środa, 18 września 2013

Cena zwycięstwa. Rozdział 32





Rozdział 32
ŚWIĘTA

Dzisiejszy dzień był dniem pustym.

Kiedyś (czuła jakby to było wiele lat temu), nie wyobrażała sobie sytuacji, w której nie miałaby co robić w Święta. Odwiedzała z rodzicami różne miejsca pełne historii, muzea i biblioteki pachnące starym pergaminem i skórą. Czasami jeździli w jakieś ciepłe miejsca, z plażą, słońcem i morzem. Nienawidziła ich, bo tam nie czuła tego ducha świąt. Kiedy nie wyjeżdżali, zawsze miała coś do roboty, książki do przeczytania, rodzinę do odwiedzenia, smakołyki do spróbowania i Święta do świętowania. Ale jej książki… Cóż, nie miała pojęcia gdzie teraz są. Może zostały wyrzucone. Może zostały odesłane do Australii i może gdzieś w Australii, Monica i Wendell Wilkins zastanawiali się nad tym, co ich kiedyś opętało, że zakupili Znaczenie bycia uczciwym. Teraz także nie odczuwała takiej potrzeby czytania o eliksirach i zaklęciach. Kiedy tylko o tym pomyślała, myślała także o strumieniach światła lecących z każdej strony, umierających i poszkodowanych ludziach wokół i rzucaniu zaklęć jak najszybciej umiała. I jakimś cudem, nareszcie zdała sobie sprawę, że podręcznika nie można porównać do okropności bitwy.

Z nudów, spędzała większość dnia w pokoju Ginny, obserwując przez okno jak jej przyjaciółka dosiada miotły i spędza poranki – i popołudnia, i wieczory, i czasami nawet część nocy – latając. Ginny wracała padnięta na obiad i nie wypowiadała nawet słowa dopóki nie były same. Wtedy ich rozmowy były lekkie i bezcelowe, tak jak kiedyś, ale niemożliwie płytkie, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło. Czasami, na przykład kiedy padało, obie schodziły do kuchni by zobaczyć, czy nie są komuś potrzebne. Ale przez większość czasu spędzały bezczynnie, nie z lenistwa, ale z braku zajęcia.

Zeszła na dół około szóstej, ponieważ przybył Percy. Percy nadal był osobą, z którą można było przeprowadzić interesującą rozmowę. No i kiedyś, kiedy była młodsza, a on był prefektem, podkochiwała się w nim. Roztaczał wokół siebie inteligentną aurę, nie wiedzy czy samo zadowolenia, ale swego rodzaju popęd do wiedzy, który ona rozumiała i również posiadała. Potrafili spędzić sporo czasu rozmawiając na bezsensowne tematy. I wtedy czuła się niemal jak kiedyś.

Dzisiaj, w dżdżysty, ponury, świąteczny dzień, pukanie do drzwi rozległo się pół godziny wcześniej niż zwykle, ale podejrzewała, że to on, więc zeszła na dół. Usłyszała, że Ginny coś mówi w kuchni. Potem można było usłyszeć odgłos odsuwania krzesła i państwo Weasley dotarli do drzwi przed nią. Pani Weasley uwielbiała kiedy odwiedzał ich jej syn. Niemal każdego dnia niepokoiła się, że nie przyjdzie. Ale zawsze przychodził, a ona zawsze przytulała go jakby nie widział go przez kilka lat. Percy nie miał nic przeciwko. Prawdopodobnie wyczuł, że próbuje nadrobić stracony czas, czas który on stracił. No i przeważnie cieszył się z jej uwagi.

- Cześć mamo. – powiedział dzisiaj, bez charakterystycznej wesołości w głosie – Cześć tato. Witaj Hermiono. Wesołych Świąt.

Potem przesunął się by wpuścić niską kobietę o ciemnych oczach.

George zagwizdał, obserwując sytuację z kanapy, na której właśnie się rozłożył.
- O! Percy ma dziewczynę! Ginny, chodź i zobacz!

Percy uśmiechnął się sztywno i powiedział:
- To jest Audrey. Moja żona.

Potem nastała cisza, przerwana przez głośny dźwięk w kuchni kiedy Ginny upuściła talerz. Pani Weasley zamarła z uśmiechem na ustach i przez chwilę wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem.

- Och, Percy. – jęknęła i zaczęła płakać.

Percy spojrzał błagającym wzrokiem na swojego ojca.

- Miło cię poznać. – powiedział Pan Weasley do Audrey, całując ją w policzek – Wesołych Świąt.
Percy wyglądał dosyć ponuro, ale po chwili George wybuchł śmiechem.

- Cóż, ja nigdy… - zaczął i znów się zaśmiał – Ona jest zbyt ładna dla ciebie, Perce.

Audrey zarumieniła się, a potem uśmiechnęła. Była ładna, w cichy, zrozumiały sposób. Miała proste, ciemne włosy, brązowe oczy i ciepły uśmiech.

- I pochodzi z mugolskiej rodziny. – dodał ochoczo Percy, w przypływie jasności umysłu. Twarz jego ojca rozjaśniła się.
- Naprawdę? – powiedział i od razu zaczął zadawać jej pytania.

W tym samym czasie, Percy objął swoją matkę i zaczął szeptać jej do ucha uspokajające słówka. Hermionie wydawało się, że słyszała słowa Tak bardzo przepraszam, powtarzane raz za razem. To nie było nic nowego, słyszeli je niemal każdego dnia wakacji. Kiedy przychodził (codziennie), jego twarz była wyciągnięta i zmęczona, i wyglądał na starszego niż Charlie. Był zdewastowany przez poczucie winy, zwłaszcza z powodu śmierci Freda, ale było coś jeszcze, coś ukrytego zaraz pod powierzchnią, pod tym wesołym głosem, którym zawsze mówił. I to było to, ten sekret. Gdy nie kontaktował się ze swoją rodziną, wziął ślub.

Hermiona obserwowała go w ciszy, zastanawiając się gdzie odnalazł tyle odwagi by przyprowadzić tą Audrey do domu, by złamać serce swojej matce. Audrey wyglądała na zakłopotaną, ale ze spokojem odpowiadała na pytania Pana Weasley’a. Miała na sobie jeansy, za dużą bluzę z kapturem i żadnego makijażu. Nie wyglądała na typ Percy’iego. Wyglądała na bardzo młodą, dziewiętnaście lub dwadzieścia lat. Pani Weasley się to nie spodoba.

Kiedy Państwo Weasley przeszli do kuchni by pomóc Ginny, Hermiona usiadła obok Audrey.
- Cześć. – powiedziała – Jestem Hermiona. Znajoma.
- Wiem. – odpowiedziała Audrey, uśmiechając się – Percy opowiadał mi trochę o tobie. Jesteś przyjaciółką Rona.
- Od jak dawna znasz Percy’iego? – zapytała.
- Poznałam go w Ministerstwie. – wytłumaczyła Audrey – Starałam się o staż tam, w wakacje zanim zaczęłam szósty rok. Tylko on się zgodził. Powiedział mi, że chciałby mieć taką okazję w moim wieku. Pracowałam u niego przez trzy tygodnie. Ale później nie widziałam go przez dwa lata, kiedy kończyłam Hogwart. Potem zaczęłam pracę w jego biurze. Odkąd ostatnio się widzieliśmy, awansował, ale pamiętał mnie. Zaprosił mnie na obiad, żeby nadrobić zaległości i… - wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła – To się po prostu stało…

- Potem Ministerstwo zaczęło przeprowadzać kontrolę czarodziei z mugolskich rodzin, więc uciekliśmy. To znaczy… ja uciekłam pod osłoną nocy, a kiedy Percy zdał sobie sprawę, że zniknęłam, podążył za mną.

Percy zaśmiał się i jakby od niechcenia, objął ją w talii.

- Kiedy ją znalazłem, wzięliśmy ślub żeby już nigdy więcej ode mnie nie uciekła i przez pół roku ukrywaliśmy się przed Ministerstwem.
- Potem to on zostawił mnie, by walczyć w tej okropnej bitwie. – powiedziała Audrey patrząc na swojego męża oczami pełnymi miłości i admiracji – Czego nadal mu nie wybaczyłam. – Percy mrugnął do Hermiony.
- Daj jej trochę czasu, przejdzie jej.
- Więc to tobie powinniśmy podziękować za przeminę mojego brata z samolubnego, napuszonego dupka w istotę ludzką? – George zapytał Audrey – Już cię lubię.
- Dzięki, George. – powiedział Percy, wyglądając na urażonego – Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
- Dniem i nocą, bracie. – rzucił George, rozciągając się na kanapie – Więc pracujesz w Ministerstwie? – Audrey wyglądała na zakłopotaną.
- Pracowałam. Ale od zakończenia wojny… Nie wiem, naprawdę. Nie wiem jak mają zamiar to zorganizować.
- Spotykam się z Kingsley’em w tym tygodniu.
- Tak, cóż, pewnie znów cię przyjmie, oczywiście. – powiedziała pewnie Molly, wyglądając z kuchni – Jeśli Kingsley ma trochę honoru, znów dostaniesz swoją pracę.
- Powiedział, że spróbuje. – rzucił Percy, wzruszając ramionami – Zobaczymy.
- W którym departamencie pracowałaś? – Hermiona zapytała Audrey.
- Zaczynałam w tym samym, w którym pracował Percy. Potem zostałam przeniesiona do Mugolskich Produktów, co było dużo bardziej fascynujące. – powiedziała, rzucając Percy’iemu znaczące spojrzenie, co powiedziało Hermionie, że ta kwestia jest przyczyną kłótni pomiędzy tą dwójką.
- Wszystko podlega dyskusji. – odpowiedział z uśmiechem.
- Nie, mówię poważnie. – powiedziała, znów mówiąc do Hermiony – Nie ma nic bardziej interesującego – lub przerażającego – od tego, jak czarodzieje potrafią oszukać mugoli. Jest to zwykle dosyć skomplikowana i naiwna. Interesowałam się przez jakiś czas łamaniem klątw – Percy mówił mi, że Bill się tym zajmuje… - ale prawo ma tak wiele twarzy, że nigdy mi się nie nudzi.

Ron, który siedział na fotelu naprzeciwko Georga, i który, aż do tej pory, nie odzywał się, teraz zrobił minę.

- Prawo ma tak wiele twarzy, że zawsze jest nudne.
- Nie, nie jest. – powiedziała entuzjastycznie Hermiona – Wiem co masz na myśli, Audrey. To wszystko ma wiele odsłon. Niektóre aspekty są delikatne, a inne rzeczy są strasznie barbarzyńskie. Zgadzam się. Mam zamiar… - przerwała nagle, zauważając uśmiech Rona – Och, cicho bądź. – powiedziała ponuro.
- Nic nie powiedziałem! – Audrey zaśmiała się, słysząc to.
- Ron, prawda? – powiedziała – Miło mi cię poznać.
- Tak, to Ron. – powiedział Percy, kiwając głową – Ginny to ta, która potłukła talerz w kuchni… Wydaje mi się, że wyzywa Tonks na pojedynek. Ach, oto i ona.  – kiwnął głową w stronę siostry, kiedy ta weszła – Mój brat Bill i jego żona Fleur. Ten maruda na kanapie to George…
- Ej! – powiedział z oburzeniem George.
- …to mój starszy brat Charlie. A to jest Harry Potter.

Audrey kiwnęła głową każdemu z nich, trochę onieśmielona. Percy zepchnął George’a z kanapy i usiadł na niej z ramieniem nadal wokół Audrey, niemal obronnie.

- No dobra. – powiedział – Wiem, że macie masę pytań. Pytajcie.
- Ile ona ma lat? – zapytał George siedzący teraz na kanapie, gdzie się usadowił po tym, jak został zepchnięty z kanapy.
- Dziewiętnaście. – odpowiedziała Audrey, uśmiechając się.
- Merlinie. – rzucił George – Nigdy nie podejrzewałem cię o pedofilię, Perce.
- Lubisz Quidditch? – zapytał Ron, na co wszyscy się zaśmiali – Bo nie możesz być moją bratową jeśli nie lubisz, sorry. – Percy zrobił minę.
- Niestety, jest wielkim fanem. Próbuje mnie do niego przekonać odkąd się poznaliśmy.

Po tej wypowiedzi, większość ludzi w pokoju zaczęło klaskać. Potem odezwał się George.

- Och, jesteś idealna dla tego idioty, Audrey.
- Kiedy masz urodziny? – zapytała Ginny.
- Trzydziestego listopada.
- Naprawdę jesteś młoda. – powiedział George – Percy powiedział ci ile naprawdę ma lat? – Audrey znów się zaśmiała.
- Tak.
- A czy powiedział ci, że był… - Geroge wypiął klatkę piersiową i przyjął podniosły ton z oksfordzkim akcentem - … prefektem i zarozumialcem w Hogwarcie?
- Tak.
- A powiedział ci kiedy był na trzecim roku i…
- Dobra, to by było na tyle. – przerwał Percy – Nie chcę żeby składała papiery rozwodowe.
- W którym byłaś domu? – zapytała Ginny.
- To chyba oczywiste. – rzucił George – Nasz zarozumialec nigdy nie celowałby poza Ravenclaw.
- Byłam w Hufflepuffie.
- Tak jak mówiłem.

Audrey uśmiechnęła się. Miała taką samą aurę swojego domu, jaką Hermiona widziała wcześniej u Susan Bones. Cichość jej osoby, która nie była do końca nieśmiałością, ale czymś spokojniejszym, delikatniejszym.

- Napijesz się może herbaty? – zapytała Pani Weasley, wychodząc z kuchni – To właśnie miała robić Ginny zanim upuściła talerz… tak, kochanie, wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie. Mogę szybko przygotować jeśli ktoś jest zainteresowany.
- Z chęcią. – powiedziała Audrey, a reszta się zgodziła.

Herbata była serwowana z czekoladkami z rodzaju tych, które są zawinięte w błyszczący papier i rozpływają się w ustach. Audrey wzięła trzy, na co George powiedział:
- Tak, jesteś absolutnie idealna dla niego. – na co oni wszyscy się zaśmiali. Percy nie lubił czekolady.
- Koniec z żartami. Jakim cudem przekonał cię żebyś go poślubiła? – zapytał George.

Audrey spojrzała kątem oka na Percy’iego. W jej spojrzeniu było tyle miłości i zaangażowania, że Hermiona doszła do wniosku, że wiele się pod nim kryło.

Ale Audrey tylko powiedziała:
- Zasłużył na to.

Pani Weasley wyglądała na niezbyt zadowoloną. Hermiona była pewna, że słyszała ją mamroczącą coś na temat wojny i ludzi biorących ślub na prawo i lewo. A Audrey była tak młoda, tylko rok starsza. Czy wyszłaby za mąż w tym wieku? Jak ona mogła być tak pewna swoich uczuć? Audrey zaczęłą pracę w wieku osiemnastu lat, w tym samym roku, Hermiona się ukrywała. Audrey pracowała w ministerstwie może kilka miesięcy zanim musiała sama zacząć się ukrywać z powodu anty mugolskiego reżimu. I wyszła za mąż za Percy’iego, którego prawie nie znała… Ale znów Percy poświęcił swoją karierę dla niej i ryzykował swoje życie ukrywając się z nią. On był czysto krwistym czarodziejem, nikt by się go nie czepiał, gdyby nie Audrey. Czy można być bardziej pewnym?

Pomimo tego, Pani Weasley nadal nie aprobowała tego małżeństwa. Hermiona nie mogła wyobrazić sobie samej siebie zamężnej i ustatkowanej w wieku dziewiętnastu lat. Nie mogła wyobrazić sobie, że kiedykolwiek się ustatkuje. Ramię Percy’iego wokół Audrey. Pochlebne spojrzenia, które często mu rzucała. Hermiona doświadczyła tego już z Billem i Fleur kiedy przyszłą ich pora, i kiedy Bill został zaatakowany przez Greybacka. Z jej rodzicami, nawet kiedy… nie. Oni wszyscy było tak pewni swojej miłości, tak pewni, że chcą razem spędzić resztę wieczności. Ona nie była nawet pewna czy byłaby w stanie przetrwać minutę tylko z Ronem. Ani czy chciała, ani czy on chciał. To było nie w porządku…

- Więc kto z was gra w Quidditcha? – zapytała Audrey i zaczęła się rozmowa na ten temat.

Hermiona nagle poczuła się słabo. To przypomniało jej o jej ostatnim upadku, tym z powodu przepracowania i niedożywienia. Ale nie była głodna, prawda? Było jej słabo i miała trochę nudności. Ale jadła wystarczająco, prawda? Błagała Harry’ego by nikomu nie mówił o jej incydencie (Pani Weasley mogłaby dostać zawału), więc tylko on rzucał jej potępiające spojrzenie za każdym razem, kiedy przebierała w jedzeniu lub rezygnowała z posiłku. Tylko on w tym domu był na tyle spostrzegawczy by zauważyć. Ale teraz, kiedy uniosła swoją trzęsącą się rękę – trzęsła się jak liść na wietrze – by dotknąć czoła, Molly to zauważyła. I cała reszta też.

- Wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona Ginny – Jesteś strasznie blada…

Opuściła szybko swoją dłoń, mając nadzieję, że nikt nie zauważył jak szczupłe są jej palce.

- Tylko trochę mi się kręci w głowie. – powiedziała – Nic mi nie jest. Wczoraj uderzyłam się głową o półkę. To nic poważnego.

Audrey wydała z siebie współczujący odgłos.

- Bardzo boli? Może powinnaś skonsultować się z Uzdrowicielem jeśli nie przestanie boleć. – powiedziała.
- To tylko tymczasowe. – nalegała Hermiona – Tylko mi się kręci w głowie… - potem, by odejść od tematu jej zdrowia, powiedziała – Więc grasz w Quidditcha?
- Trochę. – powiedziała Audrey – Nie tak dużo jak kiedyś. Ale nadal to kocham.

To doprowadziło o rozmowy na temat ulubionych pozycji w Quidditchu, najgorszych meczy, najbardziej oczywistych zwodów, a potem do najlepszych graczy.

- Daniel Stratowski. – powiedziała Audrey – Pochylcie głowy. – George jęknął.
- Nie mówisz chyba serio? Ten gość nie ma żadnego doświadczenia.
- Komu potrzebne jest doświadczenie? On ma talent. Zaczynał w głównym składzie Tornad i nie przegrali żadnego meczu w ciągu dwóch lat. Możliwe, że Dan zagra w reprezentacji Anglii podczas najbliższych Mistrzostw Świata.
- Nie jest aż tak dobry. – powiedział Charlie – Bardziej ma szczęście, ale jego cel jest średni. A teraz weźmy na przykład Kruma. To jest dopiero dobry gracz.
- Mówisz to tylko dlatego, że on jest szukającym, jak ty. – powiedziała lekceważąco Ginny – Ale Dan jest dobry. Umie latać.

Ginny była fanką Harpii, ale w jej pokoju wisiał plakat młodego, nieziemsko przystojnego mężczyzny w wieku około dwudziestu trzech lat. Miał jasne oczy i zawadiacki uśmiech. U góry widniał napis ‘Daniel Stratowski’, a w lewym górnym rogu, widniało logo Tornad. Hermiona podejrzewała, że plakat pojawił się w pokoju jej przyjaciółki głównie z powodu wyglądu Dana, a nie jego umiejętności.

- Jego już nawet nie ma w interesie. – powiedział George – Czy ktokolwiek słyszał o nim od września?
- Nie od czasu wojny. – odpowiedziała Ginny.

Po tym zapadła cisza kiedy każdy przyswajał, co to może znaczyć i przypominał sobie inne zniknięcia, straty. Audrey położyła głowę na ramieniu Percy’iego, a on przyciągnął ją jeszcze bliżej. Pani Weasley która, podobnie jak Hermiona, tylko słuchała tej wymiany zdań, nagle pobladła.

Potem Ron wstał i powiedział:
- Toś ma ochotę na partyjkę szachów?
- Uwielbiam szachy. – powiedziała ochoczo Audrey, na co Harry się zaśmiał.
- Nie kiedy grasz z Ronem. On wygrywa za każdym razem.
- Naprawdę? – Audrey oczywiście nie była pewna, czy mówi poważnie.
- Dobra, zagram z tobą. – powiedział Ron, kładąc szachy na niskim stoliku naprzeciwko niej – Białe czy czarne?
- Białe. – odpowiedziała zdecydowanie Audrey.
- Jakie zakłady? – rzucił Ron.
- Dwadzieścia pięć. – powiedział George.
- Dwadzieścia jeden. – powiedział Charlie.
- Trzydzieści trzy. – powiedziała Ginny.
- Co oni robią? – zapytała Audrey.
- Zakładają się ile ruchów będzie potrzebował żeby cię pobić, kochanie. – rzucił Percy – Siedemnaście. – uderzyła do w ramię.
- Nie powinieneś być po mojej stronie?
- Dużo bardziej wolałbym być po tej wygranej.
- Zdrajca. – powiedziała, ale z uśmiechem.

Zagrali trzy partie, a Audrey przegrała każdą z nich. Grała fair i nie pozwalała sobie być zdołowaną z powodu przegranej. Z uśmiechem przyjmowała każdy ruch Rona i śmiała się z własnych błędów. Ich trzecia partia była interesująca i trwała tak długo, że Percy stracił swoje pięć galeonów, które zarobił podczas pierwszych dwóch. Ginny, która obstawiała czterdzieści dwa ruchy, była najbliżej i zgarnęła wygraną. Audrey zaśmiała się widząc to i powiedziała Dobrze ci tak. Percy się uśmiechnął.

- Nie – powiedziała Pani Weasley po ich trzeciej rundzie – spędzicie Świąt grając w szachy.
- Dobrze się bawiliśmy! – zaprotestował Ron.
- Jest po siódmej. – powiedziała jego mama – Mogę przynieść przekąski jeśli ktoś jest głodny.

Entuzjastyczny chórek głosów poparł ten pomysł.

- Ale tylko jeśli znikną szachy. – nalegała Pani Weasley – To nie jest odpowiedni czas. Czego się napijecie? Jest Piwo Kremowe, które mogę wam podgrzać. Jest sok dyniowy, Ognista Whiskey, gorąca czekolada, kogel-mogel, kawa, miód pitny, wino, herbata… Wydaje mi się nawet, że mamy gdzieś w szafce rum, prawda Arturze? Nie, Ron, nie będziesz pił Ognistej.
- Jestem pełnoletni! – zaprotestował Ron.
- Nie pozwolę ci pić alkoholu tak wcześnie. – powiedziała zdecydowanie Pani Weasley – Dostaniesz Piwo Kremowe.

Wysłuchała zamówień, prychnęła kiedy Ginny poprosiła o miód, ale i tak jej go podała gdyż nie był to do końca alkohol. Przed Hermioną, Ronem i Audrey postawiła szklanki z ciepłym Piwem Kremowym.

- To mój ulubiony napój od czasu Hogwartu. – przyznała Audrey – W mugolskim świecie nie mamy czegoś takiego.
- Co w takim razie wcześniej było twoim ulubionym napojem? – zapytał szczerze zainteresowany Pan Weasley.
- Pepsi. – odpowiedziała i uśmiechnęła się widząc wyrazy ich twarzy – To mugolski napój. Gazowany. Najlepszy kiedy jest zimny. Ma dużo cukru. Ale w Święta zawsze lubiłam kogel-mogel. Teraz cały czas piję sok dyniowy i Piwo Kremowe. Zanim poszłam do Hogwartu, nigdy nie próbowałam soku dyniowego, ale teraz go kocham. – Percy objął ją ramieniem.
- Mój mały, niewinny mugolaczek. – powiedział – Ona nadal jest zdziwona widząc najbardziej normalne rzeczy.
- No nie wiem czy Wyjca można nazwać normalnym. – rzuciła Audrey – Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego.
- To musiał być niezły widok. – skomentował Bill.
- Myślę, że krzyczała głośniej niż Wyjec. – powiedział Percy, uśmiechając się szeroko.

Znów się zaśmiali. Hermiona pomyślała, że to będą całkiem inne Święta niż zawsze. Po pierwsze, spędzała je bez swojej rodziny. Błagała rodziców by mogła być ty podczas Świąt, a ich odwiedzić w Nowy Rok. Po drugie, w powietrzu wisiał nieuchronny, ponury nastrój, jakby ich śmiech mógł w każdym momencie zamienić się w szloch. Kiedy była dzieckiem, Święta były tak niewinnym czasem… Oddałaby wszystko by móc wrócić do tego uczucia.

~-o-~

Percy nie myślał zbyt jasno przyprowadzając niespodziewanie Audrey. Pani Weasley czuła się niezręcznie wokół niej. A wszystko stało się jeszcze bardziej niezręczne kiedy wszyscy zdali sobie sprawę, że nic nie kupili dla Audrey. Ale Audrey nie była kłopotliwą osobą i chciała uspokoić swoich teściów, więc zapewniła wszystkich, że to nie ma znaczenia, i że nie mogła od nich oczekiwać czegokolwiek. I to ona zaczęła przepraszać, a reszta Weasley’ów ją pocieszało. Percy dostał trzy pakunki od swoich rodziców i braci, z którymi zaczął się dogadywać podczas wakacji. Jeden był od George’a, którego Percy potrafił rozśmieszyć. Hermiona też mu coś dała. Książkę, oczywiście.

- Och nie… - powiedziała Audrey kiedy to zobaczyła. Sprawdziła okładkę – To klasyka. Musi mieć ponad czterysta stron. Spędzi nad nią cały tydzień! Teraz to narobiłaś, Hermiono. On nawet na mnie nie spojrzy do Nowego Roku.
- Nigdy nie słyszałem o tym autorze. – powiedział Percy.
- Oczywiście, że nie. – rzuciła Audrey – To mugol. Znany z tego, że płacono mu od strony i ze swojej długiej, powtarzającej się prozy.
- Pięknej prozy. – powiedziała obronnie Hermiona.
- Na Merlina, nie pozwól jej zacząć rozmowy o książkach. – ostrzegł Ron – Bo inaczej będziemy tu siedzieć jeszcze tydzień.

Ronowi dała koszulkę z jego ulubioną drużyną Quidditcha, którą od razu założył na swój sweter Weasley’ów. Przez to wyglądał trochę grubo i bardzo kolorowo, bo jego sweter był kasztanowy, a koszulka pomarańczowa.

- Ugh. – powiedział kiedy ją odpakował – Dacie wiarę, że Departament Gier i Sportów odwołał wszystkie oficjalne mecze Quidditcha na całym świecie, na najbliższy rok?
- Drużyny potrzebują czasu by się odbudować, Ron. – powiedziała.
- Zakazanie Quidditcha. – mamrotał Ron – Tylko to im w głowach.

Ron dał jej pudełko czekoladek. Waniliowe, z różową posypką po jednej stronie, czekoladowe po drugiej stronie, a najgorsze po środku – dwa rządki małych, czekoladowych serc. Spojrzała na niego, on spojrzał na nią. On jako pierwszy odwrócił wzrok.

Niemal wyrwała pudełko z rąk Ginny, która przystała by podebrać słodycze.

Ginny zniknęła na chwilę i Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że Harry też zniknął. Wróciła z zamyślonym wzrokiem i srebrnym łańcuszkiem w dłoni. Kiedy Hermiona odgięła jej palce zobaczyła, że to naszyjnik. Na łańcuszku wisiał mały, złoty znicz, którego skrzydełka delikatnie się ruszały.

~-o-~

Do była długa kolacja i jeszcze dłuższy wieczór. Było po drugiej nad ranem kiedy Hermiona dotarła do pokoju Ginny i opadła na miękki materac, wzdychając głośno.

- Jestem wykończona. – powiedziała.
- Jestem wypchana. – powiedziała Ginny, opadając na krzesło – Myjemy zęby.
- Zbyt wykończona.
- Chyba zwymiotuję jeśli wstanę. – zgodziła się Ginny – I chyba się też trochę upiłam. Świat się kręci.

Hermiona próbowała rzucić jej potępiające spojrzenia, ale nie udało jej się.

- Jutro, kiedy się obudzisz, poczujesz się lepiej.
- Jutro. – powiedziała Ginny, rozweselając się – Myślisz, że mama nie będzie miała nic przeciwko jeśli nie wstanę przed drugą jutro?
- Tak. – Ginny zaśmiała się po czym się skrzywiła.
- Pewnie tak. Jesteś pewna, że nie mogę wziąć jednej czekoladki?
- Zależy. Mogę dostać twój naszyjnik? – uśmiech Ginny spełzł jej z twarzy.
- Nie mam zamiaru go nosić. – zadeklarowała – Nigdy.
- Nie mów tak. – powiedziała Hermiona – Wiesz, że nie miał nic na myśli dając ci go. To nie tak, że się oświadczał czy coś.
- To jest właśnie ten problem. – odpowiedziała Ginny, grzebiąc w kieszeni by wydostać naszyjnik. Zacisnęła wokół niego palce – On coś znaczy. Oznacza Przepraszam. Nie chcę prezentu z łaski, Hermiono.
- To nie jest prezent z łaski. – powiedziała – Do jasnej anielki, przyjrzałaś mu się? Jestem pewna, że to prawdziwe złoto i srebro. Pewnie spędził wieki szukając go. Był smutny kiedy go nie założyłaś.
- Cóż, nie założę go. – wyciągnęła rękę – Masz, weź go jeśli chcesz.
- Zwariowałaś? Nie jest mój. – Hermiona pokręciła głową – Nie mogłabym go wziąć. To świąteczny prezent Ginny. Jest twój.
- Nie wiem. – powiedziała Ginny, przyglądając się srebrnemu łańcuszkowi – On po prostu wygląd tak…
- Pięknie? Drogo? Romantycznie? – zasugerowała Hermiona.
- Głupio. – dokończyła Ginny – Jakby jeden wisiorek mógł naprawić nasz związek. Jakby to wszystko miało wypalić, bo on ma dużo pieniędzy.

Hermiona dostrzegła ślad złości w oczach przyjaciółki i westchnęła.

- Nie sądzę, że on miał to na myśli.

Ginny westchnęła i spojrzała na sufit.

- Wiem, że nie miał. Przepraszam, Hermiono. Jestem po prostu… zestresowana. Boli mnie głowa. – położyła łańcuszek na biurku – Chodźmy już do łóżka, dobra?
- Tak, dobry pomysł.

Rzuciły się na łóżka, nawet nie przejmując się przebraniem. Ginny mruknęła coś i światła zgasły. Hermiona słyszała, że Ginny przewraca się z boku na bok, nie mogąc usnąć. Nie miała jej tego za złe. Ona tez nie mogła usnąć. Ale w końcu się poddała.

Obudziła się, siadając nagle na łóżku. Miała kolejny koszmar. Szare oczy i ból, jak zawsze. Coś stukało w okno. To właśnie to ją obudziło. Sowa. O – sprawdziła zegarek – czwartej nad ranem. Podniosła się, czując się dziwnie rozbudzona i wpuściła sowę – małą, czarną z pierzastymi skrzydełkami. Wydała z siebie cichy odgłos i wystawiła cierpliwie nóżkę.

- Szzz… - powiedziała, zerkając na Ginny.

Jej przyjaciółka spała mocno z kołdrą zarzuconą na głowę. Hermiona odwiązała czarny sznurek i sówka odleciała, zostawiając w jej rękach małe, czarne, aksamitne etui, przewiązane sznurkiem. Wiedziała, instynktownie, od kogo było. Uśmiechając się, odwiązała sznurek i otworzyła etui. Jego zawartość wysypała się na łóżko: liścik i prezent.

Był to prosty, wierzbowy okrąg opleciony pakami czarnej skóry, ze skórzaną pętlą w jednym miejscu, do powieszenia. Na drugim końcu zwisały duże, białe pióra. Wewnątrz okręgu był również sznurek zaplątany tak, że przypominał sieć pająka.

Łapacz snów.

Kolorowe koraliki były naciągnięte na sznurki i przy przesuwaniu, wydawały delikatny dźwięk. Błyszczały bardziej niż normalne. Hermiona była pewna, że czuła w nich magię.

Na twoje koszmary. To działa.

Wesołych Świąt. – D.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

****

Przepraszam, że dopiero teraz. Zmieniałam pracę i byłam kłębkiem nerwów z tego powodu. Ale jak się okazało, piątek 13. był dla mnie szczęśliwy :)

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że wszyscy tak entuzjastycznie przyjmują każdy kolejny. Dziękuję! :*

Dzisiejszy rozdział wręcz uwielbiam. Jest świąteczny :) No i George jest... lepszy. Niesamowicie mnie to cieszy. Mam przeczucie, że nie tylko mnie :D No i prezent od Draco <3 

Tak z innej beczki to mam trzy sprawy.
1. Jeśli latacie z UK do Polski, to jakimi liniami? I skąd? Muszę ogarnąć bilety jeśli chcę na święta do domu wrócić...
2. Zastanawiam się nad zmianą szablonu. Ktoś chętny do wykonania nowego?
3. Lexie sobie założyła pamiętnikowego bloga, na którym wylewa swoje smutki, dzieli się przemysleniami, ciekawymi rzeczami i zdjęciami. Polecam! >klik< :)
xoxo
Lexie

13 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny.:D
    Czekam na więcej dramione.;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne jak zawsze. Kocham łapacze snów.
    seinA

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdzial,nie moge sie doczekac prawdziwej akcji dramione :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytalam ! Co do PRAWDZIWEJ akcji Dramione--> hmmmmmmmmmmmm.. ;> Dobra xD Nie bede spamowac, nie bede spamowac, nie bede spamowac...;p
    Rozdzial swietnie przetlumaczony, faktycznie tutaj Dżordż pogodniejszy i to super ;) Jak pierwszy raz przeczytalam ten rozdzial, to stwierdzilam, ze Molly niefajnie zareagowala na nowa synowa.. I dalej tak uwazam- mysle, ze Molly z "kanonu" beczalaby z godzine, ale tylko z powodu tego, ze Percy tak pozno im to powiedzial no i oczywiscie, ze nie mogla mu wyprawic wesela xP
    Mam nadziej, ze praca w porzadku i nie zameczaja Cie tam ;D
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie psuj mi elementu zaskoczenia! :D George'a tutaj uwielbiam, jest genialny. Molly jest dziwna... ale ona chyba jeszcze nie wie co myśleć na ten temat więc chyba dlatego tak się zachowuje.
      Praca spoko. Nawet bardzo :)
      Dzięki :*

      Pozdrawiam,
      Lexie

      Usuń
  5. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam,
    Hermiona Hasting

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jestem w połowie, więc nie będziesz raczej musiała długo czekać :)

      Usuń
  6. Wow, ale długi rozdział :) Ale czytało się z przyjemnością. Elementem zaskoczenia był oczywiście Percy i jego żona, ale fajnie, że George czuje się lepiej. No i końcówka - cudownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, nie taki długi. Chyba pierwszy był najdłuższy :) Ja też się zdziwiłam tą sytuacją z Percym, ale cieszę się, że się tak zmienił. Teraz zdecydowanie bardziej go lubię. A George... jego po prostu ubóstwiam :D

      Pozdrawiam,
      Lexie

      Usuń
  7. Cudowne jak zawsze :D Czytałam go z ogromną przyjemnością :) Końcówka boska :*
    Pozdrawiam,Lili :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Percy ma żonę! Padłam. I ten słodki prezent od Draco <33 Ojeny...

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony