Rozdział 30
Widzę cię w moich koszmarach
20 grudnia 1998
Słodki zapach Świąt unosił się w
powietrzu, wydobywając się z kuchni. Jej mama robiła najlepsze świąteczne
ciasteczka i zapach czekolady, orzechów, karmelu i prawdopodobnie ogromnej
ilości innych słodkości, opanował cały dom, mieszając się z ostrzejszym
zapachem mięty i sosny. Nie miała zamiaru narzekać: pomimo tego, że od czasu
bitwy nie była w stanie utrzymać jedzenia w żołądku i w efekcie wymiotowała po
większości posiłków, jej organizm trochę się uspokoił w ciągu ostatnich tygodni
i okazało się, że podoba jej się ten zapach. Tylko w dniu, kiedy mama piekła
piernik, Ron zaczął narzekać na jego ostry zapach, ale ona go lubiła. Udało jej
się podwędzić kawałek ciasta z kuchni, zjeść go w przeciągu dwóch sekund i
utrzymać go w żołądku. Było coś magicznego w wypiekach jej mamy, zwłaszcza tych
świątecznych.
- Ginny. – powiedziała Hermiona ze
swojego miejsca przy biurku, gdzie odrabiała jakąś pracę domową – Czy twoja
mama właśnie cię nie wołała?
- Myślę, że pewnie chce bym jej
pomogła w kuchni. – powiedziała Ginny, wpatrując się w sufit. Leżała na swoim
łóżku, leniąc się – Ale to chyba nie jest dobry pomysł. Mogę przyprawić kogoś o
zatrucie pokarmowe.
- W takim razie, powinnaś wziąć się
za swoje lekcje. – odpowiedziała Hermiona, maczając pióro w atramencie –
Flitwick zadał ci esej, prawda?
- Szkoła zaczyna się za długo,
Hermiono. Nie mam nastroju na pracę.
- Ginny! – głos jej mamy, tym razem bardziej naglący, zagrzmiał w
całym domu. Ginny usiadła i westchnęła.
- Chyba jednak nie mam wyjścia.
- Nie zatruj ciasteczek. –
powiedziała Hermiona, kiedy opuszczała sypialnię.
Ale kiedy Ginny dotarła do kuchni,
jej mama wyciągała z pieca ostatnią blaszkę z ciasteczkami. W misce przed nią,
nie było już ciasta. W drugim końcu kuchni, Harry mył ręce nad zlewem. Z ciasta
na jego czerwonym swetrze Weasley’ów wywnioskowała, że to on pomagał jej mamie.
Zamarła w drzwiach i chciała się wycofać, ale Harry ją zauważył. Jego zielone
oczy zawiesiły się na niej, a ona została, jakby pod wpływem zaklęcia.
- Cześć, Harry. – powiedziała,
ledwie zmuszając się do wypowiedzenia tych słów.
- Cześć, Ginny. – odpowiedział Harry,
brzmiąc niemal nieporuszenie.
Harry nadal mieszkał na Gimmauld
Place, jednak jej rodzina wróciła do Nory, do domu. Jej mama zaprosiła na Święta wszystkich – co było oczywiste –
i Harry przyszedł. Dotarł wczorajszego wieczora, bardziej w nocy. Słyszała go
około dziesiątej, tłumaczącego się tym, że praca zatrzymała go do późna.
Słyszała swoją mamę mówiącą, że ona jest u siebie w pokoju, pewnie śpi – Ginny powiedziała
wszystkim, że boli ją głowa. Obudziła się wcześnie, co było nietypowe dla niej,
około szóstej rano, tylko po to by uniknąć kogokolwiek podczas jedzenia
śniadania. I użyła tej samej wymówki by pozostać na górze przez cały dzień. Teraz,
wpatrując się w to hipnotyzujące, zielone spojrzenie, wiedziała, że on
wiedział, że kłamała.
- Kochanie. – powiedziała jej mama
i Ginny przeniosła wzrok z Harry’ego na nią. Rozkładała ostatnią porcję ciasta
drewnianą łyżką – Zawołałam cię, żebyś coś zjadła. Wczoraj niewiele jadłaś i od
wczoraj nie opuściłaś swojego pokoju przez ten ból głowy. Musisz umierać z głodu.
Ciasteczka są gotowe. Możesz wziąć kilka jeśli chcesz.
Ginny spojrzała na półmisek z
ciasteczkami stojący na blacie, potem znów spojrzała na Harry’ego. Teraz stał naprzeciwko
niej.
- Ja nie… umieram z głodu, naprawdę.
- Cóż, musisz coś zjeść. – powiedziała jej mama – Och!
Łyżka w jej ręce zapiszczała nagle
i upuściła ją.
- To pewnie przez George’a. –
powiedziała, wyglądając równocześnie na zadowoloną i zdenerwowaną – Odkąd tylko
przyjechał, czaruje wszystko, co się da. Myślę, że się nudzi. Słuchaj, Ginny,
poczuję się lepiej jeśli będziesz coś miała w brzuchu. Hermiona strasznie schudła ostatnio. Obie powinniście
wykorzystać to, że są święta i zjeść trochę więcej niż normalnie.
- Proszę, Ginny. – powiedział Harry,
podając jej półmisek jedną ręką – Przysięgam, że ich nie zatrułem.
Ginny pomyślała o Hermionie i
uśmiechnęła się.
- No dobra. – powiedziała, siadając
przy niewielkim stole kuchennym – Tylko jedno.
- Cóż, i tak nie możesz zjeść
całego talerza. – powiedziała jej mama – Bądź miła i zostaw coś dla innych!
Harry, przypilnuj by zjadła więcej
niż jedno, dobrze? Dziękuję, kochanie.
Jej zdradziecka matka opuściła kuchnię,
zapewne by powiedzieć George’owi coś na temat piszczącej łyżki, i zostawiając Ginny
samą z Harrym.
Harry usiadł naprzeciwko niej,
kładąc przed sobą półmisek. Podał jej ciasteczko i sam wziął jedno. Przez
chwilę jedli w ciszy.
- Kawałki czekolady. – powiedział po
chwili – A ty?
- Orzechy makadamia. –
odpowiedziała.
Świąteczne ciasteczka jej mamy były
nazywane „ciastkami z niespodzianką”, ponieważ pomimo tego, że miały różne
nadzienia, przed spróbowaniem nie można było ich od siebie odróżnić. Właśnie z
tego powodu Ron, który nienawidził rodzynek i Percy, który nienawidził płatków
owsianych, nigdy nie jedli ciastek. Więcej
dla mnie, myślała sobie Ginny kiedy była dzieckiem.
- Więc… Dobrze spałaś? – zapytał Harry
po chwili niezręcznej ciszy, strzepując okruszki z palców.
- W porządku. – skłamała.
- A jak twoja głowa?
- W porządku.
Nie miała zamiaru mu tego ułatwiać.
Nie chciała rozmawiać. Dlaczego nie
mógł jej po prostu zostawić w spokoju? Nie widział, że ta opcja rani ją
znacznie bardziej?
- A jak tam w Hogwarcie?
- W porządku.
Harry westchnął głośno.
- Ginny… - wyglądało na to, że
czeka na jakąś odpowiedź, ale ona nie odzywała się – Ginny, co się stało?
- Nic.
- Nie możemy porozmawiać tak jak
kiedyś? – zapytał – Wiem, że nie jesteś już zainteresowana… związkiem, ale nie
możemy przynajmniej być przyjaciółmi?
Jej oczy złączyły się z jego. Niezainteresowana? Ona nie była już zainteresowana?
Czy on naprawdę myślał, że to tylko tyle… Czy naprawdę myślał, że tak po prostu
przestała coś do niego czuć?
Czy naprawdę myślał, że
kiedykolwiek będą mogli być tylko przyjaciółmi?
- Tęsknię za tobą. – powiedział cicho.
A potem: - Powiedz coś, Ginny, proszę.
- Też za tobą tęsknię. –
powiedziała tak cicho, że pomyślała, że jej nie usłyszał.
Zapadła cisza i już wiedziała, że
jednak słyszał.
Potem Harry powiedział:
- Ginny… Od jak dawna masz
koszmary?
Zamarła i coś w tej wyrazie twarzy
musiało ujawnić część jej obecnych uczuć, ponieważ Harry szybko zaczął
tłumaczyć.
- Zaklęcia wyciszające, zamknięte
drzwi… Próbowałem wejść do twojego
pokoju wczoraj, wiesz o tym.
Wiedziała. Obserwowała jak klamka
się obniża, drzwi się ruszają delikatnie. Czuła, że wahał się przed otworzeniem
ich za pomocą magii zanim w końcu odszedł.
- Chciałem z tobą porozmawiać.
Nic nie powiedziała.
- Robię to samo. – dodał, nie
spuszczając wzroku z jej twarzy, czekając aż zareaguje – Każdej nocy od czasu
bitwy.
- Ja też. – Ginny słyszała swoje
słowa – Nigdy wcześniej tego nie robiłam. To znaczy, próby utrzymania odrobiny
prywatności kiedy byłam młodsza były przeważnie skazane na porażkę, przy
sześciu braciach i w ogóle. Zwłaszcza z Fredem i… - załamał jej się głos – I Georgem.
A w Hogwarcie, cóż, wiesz. Ale od tego
czasu, nie byłam w stanie…
- Spać. – dokończył za nią Harry –
Czy to… z powodu Freda?
Jego słowa były szybkie i niepewne,
jakby bał się, że wybuchnie płaczem. Ale to było coś co zrobiłaby jej mama.
Ginny rzadko płakała.
- Nie. – powiedziała zamiast tego –
To znaczy, częściowo tak, ale to nie tylko to. Po prostu… - zamknęła oczy – To oni. – wyszeptała – To przez nich nie
mogę spać.
Nie była pewna czy Harry ją
słyszał, ponieważ cisza trwała całą minutę.
- Masz na myśli krzyki?
- Nie. – powiedziała, otwierając
oczy w zaskoczeniu, bo wcale nie chodziło o to – Błyski. Zielone… I twarze. Za
każdym razem kiedy zamknę oczy… - zadrżała i zamilkła, ponieważ nie mogła kontynuować.
Nastała kolejna cisza, tym razem
nawet dłuższa. Ginny znów spojrzała na półmisek z ciastkami kiedy Harry
powiedział, głosem tak delikatnym, że ledwie go słyszała:
- Widzę cię w moich koszmarach.
To było tak nagłe, tak dziwne, że
nie wiedziała co powiedzieć. Harry kontynuował.
- Każdej nocy. Są tam też inni –
Colin, Padma, Lupin, Tonks… Wszyscy. Krzyczą…
Jego głos był spięty, jak wtedy gdy
przyjmował na barki wszystkie swoje obowiązki. Ton, którego użył mówiąc jej, że
nie mogą już być razem. Musiała go uciszyć, teraz.
- Harry… - zaczęła, ale on nadal
mówił.
- Ale najgorsze – powiedział podnosząc
głos by przesłonić jej – to ty. Też krzyczysz… I nie mogę tego znieść.
I nagle zdała sobie sprawę do czego
to zmierza, co Harry chce powiedzieć.
- Harry. – powtórzyła szybko – Proszę, nie rób mi tego.
- Ginny. – odpowiedział – Proszę, spójrz na mnie.
Nie rozumiała o co mu chodzi dopóki
nie sięgnął ręką i nie uniósł jej głowy by spojrzeć jej prosto w oczy. Oczy, w
których się zakochała – duże, zielone, a teraz tak puste, tak cierpiące…
- Tęsknię za tobą. – powiedział cicho
Harry, a jego oczy odbijały to uczucie – Zawsze za tobą tęskniłem.
To był absurd, ale Ginny mu
wierzyła. Zwrócił na nią uwagę dopiero na szóstym roku, zakochał się w niej
dopiero niedawno, ale teraz mówił prawdę.
- Proszę, Ginny. – powiedział znowu,
pocierając kciukiem jej policzek.
I pochyliła głowę, pozwalając mu
się pocałować.
To był łagodny pocałunek, bez smaku
i dosyć dziwny. Pełen pasji, może, ale równocześnie bezuczuciowy. Brutalny i
obcy. Czuła jego ramiona wokół jej ciała i jego usta na swoich, ale to było tak
nieznajome, tak bezosobowe, że czuła się jak piąte koło u wozu, jakby patrzyła
zniesmaczona na całującą się parę. Nie było żadnych fajerwerków, potrzeb,
miłości, nic. Tylko jego ból i jej
dezorientacja, owinięte wokół siebie przez jedną, dziwną chwilę.
Harry się odsunął, albo może to
była Ginny. Nie mogła być pewna. I on znów na nią spojrzał, albo może to ona
spojrzała na niego. Jego oczy się nie zmieniły. Nadal były puste, nadal
cierpiące. Tak bardzo, że musiała odwrócić wzrok.
To nie były oczy, w których się
zakochała. One, tak jak wszystko, się zmieniły.
Tak jak i ona.
- Ginny. – znów powiedział Harry,
ale tym razem w inny sposób. Jakby jego usta nigdy nie były w stanie znudzić
się wymawianiem jej imienia. Teraz jego głos, jego ramiona, jego oczy i usta, się
zmieniły. Wydawał się mieć zamiar coś dodać, ale nie zrobił tego.
- Wiem. – powiedziała.
- Ja nadal…
- Wiem.
- Tylko… jeśli to byłby twój pogrzeb… - powiedział niepewnie –
nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nie mogę przestać myśleć o… o tym, co
mogłoby się stać i….
- Wiem. – powiedziała po raz trzeci.
Nie mogła już kochać Harry’ego. Nie
mogła kochać tego cienia człowieka, którym był. Tej skorupy połamanej przez
obowiązki, których nie chciał, ale i tak zdecydował się przyjąć. I on też jej
nie kochał. Och, tęsknił za nią. Była skłonna w to uwierzyć. Tęsknił za tym, co
mieli kiedyś, za tym, czego nigdy nie będą mieć. Ale teraz to już przeszłość.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
***
Pisałam głównie przy >tym<. Cały czas nie mogę się nadziwić tym, jak bardzo prawdziwa jest ta piosenka...
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednimi rozdziałami. Uwielbiam was! :*
Dacie wiarę, że zostało jeszcze tylko 20 rozdziałów? Ja nie mogę uwierzyć... szybko zleciało :)
Kolejny będzie o Alici i jej dziecku. Chcecie wiedzieć jak będzie miało na imię? Ciekawa jestem czy podejrzewacie kto jest ojcem...
Jeszcze raz zapraszam na mojego nowego bloga >klik<
xoxo
Lexie
Genialne, ehhh te rozdziały są super <3 Nominowałam cię do The Versatile Blogger :D więcej info na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Lili :D
Awww... Dziękuję! :* To wiele dla mnie znaczy :)
UsuńPodoba mi się :) Jak zawsze zresztą :) Cudowne jest to, że w każdym rozdział jest o kim innym. Co do Alici i dziecka to mam pewne podejrzenia, ale zobaczymy w następnym rozdziale. No i zostało dwadzieścia rozdziałów... Faktycznie szybko zleciało :)
OdpowiedzUsuńPlis, plis, plis... Powiedz mi kogo podejrzewasz! :D Jestem strasznie tego ciekawa
UsuńJa mam wrażenie jakby to Fred był ojcem, ale oczywiście mogę się mylić, więc wolałam tego nie ujawniać :D
UsuńDone, ale liczę na promocję na twoim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lexie
Super rozdział!!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga i jestem zachwycona!! Czekam na następny rozdział :-)
Weny życzę :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńPodejrzewam że ojcem jest Fred . To by było logiczne :) Co do rozdziału świetny ! Rozmowa genialna .. i troche smutne :(
OdpowiedzUsuń:D
UsuńNie potwierdzam, nie zaprzeczam, ale podoba mi się twoja logika :)
Tak mi sie spodobalo opowiadanie, ze nie wytrzymalam i przeczytalam po angielsku ;DDDD Zakonczenie mi sie mega nie podobalo! No ale samo opowiadanie czyta sie swietnie ;D Mimo wszystko bede tu wchodzic i czytac po polsku i zeby zobaczyc jak Ci idzie tlumaczenie (baj de łej- zajebiscie to tlumaczysz;p) ;)))))
OdpowiedzUsuńZ angielskich opowiadan podobalo mi sie jeszcze "Parents to young"- znasz moze? No i czytam Draco Trilogy. Niestety przetlumaczone na polski jest tylko Draco Dormiens i polowa Draco Sinister, reszte czytam po angielsku, co jest dla mnie wyzwaniem ale juz jestem na 700str (z 1600 ;p) ostatniej czesci- Draco Veritas ;D Mega mi sie podoba ta alternatywna wersja HP!! Czytalas?
Pozdrawiam ;D
Też nie byłam do końca zadowolona z zakończenia. Ale ciiii... nie spamujmy :) Cieszę się, ża nadal masz zamiar tu wchodzić i dzięki za komplemencik.
Usuń"Parents too young" czytałam. Też mi się bardzo podobało. Co do Draco Trilogy to... pierwsze słyszę. Podeślesz mi linka? Byłabym bardzo wdzięczna :)
Pozdrawiam,
Lexie
No i się popłakałam. Cudny rozdział
OdpowiedzUsuńseinA
http://chomikuj.pl/AjEmPiekuo/E-book'i/Cassandra+Clare/Draco+Trilogy <-- to znalazlam na chomiku, ale jesli chcesz to mam to na kompie(1. cz. przetlumaczona na polski, a 2. i 3. po angielsku), wiec moge ci podeslac na maila ;D Ja sie nie moge oderwac ;D A tu jest troche o samej historii --> http://harrypotterfanon.wikia.com/wiki/The_Draco_Trilogy.
OdpowiedzUsuń