Rozdział 47
Co oni ci zrobili?
27 maja 1999
Kiedy Katie przyszła w odwiedziny,
jej oskarżycielski wzrok niemal go zabił.
Nie widział jej od wielu dni.
Prawdę mówiąc, nie oczekiwał, że ją jeszcze kiedykolwiek zobaczy. Bo Katie to
Katie, a ona nigdy by mu nie wybaczyła. On nawet nie chciał żeby mu wybaczono. Wstydził się tego co zrobił, ale tego nie
żałował. I właśnie tego nie mogła mu wybaczyć.
A jednak tu była, na jego progu –
Georga progu – patrząc na niego swoimi dużymi, ciemnymi oczami z mokrymi
rzęsami, jakby płakała. Zastanawiał się
dlaczego. Kiedyś wziąłby ją w ramiona i zapytał co się stało i jakoś jej
pomógł. A przynajmniej by się z nią przywitał. Teraz jedynie odsunął się w
ciszy by mogła wejść. Rozejrzała się po pustych ścianach, Po pustym
pomieszczeniu.
- To miejsce wygląda jeszcze gorzej
niż przedtem. – powiedziała.
Roześmiał się. Przestawił wszystko
do małego pokoju na tyłach. Planował przemalować to miejsce i poprzestawiać
meble, a żeby to robić, musiał wynieść wszystkie produkty.
- Będzie lepiej. – zapewnił ją – Po
prostu spakowałem wszystko by trochę posprzątać i przeorganizować. Za kilka
miesięcy, Magiczne Dowcipy Weasley’ów będą znów otwarte.
- To by było miłe. – powiedziała –
Dobrze, że znowu zapalacie światło. Lee, jak się trzyma George?
Według Lee, George miał się
znakomicie, ale znakomicie w jego opinii nie znaczyło znakomicie według
standardów Katie. George miał się lepiej niż przez te ostatnie kilka miesięcy.
Okresy kiedy był nie do życia były już krótkie. Jadł. Rozmawiał. Pomógł Lee
przebić się przez bałagan w sklepie. Nie przeżył, on przetrwał.
- Jest lepiej. – powiedział wreszcie,
uśmiechając się delikatnie – Na tyle na ile można było się spodziewać.
Rzuciła mu oburzone spojrzenie,
które dostrzegł i zrozumiał. Znaczyło, jak
możesz się w ogóle uśmiechać? Od czasu wojny, wiele ludzi zazdrościło innym
ich szczęścia. Tylko kilka miesięcy wcześnie, był jedną z tych osób. Nigdy nie
sądził, że Katie też może się nią stać.
- A ty? Jak ty się trzymasz, Lee?
Wzruszył ramionami.
- Na tyle dobrze, na ile można się
było spodziewać. – znów powiedział – Chyba nawet lepiej. Nie sądziłem, że
zobaczę jeszcze kiedyś słońce, wiesz? Myślałem, że wyląduję w Azkabanie do
końca mojego życia.
Wiedział, że by go uratować, Harry
i Kingsley, zwykle bardzo szczerzy, musieli pociągnąć za tyle sznurków ile
mogli i użyć ich reputacji jak najzwinniej. Nadal nie wiedział dokładnie dlaczego to zrobili, ale to zrobili.
- Zasłużyłeś na to. – powiedziała gorzko.
- Zasłużyłem. – zgodził się – To się
nie zmieniło. Ale Katie, ja tego nie żałuję. – powiedział patrząc jej prosto w
oczy – Nie żałuję.
- Wiem o tym. – powiedziała – To chore.
Lee kiwnął głową. Spodziewał się
tego.
- Chodź na górę. – rzucił – Sama zobaczysz
jak George się miewa.
- Nie, nie trzeba. – odpowiedziała –
Ja… zostanę tutaj na chwilę. I tak muszę niedługo wracać do domu.
Znów rozejrzała się po
pomieszczeniu, a potem podeszła do pustej półki. Przejechała po zakurzonym
brzegu palcem.
- Wydaje mi się, że pamiętam gdzie
wszystko stało. – powiedziała miękko – Tam była sekcja mugolskich kawałów… A
tam był kącik dziewczyn.
- Chciałabyś wpaść kiedy będziemy
wszystko znów ustawiać? – zapytał impulsywnie.
Spojrzała na niego.
- Nie. – powiedziała cicho – Nie sądzę.
Winiła go. Ona… go nienawidziła?
Nie, to nie było to. To było tylko oskarżenie. Ciche, mocne, siedzące w jej
ciemnych oczach. Kiedyś trzymał ją w ramionach, całował ją i mówił, że ją
kocha, a teraz ona ledwie mogła wytrzymać z nim kilka minut w jednym
pomieszczeniu. Czy naprawdę był tym potworem, którego ona w nim widziała? Czy
zasłużył na takie traktowanie?
Dlaczego o w ogóle było ważne?
Zrobił to co zrobił.
- Nie rób tego. – powiedziała ostro,
wyrywając go z przemyśleń.
- Czego?
- Nie patrz tak.
- Jak?
- Jakbyś… jakby już nic się dla
ciebie nie liczyło.
Uśmiechnął się pomimo tego, że nie
było w tym nic wesołego.
- A jeśli to prawda?
- To jest jeszcze gorzej niż
myślałam. – powiedziała – Lee, ja już cię nie poznaję. Co oni ci zrobili?
- Zabili mojego najlepszego
przyjaciela.
- I to wszystko usprawiedliwia? To cię
upoważnia do torturowania kogoś?
- To nie był ‘ktoś’, Katie. To był on.
- Rookwood. Tak, wiem. Ten, który
zabił Freda. – znów spojrzała na półkę – Lee, dlaczego musiałeś z tego
wszystkiego zrobić taki bałagan? Jakby to nie było wystarczająco trudne.
- Ja zrobiłem z tego bałagan? To już był bałagan, Katie, i wiesz o
tym.
- Ja wiem, każdy wie, ale każdy próbował, Lee. – odpowiedziała – Każdy próbował
poradzić sobei z nim w odpowiedni sposób. W jedyny sposób.
- Nasz na myśli, że próbowali
zapomnieć. – powiedział zimnym głosem.
- Nie, zaakceptować. – rzuciła –
Nawet George, w swój własny sposób… Bogowie, Lee, nawet George by tego nigdy
nie zrobił. – podniosła głos – Dlaczego ty to zrobiłeś?
- Chcesz szczegółów?
Usłyszał jak nabrała szybko
powietrza. Ścisnęła półkę tak mocno, że jej knykcie były białe.
- Do cholery, Lee. – powiedziała –
Ty… Dlaczego
to zrobiłeś?
- Nie wiem. – odpowiedział szczerze.
- Nie musiałeś. – oparła głowę o półkę – Mogłeś go po prostu schwytać i
wrzucić do Azkabanu na resztę jego życia… Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem, Katie. – powtórzył – Po
prostu… Po prostu coś mnie naszło kiedy go zobaczyłem.
- Tylko tyle? – zapytała – Co wtedy
czułeś? Czy czułeś się upoważniony do
zrobienia tego, co zrobiłeś? Może czujesz się teraz lepiej, po tym jak torturowałeś człowieka?
- Nie. – powiedział – Katie,
popatrz na mnie.
Odwróciła się i spojrzała mu w
oczy. Zagubienie zastąpiło oskarżenie w jej oczach. Poczuł ukłucie w sercu
kiedy na nią patrzył.
- To nie tak. Nie zrobiłem tego… bo
myślałem, że to powinienem. Wcześniej o tym w ogóle nie myślałem. Po prostu…
rzuciłem zaklęcie, a to co poczułem to nienawiść, złość i ból. Nic nowego.
- Więc zmarnowałeś swoją karierę na
nic.
- Moją karierę? To nigdy nie była kariera. Nigdy nie miałem zamiaru być
aurorem na dłużej, Katie. Miałem zamiar odejść po tym jak złapiemy Rookwooda.
Ja lub ktokolwiek inny. Wiesz, że jedynym powodem, dla którego do nich
dołączyłem było by wrzucić go do Azkabanu.
- A nie by go zabić?
Zamarł.
- Nie. – powiedział po chwili – Nie
by go zabić. Nie sądzę.
- Więc jak możesz tego nie żałować?
Jak możesz nie wiedzieć, że to było złe?
- Ja wiem, że to było złe. Ja po
prostu mam to gdzieś.
Spojrzała na niego i tym razem jej
oczy były pełne odrazy.
- Jesteś popierdolony, Lee.
- Wiem.
- Ange powiedziała mi, że byłeś
dobrym aurorem.
- Naprawdę? – zapytał zdziwiony –
Nigdy nie lubiłem tej pracy. Nie za bardzo. Ale byłem dobry na zajęciach –
wzruszył ramionami – Harry zawsze wygrywał w pojedynkach, ale poza tym, byłem
na czele klasy.
- Jakim cudem? – chciała wiedzieć –
W Hogwarcie nigdy nie byłeś tak dobry.
- W Hogwarcie nigdy się nie uczyłem.
– wyjaśnił – Teraz było inaczej. Nie dlatego, że to lubiłem, ale dlatego, że
chciałem być w tym dobry żebym miał szansę złapać Rookwooda.
Katie pokręciła głową.
- Zmarnowałeś rok życia ganiając za
Śmierciożercą, który i tak zostałby złapany. I zaprzepaściłeś swoje całe życie
rzucając Zaklęcie Niewybaczalne. Jakie to uczucie, Lee, wiedzieć, że zdołałeś
stracić wszystko w ciągu tych pięciu, najgłupszych sekund swojego życia?
- Genialne. – powiedział.
Poderwała głowę do góry, wpatrując się
w niego z niedowierzaniem.
- Czy ty w ogóle jesteś jeszcze
człowiekiem, Lee?
- Jestem szczery. – odpowiedział –
Od roku nie czułem się tak żywy. Po części to dlatego, że nie muszę się już
uczyć, ale część to złapanie Rookwooda, Katie… i dlatego tego nie żałuję.
Czuję, gdzieś głęboko… że musiałem to zrobić. Dla siebie. – dodał szybko, kiedy
brwi Katie uniosły się – Nie była to legalna rzecz. Ani moralna. Ale dla mnie…
naprawdę sądzę, że to jedyny sposób, w jaki mogłem odnaleźć spokój.
- Masz na myśli torturowanie kogoś?
- Nie. – powiedział ostrzej – Merlinie, Katie. Miałem na myśli
złapanie go i świadomość, że te miesiące tropienia go, w końcu na coś się
zdały. Coś znaczyły.
- Chyba zwymiotuję. – mruknęła,
opuszczając wzrok.
Podszedł do niej i wziął do rąk jej
dłoń.
- Katie, spójrz na mnie.
Z oporem podniósł głowę. Jej oczy
były wilgotne, łzy prawie zalewały jej policzki, jej usta były delikatnie
rozchylone. Ból, dezorientacja, niedowierzanie, to widział.
Tak bardzo chciał ją pocałować, że
było to bolesne.
- Katie. – powiedział znowu – Przepraszam. Przepraszam za to, co
zrobiłem. Przepraszam, że cię to zraniło. Do cholery, przepraszam za każdy raz,
kiedy cię zraniłem.
Delikatny uśmiech zabłąkał się na
jej ustach.
- Nie masz pojęcia za jak wiele
przepraszasz.
- Wiem. – uniósł jej rękę i odważył
się złożyć delikatny pocałunek na jej nadgarstku – I za to tez przepraszam.
Oczekiwał, że się odsunie, ale tego
nie zrobiła. Pozwoliła mu trzymać jej ręce i przysunęła się do niego, opierając
głowę na jego klatce piersiowej, nie mówiąc ani słowa. Po kilku sekundach, Lee
puścił jej ręce i otoczył ją ramionami, opierając brodę na jej głowie. Jej
włosy pachniały tak samo. Poczuł, po kilku sekundach wahania, jak jej ręce
oplatają go w pasie.
- Nigdy nie chciałem cię
skrzywdzić. – wyszeptał.
- Jest wiele rzeczy, których nigdy
nie chcieliśmy. – powiedziała głosem stłumionym przez jego koszulkę – Ja też
nie chciałam żeby Fred umarł. Nie chciałam byś stał się… tym czym się stałem.
- Wrócę. – przysiągł – Nie wiem
czym się stałem, ale to nie jest trwałe, Katie. Już przez ten miesiąc wiele się
zmieniło. Przysięgam… wrócę.
Odsunęła się delikatnie, odchylając
głowę do tyłu, stając na palcach by go pocałować. Składał na jej ustach
pocałunki delikatne jak dotyk motyla, ledwie wyczuwalne, ale wystarczające by
poczuł dreszcz przechodzący po jego kręgosłupie. A potem ona odsunęła się od
niego całkowicie i powiedziała:
- Nie mogę się ciebie doczekać.
wow, piękny rozdział na prawde!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńxoxo
Lexie
Piękny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Lili.
Dziękuję!
Usuńxoxo
Lexie
Och. Jaki cudny rozdział. Taki bardzo... Uczuciowy. Tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńSwish
Zgadzam się w stu procentach :D
UsuńRówniez pozdrawiam.
Lex
Cudny rozdział. I zgadzam się z komentarzem Swish. Inaczej tego nie da się określić. :>
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńxoxo
Lex
Bardzo dobry rozdzial:) Uczuciowy, ale ciekawy. Bardzo fajnie piszesz, mam nadzieje, ze wkrotce pojawi sie kolejna notka;) Jesli masz ochote to zajrzyj do mnie: beznadziejnie-zakochana.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDzięki. Jednak czuję się zobowiązana uświadomić cię, że ja to tylko tłumaczę. Ale z całego serca dziękuję za przemiły komentarz.
UsuńPozdrawiam,
Lex