz? Przyjaźnią?
- Oczywiście. – powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie – Wiesz czego najbardziej nie lubię w zimie?

Zmiana tematu była tak niespodziewana, że przez chwilę stał w osłupieniu. Śnieżynka stopniała w ręce Hermiony.

- Co... Nie.
- Ogólnie, lubię zimę. – powiedziała, spoglądając w górę, na niebo – Ale nie lubię tego, że ściemnia się tak szybko.

Uśmiechnął się.

- Mógłbym nauczyć cię jak lubić noc.

~-o-~

Przekonała Draco żeby wrócili do zamku na kolację, nawet jeśli twierdził, że nie jest głodny. „Cóż, ja jestem.” Powiedziała, a on podążył za nią do środka. Podczas posiłku nic się nie wydarzyło – zjadła z chęcią, co zauważyła z zaskoczeniem. Ginny, siedząca obok niej, zapytała gdzie była, a on a skłamała łatwo „Byłam zaraz za tobą przez cały czas”. Ginny jej nie uwierzyła – to i tak było marne kłamstwo – ale nie skomentowała.

Wyszła z Wielkiej Sali przed Ginny, chcą jeszcze wstąpić do biblioteki przed zamknięciem.

- Granger.

Odwróciła się na pięcie, zastanawiając się kto zwraca się do niej po nazwisku, i stanęła twarzą w twarz z potarganymi, ciemnymi włosami, bladą skórą i oczami tak czarnymi jak noc. Stał przed nią Theodore Nott, wyglądając chłodno i dostojnie. Oceniając, może.

- Nott. – powiedziała kiedy zdała sobie sprawę, że się gapi – Chcesz czegoś?
- Zamienić słówko. Nie zajmę ci wiele czasu. – rozejrzał się wokół, przyglądając się uczniom, którzy ich mijali i zniżył głos – Na osobności byłoby dużo lepiej.
- Dlaczego nie możesz…
- Mam dla ciebie ostrzeżenie.

Krew zamarzła w jej żyłach. Hermiona cofnęła się o krok, niemal wpadając na kogoś, kto stał za nią. Głos Notta był zimny, a jego ojciec był skazany m Śmierciożercą, a… ostrzeżenie? Wojna się skończyła. Wojna się skończyła. Wojna się skończyła.

- Nie sądzę…
- Nie takiego rodzaju ostrzeżenie. – powiedział Nott.

To tylko jej wyobraźnia, czy on naprawdę wyglądał na rozbawionego? Stłumiła uczucie paniki, które w niej narastało.

- Chodzi o Draco. W tym roku spędzasz z nim dużo czasu.

O to mu chodziło? Odprężyła się.

- Tak. Co w związku z tym?

Znów rozbawienie i cień pogardliwego uśmiechu.

- Chodź ze mną.

Poprowadził ją do mniejszego, ciemniejszego korytarza. Podążyła za nią, uważna, ale nie przestraszona. Nie wyglądał groźnie.

- Chcesz rozmawiać o Draco?
- Tak. – przerwał na chwilę – Nie spędzaj z nim sama więcej czasu.
- Co? Dlaczego? – zawahała się – To dlatego, że jestem… - Szlamą, miała zamiar powiedzieć, ale Nott jej przerwał.
- Nie, nie dlatego. – delikatny uśmiech uniósł kąciki jego ust, ale tym razem nie było to rozbawienie. Uśmiech był słaby, gorzki, kpiący – Dla twojej informacji, Granger, ja nigdy nie przyjąłem Mrocznego Znaku.
- Przepraszam. – powiedziała – Po prostu twój ojciec…
- Mój ojciec – powiedział – będzie w Azkabanie do końca swojego życia. Wszyscy wiedzą, że był Śmierciożercą, Granger. Nie mówisz mi czegoś, czego jeszcze nie wiedziałem.
- Powiedzmy, że nie jesteś uprzedzony względem mugolaków. – powiedziała – Więc co masz do Draco?

Wyglądał na zaskoczonego.

- Draco to mój przyjaciel.
- Więc dlaczego… - zaczęła, zirytowana.
- Tak po prostu. – powiedział tajemniczo – Zaufaj mi, bycie zbyt blisko niego nie jest dobrym pomysłem. Och, i tak przy okazji… - wyciągnął przed siebie dłoń – Wojna się skończyła więc… Rozejm?

Wpatrywała się w niego.

- Co ty mi kiedykolwiek zrobiłeś?
- Jestem Ślizgonem. I przyjaźnię się z Draco.
- Tak, jestem pewna, że to robi z ciebie przestępcę. – powiedziała Hermiona, ściskając jego rękę – Nie musisz tego robić. Ale doceniam gest.

Kiwnął głową i cofnął rękę.

- Słuchaj, Granger. – zaczął, po czym się zawahał.
- Tak? – ponagliła go.
- Mówię poważnie. Draco jest… - znów przerwał – Lubię go. – powiedział w końcu – Znamy się od lat. Nie podoba mi się, że ci to mówię, ok.? Ale on nie jest już przy zdrowych zmysłach. Nie od czasu Azkabanu. Serio. Nawet od wcześniej. I robił rzeczy, od których chciałoby ci się wymiotować. Naprawdę jest utalentowanym czarodziejem. Może być niebezpieczny.
- Myślę, że umiem sobie radzić. – powiedziała lodowato – Nie zrobił niczego…
- Jeszcze nie zrobił. – powiedział ponuro Nott – Przynajmniej nie tobie.

Potem odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Sam, jak zauważyła. Czy kiedykolwiek widziała Notta przy Draco? Dlaczego tak nagle zaczął się nim przejmować?

Zanim zniknął jej z oczu, odwrócił się, jakby coś sobie przypomniał, i powiedział głosem na tyle głośnym, by usłyszała go bez problemu:
- Proszę, pamiętaj, co powiedziałem. Po prostu… przemyśl to.

Kilka głów się odwróciło, ale Hermiona nie przejmowała się. Nie chciał, żeby spędzała czas z Draco. Dlaczego?

Uważaj. Co miał na myśli?

Nie spędzaj z nim czasu sama. Nie miał nic przeciwko ich spotkaniom…. Ale jeśli byli sami, miała być ostrożna.

On może być niebezpieczny.

Przynajmniej nie tobie. Jeszcze.

- Nott! – krzyknęła, biegnąc za nim – Poczekaj… Theodore.

Zatrzymał się i odwrócił na dźwięk swojego imienia.

- Albo Nott, albo Theo, Granger. Nie Theodore.

Zarumieniła się.

- Przepraszam. Słuchaj… Nie mówiłeś zbyt jasno. Ja nie…
- Nie rozumiesz? – oczy mu pociemniały – W takim razie ci pokażę. – rozejrzał się wokół – Chodź ze mną

Poprowadził ją przez ciemny korytarz do pustej klasy, która, z tego co Hermiona była w stanie powiedzieć, nie była używana od lat. Była ponura i zakurzona, a ławki wyglądały jak z poprzedniego stulecia.

Nott pochwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się.

- Wiem. – powiedział.
- Chciałeś mi coś pokazać?

Wyglądał na zmieszanego.

- Po prostu… Jeśli Draco narazi cię na niebezpieczeństwo, znów trafi do Azkabanu. Nie sądzę, że byłby w stanie to przeżyć.
- Nie naraża mnie na niebezpieczeństwo. – powiedziała, skołowana.
- Jeszcze nie. – znów powiedział Nott.
- Ciągle to powtarzasz. – rzuciła – Co masz na myśli?

Nott spojrzał na nią tak intensywnym wzrokiem, że zaczęła się zastanawiać czy nie powinna zacząć się bać. W końcu, w ogóle go nie znała. Nigdy nie zamienili nawet słowa. On był Ślizgonem, był arystokratą, a jego ojciec był Śmierciożercą. Tylko tyle o nim wiedziała i żadna z tych rzeczy nie była dobra. A ona stała z nim w pustej klasie.

Zaczęła go obserwować. Nott był wysoki i szczupły, z delikatnie zarysowanymi mięśniami. Pamiętała go – ledwie – jako cichego Ślizgona, który zawsze miał podkrążone oczy z braku snu. Zawsze był chudy, ale wyrósł. Jego spojrzenie było przeszywające i inteligentne, niewiele różniące się od Draco, ale bez tego nawiedzonego podtekstu. W przeciwieństwie do Draco, który nadal wyglądał jakby coś wyssało z niego życie, Nott rozkwitł podczas wojny. Co robił? Powiedział, że nie był Śmierciożercą, ale nie mogła być pewna. Nie wyglądał jakby miał zamiar ją skrzywdzić, ale z pewnością mógłby to zrobić. Jej oczy szybko zlokalizowały jego różdżkę, w lewym rękawie.

- Nie mam zamiaru cię atakować. – powiedział, a ona przeniosła wzrok na jego twarz – Salazarze. To nie mnie powinnaś się bać.

Znów się zawahał, po czym uniósł ręce i odsunął kołnierzyk szaty, pokazując swoją szyję. Hermiona głośno wypuściła powietrze. Cienka blizna biegła przez jego szyję, obojczyk i ginęła w reszcie ubrania. Nie miała żadnych wątpliwości, że biegła dalej przez jego tors, możliwe, że nawet do pasa. To była dziwna rana, która musiała być zadana kiedy ofiara stała prosto, oceniła na podstawie jej długości. Ale jak ktokolwiek pozwoliłby dać się tak pociąć bez sprzeciwu? Chyba, że… chyba, że był przytrzymywany.

- Draco mi to zrobił. – powiedział Nott – Nie chciał, ale to zrobił. To było w poprzednim roku, kiedy szkołą rządzili Carrow’owie. Złamałem godzinę policyjną, więc kazali Draco mnie ukarać. – na jego ustach ukazał się szydzący grymas – Okazało się, że Carrow’owie nie lubili się z moim ojcem. Pomyśleli, że zabawnie będzie wyżyć się na mnie, pomimo tego, że jestestwem czystokrwisty.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. – powiedział, wzruszając ramionami – Już i tak nie boli. Po prostu chciałem żebyś wiedziała, do czego Draco jest zdolny.

Hermiona zadrżała i mimowolnie spojrzała na swoje przedramię, gdzie, zakryte rękawem, znajdowały się jej blizny, niemal tak świeże jak pierwszego dnia. Czarna magia nigdy się nie goi. Jedno spojrzenie powiedziało jej, że Theo doskonale wiedział, co przeżyła w Dworze Malfoy’ów.

- On nie miał wyjścia. – wymusiła z siebie Hermiona – Teraz jest wolny. Nie musi już nigdy nikogo krzywdzić. Nie miał wyjścia. – powtórzyła.
- Zawsze jest jakieś wyjście. – powiedział Nott – Ja wybrałem swoje. On wybrał swoje. I miał cholerne szczęście, że Potter był na tyle dobroduszny, że postanowił ocalić go od Azkabanu. – stalowy wydźwięk w jego głosie był niemal całkowicie ukryty w beztroskim tonie – On zrobił rzeczy, o które był oskarżony, Granger. Nigdy o tym nie zapominaj.


A potem odszedł.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ



13 komentarzy:

  1. Uwielbiam w tym opowiadaniu, że nadaje charakteru postaciom, które w kanonie zostały tylko zarysowane.Jak zwykle super
    seinA

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa jak potoczy się to dalej. Czy naprawdę Draco jest tak niebezpieczny?
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie można zaprzeczyć, że do tej pory, troszkę narozrabiał :)

      Usuń
  3. Świetne opowiadanie, masz ciekawy styl pisania, lekki i przyjemny :) Fajny pomysł, wartka akcja :P

    Zapraszam na mojego bloga o dość nietypowej tematyce: Drinny.
    http://www.ginny--draco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa, ale ja tu tylko tłumaczę :)

      Pozdrawiam,
      Lexie

      Usuń
  4. No cudownie! Tak się cieszę, że to tłumaczysz :) Naprawdę zastanawia mnie czy faktycznie Draco znów może stać się niebezpieczny i co zrobi Hermiona... Bardzo podoba mi się ich wątek! Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! Uwielbiam takie pozytywne komentarze :)

      Pozdrawiam,
      Lexie

      Usuń
  5. Jeju, nie wiem, jak mogłam przegapić tak cudowny rozdział. Od dawna czekałam na tyle akcji Dramione. Oni pasują do siebie tak idealnie, że rozdział z nimi są najciekawsze. Scena na boisku - przeurocza :) Przemyślenia początkowe Draco sprawiły, że uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Polubiłam też Theo - jest taki pozytywny.
    pozdrawiam ciepło i czekam na kolejny rozdział - zarówno tłumaczenia, jak i Twojego opowiadania (mimo, że jeden zaległy właśnie mam otwarty :D)
    Florence

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też coraz pozytywniej odbieram Theo :) pomimo tego, że jest jakiś taki... skomplikowany.
      xoxo
      Lexie

      Usuń
  6. Fajnie, ze Nott ostrzegl Hermione.. Wierze, ze zrobil to nie dlatego, ze chcial zeby Draco zostal sam , albo cierpial, ale dlatego, ze sie naprawde o niego troszczy.. I milo, ze Hermiona dostrzegla w Draco cos wiecej, bo mimo wszystko on na to zasluguje, jak kazdy czlowiek ;)
    Tlumaczenie swietne, jak zwykle ;)
    Pozdrawiam ;DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sądzę, że to jest jego sposób na chronienie Draco :)
      Dzięki wielkie.
      xoxo
      Lexie

      Usuń
  7. Jeju to spotkanie na boisku. Przepiękne ;)
    Co do Theo - ciekawe, ciekawe, ale, sorry, nie zastanawiam się o co mu dokładnie chodziło, tylko czytam dalej, bo nie wyrobię zaraz ;p

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony