Rozdział 32
ŚWIĘTA
Dzisiejszy
dzień był dniem pustym.
Kiedyś
(czuła jakby to było wiele lat temu), nie wyobrażała sobie sytuacji, w której
nie miałaby co robić w Święta.
Odwiedzała z rodzicami różne miejsca pełne historii, muzea i biblioteki
pachnące starym pergaminem i skórą. Czasami jeździli w jakieś ciepłe miejsca, z
plażą, słońcem i morzem. Nienawidziła ich, bo tam nie czuła tego ducha świąt.
Kiedy nie wyjeżdżali, zawsze miała coś do roboty, książki do przeczytania,
rodzinę do odwiedzenia, smakołyki do spróbowania i Święta do świętowania. Ale
jej książki… Cóż, nie miała pojęcia gdzie teraz są. Może zostały wyrzucone.
Może zostały odesłane do Australii i może gdzieś w Australii, Monica i Wendell
Wilkins zastanawiali się nad tym, co ich kiedyś opętało, że zakupili Znaczenie bycia uczciwym. Teraz także
nie odczuwała takiej potrzeby czytania o eliksirach i zaklęciach. Kiedy tylko o
tym pomyślała, myślała także o strumieniach światła lecących z każdej strony,
umierających i poszkodowanych ludziach wokół i rzucaniu zaklęć jak najszybciej
umiała. I jakimś cudem, nareszcie zdała sobie sprawę, że podręcznika nie można
porównać do okropności bitwy.
Z nudów,
spędzała większość dnia w pokoju Ginny, obserwując przez okno jak jej
przyjaciółka dosiada miotły i spędza poranki – i popołudnia, i wieczory, i
czasami nawet część nocy – latając. Ginny wracała padnięta na obiad i nie
wypowiadała nawet słowa dopóki nie były same. Wtedy ich rozmowy były lekkie i
bezcelowe, tak jak kiedyś, ale niemożliwie płytkie, biorąc pod uwagę to, co się
wydarzyło. Czasami, na przykład kiedy padało, obie schodziły do kuchni by
zobaczyć, czy nie są komuś potrzebne. Ale przez większość czasu spędzały
bezczynnie, nie z lenistwa, ale z braku zajęcia.
Zeszła
na dół około szóstej, ponieważ przybył Percy. Percy nadal był osobą, z którą
można było przeprowadzić interesującą rozmowę. No i kiedyś, kiedy była młodsza,
a on był prefektem, podkochiwała się w nim. Roztaczał wokół siebie inteligentną
aurę, nie wiedzy czy samo zadowolenia, ale swego rodzaju popęd do wiedzy, który
ona rozumiała i również posiadała. Potrafili spędzić sporo czasu rozmawiając na
bezsensowne tematy. I wtedy czuła się niemal jak kiedyś.
Dzisiaj,
w dżdżysty, ponury, świąteczny dzień, pukanie do drzwi rozległo się pół godziny
wcześniej niż zwykle, ale podejrzewała, że to on, więc zeszła na dół.
Usłyszała, że Ginny coś mówi w kuchni. Potem można było usłyszeć odgłos
odsuwania krzesła i państwo Weasley dotarli do drzwi przed nią. Pani Weasley
uwielbiała kiedy odwiedzał ich jej syn. Niemal każdego dnia niepokoiła się, że
nie przyjdzie. Ale zawsze przychodził, a ona zawsze przytulała go jakby nie
widział go przez kilka lat. Percy nie miał nic przeciwko. Prawdopodobnie
wyczuł, że próbuje nadrobić stracony czas, czas który on stracił. No i przeważnie cieszył się z jej uwagi.
- Cześć
mamo. – powiedział dzisiaj, bez charakterystycznej wesołości w głosie – Cześć
tato. Witaj Hermiono. Wesołych Świąt.
Potem
przesunął się by wpuścić niską kobietę o ciemnych oczach.
George
zagwizdał, obserwując sytuację z kanapy, na której właśnie się rozłożył.
- O!
Percy ma dziewczynę! Ginny, chodź i zobacz!
Percy
uśmiechnął się sztywno i powiedział:
- To
jest Audrey. Moja żona.
Potem
nastała cisza, przerwana przez głośny dźwięk w kuchni kiedy Ginny upuściła
talerz. Pani Weasley zamarła z uśmiechem na ustach i przez chwilę wyglądała
jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem.
- Och,
Percy. – jęknęła i zaczęła płakać.
Percy
spojrzał błagającym wzrokiem na swojego ojca.
- Miło
cię poznać. – powiedział Pan Weasley do Audrey, całując ją w policzek –
Wesołych Świąt.
Percy
wyglądał dosyć ponuro, ale po chwili George wybuchł śmiechem.
- Cóż,
ja nigdy… - zaczął i znów się zaśmiał – Ona jest zbyt ładna dla ciebie, Perce.
Audrey
zarumieniła się, a potem uśmiechnęła. Była
ładna, w cichy, zrozumiały sposób. Miała proste, ciemne włosy, brązowe oczy i
ciepły uśmiech.
- I
pochodzi z mugolskiej rodziny. – dodał ochoczo Percy, w przypływie jasności
umysłu. Twarz jego ojca rozjaśniła się.
- Naprawdę? – powiedział i od razu zaczął
zadawać jej pytania.
W tym
samym czasie, Percy objął swoją matkę i zaczął szeptać jej do ucha uspokajające
słówka. Hermionie wydawało się, że słyszała słowa Tak bardzo przepraszam, powtarzane raz za razem. To nie było nic
nowego, słyszeli je niemal każdego dnia wakacji. Kiedy przychodził
(codziennie), jego twarz była wyciągnięta i zmęczona, i wyglądał na starszego
niż Charlie. Był zdewastowany przez poczucie winy, zwłaszcza z powodu śmierci
Freda, ale było coś jeszcze, coś ukrytego zaraz pod powierzchnią, pod tym
wesołym głosem, którym zawsze mówił. I to było to, ten sekret. Gdy nie
kontaktował się ze swoją rodziną, wziął ślub.
Hermiona
obserwowała go w ciszy, zastanawiając się gdzie odnalazł tyle odwagi by
przyprowadzić tą Audrey do domu, by złamać serce swojej matce. Audrey wyglądała
na zakłopotaną, ale ze spokojem odpowiadała na pytania Pana Weasley’a. Miała na
sobie jeansy, za dużą bluzę z kapturem i żadnego makijażu. Nie wyglądała na typ
Percy’iego. Wyglądała na bardzo młodą, dziewiętnaście lub dwadzieścia lat. Pani
Weasley się to nie spodoba.
Kiedy
Państwo Weasley przeszli do kuchni by pomóc Ginny, Hermiona usiadła obok
Audrey.
- Cześć.
– powiedziała – Jestem Hermiona. Znajoma.
- Wiem.
– odpowiedziała Audrey, uśmiechając się – Percy opowiadał mi trochę o tobie.
Jesteś przyjaciółką Rona.
- Od jak
dawna znasz Percy’iego? – zapytała.
-
Poznałam go w Ministerstwie. – wytłumaczyła Audrey – Starałam się o staż tam, w
wakacje zanim zaczęłam szósty rok. Tylko on się zgodził. Powiedział mi, że
chciałby mieć taką okazję w moim wieku. Pracowałam u niego przez trzy tygodnie.
Ale później nie widziałam go przez dwa lata, kiedy kończyłam Hogwart. Potem
zaczęłam pracę w jego biurze. Odkąd ostatnio się widzieliśmy, awansował, ale
pamiętał mnie. Zaprosił mnie na obiad, żeby nadrobić zaległości i… - wzruszyła
ramionami i się uśmiechnęła – To się po prostu stało…
- Potem
Ministerstwo zaczęło przeprowadzać kontrolę czarodziei z mugolskich rodzin,
więc uciekliśmy. To znaczy… ja uciekłam pod osłoną nocy, a kiedy Percy zdał
sobie sprawę, że zniknęłam, podążył za mną.
Percy
zaśmiał się i jakby od niechcenia, objął ją w talii.
- Kiedy
ją znalazłem, wzięliśmy ślub żeby już nigdy więcej ode mnie nie uciekła i przez
pół roku ukrywaliśmy się przed Ministerstwem.
- Potem
to on zostawił mnie, by walczyć w tej okropnej bitwie. – powiedziała Audrey
patrząc na swojego męża oczami pełnymi miłości i admiracji – Czego nadal mu nie
wybaczyłam. – Percy mrugnął do Hermiony.
- Daj
jej trochę czasu, przejdzie jej.
- Więc
to tobie powinniśmy podziękować za przeminę mojego brata z samolubnego,
napuszonego dupka w istotę ludzką? – George zapytał Audrey – Już cię lubię.
-
Dzięki, George. – powiedział Percy, wyglądając na urażonego – Wiedziałem, że
mogę na ciebie liczyć.
- Dniem
i nocą, bracie. – rzucił George, rozciągając się na kanapie – Więc pracujesz w
Ministerstwie? – Audrey wyglądała na zakłopotaną.
-
Pracowałam. Ale od zakończenia wojny… Nie wiem, naprawdę. Nie wiem jak mają
zamiar to zorganizować.
-
Spotykam się z Kingsley’em w tym tygodniu.
- Tak,
cóż, pewnie znów cię przyjmie, oczywiście. – powiedziała pewnie Molly,
wyglądając z kuchni – Jeśli Kingsley ma trochę honoru, znów dostaniesz swoją
pracę.
-
Powiedział, że spróbuje. – rzucił Percy, wzruszając ramionami – Zobaczymy.
- W
którym departamencie pracowałaś? – Hermiona zapytała Audrey.
-
Zaczynałam w tym samym, w którym pracował Percy. Potem zostałam przeniesiona do
Mugolskich Produktów, co było dużo bardziej fascynujące. – powiedziała,
rzucając Percy’iemu znaczące spojrzenie, co powiedziało Hermionie, że ta
kwestia jest przyczyną kłótni pomiędzy tą dwójką.
-
Wszystko podlega dyskusji. – odpowiedział z uśmiechem.
- Nie,
mówię poważnie. – powiedziała, znów mówiąc do Hermiony – Nie ma nic bardziej
interesującego – lub przerażającego – od tego, jak czarodzieje potrafią oszukać
mugoli. Jest to zwykle dosyć skomplikowana i naiwna. Interesowałam się przez
jakiś czas łamaniem klątw – Percy mówił mi, że Bill się tym zajmuje… - ale
prawo ma tak wiele twarzy, że nigdy mi się nie nudzi.
Ron,
który siedział na fotelu naprzeciwko Georga, i który, aż do tej pory, nie
odzywał się, teraz zrobił minę.
- Prawo
ma tak wiele twarzy, że zawsze jest nudne.
- Nie,
nie jest. – powiedziała entuzjastycznie Hermiona – Wiem co masz na myśli,
Audrey. To wszystko ma wiele odsłon. Niektóre aspekty są delikatne, a inne
rzeczy są strasznie barbarzyńskie. Zgadzam się. Mam zamiar… - przerwała nagle,
zauważając uśmiech Rona – Och, cicho bądź. – powiedziała ponuro.
- Nic
nie powiedziałem! – Audrey zaśmiała się, słysząc to.
- Ron,
prawda? – powiedziała – Miło mi cię poznać.
- Tak,
to Ron. – powiedział Percy, kiwając głową – Ginny to ta, która potłukła talerz
w kuchni… Wydaje mi się, że wyzywa Tonks na pojedynek. Ach, oto i ona. – kiwnął głową w stronę siostry, kiedy ta
weszła – Mój brat Bill i jego żona Fleur. Ten maruda na kanapie to George…
- Ej! –
powiedział z oburzeniem George.
- …to
mój starszy brat Charlie. A to
jest Harry Potter.
Audrey
kiwnęła głową każdemu z nich, trochę onieśmielona. Percy zepchnął George’a z
kanapy i usiadł na niej z ramieniem nadal wokół Audrey, niemal obronnie.
- No
dobra. – powiedział – Wiem, że macie masę pytań. Pytajcie.
- Ile
ona ma lat? – zapytał George siedzący teraz na kanapie, gdzie się usadowił po
tym, jak został zepchnięty z kanapy.
-
Dziewiętnaście. – odpowiedziała Audrey, uśmiechając się.
-
Merlinie. – rzucił George – Nigdy nie podejrzewałem cię o pedofilię, Perce.
- Lubisz
Quidditch? – zapytał Ron, na co wszyscy się zaśmiali – Bo nie możesz być moją
bratową jeśli nie lubisz, sorry. – Percy zrobił minę.
-
Niestety, jest wielkim fanem. Próbuje mnie do niego przekonać odkąd się poznaliśmy.
Po tej
wypowiedzi, większość ludzi w pokoju zaczęło klaskać. Potem odezwał się George.
- Och,
jesteś idealna dla tego idioty, Audrey.
- Kiedy
masz urodziny? – zapytała Ginny.
-
Trzydziestego listopada.
- Naprawdę jesteś młoda. – powiedział George
– Percy powiedział ci ile naprawdę ma lat? – Audrey znów się zaśmiała.
- Tak.
- A czy
powiedział ci, że był… - Geroge wypiął klatkę piersiową i przyjął podniosły ton
z oksfordzkim akcentem - … prefektem i zarozumialcem w Hogwarcie?
- Tak.
- A
powiedział ci kiedy był na trzecim roku i…
- Dobra,
to by było na tyle. – przerwał Percy – Nie chcę żeby składała papiery
rozwodowe.
- W
którym byłaś domu? – zapytała Ginny.
- To
chyba oczywiste. – rzucił George – Nasz zarozumialec nigdy nie celowałby poza
Ravenclaw.
- Byłam
w Hufflepuffie.
- Tak jak mówiłem.
Audrey
uśmiechnęła się. Miała taką samą aurę swojego domu, jaką Hermiona widziała
wcześniej u Susan Bones. Cichość jej osoby, która nie była do końca
nieśmiałością, ale czymś spokojniejszym, delikatniejszym.
-
Napijesz się może herbaty? – zapytała Pani Weasley, wychodząc z kuchni – To
właśnie miała robić Ginny zanim upuściła talerz… tak, kochanie, wiem, że nie
zrobiłaś tego specjalnie. Mogę szybko przygotować jeśli ktoś jest
zainteresowany.
- Z
chęcią. – powiedziała Audrey, a reszta się zgodziła.
Herbata
była serwowana z czekoladkami z rodzaju tych, które są zawinięte w błyszczący
papier i rozpływają się w ustach. Audrey wzięła trzy, na co George powiedział:
- Tak,
jesteś absolutnie idealna dla niego. – na co oni wszyscy się zaśmiali. Percy
nie lubił czekolady.
- Koniec
z żartami. Jakim cudem przekonał cię żebyś go poślubiła? – zapytał George.
Audrey
spojrzała kątem oka na Percy’iego. W jej spojrzeniu było tyle miłości i
zaangażowania, że Hermiona doszła do wniosku, że wiele się pod nim kryło.
Ale
Audrey tylko powiedziała:
-
Zasłużył na to.
Pani
Weasley wyglądała na niezbyt zadowoloną. Hermiona była pewna, że słyszała ją
mamroczącą coś na temat wojny i ludzi biorących ślub na prawo i lewo. A
Audrey była tak młoda, tylko rok starsza. Czy wyszłaby za mąż w tym wieku? Jak
ona mogła być tak pewna swoich uczuć? Audrey zaczęłą pracę w wieku osiemnastu
lat, w tym samym roku, Hermiona się ukrywała. Audrey pracowała w ministerstwie
może kilka miesięcy zanim musiała sama zacząć się ukrywać z powodu anty
mugolskiego reżimu. I wyszła za mąż za Percy’iego, którego prawie nie znała…
Ale znów Percy poświęcił swoją karierę dla niej i ryzykował swoje życie
ukrywając się z nią. On był czysto krwistym czarodziejem, nikt by się go nie
czepiał, gdyby nie Audrey. Czy można być bardziej pewnym?
Pomimo
tego, Pani Weasley nadal nie aprobowała tego małżeństwa. Hermiona nie mogła
wyobrazić sobie samej siebie zamężnej i ustatkowanej w wieku dziewiętnastu lat.
Nie mogła wyobrazić sobie, że kiedykolwiek się ustatkuje. Ramię Percy’iego
wokół Audrey. Pochlebne spojrzenia, które często mu rzucała. Hermiona
doświadczyła tego już z Billem i Fleur kiedy przyszłą ich pora, i kiedy Bill
został zaatakowany przez Greybacka. Z jej rodzicami, nawet kiedy… nie. Oni wszyscy było tak pewni swojej
miłości, tak pewni, że chcą razem spędzić resztę wieczności. Ona nie była nawet
pewna czy byłaby w stanie przetrwać minutę
tylko z Ronem. Ani czy chciała, ani czy on
chciał. To było nie w porządku…
- Więc
kto z was gra w Quidditcha? – zapytała Audrey i zaczęła się rozmowa na ten
temat.
Hermiona
nagle poczuła się słabo. To przypomniało jej o jej ostatnim upadku, tym z
powodu przepracowania i niedożywienia.
Ale nie była głodna, prawda? Było jej słabo i miała trochę nudności. Ale jadła wystarczająco,
prawda? Błagała Harry’ego by nikomu nie mówił o jej incydencie (Pani Weasley
mogłaby dostać zawału), więc tylko on rzucał jej potępiające spojrzenie za
każdym razem, kiedy przebierała w jedzeniu lub rezygnowała z posiłku. Tylko on
w tym domu był na tyle spostrzegawczy by zauważyć. Ale teraz, kiedy uniosła
swoją trzęsącą się rękę – trzęsła się jak liść na wietrze – by dotknąć czoła,
Molly to zauważyła. I cała reszta też.
-
Wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona Ginny – Jesteś strasznie blada…
Opuściła
szybko swoją dłoń, mając nadzieję, że nikt nie zauważył jak szczupłe są jej
palce.
- Tylko
trochę mi się kręci w głowie. – powiedziała – Nic mi nie jest. Wczoraj
uderzyłam się głową o półkę. To nic poważnego.
Audrey
wydała z siebie współczujący odgłos.
- Bardzo
boli? Może powinnaś skonsultować się z Uzdrowicielem jeśli nie przestanie
boleć. – powiedziała.
- To
tylko tymczasowe. – nalegała Hermiona – Tylko mi się kręci w głowie… - potem,
by odejść od tematu jej zdrowia, powiedziała – Więc grasz w Quidditcha?
-
Trochę. – powiedziała Audrey – Nie tak dużo jak kiedyś. Ale nadal to kocham.
To
doprowadziło o rozmowy na temat ulubionych pozycji w Quidditchu, najgorszych
meczy, najbardziej oczywistych zwodów, a potem do najlepszych graczy.
- Daniel
Stratowski. – powiedziała Audrey – Pochylcie głowy. – George jęknął.
- Nie
mówisz chyba serio? Ten gość nie ma żadnego doświadczenia.
- Komu
potrzebne jest doświadczenie? On ma talent.
Zaczynał w głównym składzie Tornad i nie przegrali żadnego meczu w ciągu dwóch
lat. Możliwe, że Dan zagra w reprezentacji Anglii podczas najbliższych
Mistrzostw Świata.
- Nie
jest aż tak dobry. – powiedział Charlie – Bardziej ma szczęście, ale jego cel
jest średni. A teraz weźmy na przykład Kruma. To jest dopiero dobry gracz.
- Mówisz
to tylko dlatego, że on jest szukającym, jak ty. – powiedziała lekceważąco Ginny
– Ale Dan jest dobry. Umie latać.
Ginny
była fanką Harpii, ale w jej pokoju wisiał plakat młodego, nieziemsko przystojnego
mężczyzny w wieku około dwudziestu trzech lat. Miał jasne oczy i zawadiacki
uśmiech. U góry widniał napis ‘Daniel Stratowski’, a w lewym górnym rogu,
widniało logo Tornad. Hermiona podejrzewała, że plakat pojawił się w pokoju jej
przyjaciółki głównie z powodu wyglądu Dana, a nie jego umiejętności.
- Jego
już nawet nie ma w interesie. – powiedział George – Czy ktokolwiek słyszał o
nim od września?
- Nie od
czasu wojny. – odpowiedziała Ginny.
Po tym
zapadła cisza kiedy każdy przyswajał, co to może znaczyć i przypominał sobie
inne zniknięcia, straty. Audrey położyła głowę na ramieniu Percy’iego, a on
przyciągnął ją jeszcze bliżej. Pani Weasley która, podobnie jak Hermiona, tylko
słuchała tej wymiany zdań, nagle pobladła.
Potem
Ron wstał i powiedział:
- Toś ma
ochotę na partyjkę szachów?
-
Uwielbiam szachy. – powiedziała ochoczo Audrey, na co Harry się zaśmiał.
- Nie
kiedy grasz z Ronem. On wygrywa za każdym razem.
-
Naprawdę? – Audrey oczywiście nie była pewna, czy mówi poważnie.
- Dobra,
zagram z tobą. – powiedział Ron, kładąc szachy na niskim stoliku naprzeciwko
niej – Białe czy czarne?
- Białe.
– odpowiedziała zdecydowanie Audrey.
- Jakie
zakłady? – rzucił Ron.
-
Dwadzieścia pięć. – powiedział George.
-
Dwadzieścia jeden. – powiedział Charlie.
-
Trzydzieści trzy. – powiedziała Ginny.
- Co oni
robią? – zapytała Audrey.
-
Zakładają się ile ruchów będzie potrzebował żeby cię pobić, kochanie. – rzucił Percy
– Siedemnaście. – uderzyła do w ramię.
- Nie
powinieneś być po mojej stronie?
- Dużo
bardziej wolałbym być po tej wygranej.
-
Zdrajca. – powiedziała, ale z uśmiechem.
Zagrali
trzy partie, a Audrey przegrała każdą z nich. Grała fair i nie pozwalała sobie
być zdołowaną z powodu przegranej. Z uśmiechem przyjmowała każdy ruch Rona i
śmiała się z własnych błędów. Ich trzecia partia była interesująca i trwała tak
długo, że Percy stracił swoje pięć galeonów, które zarobił podczas pierwszych
dwóch. Ginny, która obstawiała czterdzieści dwa ruchy, była najbliżej i zgarnęła
wygraną. Audrey zaśmiała się widząc to i powiedziała Dobrze ci tak. Percy się uśmiechnął.
- Nie – powiedziała Pani Weasley po ich
trzeciej rundzie – spędzicie Świąt grając w szachy.
- Dobrze
się bawiliśmy! – zaprotestował Ron.
- Jest
po siódmej. – powiedziała jego mama – Mogę przynieść przekąski jeśli ktoś jest
głodny.
Entuzjastyczny
chórek głosów poparł ten pomysł.
- Ale tylko jeśli znikną szachy. – nalegała Pani
Weasley – To nie jest odpowiedni czas. Czego się napijecie? Jest Piwo Kremowe,
które mogę wam podgrzać. Jest sok dyniowy, Ognista Whiskey, gorąca czekolada,
kogel-mogel, kawa, miód pitny, wino, herbata… Wydaje mi się nawet, że mamy
gdzieś w szafce rum, prawda Arturze? Nie, Ron, nie będziesz pił Ognistej.
- Jestem
pełnoletni! – zaprotestował Ron.
- Nie
pozwolę ci pić alkoholu tak wcześnie. – powiedziała zdecydowanie Pani Weasley –
Dostaniesz Piwo Kremowe.
Wysłuchała
zamówień, prychnęła kiedy Ginny poprosiła o miód, ale i tak jej go podała gdyż
nie był to do końca alkohol. Przed Hermioną, Ronem i Audrey postawiła szklanki
z ciepłym Piwem Kremowym.
- To mój
ulubiony napój od czasu Hogwartu. – przyznała Audrey – W mugolskim świecie nie
mamy czegoś takiego.
- Co w
takim razie wcześniej było twoim ulubionym napojem? – zapytał szczerze
zainteresowany Pan Weasley.
- Pepsi.
– odpowiedziała i uśmiechnęła się widząc wyrazy ich twarzy – To mugolski napój.
Gazowany. Najlepszy kiedy jest zimny. Ma dużo cukru. Ale w Święta zawsze
lubiłam kogel-mogel. Teraz cały czas piję sok dyniowy i Piwo Kremowe. Zanim
poszłam do Hogwartu, nigdy nie próbowałam soku dyniowego, ale teraz go kocham. –
Percy objął ją ramieniem.
- Mój
mały, niewinny mugolaczek. – powiedział – Ona nadal jest zdziwona widząc
najbardziej normalne rzeczy.
- No nie
wiem czy Wyjca można nazwać normalnym. – rzuciła Audrey – Nigdy wcześniej nie
widziałam czegoś takiego.
- To
musiał być niezły widok. – skomentował Bill.
- Myślę,
że krzyczała głośniej niż Wyjec. – powiedział Percy, uśmiechając się szeroko.
Znów się
zaśmiali. Hermiona pomyślała, że to będą całkiem inne Święta niż zawsze. Po
pierwsze, spędzała je bez swojej rodziny. Błagała rodziców by mogła być ty
podczas Świąt, a ich odwiedzić w Nowy Rok. Po drugie, w powietrzu wisiał
nieuchronny, ponury nastrój, jakby ich śmiech mógł w każdym momencie zamienić
się w szloch. Kiedy była dzieckiem, Święta były tak niewinnym czasem… Oddałaby
wszystko by móc wrócić do tego uczucia.
~-o-~
Percy
nie myślał zbyt jasno przyprowadzając niespodziewanie Audrey. Pani Weasley
czuła się niezręcznie wokół niej. A wszystko stało się jeszcze bardziej niezręczne
kiedy wszyscy zdali sobie sprawę, że nic nie kupili dla Audrey. Ale Audrey nie
była kłopotliwą osobą i chciała uspokoić swoich teściów, więc zapewniła
wszystkich, że to nie ma znaczenia, i że nie mogła od nich oczekiwać
czegokolwiek. I to ona zaczęła przepraszać, a reszta Weasley’ów ją pocieszało.
Percy dostał trzy pakunki od swoich rodziców i braci, z którymi zaczął się
dogadywać podczas wakacji. Jeden był od George’a, którego Percy potrafił
rozśmieszyć. Hermiona też mu coś dała. Książkę, oczywiście.
- Och
nie… - powiedziała Audrey kiedy to zobaczyła. Sprawdziła okładkę – To klasyka.
Musi mieć ponad czterysta stron. Spędzi nad nią cały tydzień! Teraz to
narobiłaś, Hermiono. On nawet na mnie nie spojrzy do Nowego Roku.
- Nigdy
nie słyszałem o tym autorze. – powiedział Percy.
-
Oczywiście, że nie. – rzuciła Audrey – To mugol. Znany z tego, że płacono mu od
strony i ze swojej długiej, powtarzającej się prozy.
-
Pięknej prozy. – powiedziała obronnie Hermiona.
- Na
Merlina, nie pozwól jej zacząć rozmowy o książkach. – ostrzegł Ron – Bo inaczej
będziemy tu siedzieć jeszcze tydzień.
Ronowi
dała koszulkę z jego ulubioną drużyną Quidditcha, którą od razu założył na swój
sweter Weasley’ów. Przez to wyglądał trochę grubo i bardzo kolorowo, bo jego
sweter był kasztanowy, a koszulka pomarańczowa.
- Ugh. –
powiedział kiedy ją odpakował – Dacie wiarę, że Departament Gier i Sportów
odwołał wszystkie oficjalne mecze Quidditcha na całym świecie, na najbliższy rok?
-
Drużyny potrzebują czasu by się odbudować, Ron. – powiedziała.
-
Zakazanie Quidditcha. – mamrotał Ron – Tylko to im w głowach.
Ron dał jej pudełko czekoladek. Waniliowe, z różową
posypką po jednej stronie, czekoladowe po drugiej stronie, a najgorsze po
środku – dwa rządki małych, czekoladowych serc. Spojrzała na niego, on spojrzał
na nią. On jako pierwszy odwrócił wzrok.
Niemal
wyrwała pudełko z rąk Ginny, która przystała by podebrać słodycze.
Ginny
zniknęła na chwilę i Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że Harry też zniknął.
Wróciła z zamyślonym wzrokiem i srebrnym łańcuszkiem w dłoni. Kiedy Hermiona
odgięła jej palce zobaczyła, że to naszyjnik. Na łańcuszku wisiał mały, złoty
znicz, którego skrzydełka delikatnie się ruszały.
~-o-~
Do była
długa kolacja i jeszcze dłuższy wieczór. Było po drugiej nad ranem kiedy
Hermiona dotarła do pokoju Ginny i opadła na miękki materac, wzdychając głośno.
- Jestem
wykończona. – powiedziała.
- Jestem
wypchana. – powiedziała Ginny, opadając na krzesło – Myjemy zęby.
- Zbyt
wykończona.
- Chyba
zwymiotuję jeśli wstanę. – zgodziła się Ginny – I chyba się też trochę upiłam. Świat
się kręci.
Hermiona
próbowała rzucić jej potępiające spojrzenia, ale nie udało jej się.
- Jutro,
kiedy się obudzisz, poczujesz się lepiej.
- Jutro.
– powiedziała Ginny, rozweselając się – Myślisz, że mama nie będzie miała nic
przeciwko jeśli nie wstanę przed drugą jutro?
- Tak. –
Ginny zaśmiała się po czym się skrzywiła.
- Pewnie
tak. Jesteś pewna, że nie mogę wziąć jednej czekoladki?
-
Zależy. Mogę dostać twój naszyjnik? – uśmiech Ginny spełzł jej z twarzy.
- Nie
mam zamiaru go nosić. – zadeklarowała – Nigdy.
- Nie
mów tak. – powiedziała Hermiona – Wiesz, że nie miał nic na myśli dając ci go.
To nie tak, że się oświadczał czy coś.
- To
jest właśnie ten problem. – odpowiedziała Ginny, grzebiąc w kieszeni by
wydostać naszyjnik. Zacisnęła wokół niego palce – On coś znaczy. Oznacza Przepraszam. Nie chcę prezentu z łaski,
Hermiono.
- To nie
jest prezent z łaski. – powiedziała – Do jasnej anielki, przyjrzałaś mu się?
Jestem pewna, że to prawdziwe złoto i srebro. Pewnie spędził wieki szukając go.
Był smutny kiedy go nie założyłaś.
- Cóż, nie założę go. – wyciągnęła rękę – Masz,
weź go jeśli chcesz.
-
Zwariowałaś? Nie jest mój. – Hermiona pokręciła głową – Nie mogłabym go wziąć.
To świąteczny prezent Ginny. Jest twój.
- Nie
wiem. – powiedziała Ginny, przyglądając się srebrnemu łańcuszkowi – On po
prostu wygląd tak…
- Pięknie?
Drogo? Romantycznie? – zasugerowała Hermiona.
- Głupio.
– dokończyła Ginny – Jakby jeden wisiorek mógł naprawić nasz związek. Jakby to
wszystko miało wypalić, bo on ma dużo pieniędzy.
Hermiona
dostrzegła ślad złości w oczach przyjaciółki i westchnęła.
- Nie
sądzę, że on miał to na myśli.
Ginny
westchnęła i spojrzała na sufit.
- Wiem,
że nie miał. Przepraszam, Hermiono. Jestem po prostu… zestresowana. Boli mnie
głowa. – położyła łańcuszek na biurku – Chodźmy już do łóżka, dobra?
- Tak,
dobry pomysł.
Rzuciły
się na łóżka, nawet nie przejmując się przebraniem. Ginny mruknęła coś i
światła zgasły. Hermiona słyszała, że Ginny przewraca się z boku na bok, nie
mogąc usnąć. Nie miała jej tego za złe. Ona tez nie mogła usnąć. Ale w końcu
się poddała.
Obudziła
się, siadając nagle na łóżku. Miała kolejny koszmar. Szare oczy i ból, jak
zawsze. Coś stukało w okno. To właśnie to ją obudziło. Sowa. O – sprawdziła zegarek
– czwartej nad ranem. Podniosła się, czując się dziwnie rozbudzona i wpuściła
sowę – małą, czarną z pierzastymi skrzydełkami. Wydała z siebie cichy odgłos i
wystawiła cierpliwie nóżkę.
- Szzz…
- powiedziała, zerkając na Ginny.
Jej
przyjaciółka spała mocno z kołdrą zarzuconą na głowę. Hermiona odwiązała czarny
sznurek i sówka odleciała, zostawiając w jej rękach małe, czarne, aksamitne
etui, przewiązane sznurkiem. Wiedziała, instynktownie, od kogo było.
Uśmiechając się, odwiązała sznurek i otworzyła etui. Jego zawartość wysypała
się na łóżko: liścik i prezent.
Był to
prosty, wierzbowy okrąg opleciony pakami czarnej skóry, ze skórzaną pętlą w
jednym miejscu, do powieszenia. Na drugim końcu zwisały duże, białe pióra. Wewnątrz
okręgu był również sznurek zaplątany tak, że przypominał sieć pająka.
Łapacz
snów.
Kolorowe
koraliki były naciągnięte na sznurki i przy przesuwaniu, wydawały delikatny
dźwięk. Błyszczały bardziej niż normalne. Hermiona była pewna, że czuła w nich
magię.
Na twoje koszmary. To działa.
Wesołych Świąt. – D.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
****
Przepraszam, że dopiero teraz. Zmieniałam pracę i byłam kłębkiem nerwów z tego powodu. Ale jak się okazało, piątek 13. był dla mnie szczęśliwy :)
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że wszyscy tak entuzjastycznie przyjmują każdy kolejny. Dziękuję! :*
Dzisiejszy rozdział wręcz uwielbiam. Jest świąteczny :) No i George jest... lepszy. Niesamowicie mnie to cieszy. Mam przeczucie, że nie tylko mnie :D No i prezent od Draco <3
Tak z innej beczki to mam trzy sprawy.
1. Jeśli latacie z UK do Polski, to jakimi liniami? I skąd? Muszę ogarnąć bilety jeśli chcę na święta do domu wrócić...
2. Zastanawiam się nad zmianą szablonu. Ktoś chętny do wykonania nowego?
3. Lexie sobie założyła pamiętnikowego bloga, na którym wylewa swoje smutki, dzieli się przemysleniami, ciekawymi rzeczami i zdjęciami. Polecam! >klik< :)
xoxo
Lexie
1. Jeśli latacie z UK do Polski, to jakimi liniami? I skąd? Muszę ogarnąć bilety jeśli chcę na święta do domu wrócić...
2. Zastanawiam się nad zmianą szablonu. Ktoś chętny do wykonania nowego?
3. Lexie sobie założyła pamiętnikowego bloga, na którym wylewa swoje smutki, dzieli się przemysleniami, ciekawymi rzeczami i zdjęciami. Polecam! >klik< :)
xoxo
Lexie
Wspaniały rozdział :-)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.:D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej dramione.;d
Cudne jak zawsze. Kocham łapacze snów.
OdpowiedzUsuńseinA
Świetny rozdzial,nie moge sie doczekac prawdziwej akcji dramione :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam ! Co do PRAWDZIWEJ akcji Dramione--> hmmmmmmmmmmmm.. ;> Dobra xD Nie bede spamowac, nie bede spamowac, nie bede spamowac...;p
OdpowiedzUsuńRozdzial swietnie przetlumaczony, faktycznie tutaj Dżordż pogodniejszy i to super ;) Jak pierwszy raz przeczytalam ten rozdzial, to stwierdzilam, ze Molly niefajnie zareagowala na nowa synowa.. I dalej tak uwazam- mysle, ze Molly z "kanonu" beczalaby z godzine, ale tylko z powodu tego, ze Percy tak pozno im to powiedzial no i oczywiscie, ze nie mogla mu wyprawic wesela xP
Mam nadziej, ze praca w porzadku i nie zameczaja Cie tam ;D
Pozdrawiam xoxo
Nie psuj mi elementu zaskoczenia! :D George'a tutaj uwielbiam, jest genialny. Molly jest dziwna... ale ona chyba jeszcze nie wie co myśleć na ten temat więc chyba dlatego tak się zachowuje.
UsuńPraca spoko. Nawet bardzo :)
Dzięki :*
Pozdrawiam,
Lexie
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hermiona Hasting
Już jestem w połowie, więc nie będziesz raczej musiała długo czekać :)
UsuńWow, ale długi rozdział :) Ale czytało się z przyjemnością. Elementem zaskoczenia był oczywiście Percy i jego żona, ale fajnie, że George czuje się lepiej. No i końcówka - cudownie!
OdpowiedzUsuńE tam, nie taki długi. Chyba pierwszy był najdłuższy :) Ja też się zdziwiłam tą sytuacją z Percym, ale cieszę się, że się tak zmienił. Teraz zdecydowanie bardziej go lubię. A George... jego po prostu ubóstwiam :D
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Cudowne jak zawsze :D Czytałam go z ogromną przyjemnością :) Końcówka boska :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Lili :)
Dzięki wielkie :*
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Percy ma żonę! Padłam. I ten słodki prezent od Draco <33 Ojeny...
OdpowiedzUsuń