poniedziałek, 2 września 2013

Cena zwycięstwa. Rozdział 30




Rozdział 30
Widzę cię w moich koszmarach
20 grudnia 1998

Słodki zapach Świąt unosił się w powietrzu, wydobywając się z kuchni. Jej mama robiła najlepsze świąteczne ciasteczka i zapach czekolady, orzechów, karmelu i prawdopodobnie ogromnej ilości innych słodkości, opanował cały dom, mieszając się z ostrzejszym zapachem mięty i sosny. Nie miała zamiaru narzekać: pomimo tego, że od czasu bitwy nie była w stanie utrzymać jedzenia w żołądku i w efekcie wymiotowała po większości posiłków, jej organizm trochę się uspokoił w ciągu ostatnich tygodni i okazało się, że podoba jej się ten zapach. Tylko w dniu, kiedy mama piekła piernik, Ron zaczął narzekać na jego ostry zapach, ale ona go lubiła. Udało jej się podwędzić kawałek ciasta z kuchni, zjeść go w przeciągu dwóch sekund i utrzymać go w żołądku. Było coś magicznego w wypiekach jej mamy, zwłaszcza tych świątecznych.

- Ginny. – powiedziała Hermiona ze swojego miejsca przy biurku, gdzie odrabiała jakąś pracę domową – Czy twoja mama właśnie cię nie wołała?
- Myślę, że pewnie chce bym jej pomogła w kuchni. – powiedziała Ginny, wpatrując się w sufit. Leżała na swoim łóżku, leniąc się – Ale to chyba nie jest dobry pomysł. Mogę przyprawić kogoś o zatrucie pokarmowe.
- W takim razie, powinnaś wziąć się za swoje lekcje. – odpowiedziała Hermiona, maczając pióro w atramencie – Flitwick zadał ci esej, prawda?
- Szkoła zaczyna się za długo, Hermiono. Nie mam nastroju na pracę.
- Ginny! – głos jej mamy, tym razem bardziej naglący, zagrzmiał w całym domu. Ginny usiadła i westchnęła.
- Chyba jednak nie mam wyjścia.
- Nie zatruj ciasteczek. – powiedziała Hermiona, kiedy opuszczała sypialnię.

Ale kiedy Ginny dotarła do kuchni, jej mama wyciągała z pieca ostatnią blaszkę z ciasteczkami. W misce przed nią, nie było już ciasta. W drugim końcu kuchni, Harry mył ręce nad zlewem. Z ciasta na jego czerwonym swetrze Weasley’ów wywnioskowała, że to on pomagał jej mamie. Zamarła w drzwiach i chciała się wycofać, ale Harry ją zauważył. Jego zielone oczy zawiesiły się na niej, a ona została, jakby pod wpływem zaklęcia.

- Cześć, Harry. – powiedziała, ledwie zmuszając się do wypowiedzenia tych słów.
- Cześć, Ginny. – odpowiedział Harry, brzmiąc niemal nieporuszenie.

Harry nadal mieszkał na Gimmauld Place, jednak jej rodzina wróciła do Nory, do domu. Jej mama zaprosiła na Święta wszystkich – co było oczywiste – i Harry przyszedł. Dotarł wczorajszego wieczora, bardziej w nocy. Słyszała go około dziesiątej, tłumaczącego się tym, że praca zatrzymała go do późna. Słyszała swoją mamę mówiącą, że ona jest u siebie w pokoju, pewnie śpi – Ginny powiedziała wszystkim, że boli ją głowa. Obudziła się wcześnie, co było nietypowe dla niej, około szóstej rano, tylko po to by uniknąć kogokolwiek podczas jedzenia śniadania. I użyła tej samej wymówki by pozostać na górze przez cały dzień. Teraz, wpatrując się w to hipnotyzujące, zielone spojrzenie, wiedziała, że on wiedział, że kłamała.

- Kochanie. – powiedziała jej mama i Ginny przeniosła wzrok z Harry’ego na nią. Rozkładała ostatnią porcję ciasta drewnianą łyżką – Zawołałam cię, żebyś coś zjadła. Wczoraj niewiele jadłaś i od wczoraj nie opuściłaś swojego pokoju przez ten ból głowy. Musisz umierać z głodu. Ciasteczka są gotowe. Możesz wziąć kilka jeśli chcesz.

Ginny spojrzała na półmisek z ciasteczkami stojący na blacie, potem znów spojrzała na Harry’ego. Teraz stał naprzeciwko niej.

- Ja nie… umieram z głodu, naprawdę.
- Cóż, musisz coś zjeść. – powiedziała jej mama – Och!

Łyżka w jej ręce zapiszczała nagle i upuściła ją.

- To pewnie przez George’a. – powiedziała, wyglądając równocześnie na zadowoloną i zdenerwowaną – Odkąd tylko przyjechał, czaruje wszystko, co się da. Myślę, że się nudzi. Słuchaj, Ginny, poczuję się lepiej jeśli będziesz coś miała w brzuchu. Hermiona strasznie schudła ostatnio. Obie powinniście wykorzystać to, że są święta i zjeść trochę więcej niż normalnie.
- Proszę, Ginny. – powiedział Harry, podając jej półmisek jedną ręką – Przysięgam, że ich nie zatrułem.

Ginny pomyślała o Hermionie i uśmiechnęła się.

- No dobra. – powiedziała, siadając przy niewielkim stole kuchennym – Tylko jedno.
- Cóż, i tak nie możesz zjeść całego talerza. – powiedziała jej mama – Bądź miła i zostaw coś dla innych! Harry, przypilnuj by zjadła więcej niż jedno, dobrze? Dziękuję, kochanie.

Jej zdradziecka matka opuściła kuchnię, zapewne by powiedzieć George’owi coś na temat piszczącej łyżki, i zostawiając Ginny samą z Harrym.

Harry usiadł naprzeciwko niej, kładąc przed sobą półmisek. Podał jej ciasteczko i sam wziął jedno. Przez chwilę jedli w ciszy.

- Kawałki czekolady. – powiedział po chwili – A ty?
- Orzechy makadamia. – odpowiedziała.

Świąteczne ciasteczka jej mamy były nazywane „ciastkami z niespodzianką”, ponieważ pomimo tego, że miały różne nadzienia, przed spróbowaniem nie można było ich od siebie odróżnić. Właśnie z tego powodu Ron, który nienawidził rodzynek i Percy, który nienawidził płatków owsianych, nigdy nie jedli ciastek. Więcej dla mnie, myślała sobie Ginny kiedy była dzieckiem.

- Więc… Dobrze spałaś? – zapytał Harry po chwili niezręcznej ciszy, strzepując okruszki z palców.
- W porządku. – skłamała.
- A jak twoja głowa?
- W porządku.

Nie miała zamiaru mu tego ułatwiać. Nie chciała rozmawiać. Dlaczego nie mógł jej po prostu zostawić w spokoju? Nie widział, że ta opcja rani ją znacznie bardziej?

- A jak tam w Hogwarcie?
- W porządku.

Harry westchnął głośno.

- Ginny… - wyglądało na to, że czeka na jakąś odpowiedź, ale ona nie odzywała się – Ginny, co się stało?
- Nic.
- Nie możemy porozmawiać tak jak kiedyś? – zapytał – Wiem, że nie jesteś już zainteresowana… związkiem, ale nie możemy przynajmniej być przyjaciółmi?

Jej oczy złączyły się z jego. Niezainteresowana? Ona nie była już zainteresowana? Czy on naprawdę myślał, że to tylko tyle… Czy naprawdę myślał, że tak po prostu przestała coś do niego czuć?

Czy naprawdę myślał, że kiedykolwiek będą mogli być tylko przyjaciółmi?

- Tęsknię za tobą. – powiedział cicho. A potem: - Powiedz coś, Ginny, proszę.
- Też za tobą tęsknię. – powiedziała tak cicho, że pomyślała, że jej nie usłyszał.

Zapadła cisza i już wiedziała, że jednak słyszał.

Potem Harry powiedział:
- Ginny… Od jak dawna masz koszmary?

Zamarła i coś w tej wyrazie twarzy musiało ujawnić część jej obecnych uczuć, ponieważ Harry szybko zaczął tłumaczyć.

- Zaklęcia wyciszające, zamknięte drzwi… Próbowałem wejść do twojego pokoju wczoraj, wiesz o tym.

Wiedziała. Obserwowała jak klamka się obniża, drzwi się ruszają delikatnie. Czuła, że wahał się przed otworzeniem ich za pomocą magii zanim w końcu odszedł.

- Chciałem z tobą porozmawiać.

Nic nie powiedziała.

- Robię to samo. – dodał, nie spuszczając wzroku z jej twarzy, czekając aż zareaguje – Każdej nocy od czasu bitwy.
- Ja też. – Ginny słyszała swoje słowa – Nigdy wcześniej tego nie robiłam. To znaczy, próby utrzymania odrobiny prywatności kiedy byłam młodsza były przeważnie skazane na porażkę, przy sześciu braciach i w ogóle. Zwłaszcza z Fredem i… - załamał jej się głos – I Georgem. A w Hogwarcie, cóż, wiesz. Ale od tego czasu, nie byłam w stanie…
- Spać. – dokończył za nią Harry – Czy to… z powodu Freda?

Jego słowa były szybkie i niepewne, jakby bał się, że wybuchnie płaczem. Ale to było coś co zrobiłaby jej mama. Ginny rzadko płakała.

- Nie. – powiedziała zamiast tego – To znaczy, częściowo tak, ale to nie tylko to. Po prostu… - zamknęła oczy – To oni. – wyszeptała – To przez nich nie mogę spać.

Nie była pewna czy Harry ją słyszał, ponieważ cisza trwała całą minutę.

- Masz na myśli krzyki?
- Nie. – powiedziała, otwierając oczy w zaskoczeniu, bo wcale nie chodziło o to – Błyski. Zielone… I twarze. Za każdym razem kiedy zamknę oczy… - zadrżała i zamilkła, ponieważ nie mogła kontynuować.

Nastała kolejna cisza, tym razem nawet dłuższa. Ginny znów spojrzała na półmisek z ciastkami kiedy Harry powiedział, głosem tak delikatnym, że ledwie go słyszała:

- Widzę cię w moich koszmarach.

To było tak nagłe, tak dziwne, że nie wiedziała co powiedzieć. Harry kontynuował.

- Każdej nocy. Są tam też inni – Colin, Padma, Lupin, Tonks… Wszyscy. Krzyczą

Jego głos był spięty, jak wtedy gdy przyjmował na barki wszystkie swoje obowiązki. Ton, którego użył mówiąc jej, że nie mogą już być razem. Musiała go uciszyć, teraz.

- Harry… - zaczęła, ale on nadal mówił.
- Ale najgorsze – powiedział podnosząc głos by przesłonić jej – to ty. Też krzyczysz… I nie mogę tego znieść.

I nagle zdała sobie sprawę do czego to zmierza, co Harry chce powiedzieć.

- Harry. – powtórzyła szybko – Proszę, nie rób mi tego.
- Ginny. – odpowiedział – Proszę, spójrz na mnie.

Nie rozumiała o co mu chodzi dopóki nie sięgnął ręką i nie uniósł jej głowy by spojrzeć jej prosto w oczy. Oczy, w których się zakochała – duże, zielone, a teraz tak puste, tak cierpiące

- Tęsknię za tobą. – powiedział cicho Harry, a jego oczy odbijały to uczucie – Zawsze za tobą tęskniłem.

To był absurd, ale Ginny mu wierzyła. Zwrócił na nią uwagę dopiero na szóstym roku, zakochał się w niej dopiero niedawno, ale teraz mówił prawdę.

- Proszę, Ginny. – powiedział znowu, pocierając kciukiem jej policzek.

I pochyliła głowę, pozwalając mu się pocałować.

To był łagodny pocałunek, bez smaku i dosyć dziwny. Pełen pasji, może, ale równocześnie bezuczuciowy. Brutalny i obcy. Czuła jego ramiona wokół jej ciała i jego usta na swoich, ale to było tak nieznajome, tak bezosobowe, że czuła się jak piąte koło u wozu, jakby patrzyła zniesmaczona na całującą się parę. Nie było żadnych fajerwerków, potrzeb, miłości, nic. Tylko jego ból i jej dezorientacja, owinięte wokół siebie przez jedną, dziwną chwilę.

Harry się odsunął, albo może to była Ginny. Nie mogła być pewna. I on znów na nią spojrzał, albo może to ona spojrzała na niego. Jego oczy się nie zmieniły. Nadal były puste, nadal cierpiące. Tak bardzo, że musiała odwrócić wzrok.

To nie były oczy, w których się zakochała. One, tak jak wszystko, się zmieniły.

Tak jak i ona.

- Ginny. – znów powiedział Harry, ale tym razem w inny sposób. Jakby jego usta nigdy nie były w stanie znudzić się wymawianiem jej imienia. Teraz jego głos, jego ramiona, jego oczy i usta, się zmieniły. Wydawał się mieć zamiar coś dodać, ale nie zrobił tego.

- Wiem. – powiedziała.
- Ja nadal…
- Wiem.
- Tylko… jeśli to byłby twój pogrzeb… - powiedział niepewnie – nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nie mogę przestać myśleć o… o tym, co mogłoby się stać i….
- Wiem. – powiedziała po raz trzeci.


Nie mogła już kochać Harry’ego. Nie mogła kochać tego cienia człowieka, którym był. Tej skorupy połamanej przez obowiązki, których nie chciał, ale i tak zdecydował się przyjąć. I on też jej nie kochał. Och, tęsknił za nią. Była skłonna w to uwierzyć. Tęsknił za tym, co mieli kiedyś, za tym, czego nigdy nie będą mieć. Ale teraz to już przeszłość. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

***

Pisałam głównie przy >tym<. Cały czas nie mogę się nadziwić tym, jak bardzo prawdziwa jest ta piosenka...

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednimi rozdziałami. Uwielbiam was! :*

Dacie wiarę, że zostało jeszcze tylko 20 rozdziałów? Ja nie mogę uwierzyć... szybko zleciało :)
Kolejny będzie o Alici i jej dziecku. Chcecie wiedzieć jak będzie miało na imię? Ciekawa jestem czy podejrzewacie kto jest ojcem... 

Jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga >klik<

xoxo
Lexie

14 komentarzy:

  1. Genialne, ehhh te rozdziały są super <3 Nominowałam cię do The Versatile Blogger :D więcej info na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam,Lili :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww... Dziękuję! :* To wiele dla mnie znaczy :)

      Usuń
  2. Podoba mi się :) Jak zawsze zresztą :) Cudowne jest to, że w każdym rozdział jest o kim innym. Co do Alici i dziecka to mam pewne podejrzenia, ale zobaczymy w następnym rozdziale. No i zostało dwadzieścia rozdziałów... Faktycznie szybko zleciało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plis, plis, plis... Powiedz mi kogo podejrzewasz! :D Jestem strasznie tego ciekawa

      Usuń
    2. Ja mam wrażenie jakby to Fred był ojcem, ale oczywiście mogę się mylić, więc wolałam tego nie ujawniać :D

      Usuń
  3. Done, ale liczę na promocję na twoim blogu.
    Pozdrawiam,
    Lexie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!
    Trafiłam na tego bloga i jestem zachwycona!! Czekam na następny rozdział :-)
    Weny życzę :-)

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Podejrzewam że ojcem jest Fred . To by było logiczne :) Co do rozdziału świetny ! Rozmowa genialna .. i troche smutne :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, ale podoba mi się twoja logika :)

      Usuń
  6. Tak mi sie spodobalo opowiadanie, ze nie wytrzymalam i przeczytalam po angielsku ;DDDD Zakonczenie mi sie mega nie podobalo! No ale samo opowiadanie czyta sie swietnie ;D Mimo wszystko bede tu wchodzic i czytac po polsku i zeby zobaczyc jak Ci idzie tlumaczenie (baj de łej- zajebiscie to tlumaczysz;p) ;)))))
    Z angielskich opowiadan podobalo mi sie jeszcze "Parents to young"- znasz moze? No i czytam Draco Trilogy. Niestety przetlumaczone na polski jest tylko Draco Dormiens i polowa Draco Sinister, reszte czytam po angielsku, co jest dla mnie wyzwaniem ale juz jestem na 700str (z 1600 ;p) ostatniej czesci- Draco Veritas ;D Mega mi sie podoba ta alternatywna wersja HP!! Czytalas?
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie byłam do końca zadowolona z zakończenia. Ale ciiii... nie spamujmy :) Cieszę się, ża nadal masz zamiar tu wchodzić i dzięki za komplemencik.

      "Parents too young" czytałam. Też mi się bardzo podobało. Co do Draco Trilogy to... pierwsze słyszę. Podeślesz mi linka? Byłabym bardzo wdzięczna :)

      Pozdrawiam,
      Lexie

      Usuń
  7. No i się popłakałam. Cudny rozdział
    seinA

    OdpowiedzUsuń
  8. http://chomikuj.pl/AjEmPiekuo/E-book'i/Cassandra+Clare/Draco+Trilogy <-- to znalazlam na chomiku, ale jesli chcesz to mam to na kompie(1. cz. przetlumaczona na polski, a 2. i 3. po angielsku), wiec moge ci podeslac na maila ;D Ja sie nie moge oderwac ;D A tu jest troche o samej historii --> http://harrypotterfanon.wikia.com/wiki/The_Draco_Trilogy.

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony