niedziela, 28 września 2014
Porozmawiajmy!
Hej hej!
Już od jakiegoś czasu zbieram się do napisania tego posta... Czekam właśnie aż mi włosy trochę podeschną, bo będę je obcinać, więc postanowiłam wreszcie zacząć. Mam do was kilka spraw :) Dlatego naprawdę ważne jest dla mnie żebyście przeczytały te kilka zdań poniżej.
Kilka dni temu, jedna z czytelniczek, a mianowicie Lara, zapytała, czy nie chciałabym przetłumaczyć sławnego The Fallout autorstwa everythursday, Przyznam się, że słyszałam o tym opowiadaniu, ale nigdy go nie czytałam. Aż do tego dnia. W tym momencie jestem w 30 rozdziale i powiem wam, że jestem zauroczona. Jednak do końca nie wiem, czy tłumaczenie tego nie jest 'porywaniem się z motyką na słońce', jak to mówi Babcia Elonka. Opowiadanie ma 49 dłuuugich i trudnych rozdziałów...
Dlatego pytam WAS.
Czy chciałybyście to czytać?
Czy nie przeszkadza wam, że opowiadanie naładowane jest seksem i przekleństwami?
Czy nie przeszkadzałby wam fakt, że dodawałabym rozdziały nie częściej niż raz w miesiącu?
Dajcie mi znać w komentarzach.
Tak z innej beczki, zastanawiałam się, czy znacie jeszcze jakieś inne blogi z tłumaczeniami Dramione... Bo wpadłam na pomysł współpracy z innymi translatorkami i założenia wspólnego bloga. Ale nie mam pojęcia, czy coś takiego by wypaliło, tak więc... dajcie mi znać, co o tym myślicie.
Mam nadzieję, że wspólnie coś wykombinujemy.
Btw, macie instagrama? Ja niedawno założyłam i jestem zauroczona :D Jeśli chcecie, zostawcie mi linki do swoich profili w komentarzach. Planuję obserwować każdy! :D
xoxo
Lexie
środa, 10 września 2014
Reuniting Over Coffee by spunkygem
Hermiona siedziała zrelaksowana w mugolskiej
kawiarni. Była dużo spokojniejsza niż te w magicznej części miasta.
Przyciemnione światło, delikatna, jazzowa muzyka i przyjazna obsługa były miłą
odmianą. Wzięła duży łyk swojej parującej kawy, która pomimo tego, że parzyła
jej gardło, smakowała niesamowicie. Jej kremowa konsystencja, pokryta była
warstwą bitej śmietany i wiórek czekoladowych. Młoda kobieta siedziała przy
stoliku obok ogromnego okna, które odrywało jej uwagę od laptopa, na którym
pracowała. Malutkie płatki śniegu spadały z nieba, zbierając się na ziemi jak
biały koc. Był początek grudnia. Hermiona nie mogła uwierzyć jak szybko minął
ten rok. Za miesiąc będzie styczeń, początek nowego roku. To oznacza, że minął
ponad rok, odkąd zamieszkała z Ronem. Ok.,
czas wrócić do pracy, powiedziała sobie, odwracając uwagę od okna i
kierując ją na laptopa.
Była jedyną osobą w kawiarni, ale nie było to
niespodzianą, gdyż było tuż po jedenastej w nocy. Żaden mugol nie piłby kawy o
tej porze, zwłaszcza podczas tygodnia. Nasiąkała tą ciszą, której nigdy nie
mogła spodziewać się w domu. Ron zawsze zapraszał swoich braci lub Harry’ego by
oglądać mecze Quidditcha. W ich domu zawsze było głośno.
Malutki dzwonek nad drzwiami zadzwonił. Zaciekawiona
Hermiona wyjrzała zza jej laptopa, by zobaczyć mężczyznę nadal stojącego w
wejściu. Miał na sobie ładny garnitur i drogi płaszcz. Na pewno ma pieniądze, pomyślała Hermiona.
- Poproszę podwójne espresso. – rzucił mężczyzna i
zajął miejsce obok wyjścia. Głos mężczyzny był dziwnie znajomy. Hermiona
przesunęła się trochę, by zdobyć nowy kąt i dostrzec chociaż fragment twarzy
nieznajomego. Ale jedyne co widziała, to jego jasne blond włosy, białe niemal
tak bardzo jak śnieg na zewnątrz. Kto z moich znajomych ma taki kolor włosów?,
zapytała samą siebie.
- Jakie imię mam zapisać? – zapytała kelnerka unosząc
papierowy kubek i czarnego markera. Hermiona nadstawiła uszu, niecierpliwie
czekając na imię nieznajomego.
- Malfoy. – odpowiedział.
Hermiona wypuściła z siebie powietrze i spadła z
krzesła. Od czasu śmierci Voldemorta, ani nie widziała, ani nie słyszała o
Malfoyu.
Draco odwrócił się słysząc jej cichy wypadek.
Postarzał się dobrze, jego oczy nadal miały ten niespotykany, tajemniczy odcień
srebra, który przyprawiał Hermionę o dreszcze.
- Panna Granger. – pozdrowił ją z aroganckim
uśmieszkiem na ustach. Cóż, jego osobowość się bardzo nie zmieniła.
- Witaj,
Malfoy. – powiedziała niechętnie Hermiona, siadając na swoim krześle. Była
wdzięczna samej sobie, że nie zdecydowała się założyć spódnicy lub sukienki.
Wysoki blondyn wstał od swojego stolika i dołączył so młodej kobiety.
- Co tam u Gangu Pottera? – zapytał z sarkazmem .
- Wszystko świetnie. – syknęła, próbując skupić się
na swojej pracy zamiast na swoim wrogu ze szkoły. Kelnerka przyniosła do ich
stolika parujące espresso i przyjęła przesadzony napiwek Malfoya – Musi ci się
powodzić. – rzuciła Hermiona, kiwając głową w stronę banknotu w dłoniach
kelnerki.
- Tak. Moja wypłata jest satysfakcjonująca. –
powiedział Draco, po czym wziął łyk swojego napoju.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że Malfoy siedzi
naprzeciwko niej, przy tym samym stoliku, w jej ulubionej kawiarence. To był
Malfoy, nie powinien czasem nienawidzić wszystkiego, co związane jest z
mugolami?
- Jak idzie twoja praca? – zapytał, rzucając okiem na
ekran jej laptopa. Hermiona powoli zamknęła komputer i spokojnie wpatrywała się
w Draco.
- Świetnie. – powiedziała podobnie jak wcześniej.
Czego on chciał? Nie mógłby po prostu stąd wyjść? Ale to był Draco; on zawsze
musiał skupiać na sobie uwagę, nieważne czy dobrą, czy złą.
- Słyszałem, że umawiasz się z łasicem. – rzucił
Draco, wpatrując się w Hermionę z kpiącym uśmieszkiem.
- Tak. A ja słyszałam, że zaręczyłeś się z Pansy. –
odpowiedziała Hermiona podobnie. Blondyn natychmiast się skrzywił.
- Nawet mi nie przypominaj. – niemal wyjęczał.
Hermiona była zszokowana jego odpowiedzią. Zawsze
myślała, że tych dwoje było podekscytowane perspektywą ślubu i wychowywania
gromadki rozpieszczonych dzieciaków. Ale wyraz twarzy Draco sam mówił, że
mężczyzna nie był zbyt zadowolony z tego pomysłu.
- Zawsze myślałam, że jesteś szczęśliwy z Pansy. –
powiedziała cicho Hermiona, wpatrując się w swój kubek.
- Nie. – westchnął i zamieszał ciemną kawę. Hermiona
żałowała, że się odezwała, teraz czuła się niezręcznie. Co mam powiedzieć? Że mi przykro, że im się nie układa? – Ale nie
mam wyboru. – wytłumaczył, próbując grać nieporuszonego.
- Dlaczego? – zapytała z ciekawości Hermiona.
- Moi rodzice przyjaźnią się z jej rodzicami. I tak
jakby zaręczyli nas ze sobą zaraz po urodzeniu. – powiedział, po czym dopił
resztkę swojego espresso.
- Zaaranżowane małżeństwo. – powiedziała cicho
Hermiona.
- Tak… Nieważne. Jak tam twój związek z piegowatym? –
zapytał.
- Jest… - Hermiona zamilkła szukając odpowiedniego
słowa – dobrze. - ale Malfoy ją przejrzał.
- Naprawdę? – zapytał, unosząc jedną brew.
- Naprawdę. – odpowiedziała, odwracając wzrok od jego
niesamowitych srebrnych oczu.
- Zawahałaś się. – powiedział Draco, splatając ręce i
czekając na jej wytłumaczenie.
- No dobra. Nie jest aż tak dobrze. Myślę, że spotyka
się z innymi kobietami i nie do końca wiem, co robić. – wyrzuciła z siebie
Hermiona, czując się trochę obnażona mówiąc Malfoyowi o tak prywatnych
sprawach. Nigdy nikomu tego nie powiedziała, nawet Ginny, której mówi wszystko.
- A to zdradliwa łasica… - mruknął Malfoy kręcąc
głową.
- Jest tyle małych znaków… Pod łóżkiem znalazłam
kurtkę, która nie jest moja. On wraca późno z pracy pachnąc płynem do kąpieli.
I miał szminkę na kołnierzyku płaszcza. – Hermiona powiedziała blondynowi. Tak
bardzo próbowała powstrzymać łzy. Malfoy był cicho i tylko wpatrywał się w
stolik ze skupieniem.
- Nigdy nie sądziłem, że Weasley mógłby zrobić coś
takiego. – powiedział na głos. Hermiona tylko kiwnęła głową i otarła łzy
wierzchem dłoni. To było tak zawstydzające… siedziała naprzeciwko Draco
Malfoya, rozpaczając nad swoim życiem. – Dlaczego byłby tak głupi? Jeśli ja
miałbym tyle szczęścia by się z tobą umawiać, nie zrobiłbym… - szybko zamilkł,
zdając sobie sprawę z tego, co mówi. Hermiona wpatrywała się w Draco z
zaskoczeniem na twarzy. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Jej
serce zrobiło coś dziwnego, coś, czego nigdy nie robiło przy Ronie. Czy to
możliwe, że nadal podkochuje się w tym blond łamaczu serc? Kiedy chodzili do
Hogwartu, to była jej tajemnica. Ale Draco był szkolnym rozrabiaką, która
dziewczyna się w nim nie podkochiwała?
- Która jest godzina? Pewnie zaraz będę musiał wracać
do pracy. – powiedział Malfoy, przerywając tą niezręczną ciszę.
- Piętnaście po dwunastej. – odpowiedziała Hermiona,
rzucając okiem na zegar.
- Lepiej już pójdę. – powiedział podnosząc się z
krzesła.
- Czy kiedykolwiek marzysz, że jesteś z kimś innym? –
zapytała, nie do końca pewna dlaczego. Draco zamarł i spojrzał z góry na młodą
kobietę.
- Zawsze. – powiedział miękko ze smutnym uśmiechem.
To nie był jego zwykły, wredny uśmieszek, ale prawdziwy uśmiech, który
spowodował gęsią skórkę na jej ramionach i nogach. Patrzyła jak mężczyzna
opuszcza kawiarnię. Marzyła, by wracać do domu, do kogoś innego. Kogoś z
włosami w kolorze blond zamiast rudym…
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Cześć!
Oto wynik siedzenia na lotnisku przez całą noc… Mam
nadzieję, że Wam się podoba :) Udało mi się skoczyć do Polski na aż trzy tygodnie! :D Za to dziś rano, Szkocja przywitała mnie takim pięknym wschodem słońca...
A Wam jak minęły wakacje?
Jeśli udało Ci się doczytać aż do tego miejsca, napisz w komentarzu słowo 'słońce' :) A ja lecę oglądać Finding Carter, bo to chyba już koniec sezonu, a ciekawe rzeczy się dzieją.
xoxo
Lexie
P.S.
Nadal szukam nowego szablonu. Jeśli ktoś z Was chciałby się podjąć jego wykonania lub zna kogoś/poleca jakąś szabloniarnię, dajcie mi znać w komentarzach. Będę dozgonnie wdzięczna!
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
miniaturka,
one shot,
opowiadanie,
tłumaczenie
czwartek, 10 lipca 2014
Would She Ever Understand Him? by NickyB-Dramione
Siedziała nieruchomo na swoim
krześle, obserwując mężczyznę po drugiej stronie pokoju.
Jakim cudem chłopiec, który
sprawiał tyle kłopotów, który prawie zabił jej dyrektora, teraz siedzi w tym
samym pokoju co ona? I dlaczego nie czuła odrzucenia patrząc na niego, pomimo
tego, że powinna?
Odkąd przybył pół roku temu,
poznała go. Tylko trochę. Nigdy nie mówił o tej nocy na wieży, może dwa razy
powiedział coś na temat swoich rodziców i dzieciństwa. Jednak czuła, że wie o
nim dużo więcej niż kiedy byli w szkole.
Często prowadzi długie, nocne
rozmowy, kiedy wszyscy dawno już spali. Była zaskoczona tym, jak łatwo jej się
z nim rozmawiało. Na początku było niezręcznie, żadne z nich nie wiedziało, co
powiedzieć. Teraz było to naturalne. Przerażało ją to. Przerażało ją to,
ponieważ zdała sobie sprawę, że lubi jego towarzystwo.
Ich lekkie rozmowy, ich kłótnie.
Czasami nawet bywał śmieszny.
Teraz siedziała tutaj,
zastanawiając się, jak mogła zacząć coś czuć do tego człowieka. Po tym
wszystkim co zrobił w tak krótkim czasie.
Może to dlatego, że nie było jej
przyjaciół i tęskniła za towarzystwem kolegów. Może to dlatego, że był inny,
uszkodzony, i to w jakiś sposób ją intrygowało. Może to dlatego, że nie był
taki, jak w szkole. Nadal był sobą, ale taką wersją siebie, której nie mogła
nie lubić. A może po prostu była samotna. To miało dla niej najwięcej sensu.
Była inteligentna, ale kiedy
chodziło o niego… Miał w sobie coś, czego nie potrafiła zrozumieć. Nie ważne
ile razy go obserwowała, nie mogła go rozgryźć i coś jej mówiło, że kiedy
powiedziałby jej o każdej rzeczy z jego przeszłości, nadal by go nie rozumiała.
Draco Malfoy był zagadką, a ona,
Hermiona Granger, niczego nie chciała bardziej niż go zrozumieć. I to ją
przerażało.
- Gapisz się. – jego głos przedarł
się przez jej myśli, przez co podskoczyła.
- Przepraszam. – odpowiedziała znacznie
ciszej niż zamierzała.
Rzucił jej dziwne spojrzenie.
- Nie rozumiem cię. – powiedziała
znów mocnym głosem.
- I o to chodzi.
- Ale…
- Masz mnie nie rozumieć, Granger.
Tak trudno to zrozumieć?
Spojrzała na swoje dłonie.
- Ale chcę cię zrozumieć.
Potrzebuję cię zrozumieć. To… To, że nie mogę, strasznie mnie irytuje.
- Rozumiesz wszystko i wszystkich.
A potem pojawiam się ja i cię dezorientuję, rozwalam wszystko, bo nie chcę być
rozumiany. Jednak ty nadal chcesz mnie rozpracować. Granger, ja praktycznie
widzę trybiki ruszające się w twojej głowie.
- Dlaczego nie chcesz, żeby ludzie
cię rozumieli? – zapytała, patrząc mu w oczy.
- To oznaka słabości.
- W jaki sposób?
- Jeśli ludzie cię rozumieją,
wydaje im się, że cię znają. Mogą namieszać ci w głowie, manipulować cię,
zdezorientować cię, skrzywdzić cię. Nie chcę żeby mi się to przydarzyło, więc
otaczam się murem. Oto trochę wglądu w Draco Malfoya, Granger. Zostawisz mnie
teraz w spokoju?
Przez kilka minut była cicho,
myśląc o tym, co powiedział.
- A co jeśli byś do kogoś coś czuł?
Tak naprawdę. A ta osoba też by coś do ciebie czuła. Wpuścił byś ją za mur?
- Ha. – jego śmiech był zimny,
suchy, tak inny niż ten ciepły, który zwykle słyszała – Kto by kiedykolwiek
mógł coś do mnie czuć? Nawet moi rodzice mają mnie gdzieś. I nie wydaje mi się,
że ja, były Śmierciożerca, poplecznik Czarnego Pana, jestem w stanie coś do
kogokolwiek czuć.
- Ale jeśli mógłbyś. – jej głos
znów był cichy.
Przez moment zastanawiał się nad
odpowiedzią.
- To chyba zależałoby od tego, kim
by była ta osoba.
- Dopuściłeś do siebie Pansy?
- Trochę.
- Dlaczego?
- Dlaczego?
- Tak. Dlaczego?
Westchnął.
- Znam ją całe moje życie. Widziała
mnie zanim stałem się tym, kim jestem teraz. Chyba z tego powodu nie mogłem jej
kompletnie odrzucić.
- Kochasz ją? – to pytanie
wyrzuciła z siebie nawet nie zastanawiając się nad tym, co mówi.
- Dlaczego pytasz, Granger? Jesteś
zazdrosna? – uśmiechnął się kpiąco.
- Ha! Nie schlebiaj sobie, Malfoy. –
powiedziała z łatwością, ale Malfoy zawsze umiał powiedzieć, kiedy ludzie
kłamią. Zwłaszcza ona, nie ważne jak bardzo się starała. Prawda była taka, że
nie była zazdrosna dopóki jej o to nie zapytał. Znała go na tyle dobrze, że
oczekiwała tego pytania i przygotowała się na nie. Nie spodziewała się jednak
tego uczucia.
Uniósł brew, ale nie powiedział nic
więcej. Zamiast tego, odpowiedział na jej pytanie.
- Miłość to mocne słowo, Granger.
Nie przepadam za rzucaniem go na prawo i lewo. Troszczę się o nią, bardzo.
- Czego najbardziej chcesz od życia,
Malfoy? Bądź na tyle szczery, na ile możesz.
- Czego najbardziej chcę od życia?
- Tak.
- Czego ty najbardziej chcesz od życia, Granger?
- Co… Ja pierwsza zadałam pytanie.
- Ty odpowiedz mi jak najszczerzej możesz, a ja wtedy odpowiem tobie.
- Dobra. – zastanowiła się chwilę
zanim się odezwała – Chcę żeby wojna się skończyła. Chcę być szczęśliwa, razem
z moją rodziną i przyjaciółmi. Chcę własnej rodziny. Męża, dzieci, które będę
kochała bardziej niż to możliwe. Chcę być szczęśliwa.
- A gdzie ja jestem w tym twoim
planie?
- Słucham? – jego pytanie ją
zaskoczyło. To była ostatnia rzecz, jaką spodziewała się usłyszeć, ale
odpowiedziała szczerze – Gdziekolwiek chcesz, Malfoy.
Wpatrywał się w nią przez kilka
minut, które dla niej były jak kilka godzin. Jego szare oczy, które
przypominały jej księżyc, teraz były przeszywające. Intensywność jego
spojrzenia była co najmniej wytrącająca z równowagi. Potem wstał, powoli do
niej podchodząc. Zamarła na swoim krześle, nie odrywając oczu od jego
spojrzenia. Jej krzesło było wysokie więc kiedy zatrzymał się przed nią,
patrzyła prosto na jego nos. Znów spojrzała mu w oczy. Nadal intensywne i
przeszywające. Jej serce biło szybko i głośno, krew pulsowała w jej żyłach.
Była pewna, że on to widzi i słyszy.
- Chcesz wiedzieć, czego chcę od
życia, Granger?
Powoli kiwnęła głową, niezdolna by
cokolwiek powiedzieć. Jej oczy nadal wpatrywały się w jego kiedy on skanował
jej twarz. Jego wzrok wylądował na jej ustach, a potem znów zrównał z jej.
- Ciebie.
A potem ją pocałował, wkładając w
ten pocałunek wszystkie swoje uczucia. A ona odpowiedziała z nie mniejszym
zapałem.
***
Kolejna urocza miniaturka dla Was!
Dzięki za wszystkie miłe komentarze pod epilogiem :)
Znacie jakieś dobre szabloniarnie? Bo próby współpracy z ZS chyba idą na marne... :/ A potrzebujemy tu nowego szablonu!
Jak mijają Wam wakacje?
xoxo
Lexie
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
miniaturka,
one shot,
opowiadanie,
tłumaczenie
sobota, 21 czerwca 2014
Cena zwycięstwa. Rozdział 50 - EPILOG
To początek
Siedziała ze skrzyżowanymi nogami
na trawniku przed Norą, jej głowa odchylona do tyłu by złapać ostatnie promienie
popołudniowego słońca. Jej długie włosy opadały na plecy jak ruda kurtyna. Były
w nieładzie. Kąciki jej ust były wykrzywione w dół, a oczy szczelnie zaciśnięte
by osłonić się od mocnego słońca. Ginny wyglądała na zamkniętą w sobie, a jego
serce zacisnęło się kiedy przypomniał sobie ostatni raz, kiedy się uśmiechała.
Tym prawdziwym uśmiechem, tym szerokim, który sprawiał, że jej oczy błyszczały,
wyrażały jej uczucia, kiedy język nie potrafił. Tym, który sprawiał, że chciał
pisać dla niej wiersze chociaż wiedział, że i tak by ich nienawidziła.
Jego
oczy są zielone jak świeże ogórki… Nadal pamiętał głos tego karła,
recytującego wiersz napisany dla niego przez Ginny. Pamiętał zmieszanie jakie
czuł i pamiętał jak Ginny się zaczerwieniła. Wspomnienie ukuło go w klatkę
piersiowa kiedy przypomniał sobie resztę swojego drugiego roku. Kiedy ona
wysłała mu ten wiersz z okazji Walentynek, a on uratował ją przed bazyliszkiem.
Jak bardzo się zmienili od tego czasu…. Najpierw była przyjaźń, a potem… coś
więcej. Tylko po to, by zakończyć się w taki sposób: ledwie byli w stanie na
siebie spojrzeć, nie wspominając już o przeprowadzeniu rozmowy. Nie wiedział
kiedy coś się popsuło.
Czy wtedy, kiedy umarł Fred? A może
wtedy kiedy ona wróciła do Hogwartu kiedy on szukał Horkruksów? Może wtedy,
kiedy zakończył wszystko pomiędzy nimi? A może naprawdę było tak, jak
powiedziała, że to on zmienił się
podczas wojny? Myślał, przez kilka godzin po bitwie, że wszystko będzie w
porządku. Ale coś poszło bardzo źle i nie był pewien, co. Jedyne czego był
pewien kiedy patrzył na Ginny, tak jak teraz, to to, że czuje to, co czuł kiedy
patrzył na nią z Deanem: pogmatwaną mieszankę straty, bezużyteczności, potrzeby
i zmieszania. Trzymał się tego uczucia desperacko, jak nadziei, jak znaku, że
wszystko może jeszcze być tak jak wcześniej.
Kiedy patrzył, Ginny wypuściła z
siebie powietrze i otworzyła oczy.
- Wiem, że tam jesteś, Harry.
Serce podskoczyło mu do gardła –
więcej nadziei. Był zaskoczony, że wyczuła jego obecność. Podejrzewał, że
wiedziała, że często na nią patrzył. Szokującą częścią było to, że postanowiła
mu o tym powiedzieć. Że się do niego odezwała.
Ruszył zza drzewa, które prawie w
ogóle go nie zakrywało, niepewny czego oczekiwać, i spojrzał w oczy Ginny.
Uśmiechnęła się smutno, tym
nieprawdziwym uśmiechem.
- Wiesz, niektórzy powiedzieliby,
że to chore.
- Niektórzy powiedzieliby, że
romantyczne. – powiedział, a potem przygryzł dolną wargę.
Ale Ginny nie miała mu chyba tego
za złe. Prawdę mówiąc, uśmiechnęła się szerzej, cieplej.
- Pozwolę tobie zadecydować, do
której grupy ja należę.
- Mam nadzieję, że nie tej
pierwszej. – powiedział ostrożnie Harry – Ale raczej nie tej drugiej.
Jej brązowe oczy były smutne,
pomimo uśmiechu.
- Raczej nie. – zgodziła się – To chyba
zależy od twoich intencji.
Jego serce zaczęło bić nierówno.
Nie dlatego, że uważał, że ona z nim flirtuje, ale dlatego, że nie rozmawiali
od czasu Świąt (a ta rozmowa oczywiście nie była miła), a w ostatnim zdaniu
żądała odpowiedzi. To było zaproszenie do kontynuacji, a Harry nie potrzebował
zbyt wiele zachęty.
- Chciałem cię zobaczyć.
- Widzisz mnie prawie każdego dnia.
Mama ciągle zaprasza cię na obiad.
- Tak, ale… nie w ten sposób. Nie
tak zamkniętą i ostrożną.
Tak ostrożną w jego obecności, nawet
bardziej niż kiedy byli młodsi i go uwielbiała.
- Chciałem zobaczyć ciebie. Tylko ciebie. Nie… nie to, co
zdarzyło się między nami.
Kiwnęła głową, jakby miało to sens.
- I to mnie widzisz, kiedy jestem
sama?
- Tak.
- Więc co ja muszę zrobić, żeby zobaczyć
ciebie? – zapytała zachrypniętym
głosem.
Jego całe ciało drżało. Pytania.
Odpowiedzi. Rozmowa. Podszedł do niej bliżej. Patrzyła na niego, ale nic nie
powiedziała.
- To ja. – powiedział, rozciągając
ramiona – Nie taki, jakiego znałaś mnie kiedyś. Teraz zdaję sobie z tego
sprawę. Wiem, że miałaś rację, zmieniłem się. Ale… to nadal ja, Ginny.
Jej oczy błyszczały, ale nie
wiedział czy to od łez, od słońca odbijającego się w nich, czy może od czegoś
kompletnie innego.
- Wiem. – powiedziała – Wiem o tym.
Jesteś sobą, tak jak ja, ale… już do siebie nie pasujemy.
To zabolało. Zabolało bardziej niż
Harry sobie kiedykolwiek wyobrażał, ale nie pokazał tego po sobie. Ona mówiła do niego, próbowała coś zmienić,
a on nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji.
- Myślę… myślę, że tak do końca się
nie zmieniliśmy. Nadal jesteśmy tymi samymi ludźmi, ale… część nas zniknęła.
Więc już nie pasujemy do siebie tak jak kiedy. Jesteśmy… postrzępieni.
- Postrzępieni. – powtórzyła Ginny.
Samotna łza spłynęła po jej policzku. Nienawidził widzieć jej płaczącej –
Kiedyś Luna powiedziała coś podobnego. Zagubione fragmenty… są rzeczy które
zostawiliśmy w tyle, prawda? Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. – jej głos
zamienił się w szorstki szept – Fred nigdy nie wróci.
- Nie. – powiedział – Nie wróci.
Żadne z nich.
- Więc już zawsze będzie czegoś
brakować?
Chciał, tak bardzo, powiedzieć jej,
że nie, oczywiście, że nie.
- Tak. Tak sądzę. Ale… nauczysz się
z tym żyć, wiesz? Kiedy Syriusz umarł… wiem, że to nie to samo. – powiedział
szybko – Nie chciałem…
Roześmiała się dziwnie.
- Nie przesadzaj. Syriusz był twoją
jedyną rodziną.
Był zaskoczony.
- Tak… to prawda.
- Jak… jak przez to przebrnąłeś? –
zapytała miękko – Jakim cudem znów byłeś szczęśliwy?
Spojrzał na nią uważnie.
- Ty pomogłaś. – powiedział
szczerze – Bardzo. Ty, Ron i Hermiona.
- Już nie mogę ci pomóc. –
powiedziała – Teraz jestem dla ciebie bezużyteczna. Ja nie… Ja po prostu nie
mogę.
Nie wiedział gdzie znalazł odwagę –
odwagę gryfona – ale to zrobił. Przeszedł kilka kroków, które ich dzieliło i
usiadł naprzeciwko niej. Wziął jej dłonie w swoje, patrząc jej prosto w oczy,
które były czerwone od płaczu.
- Nie jesteś bezużyteczna. –
powiedział – Na pewno nie dla mnie.
- Więc czym dla ciebie jestem?
Na ułamek sekundy przestał
oddychać. Słowa zawisły między nimi, ciężkie, pełne desperacji, zamotane. Czym dla ciebie jestem? Pytanie dzwoniło
mu w uszach. Czym dla ciebie jestem?
- Nie wiem. – powiedział wreszcie –
Ostatnio niczego nie wiem.
Ginny szybko kiwnęła głową. Nie
zabrała swoich rąk. Przez chwilę siedziała w ciszy, szybko mrugając by pozbyć
się łez, a potem jej spojrzenie zawisło nad czymś w oddali, nad jego ramieniem.
Odwrócił głowę by zobaczyć na co patrzyła. Słońce się chowało i pokrywało niebo
odcieniami różu i pomarańczy.
- Lubię zachody słońca. – mruknęła
Ginny – Razem z Luną, tego roku w Hogwarcie często je oglądałyśmy.
Nie musiał pytać, co ma na myśli.
- To było coś… stałego. –
kontynuowała Ginny zabierając ręce i oplatając się nimi kiedy wiatr zawiał
mocniej.
Próbował nie przejmować się utratą
jej dotyku.
- Głupia, piękna stała w świecie, gdzie wszystko było popaprane i
nieprzewidywalne. Wydaje mi się, że to pomogło. Nadal pomaga.
- Co się stało? – zapytał – Tego
roku. Nigdy mi nie powiedziałaś… tak naprawdę nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
- O moim roku czy twoim?
- Twoim. – uśmiechnął się smutno –
Wydaje mi się, że wiesz już chyba wszystko o moim. Ron i Hermiona pewnie ci
powiedzieli większość.
- Trochę. – poprawiła go – Nie
powiedzieli mi wszystkiego. Na przykład nie wytłumaczyli tego, kiedy
myśleliśmy, że nie żyjesz…
- Przepraszam.
- Możesz sobie wyobrazić jak się
czułam? – powiedziała ostrym głosem, a potem dodała – Przepraszam. Nie powinnam
była…
- Nie, nie. – powiedział szybko - W
porządku. Opowiem ci… kiedyś.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale
słowa ugrzęzły mu w gardle. Możesz mnie
zapytać, Ginny. Możesz pytać mnie o wszystko. Po prostu ze mną rozmawiaj.
Chciał by to wiedziała.
- Odwróć się. – powiedziała Ginny,
odwracając wzrok od jego intensywnego spojrzenia.
Zrobił to. Odwrócił się i przesunął
tak, że teraz siedział obok niej, spoglądając na zachód słońca za Norą.
- Kiedyś myślałam – powiedziała
bardzo cicho Ginny, patrząc do przodu – że świat się zmienił. Że ty się
zmieniłeś. Że Hogwart się zmienił. Że wszystko wokół mnie się zmieniło. Ale
teraz myślę… myślę, że to ja się
zmieniłam. Może po prostu widzę wszystko nową parą oczu. I te rzeczy są
zniekształcone w porównaniu do tego, co kiedyś widziałam, dlatego myślę, że się
zmieniły. Więc lubię oglądać zachody słońca… bo one nadal są takie same. Harry,
czy myślisz, że to kiedykolwiek będzie łatwiejsze?
- Nie. – powiedział – Nie sądzę.
Kiwnęła głową. Słońce prawie już
zniknęło.
- Ostatni rok był inny. –
powiedziała wreszcie – W Hogwarcie było strasznie. Chyba słyszałeś o
najważniejszych rzeczach od Nevilla.
Podciągnęła rękaw swojej białej
bluzki, ukazując około pięciu przecinających się blizn wzdłuż jej
przedramienia. Harry nie widział ich wcześniej. Nosiła długie rękawy. Teraz
wiedział dlaczego.
- Tutaj też miałam kilka. –
powiedziała, dotykając policzka jedną ręką – Tak jak Neville. Ale te można było
wyleczyć. Oszczędzali te gorsze zaklęcia na miejsca, które można było ukryć,
jak ramiona. Tą dostałam… - wskazała na źle wyglądającą, potarganą bliznę na
ręce – po tym jak po raz pierwszy napisaliśmy ‘Rekrutacja Trwa’ zaraz obok
Wielkiej Sali. Ale nie łapano mnie zbyt często, wiesz. Czasami Snape przejmował
nasze kary i wtedy nic nam nie robił. Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz
chyba wiem. Hermiona mi o nim opowiedziała.
Kiwnął głową.
- Te gorsze kary nie pochodziły
jednak od Carrow’ów. Ale od Pionków.
- Kogo?
- Pionków. Śmierciożerców w
szkoleniu. Nie prawdziwi
Śmierciożercy, ale czysto krwiści Ślizgoni pod pełną kontrolą Carrow’ów.
- Masz na myśli… - fala odrzucenia
uderzyła w Harry’ego – Chcesz powiedzieć, że uczniowie was krzywdzili?
- Oczywiście. Neville ci nie
powiedział? To była część przedmiotu – Czarnej Magii. Ale to nie bolało tak
bardzo. – powiedziała Ginny, drapiąc jedną z blizn – To byłą sama idea tego… to było straszne. Carrow’owie
wiedzieli o tym.
- Oni wrócili? – zapytał Harry –
Któreś z nich wróciło do Hogwartu w tym roku?
Ginny kiwnęła głową.
- Tak. Kilkoro z nich. W tym roku
było tylko kilku ślizgonów, ale…
- Jakim cudem o tym nie wspomniano
na żadnych procesie? – chciał wiedzieć Harry.
- Bo nikt by nie zeznawał.
Rozwiązaliśmy to między sobą. Naville i ja… całe GD się z nami zgodziło. Oni
też musieli się bać.
- Jak to?
Ginny rzuciła mu zniesmaczone
spojrzenie.
- A ty nie zrobiłeś podczas tego
roku czegoś, co wolałbyś zapomnieć? Czegoś, czego się wstydzisz?
- Cóż, tak, ale…
- To była wojna, Harry.
Niebo pociemniało kiedy słońce
nareszcie zniknęło za horyzontem. Blask opuścił oczy i włosy Ginny, ale jej
blada skóra zdawała się świecić w półmroku.
- Ci ludzie… oni równie dobrze
mogli być nami, wiesz? Byli w naszym wieku. Carrow’owie ich przerażali. Nas
wszystkich. Nie zasłużyli na Azkaban z tego powodu.
- Ale…
- Jeden z nich – powiedziała Ginny
– nawet odprowadził mnie do Wieży Gryffindoru po wszystkim. Mogłam pójść sama,
ale chciał być pewien, że dotrę na miejsce, i że będzie tam ktoś, kto się mną
zajmie. On nigdy tak naprawdę nie przeprosił, ale wiedziałam, że mu przykro.
Większość z nich nie chciała tego robić. Tak samo jak my nie chcieliśmy by to
robili, Harry. Oni nie mieli wyboru. Neville się mną zajął kiedy dotarliśmy do
Wieży i on… on podziękował temu
chłopakowi. Wszyscy się tak czuliśmy, serio. To byliśmy My, uczniowie,
przeciwko Nim, Carrow’om. Może Ślizgoni nie byli po prostu tak bardzo otwarci
mówiąc to, jak my. Myśleli, że Voldemort zwycięży. Ale tak naprawdę nie chcieli by tak się stało.
- Ale… - powiedział Harry – Tak jak
mówiłaś, wy też się baliście, a ty nie…
- Jestem zdrajczynią krwi, Harry. –
przerwała mu – Carrow’owie wiedzieli kim jest moja rodzina. I nie zajęło im
dużo czasu dowiedzenie się, że byłam z tobą blisko. Nie mogłam tego uniknąć,
nawet jeśli bym próbowała. Z Nevillem było podobnie, z powodu tego, co
Bellatrix zrobiła jego rodzicom. Dlatego
zdecydowaliśmy się kontynuować GD. – mrugnęła, dwukrotnie – Byliśmy zdziwieni
tym, jak wiele ludzi zatrzymało swoje monety. Dużo dla nich znaczyłeś, Harry.
- Ja nie…
- GD było naszą jedyną szansą na
przetrwanie. – powiedziała Ginny – Ale Ślizgoni… oni musieli znaleźć inny
sposób i jeśli tylko tak mogli ocalić własne życia, kim ja jestem, żeby to
komentować?
- Ale ty nigdy nikogo nie
skrzywdziłaś. To, co oni wam zrobili było… złe.
- Skrzywdzili nas. – zgodziła się
Ginny – Ale my też krzywdziliśmy ludzi. Wszystko co robiliśmy – żarty,
dywersje, wszystko – miało swoje skutki. Próbowaliśmy nie dać się złapać
Carrow’om i jeśli nam się udało, odbijali to sobie na kimś innym, i to on był
karany. Za każdym razem, kiedy robiliśmy coś, co naprawdę ich wkurzyło, kończyło
się to źle dla jednego z uczniów. Czasami był to Ślizgon, za bycie zbyt wolnym
i pozwolenie nam na ucieczkę. Myślę, że po jakimś czasie, Neville celowo dał
się łapać żeby nikt nie musiał przyjmować ciosów za niego. Widziałeś jego twarz
przed Bitwą. Ale ja tak nie robiłam. Ja uciekałam. Za każdym razem. – odwróciła
się by być twarzą w twarz z Harrym – Nie widzisz tego? My też ich
krzywdziliśmy. To byłoby głupie… To byłoby wręcz niewłaściwe, by mieć im coś za złe. Nie winię żadnego z nich. A
teraz, kiedy wygraliśmy, nadal mi ich żal, bo muszą sobie poradzić z tym, co
zrobili. Więc nie, nie zeznawaliśmy i tego nie zrobimy. A co do tych kilku,
którzy wrócili do Hogwartu… Rozmawiałam z jednym z nich. Był w bardzo złym
stanie… To było okropne.
- Co powiedziałaś?
- Powiedziałam mu, że mi przykro.
- Jak to przyjął?
Ginny uśmiechnęła się, nadal nie
jej prawdziwym uśmiechem, ale czuł, że ten jest już blisko.
- Powiedział mi, że jestem idiotką.
- Jak miło z jego strony.
- A potem mi podziękował. Myślę, że
był zaskoczony, to wszystko. Ale był bardzo uprzejmy. Rozmawialiśmy przez
jakieś pięć minut. Nie pamiętam o czym dokładnie… o głupotach. Dzięki temu
zdałam sobie sprawę, że ci ludzie, wiesz, są normalni. Jak ja, jak ty. Po
prostu… normalni ludzie z rodzinami i problemami, i rzeczami, które lubią i
nienawidzą. Myślę, że Hermiona miała rację i ta cała rywalizacja pomiędzy
domami nie ma sensu. Może, jeśli bylibyśmy w tym samym domu, ja i ten chłopak
bylibyśmy przyjaciółmi. Ale teraz już się tego nie dowiemy, ponieważ gadająca
czapka tak zadecydowała. Nawet Quidditch… jest przereklamowany i napędza tą
niechęć i rywalizację.
- Quidditch jest przereklamowany?
Dobra. Myliłem się. Zmieniłaś się.
- Byłam kapitanem w tym roku. –
powiedziała, kręcąc głową – To było wspaniałe. Nadal kocham grać. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też będę kapitanem.
Ale niektórzy ludzie za bardzo się tym przejmują. – uśmiechnęła się delikatnie –
Ślizgoni wygrali Puchar.
- Nie waż się mówić tego Ronowi.
Twoja rodzina cie wydziedziczy.
- Byłam zawiedziona. – przyznała –
Ale Malfoy tak się cieszył…
- Malfoy? – powtórzył Harry.
- Był kapitanem ślizgonów w tym
roku. I on… - nagle przerwała.
- I?
- I nic. – powiedziała – Mam na
myśli to, że oni też są ludźmi, jak my.
- Nawet Malfoy?
- Nie pytasz mnie chyba poważnie?
Widziałeś w jakim stanie był na procesie. Hermiona mi o tym opowiedziała. Nadal
masz obsesję na jego punkcie?
Harry się zastanowił.
- Może. A może chcę wierzyć, że tak
jest, żebym mógł udawać, że świat się tak bardzo nie zmienił.
- Wyglądał lepiej. – powiedziała Ginny
– Głównie widywałam go kiedy grał i wtedy wyglądał… w porządku. Myślę, że
będzie w porządku.
- Lepiej żeby tak było. – rzucił Harry
– Nie na próżno ratowałem jego tyłek od Azkabanu.
Zaśmiała się.
- Powinniśmy częściej to robić.
- Co? Oglądać zachód słońca?
- To też. Miałam jednak na myśli
rozmowę.
Odwzajemnił uśmiech.
- Tak… tak, powinniśmy. Tak jak
kiedyś.
- To były dobre czasy. –
powiedziała, i po raz pierwszy, wydawało my się, że dostrzegł ślad tego
prawdziwego uśmiechu w jej oczach – Co się z nami stało, Harry?
- Nie wiem. – powiedział. Zamilkł,
a po chwili znów się odezwał – Co jeśli… chodzi mi o to, czy myślisz, że jeśli
byśmy spróbowali, moglibyśmy do tego wrócić?
Jej uśmiech zniknął, a on szybko
zaczął wyjaśniać.
- Nie miałem na myśli tego. Nie… - powiedział, czując ciepło
wkradające się na policzki – Rozumiem to, co powiedziałaś wcześniej, nie martw
się. Mówiłem o… wiem, że myślisz, że to się nie uda, ale moglibyśmy spróbować…
spróbować i być przyjaciółmi? Bo…
- Harry. – powiedziała. W tych dwóch
sylabach, jego imieniu, dało się
znaleźć irytację, wesołość i zamiłowanie,
które ciepło otuliły jego serce – W porządku. Rozumiem. Tak.
- Więc… jesteśmy przyjaciółmi?
Ginny wyciągnęła rękę i przykryła
jego dłoń. Kiedyś, jej dotyk sprawiał, że drżał.
- Jesteśmy przyjaciółmi. – potwierdziła z
prawdziwym, szerokim, wartym pisania wierszy uśmiechem. A potem dodała, by ją
dobrze zrozumiał – Na razie.
Nie było to idealne, ale był to
początek.
***
Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni rozdział...
Chciałabym podziękować każdemu, kto kiedykolwiek skomentował, bo to Wasze komentarze motywowały mnie do dlaszego tłumaczenia, kiedy myślałam, że już nie dam rady. Wyjątkowo bardzo dziękuję tym komentującym, którzy są regularnymi gośćmi: Swish, La Tua Cantante, Cama Camille, Lili Blue, Florence. Chciałabym podziękować każdemu, kto kiedykolwiek obserował tego bloga, jak i tym, którzy nadal to robią. Od początku dawaliście mi nadzieję, że coś może z tego wyjść. Chciałabym podziękować każdemu, kto kiedykolwiek odwiedził tego bloga. Nie mogę się nadziwić kiedy, codziennie wchodząc tu, widzę jak rośnie ten licznik. W momencie kiedy to piszę, jest 29976 wejść, a dla mnie to wielki sukces. Dziękuję!
Nie może sie obejść bez podziękowań dla Fulgance - autorki opowiadania. Wiem, że ona nie jest w stanie tego przeczytać, ale jednak czuję, że takie podziękowanie powinnam tu zamieścić. Warto również nadmienić, że maila z podziękowaniem dostaje ona średnio co miesiąc :D Dziękuję najbardziej za to, że pozwoliła mi przetłumaczyć tą wręcz epicką historię. Dziękuję, że w ogóle podjęła się jej napisania. I dziękuję za te długie rozmowy o fabule, przyszłości opowiadania, życiu i kompletnych głupotach.
W odpowiedzi na już dosyć częste pytania na temat przyszłości bloga... Nie martwcie się! Nigdzie się nie wybieram. Zamierzam zrobić sobie krótką przerwę, ale w tym czasie mam zamiar czytać, czytać, czytać i szukać nowych opowiadań dla was. Nadal próbuję znaleźć TO jedno, które czytałam bardzo dawno temu i kompletnie się w nim zakochałam, ale pamiętam tylko zarys fabuły... :( Chcę zmienić szablon, bo uważam, że z zakończeniem tak długiego etapu, jakim było 'The Cost of Victory', zmiana jest potrzebna. Mam nadzieję, że się uda, więc trzymajcie kciuki! Jeśli dotarłaś/dotarłeś aż tak daleko w moich lamentch, proszę, zamieść w komentarzu słowo 'kawa'. Nie wiem dlaczego akurat kawa... Chyba dlatego, że moja dziwnie szybko zniknęła :)
Jeszcze raz dziękuję wszystkim i życzę udanych wakacji i wspaniałej pogody.
Do zobaczenia niedługo!
xoxo
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
fulgance,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
opowiadanie,
the cost of victory,
tłumaczenie
niedziela, 15 czerwca 2014
Commitment by 0x-Coming-for-You-0x
- Jestem twoją dziewczyną?
Draco Malfoy odłożył swoją książkę
by spojrzeć pytającym wzrokiem na gryfonkę, która zadała to pytanie.
- A chcesz nią być?
- Ginny i Luna zapytały mnie o to
kilka dni temu, ale nie wiedziałam, co odpowiedzieć. I musisz przestać
odpowiadać pytaniem na pytanie. To denerwujące, Malfoy.
- Ty czegoś nie wiedziałaś? Szybko,
niech ktoś powiadomi Skeeter. I widzę, że wróciliśmy do nazwisk, Granger.
Hermiona prychnęła.
- Więc jestem twoją dziewczyną?
- Co pociąga za sobą to stanowisko?
- Cóż, po pierwsze, bylibyśmy na
wyłączność. Nie mógłbyś już latać za innymi dziewczynami.
- To słaby punkt, bo już dawno nie
latam za innymi dziewczynami. A ty lepiej nie lataj za żadnymi innymi facetami,
bo rzucę na nich każdą klątwę, jaką znam. Jesteś moja, Granger.
- Jesteś strasznie zaborczy.
- I ty to mówisz? Byłaś spokojna
niemal jak buddyjski mnich, kiedy widziałaś mnie rozmawiającego z Astorią
Greengrass. – rzucił ironicznie.
Chwila ciszy.
- Racja… Musiałbyś również zabierać
mnie na randki i kupować mi prezenty z okazji świąt i tym podobnych.
- Tylko wtedy?
- Cóż, możesz kupować mi prezenty
bez powodu. Nie będę narzekać.
- Ten punkt też nie jest zbyt mocny.
Przecież i tak już to robię.
- Tak, ale wtedy mogę być trochę
mniej wdzięczna, bo to jest coś, czego się od ciebie oczekuje.
- Jeśli nie wiedziałbym lepiej,
pomyślałbym, że lecisz na moją kasę.
Hermiona tylko zachichotała w
odpowiedzi.
- I powiedz mi… Oczekiwałabyś
pierścionka po tym wszystkim?
- Małżeństwo zwykle jest celem umawiania
się. Ale oczywiście, jeśli wszystko by się między nami ułożyło.
Draco trzymał się za brodę udając,
że rozważa sytuację.
- Och, jest jeszcze jedna rzecz!
- Granger, Granger… Lista wymagań
tylko rośnie.
- Jako mój chłopak, byłbyś
zobowiązany kochać się ze mną kiedy tylko bym sobie tego zażyczyła.
Jeśli nie wcześniej, teraz Hermiona
miała jego pełną uwagę.
- I oczywiście, ja byłabym
zobowiązana do tego samego względem ciebie…
Wiedział, do czego tym dąży. Ta
kobieta miała w sobie więcej ze ślizgona niż chciała przyznać. Ale nie miał
zamiaru opierać się jej manipulacjom, zwłaszcza teraz, kiedy wszystko miało się
tak dobrze dla niego rozegrać.
- Więc… Jestem twoją dziewczyną,
Draco?
- Jasna cholera, kobieto!
Oczywiście, że tak!
I Draco posadził ją na swoich
kolanach by mogli wspólnie wypełniać te warunki.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Króciutka, ale taaaaka urocza :D
Zaczęłam tłumaczyć Epilog, ale nie dałam rady, więc mam dla was miniaturkę. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Zaczęłam tłumaczyć Epilog, ale nie dałam rady, więc mam dla was miniaturkę. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Miłej niedzieli!
xoxo
Lexie
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
miniaturka,
one shot,
opowiadanie,
tłumaczenie
sobota, 14 czerwca 2014
Cena zwycięstwa. Rozdział 49
Rozdział 49
Przyszłość
1 lipca 1999
Te ostatnie kilka tygodni były
wspaniałe dla nich obojga. Ona i Draco stworzyli razem wiele wspomnień, których
żadne z nich nigdy nie zapomni. Wspomnień, które on będzie mógł przywołać kiedy
będzie musiał wyczarować patronusa. Wiedziała, że on nigdy nie zapomni – i może
ona też nie – tego uczucia kiedy wygrał z gryfonami w meczu o Puchar
Quidditcha. Ginny była załamana. I może było to niewłaściwe, że nie kibicowała
swojemu domowi i przyjaciółce, ale znów założyła srebrną spinkę z zielonymi
kamieniami, a jej oczy przez cały mecz trzymały się Draco. On też o tym
wiedział. Patrzył prosto na nią kiedy Znicz pojawił się tuż przed jej twarzą.
Na początku tego nie zauważyła, w przeciwieństwie do niego. A potem już wszyscy
to widzieli. Później, Pokój Wspólny gryfonów pogrążony był niemal w żałobie i
cieszyła się, że ma powód by stamtąd zniknąć. Poszła do Pokoju Życzeń gdzie
miała nadzieję spotkać Draco. Jak się okazało, był tam, i razem świętowali
zwycięstwo.
-
Nie powinieneś być ze swoim domem? – zapytała, skrycie zadowolona.
-
Byłem. – powiedział cicho – Ale to z tobą chciałeś świętować.
Chyba po raz pierwszy w całym jej
życiu tak bardzo zależało jej na meczu Quiditcha. I chyba już nigdy się to nie
stanie. Ale tak naprawdę, nie chodziło tu o Quidditch.
Wspomnienia…
Teraz jechał ze Ślizgonami, a ona
znalazła sobie osobny przedział. Przez te ostatnie kilka godzin chciała być
sama, zanim już na dobre skończy się jej przygoda z Hogwartem. Dostała pracę w
Ministerstwie i same Wybitne na OWTMach. Draco zdał wszystkie przedmioty na
Zadowalający, a eliksiry, transmutację i obronę przed czarną magią na Wybitny.
Nie mogła pojąć tego, że pomimo ogromnej kary, jaką musiała zapłacić jego
rodzina, nadal mięli wystarczająco dużo pieniędzy by ich syn żył nie pracując,
ale zdecydowała, że to nie jej sprawa. Zawsze pozostaną pomiędzy nimi sprawy, o
których nie będą rozmawiać, bo tylko w taki sposób ich relacja mogła istnieć.
To również był powód, dla którego nie mogła ona istnieć.
Była sama w swoim przedziale,
spoglądając za okno, obserwując mijany krajobraz. To właśnie robiła przez te
kilka godzin jazdy, po prostu patrzyła przez okno. Musiała odgonić łzy kiedy
opuszczali stację w Hogsmeade wiedząc, że po raz ostatni podróżuje tą trasą.
Nawet teraz, jej gardło było lekko ściśnięte. Nie wiedziała czy to dlatego, że
wojna już się skończyła i cały stres i poczucie straty do niej wracały, i
chciała jechać sama by odgonić ciemne myśli. Czy może dlatego, że już nigdy
miała nie zobaczyć Hogwartu. Lub Draco.
Już nigdy z nim nie porozmawia.
Drzewa za oknem wreszcie zaczęły
zwalniać i odwróciła od nich wzrok. Kiedy pociąg wreszcie się zatrzymał, wstała
i z pomocą różdżki zdjęła kufer z półki nad siedzeniami. Kiedy odwróciła się w stronę
drzwi, zatrzymała się gwałtownie. Draco tam był, przebrany ze szkolnych szat w
niemal identyczne, w czarnym kolorze ze srebrnymi wykończeniami. Opierał się o
drzwi, które były zamknięte. Jakim cudem nie usłyszała kiedy wchodził?
Obserwował ją z takim ciepłem w oczach, jakiego jeszcze nigdy u niego nie
widziała.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem się pożegnać. –
powiedział i przysunął się bliżej. Był tak blisko, że nie tylko słyszała, ale
także czuła jego oddech, czuła jego ciepło na twarzy – I ci podziękować. Nie
zapomnę tego.
Jego głos był ciepły i wiedziała,
że mówił o tym, tym roku, ale także o
tej, tej chwili.
- Nawet nie dasz nam spróbować, prawda? – mruknęła.
- Nie mogę. – powiedział miękko –
Wiesz, że nie możemy.
- Ale dlaczego? – nie chciała brzmieć na aż taką zdesperowaną. Jej głos
załamał się po tych dwóch słowach.
- Zrobiłbym to gdybym mógł. –
powiedział – Wiesz o tym. Słuchaj…
- Boisz się.
- Tak, boję się. Nie jestem taki
jak ty. Nie jestem gryfonem. Nie mogę po prostu… Nie mogę tego ciągnąć. Jedno z nas musi myśleć racjonalnie i
chociaż raz będę to ja. Nie wejdę w to na ślepo. Przemyślałem to, ty również,
jestem tego pewien. I oboje doszliśmy to tego samego wniosku.
- Nawet jeśli tego nie chcę?
- Szczególnie jeśli tego nie chcesz.
- Chciałabym… - zaczęła i
przerwała.
- Co byś chciała, Hermiono? –
zapytał.
- Chciałabym wiedzieć, -
powiedziała – co by się stało jeśli byśmy spróbowali.
Był cicho przez dłuższy czas.
- Słyszałaś o życzeniach do
spadających gwiazd?
- Tak. – odpowiedziała zdziwiona –
Co…
- Następnym razem kiedy spojrzysz w
niebo, - przerwał jej – w gwieździstą noc, zażycz sobie, najmocniej jak umiesz,
do jakiejkolwiek gwiazdy. Chcę żebyś na nie spojrzała i przypomniała sobie…
I przypomniała sobie ten wieczór
kiedy razem patrzyliśmy w gwiazdy i pokazałem ci moją konstelację. I wtedy będziesz wiedziała, że o tobie myślę.
Dobrze? – nie pozwolił jej odpowiedzieć – Jeśli chodzi o twoje życzenie… wiesz. Wiesz co by się stało. Ale nie
myśl o tym. Zapomnij o tym. Zapomnij o tym wszystkim… po prostu pomyśl o sobie
i o mnie, o tej chwili. Odpuść całą resztę tak jak nauczyłaś mnie bym odpuścił
moją przeszłość.
I nagle jego usta były na jej.
Delikatnie, nie biorąc, ale dając. Oddając całą łagodność, z jaką traktowała go
przez ostatni rok. Smakował jak sól i morze, ale może były to tylko jej własne
łzy, płynące po jej twarzy. Czuła desperację kryjącą się za tym pocałunkiem. Tak
samo jak wdzięczność. I otworzyła dla niego usta, pogłębiając pocałunek,
ciesząc się nim, wiedząc, że będzie to ich ostatni.
Odsunął się. Spojrzała na niego,
czując się trochę oszołomiona.
Jeszcze raz ją pocałował, tym razem
w czoło, i uśmiechnął się.
- Do widzenia, Granger.
- Do widzenia, Draco. –
powiedziała, próbując opanować drganie głosu.
A potem zniknął i tym razem, to
naprawdę był koniec.
Tak po prostu.
~-o-~
Kiedy samotnie wyszła z pociągu,
wszyscy tam byli. Weasleyowie. Nawet Bill i Fleur, nawet Percy i Audrey. Kątem
oka widziała biegnącą Lunę i Georga łapiącego ją w talii, przytulając mocno. Stali
tak, jego broda na jej głowie, jej ręka na jego klatce piersiowej, ale Hermiona
była zbyt zajęta patrzeniem się na kogoś innego.
Ron
tam był, stojąc obok Harry’ego, patrząc prosto na nią. Czuła jak mocno jej
serce bije, kiedy powoli do niej podchodził. Ginny nagle ją porzuciła.
- Hej. – powiedział z uśmiechem,
który podnosił jej serce do gardła – Jak było? Tęskniliśmy za tobą.
Nie napisał nawet raz. Nie myślała o nim – tak naprawdę –
od tygodni. Ale tu i teraz, nagle,
wszystko, co do niego czuła, powróciło. Uśmiechał się, jego oczy błyszczały, a
jego głos był wesoły. W jakiś sposób się uleczył. I kiedy zdała sobie z
tego sprawę, jej serce niemal podskoczyło z radości. Obok niego, Harry wyglądał na
bardziej zrelaksowanego niż kiedy widziała go kilka miesięcy temu. Nagle
poczuła ogrom miłości do nich obu i musiała zwalczyć łzy gromadzące się pod
powiekami. Nareszcie jej najlepsi przyjaciele do niej powrócili.
- Było w porządku. – powiedziała –
Nawet lepiej.
- Zawsze kochałaś szkołę.
Objął ją ramionami w talii i
przyciągnął do siebie. Nie poczuła niczego, żadnego ciepła, ale kontakt był dziwnie
uspokajający.
- Wszyscy przyszli tylko dla nas? –
zapytała, rozglądając się.
- Nie zwracaj na nich uwagi. –
wyszeptał z ustami nagle blisko jej ucha – Ja
jestem tu tylko dla ciebie.
- Ginny to twoja siostra.
- A ty jesteś moją dziewczyną. –
powiedział, biorąc jej rękę w wolną dłoń i stykając ich czoła – Lub będziesz,
pewnego dnia, kiedy będziesz gotowa. Jeśli… jeśli nadal chcesz nią być. –
powiedział niskim głosem i dodał – Przepraszam.
- To nie była twoja wina. –
powiedziała i zdała sobie sprawę, że wierzy we własne słowa. Kiedy to się
stało? – Wtedy, ja też nie byłam na to gotowa.
Wtedy…
Czy to naprawdę było tylko rok temu? Czuła jakby minęło dużo więcej czasu.
- Więc… - uśmiechnął się do niej –
Jest już zapóźno…? Czy może myślisz, że możemy spróbować. Ja jestem gotowy.
- Ja też.
I wtedy ją pocałował, delikatnie, w
czoło. Nie było ognia, nie było ciepła. To było jak prezent, jak przeprosiny,
obietnica czegoś więcej. Nie przypominało to ich pocałunku podczas Bitwy. To
był świeży początek.
George zagwizdał i jak przez mgłę
usłyszała jego głos.
- Nareszcie! Długo ci to zajęło!
Rozpoznała śmiech Harry’ego i Ginny
też coś powiedziała. Nawet kiedy się odsunęła by pokręcić głową w ich stronę,
nie mogła pozbyć się szerokiego uśmiechu.
To był długi rok. Czasami wesoły,
czasami trudny i zdecydowanie pełen niespodzianek. Ale ten rok dobiegł końca.
Przyszedł czas by spojrzeć w przyszłość.
Więc spojrzała na jej dłoń w dłoni
Rona i powiedziała, bardziej do świata niż do siebie:
- Zróbmy to.
Ron uśmiechnął się do niej i
powtórzył.
- Tak, zróbmy to.
~-o-~
Tej nocy, gwiazdy błyszczały na tle
czarnego nieba. Tak jasne jak ich przyszłość.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Płakałam pisząc to, serio. Czy todziwne, że trochę nienawidzę Rona? To już ostatni rozdział Dramione w tym opowiadaniu. Został jeszcze tylko epilog. Jak myślicie, o kim?
Mam nadzieję, że wam się podobał! Ja już lecę do pracy, bo się spóźnię (as always...). Jeśli to czytasz, napisz w komentarzu słowo 'cytryna'. Dziękuję z góry.
Miłego dnia!
xoxo
Lexie
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
fulgance,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
opowiadanie,
the cost of victory,
tłumaczenie
środa, 11 czerwca 2014
Lovingly, Draco Lucius Malfoy by mysterymoon
- Co dokładnie musimy zrobić? – wykrzyczał Draco. Pomińmy, że miał
już 24 lata i powinien zachowywać się jak na dorosłego przystało. Sytuacja, do
której był właśnie zmuszany była warta tej furii.
- Uspokój się, Malfoy. Ja też nie
skaczę ze szczęścia na myśl o pracy z tobą. Ale ja nie drę się na wszystko
wokół z tego powodu, prawda? – powiedziała Hermiona, delikatnie odgarniając
włosy na jedną stronę.
- Wypraszam sobie! Wcale nie
wydzieram się na wszystko dookoła! – powiedział Draco zdenerwowanym głosem.
- Tak, właśnie widzę. W każdym
razie, Panie Bilington, widzi Pan dlaczego jest to niemożliwe, żeby nasza
dwójka razem pracowała. Nie dogadujemy się zbyt dobrze, mówiąc delikatnie. – powiedziała
Hermiona w stronę jej przełożonego, Szefa Departamentu Przestrzegania Prawa.
Po wojnie, Hermiona zdecydowała się
wrócić do Hogwartu i dokończyć swoją edukację. W dniu rozdania dyplomów,
Minister Kingsley bezzwłocznie zwerbował ją do pracy w Ministerstwie. Wiedział,
że chciała się kształcić na Uzdrowiciela, ale przekonał ją, że Ministerstwo
potrzebuje tak światłej osoby z jej pokolenia by pokazać światu, że próbują
robić to, co dobre, podczas naprawiania delikatnego społeczeństwa. Pomimo tego,
że jej serce było przeciwko, zgodziła się.
Została przydzielona do Departamentu
Przestrzegania Prawa i, jak każdy inny pracownik, ciężko pracowała na swoją
reputację i awanse. Odmawiała specjalnego traktowania i perfekcyjnie wykonywała
swoją pracę. Z jej sugestiami i strategiami, Ministerstwo zdołało wyłapać
Śmierciożerców i skazać ich w ciągu zaledwie roku. Ich odsiadki jednak nie
miały być dłuższe niż 15 lat. W końcu, nie chcieli być jak ludzie, których
zatrzymywali.
Pierwszy rok jej pracy minął
świetnie, profesjonalnie i prywatnie.
Od tego momentu zaczęła się równia
pochyła. Harry i Ginny wzięli ślub, zostawiając ją z marudnym Ronem. Ciągle
męczył ją by go poślubiła, nawet po tym, jak odmówiła mu po raz piąty. W końcu
zmęczyło ją jego nieustanne marudzenie i czepianie się, i zerwała z nim. Potem
spędziła dwa miesiące napastowana pytaniami od reporterów i przyjaciół.
Jej poprzedni szef odszedł rok
temu, a nowy otwarcie jej nienawidził. Myślał, że wykorzystała status
‘Przyjaciela Harry’ego Pottera’ by dostać się tam gdzie obecnie była, i
kontynuował ośmieszanie jej przed współpracownikami i zawalanie jej nic
nieznaczącą pracą.
Jej trzeci rok nie był wcale
lepszy.
Ron próbował wzbudzić w niej zazdrość umawiając się znów z Lavender
Brown. Ale zdołał tym tylko jeszcze bardziej ją wkurzyć. W pracy, szef
zredukował ją do stanowiska dziewczynki do pośmiania się.
Podczas czwartego roku, Harry i
Ginny przywitali na świcie małego Jamesa Syriusza. Lavender zaszła w ciążę z
Ronem. A ona biegała po kawę dla współpracowników.
Rozważała odejście, ale nie
wiedziała co zrobiłaby później. Szkolenie na Uzdrowiciela zajmowało pięć lat
plus dwa lata na badania. A ona nie chciała być trzydziestolatką z niepewną
pracą.
Jej piąty rok był najgorszy. Ron
poślubił Lavender, a ona zrezygnowała z wizyt w Norze by uniknąć wszechobecnych
‘Lav-Lav’ i ‘Mon-Ron’. Ich syn, Henry Fred, był uroczy, to było pewne. Ale
Hermiona nie mogła znieść tych dziwnych min, które robił do niego Ron, jakby
chcąc przyłożyć jej w twarz jego szczęśliwym życiem.
Nic z tego nie było jednak gorsze
niż 14 kwietnia. Tego dnia, Draco Malfoy znów wkroczył do jej życia. Po wojnie,
opuścił kraj i plotkowano, że przebywa gdzieś w Singapurze, w jednej z wielu
jego rodzinnych posesji.
Aż do wtedy.
Robert Bilington wiedział o ich
relacji i szybko kazał jej oprowadzić i wyszkolić go, nie chcąc opuścić ani
jednej okazji by ją zezłościć. Ten rok był straszny, a Malfoy nie raz był
niesamowicie blisko od bycia walniętym klątwą. Oczywiście jej prośby i krzyki
szły na marne i musiała nadal pracować z tym dupkiem.
- Panno Granger, doceniłbym jeśli
zatrzymałaby pani swój sarkazm i pouczenia dla siebie. Ja jestem szefem i wiem
co robię. Ty i Pan Malfoy będziecie pracować razem nad tegorocznym Przyjęciem
dla Pracowników Ministerstwa. I nie oczekuję niczego oprócz perfekcji. Panie
Malfoy? – powiedział pan Bilington srogim głosem i odwrócił się by spojrzeć na
Draco.
- Tak, Robercie. – powiedział
znudzonym głosem Draco. Ich szef nie miał problemu z Draco. Hermiona ubolewała
nad tym za każdym razem kiedy była wyśmiewana za swoją pracę, a Draco nagradzany
za taką samą.
- Dobrze. – uśmiechnął się – Panno
Granger, czy muszę przypominać jak wielkim zaszczytem jest organizacja tej
imprezy?
Pokręciła głową.
- Wiecie, że to najpopularniejsze
wydarzenie w roku. Oboje musicie zająć się wszystkim. Zaczynając od sali, przed
catering, dekoracje, aż do muzyki… Musimy pobić zeszłoroczne przejażdżki na
smokach zorganizowane przez Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Wszystko
zostanie sfinansowane przed nasz Departament. Nie chcę być niepokojony z powodu
każdego małego szczegółu, Panno Granger. Powodzenia, Panie Malfoy. – powiedział
i opuścił pokój bez żadnych protestów czy dyskusji.
- Dlaczego on zawsze jest dla
ciebie taki miły? – mruknęła Hermiona kiedy i oni wyszli.
- Wszyscy mnie kochają. Jestem
czarujący.
- Skoro tak twierdzisz. Musiałeś go
przekupić lub podsunąć mu eliksir miłości. Widziałeś sposób, w jaki on na
ciebie patrzy?
- Czy wykrywam zazdrość, Granger?
- Ha! Jak bym miała o co być
zazdrosna. Nie rozbudzaj swoich nadziei, dobra? – powiedziała zanim odeszła w
stronę swojego biura.
- Wygląda na to, że ty masz
rozbudzone nadzieje, Granger. Nie zapomnij wysłać mi swoich planów pod koniec
tygodnia.
Hermiona zatrzymała się.
- Co masz na myśli? Jeśli myślisz,
że sama odwalę całą robotę, a ty zbierzesz za to pochwały, zapomnij. Pracujemy
w drużynie. Więc albo podzielimy się głównymi punktami albo robimy wszystko
razem. Więc jak będzie, Malfoy?
- Ale byłabyś szczęśliwsza mając
kontrolę nad każdym detalem, prawda, Granger? – powiedział Malfoy ze złośliwym
uśmiechem.
- Cóż, to prawda. – odpowiedziała
Hermiona ignorując jego sarkazm – Ale nie pozwolę ci zgarnąć wszystkich pochwał
od Bilingtona. Wybieraj. Prawdę mówiąc, nieważne. Dla mojego dobra i zdrowia
psychicznego, nie będę z tobą pracować. Do wieczora, wyślę ci listę rzeczy,
którymi musisz się zająć, dobra?
I odeszła zanim zdążył
zaprotestować lub znów z niej zażartować.
~-o-~
Malfoy,
Tu
masz listę rzeczy, którymi musisz się zająć.
1)
Napoje (bar, drinki, barmani, menu, składniki)
2)
Lista gości (nazwiska, zaproszenia, rozesłanie zaproszeń)
3)
Muzyka (sprawdzić dostępność zespołów)
4)
Ochrona
Będziemy
musieli się spotkać i wybrać temat przewodni i opracować część aukcyjną.
Bądź
w moim biurze dzisiaj o 7.30.
Proszę,
potwierdź otrzymanie listy.
Hermiona.
Granger,
‘Potwierdzam otrzymanie listy.’
Nie jestem na twoje posyłki, nie przyjdę do twojego biura.
Jeśli masz coś do obgadania, możesz zawsze przyjść do mojego.
Proszę, potwierdź wyciągnie swojej głowy z tyłka jak najszybciej.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy
Czy
ty zawsze musisz być taki bezmyślny?
Miej
już kilka pomysłów kiedy tam przyjdę.
H.
Cokolwiek sobie życzysz, Granger.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Przestań
to pisać. Ludzie mogą sobie coś pomyśleć.
H.
Co pisać, Granger?
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
KOCHAJĄCY.
H.
Och… Granger mnie kocha. Zawsze o tym wiedziałem.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Draco Lucjusz Malfoy.
WCALE
NIE.
Miałam
na myśli to, że powinieneś przestać używać tego słowa w listach do mnie.
H.
Jasne, okłamuj samą siebie jeśli chcesz. ;)
I dlaczego w ogóle miałbym to zrobić?
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Jasne,
nadmuchuj swoje ego jeszcze bardziej jeśli chcesz.
Po
prostu przestań. Nie podoba mi się to i to do ciebie nie pasuje.
H.
Nie muszę ‘nadmuchiwać’ swojego ego jeszcze bardziej. Jeśli wiesz, co
mam na myśli. ;)
Dobra, daj mi jakiś zamiennik i pomyślę o używaniu go.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Czy
dla ciebie wszystko ma jakiś podtekst?
I
gdzie nauczyłeś się używać emotikon?
Hm…
jak ci się podoba ‘Z poważaniem’?
H.
Hermiono Granger, jak śmiesz?!
To miał być mały, niewinny komentarz odnoszący się do wielu artykułów
na mój temat mówiących, że jestem egoistycznym, ale bogatym i niesamowicie
przystojnym czarodziejem.
Ale jeśli już o tym wspomniałaś, to tej drugiej sprawy też nie muszę
‘nadmuchiwać’. ;)
Czyż nie są wspaniałe? Blaise mnie nauczył. On nauczył się od swojej
mugolskiej dziewczyny.
Jesteś pewna, że masz tylko 24 lata, a nie 70? Kto tego w ogóle jeszcze
używa?
Pozostanę przy ‘kochający’.
A teraz już się nie obijaj. Płacą ci za pracę.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Tak,
i mówi to Pan-w-którym-zakochany-jest-jego-szef.
I
nie wiem dlaczego ci o tym mówię, skoro i tak będziesz robił sobie ze mnie z
tego powodu robił żarty, ale już prawie skończyłam moje plany odnośnie
lokalizacji, dekoracji, cateringu, pomysłów na temat przewodni, organizacji
aukcji i atrakcji.
Jeśli
skończyłeś, moglibyśmy się spotkać. Daj mi znać jak ci idzie.
H.
Ha, wiedziałem, że jesteś zazdrosna.
Jeśli chodzi o tą drugą sprawę, to nie byłabyś Granger gdyby było
inaczej. ;)
I wiem, że twoje ‘prawie’ znaczy napisane, zapamiętane i oznaczone
kolorami w teczce.
Zbyt dobrze cię znam. Jasne, daj mi 5 minut żeby ogarnąć moje notatki,
dobra?
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
~-o-~
W końcu zdecydowali się na ‘Zimową
Krainę Czarów’ jako temat przewodni.
Hermiona walczyła zawzięcie przeciw
jego nietypowemu pomysłowi na ‘Smoki kontra Roboty’. Był dziwnie zafascynowany mugolskim zwyczajami.
Hermiona niemal się wzdrygnęła na obraz pięknej Sali balowej w hotelu Lutetia,
którą zarezerwowała jak tylko zobaczyła jej zdjęcie, udekorowanej w srebrne,
aluminiowe roboty i śmierdzące, płonące ogniem smoki. Draco mocno walczył
przeciw jej pomysłowi na ‘Piękną i Bestię’ zainspirowaną niedawnym trendem
Czarodziej-pozna-Mugola. Gdzieś głęboko, tak właściwie podobał mu się ten
pomysł, ale nie mógł oprzeć się pokusie niezgodzenia się z nią i zobaczenia jej
sfrustrowanej.
Na pomysł Krainy Czarów wpadli
przypominając sobie Bal Bożonarodzeniowy w Hogwarcie. Ponieważ temat był trochę
monotonny w porównaniu z poprzednimi, zdecydowali się zaszaleć przy
dekoracjach.
Przez następny tydzień jadali razem
obiady.
Zaczęło się to przypadkiem kiedy
podczas pory obiadowej, Draco przyszedł do jej biura z planami rozmieszczenia
mebli i jakiś większych dekoracji. Tego dnia, razem zjedli jej makaron podczas
kłócenia się i wymieniania opinii.
Następnego dnia, Draco przyniósł
swoją listę zespołów i torbę kanapek z serem i szynką.
Trzeciego dnia, Hermiona przejęła
inicjatywę. Razem ze swoją propozycją budżetową, którą musiał przejrzeć, wzięła
ze sobą dwa burgery i pudełko ciastek.
Czwartego dnia, wciągnął ją do
swojego kominka i użył Sieci Floo by zabrać ją do pizzerii, którą lubił.
Piątego dnia, złapała go za ramię i
aportowała się w hinduskiej restauracji, odkrywając przed nim świat pysznych i
niesamowicie przyprawionych curry i chlebowi naan.
Oczywiście rozmawiali o planach,
ale także o wspólnych zainteresowaniach. Hermiona była zaskoczona jego miłością
do teatru, a Draco był zdumiony jej głęboko zakorzenioną pasją do podróży.
A potem nadszedł dzień, który
zmienił ten dziwny układ, który ustanowili. Upadek nastał w kilku fazach.
Hermiona zapytała go o jego opinię
na temat wprowadzenia większości potraw z kuchni greckiej w ich bufecie.
Zgodził się i nawet dopasował menu napojów do jej pomysłu. Nawet w sekrecie
wydał trochę własnych pieniędzy by przywieźć najlepsze ouzo, prosto z Grecji.
Cóż, dla niego było to trochę. Wydał dokładnie 4500 galeonów.
Później tego ranka, otrzymał sowę
od Hermiony, która informowała go o zmianie z greckich potraw na te z
środkowego wschodu, bo wierzyła, że to ‘bardziej pasuje’ do ich tematu
przewodniego.
Nie
ma problemu, pomyślał. Więcej dla
mnie.
Potem odkrył, że jego plany na
zamrożone meble zostały wycofane.
Był trochę zdenerwowany, ale nie
odezwał się.
Jeszcze później zobaczył, że na
jego planach zespół ’Dziwne Siostry’ został wykreślony. Zaraz na dole strony
dostrzegł pismo Hermiony. ‘Zamień na ‘Zaczarowane Symfonie’’.
Teraz był bardzo zdenerwowany.
Dziwne Siostry były dużo lepsze i dużo bardziej zabawne niż Zaczarowane
Symfonie, które grały jazz.
Ostatnim źdźbłem było kiedy
zobaczył, że wykreśliła z listy jego rodziców. Posunęła się za daleko.
Jak burza, ruszył do jej biura i
natarł na drzwi.
- Ej, ty! – wykrzyknął
zdenerwowany.
- Ty, kto? – zapytała spokojnie,
odmawiając współpracy i odnosząc się miło do krzyczącego Draco.
- Ty, ty. – krzyknął, denerwując
się jeszcze bardziej.
- Ty, kto?
- Wyjdź. – ryknął na Susan, ich koleżankę,
która była w biurze Hermiony – Teraz.
- Draco, serio, to nie jest… Susan,
nie płacz. Przyjdę do ciebie jak go uspokoję, dobrze?
- Uspokoisz? Uspokoisz?!
- Draco, usiądź i powiedz mi co się
stało.
- Nie mam zamiaru już cię słuchać.
Musisz kontrolować wszystko, prawda? Cóż, tym razem, to ty sobie posłuchasz.
Muzyka była moim przydziałem. Chcę
Dziwne Siostry, więc będą Dziwne Siostry. Chciałaś greckie jedzenie, więc
dopasowałem do ciebie napoje. A potem zmieniasz całe pieprzone menu. Chciałem
lodowe meble, a ty nie chcesz słuchać niczego co ktokolwiek do ciebie mówi więc
bez konsultacji ze mną, wycofujesz cały pomysł. I nie lubisz moich rodziców
więc wykreślasz ich z listy. Kto dał ci prawo by... mmphhh. – z szoku przestał
mówić kiedy poczuł jej usta na swoich.
Jej ręce były na jego karku, a jej
oczy były zamknięte. Przez kilka chwil, stał oniemiał. Potem, ponieważ jest
mężczyzną, zaczął również ją całować, przejmując kontrolę nad pocałunkiem,
przyciągając jej ciało bliżej, przejeżdżając językiem po jej dolnej wardze
dopóki nie otworzyła delikatnie ust, dając mu zaproszenie. Smakowała jak
miętówki, które ciągle jadła, a on smakował jak gorzka czekolada, którą w
sekrecie podjadał po obiedzie.
Jęknęła i oplotła go nogami w
pasie, a on oparł jej plecy o drzwi. Ich pocałunek się pogłębiał i był coraz
bardziej żarliwy. Hermiona zaczęła nieświadomie luzować jego krawat i zdejmować
jego marynarkę podczas gdy Draco rozpinał jej koszulę by ujawnić czarny biustonosz,
który kontrastował z jej mleczną skórą. Przeniósł usta na jej kark, ssąc jej
skórę kiedy Hermiona przejechała rękami przez jego włosy, trzymając go blisko.
Dokończył rozpinanie jej bluzki i już prawie uwolnił jedną z jej piersi kiedy
odzyskała trzeźwość umysłu.
- Draco, musimy przestać. –
wyszeptała ochrypłym głosem.
Przez kilka minut przetwarzał jej
słowa i widział w jej oczach, że przerywanie było ostatnią rzeczą jakiej teraz
chciała. Jednak postawił ją na ziemi i obserwował jak poprawia swoją koszulę.
- Um, och… ja…
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Wyglądało to na jedyny sposób by
cię zamknąć.
- Nie możesz mnie po prostu
całować, Hermiona.
- Cóż, właśnie to zrobiłam. I nie
wyglądało jakbyś miał coś przeciwko.
- To oczywiste. Jaki facet nie
chciałby żeby dziewczyna się na niego rzucała?
- Wcale się na ciebie nie rzuciłam!
Tylko chciałam żebyś przestał mówić.
- Cóż, przestałem, ale nadal jestem
zły.
- Czemu nie wymienisz wszystkich
rzeczy, o które jesteś zły? Spokojnie. A ja ci powiem dokładnie dlaczego je zmieniłam.
- Potrawy.
- Jak już mówiłam, bardziej pasuje
do tematu. Bilington zasugerował byśmy pozwolili gościom wybrać świeże ryby z
akwarium, lub warzywa i mięso do upieczenia na grillu przed nimi.
- Meble. Chciałem lodowe meble.
- Tak samo jak chciałeś żeby każdy
odmroził sobie tyłek na lodowych krzesłach? Myśl praktycznie, Draco.
- Zespół. Nikt nie chce słuchać
muzyki dla staruszków.
- Po pierwsze, Dziwne Siostry są
już zarezerwowane na ten wieczór. Po drugie, zarezerwowałam DJa o pseudonimie
Zaczarowane Symfonie, nie grupę jazzową.
- Och. – mruknął zdumiony Draco –
Najważniejsza rzecz, wykreśliłaś moich rodziców z listy gości. Wiem, że ich nie
lubisz, ale pozwolono nam zaprosić rodziny, a ja chcę żeby oni tam byli. Nie
powinnaś była tego robić.
- Wysłali niedawno list
odmawiający. Tego tygodnia jadą do Australii.
- Och, dobra. – powiedział Draco.
Jego złość zamieniła się w zmieszanie. Wymruczał przeprosiny do uśmiechającej
się kpiąco Hermiony i ruszył do drzwi.
- Ej, ty. – Draco się odwrócił –
Chcesz skoczyć na kawę?
~-o-~
Przyjęcie było wielkim sukcesem.
Ich aukcja zebrała 6 milionów galeonów, a wszyscy byli oczarowani jedzeniem,
dekoracjami i atrakcjami. Hermiona zainstalowała projektor i puściła zdumionym
pracownikom filmy. Był to prosty, ale ogromy sukces. Nie było osoby, która nie
bawiła się dobrze i każdy rozmawiał o przyjęciu przez kolejne dwa miesiące.
Hermiona i Draco zaczęli się
umawiać po tym niecodziennym popołudniu w biurze. Podstawa ich związku
utworzyła się kiedy zaczęli spędzać razem czas, przygotowując przyjęcie. Plan
Bilingtona by upokorzyć Hermionę nie wyszedł.
Draco trzymał ją w napięciu, nigdy
nie pozwalając by ich relacja i rozmowy stały się nudne.
Ona nie musiała udawać głupszej
podczas ich rozmów. Był równie inteligentny.
Z nią mógł być otwarty i szczery.
Nie oceniała go i słuchała jego wyjaśnień.
Okazało się, że ona kocha go
drażnić. To nie tylko dawało jej inne spojrzenie na temat, ale także wprawiało
ją w dobry humor.
Okazało się, że on kocha ich
podróże. Trochę przereklamowane, ale w pewnym sensie perfekcyjne, nawet jeśli
miały swoje wady.
Okazało się, że ona mogła śmiać się
przy nim bez przeszkód. Jego ciągłe podteksty i żarty doskonale zmniejszały
stres.
Okazało się, że z nią w swoim
życiu, on stał się lepszą osobą. Jej system wartości i zasady sprawiały, że
chciał być lepszą osobą, dla niej.
Kłócili się, ale nigdy by się
skrzywdzić. Nie ustalili żadnych zasad ani nie powiedzieli nic na głos.
Stworzyli cichą harmonię i w piątym miesiącu ich umawiania się, zamieszkali
razem. Ich związek został bardzo dobrze zaakceptowany przez ich rodziny i
przyjaciół, i bardzo źle zaakceptowany przez media i innych członków
społeczeństwa.
Media kpiły z pozornie niemożliwego
związku między ludźmi o tak różnym pochodzeniu. A publika wariowała na myśl o
ich dwójce razem. Otrzymywali sporo negatywnych opinii, ale pokonywali je i pod
koniec dnia, byli równie silni.
Jednak byli zaskoczeni szybką i
łatwą akceptacją przez ich rodziny i przyjaciół.
-
My, jak to powiedzieć… Draco i ja, my, cóż, jesteśmy razem. – powiedziała
niepewnie Hermiona, ściskając Draco za ramię, nie śmiejąc spojrzeć na swoich
rodziców.
-
I to jest ten… chłopiec… z twoich opowieści ze szkoły?
-
Tak, tato.
-
Kotku, nie sądzisz, że trochę wyolbrzymiałaś? On nie wygląda na takiego,
jakiego opisywałaś.
-
Jak już mówiłam, zmienił się.
-
Jeśli tylko cię uszczęśliwia, a w to wierzę, kompletnie cię wspieramy. Witaj w
rodzinie, Draco. – powiedział jej ojciec, po czym wstał i przytulił Draco.
Zdecydowali się powiedzieć ich przyjaciołom
na raz. Oboje wysłali listy prosząc by spotkali się z nimi w Trzech Miotłach.
Harry, Ron, Ginny, Pansy, Blaise i Teo byli bardziej zaskoczeni widząc siebie
nawzajem niż słysząc o ich związku.
-
Nareszcie! – westchnął Harry.
-
Niezła z niej laska. – mrugnął Blaise.
-
Granger, jak to się stało, że wreszcie go gdzieś zaprosiłaś? To oczywiste, że
on nie miał na tyle odwagi by zrobić to pierwszy. – zażartował Teo.
-
Właśnie, Granger. On zawsze na ciebie narzekał, od czasu Hogwartu. Jak to
zrobiłaś? – zapytała Pansy, pochylając się do przodu.
-
Um… My tak jakby wiedzieliśmy. – powiedziała nieśmiało Ginny wskazując na
siebie i Rona, który był czerwony na twarzy.
-
Co masz na myśli? – zapytała Hermiona.
-
Więc w zeszłym tygodniu, przyszliśmy do twojego biura żeby zapytać czy
przychodzisz na przyjęcie-niespodziankę z okazji urodzin mamy i… um, Malfoy też
tam był.
Hermiona
szeroko otworzyła oczy, zdając sobie sprawę, co ma na myśli.
Draco,
siedzący obok niej, wybuchnął śmiechem, a potem dołączyła do niego cała reszta.
Reakcja rodziców Draco była
najbardziej zaskakująca.
- Ojcze, od dwóch miesięcy jestem z związku z Hermioną. – powiedział
spokojnie Draco, maskując strach i zdenerwowanie.
-
Ha, wisisz mi 100 galeonów Cyziu. – wykrzyczał jego ojciec.
-
Ja… ja nie rozumiem. – powiedział zaskoczony Draco.
-
Och, mieliśmy zakład. Ja twierdziłem, że wasza dwójka jest razem pod dwóch do
trzech miesięcy, a twoja matka twierdziła, że tylko od dwóch do trzech tygodni.
Byłem bliżej więc wygrałem.
-
Ale jak wy w ogóle wiedzieliście, że my… och, nieważne. – zamilkł Draco,
przypominając sobie, że jego ojciec ma wszędzie szpiegów.
Lucjusz
i Narcyza mieli na twarzach identyczny uśmiech.
Hermiona
i Draco tylko patrzyli na siebie w szoku.
Nie był to normalny związek, ale
działał. Bardzo dobrze.
Teraz, rok później, stała w kącie
Sali na corocznym Przyjęciu dla Pracowników Ministerstwa, sącząc swojego
szampana z wysokiego kieliszka, rozglądając się wokół i rozmyślając nad
zeszłorocznymi wydarzeniami.
- Dlaczego się chowasz?
Odwróciła się w lewo i zobaczyła
Draco ubranego w mugolski frak, z włosami zaczesanymi do tyłu.
- Wspominam.
Kiwnął głową i objął ją ręką.
- Czy mówiłem ci dzisiaj, że
wyglądasz zniewalająco?
- Dzięki, ty też.
- A nie jest tak zawsze?
Żartobliwie strąciła jego ramię,
odwracając się do niego twarzą i wciągając zapach, który określała jako jego.
- Kocham cię. – po raz pierwszy
powiedział to otwarcie.
- Kogo? – zapytała, nawiązując do
dnia ich pierwszego pocałunku.
- Ciebie.
- Kogo?
- Ciebie, Hermionę Granger,
irytującą, małą, wszystkowiedzącą maniaczkę książek. Uroczą, niesamowitą miłość
mojego życia. Kocham cię. – powiedział i pochylił się by ją pocałować, po czym
odsunął się i oparł brodę na jej głowie.
- Hej, ty.
- Ty, kto? – uśmiechnął się.
- Ty, ty.
- Ty, kto?
- Też cię kocham. – powiedziała,
przyciągając go by go pocałować.
~-o-~
Kolejny rok później…
Granger,
Obiad w tej włoskiej knajpce niedaleko domu. O 2. Bądź gotowa.
Kochający,
Draco Lucjusz Malfoy.
Draco,
Za
dużo pracy. Nie płacą mi za ‘obijanie się’.
H.
P.S.
Przestań się tak podpisywać. Już znam twoje pełne imię.
Granger,
W takim razie, przyniosę jedzenie do twojego biura. Bądź gotowa.
I jesteś szefem, możesz się obijać ile chcesz w tym swoim wielkim
biurze.
Kochający,
Draco.
P.S. Zadowolona? I możesz przestać się tak podpisywać. Czuję się
nieważny.
Draco,
Jeśli
dobrze pamiętam, nie jesteś na moje posyłki. Ale nie mam zamiaru odmówić
jedzeniu.
Więc
dobrze.
Zazdrosny,
Malfoy? ;)
H.
P.S.
Jak mam niby się podpisywać?
Hermiona,
Nie jestem, po prostu robię to, co każdy dobry chłopak.
Nie byłoby mi miło gdybyś umarła z głodu.
Jestem jak diabli. Chcesz się zamienić?
Kochający,
Draco.
P.S. Może przynajmniej twoje inicjały. Będę miał wrażenie, że mnie
kochasz.
Draco,
Nie
byłoby miło gdybyś musiał sam się sobą dzisiaj zająć, prawda? ;)
Nadal
nie. za bardzo podoba mi się widok.
HJG
P.S.
Już czujesz się wystarczająco kochany?
Hermiona,
Nie zrobiłabyś tego. Jesteś gryfonką.
Kochający,
Draco.
P.S. Troszeczkę. Mogę cię jednak o cos spytać?
Draco,
Tym
bardziej miałabym odwagę by to zrobić, kochanie. ;)
HJG
P.S.
Jakbyś kiedykolwiek potrzebował pozwolenia… ale jasne, pytaj.
Hermiona,
Cóż, więc spodziewaj się, że przestanę robić to coś co lubisz. Wiesz.
TO COŚ.
Kochający,
Draco.
P.S. Co byś powiedziała na zmianę inicjałów?
Draco,
Nie
śmiałbyś!
HG
P.S.
Lepiej?
Hermiona,
Śmiałbym.
Chociaż masz rację, chyba bym jednak tego nie zrobił. ;)
Kochający,
Draco.
P.S. Tak właściwie to myślałem o czymś bardziej jak HGM/HM/HJM/HJGM.
Wolałbym HM, ale co ty myślisz?
Draco,
Czy
to jest to, co ja myślę?
HG
Hermiona,
A co myślisz?
Kochający,
Draco.
Draco,
Nie
wiem czy czytam do poprawnie.
HG
Hermiona,
Czy kiedykolwiek przeanalizowałaś coś niepoprawnie?
Kochający,
Draco.
DRACO
MALFOY, CZY TY W TAKI SPOSÓB MI SIĘ OŚWIADCZASZ?
H
Hermiona,
A byłabyś bardzo zła gdyby tak było?
Kochający,
Draco.
P.S. Jaka byłaby twoja odpowiedź w takim przypadku?
Tak.
Definitywnie.
HG
Hermiona,
To ‘tak’ było odnośnie czego? Oświadczyn czy bycia złym?
Kochający i zestresowany,
Draco.
Odnośnie
obu tych rzeczy, Panie Malfoy.
HG,
niedługo HGM
Hermiona, kocham cię. A teraz porozmawiajmy o planach weselnych, dobra?
Kochający,
Draco, niedługo twój mąż.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Etykiety:
draco,
draco malfoy,
dramione,
fan fiction,
fanfiction,
harry potter,
hermiona,
hermiona ganger,
lexie song,
miniaturka,
one shot,
opowiadanie,
tłumaczenie
Subskrybuj:
Posty (Atom)