Jak się okazało, zobaczenie
się z Kingsleyem kolejnego dnia było niemożliwe. Dopiero kiedy
podjęła tą decyzję, zdała sobie sprawę, że będzie to
niedziela i znalezienie go w Ministerstwie będzie mało
prawdopodobne. Ponieważ nie do końca była pewna gdzie Minister
mieszka i wiedziała, że Ministerstwo nie poda jej tej informacji,
Hermiona zdecydowała by poczekać do poniedziałku.
Kiedy spotkanie z Kingsleyem
zostało opóźnione o jeden dzień, Hermiona wykorzystała ten czas
by załatwić kilka spraw. Sobotniego wieczora, Draco praktycznie
zaciągnął Lucjusza do Dworu by ten trochę odpoczął. Lucjusz nie
chciał zostawić Narcyzy samej i zgodził się opuścić szpital
dopiero kiedy Magomedyk ustawił specjalny alarm w różdżkach jego,
Draco i Hermiony. Chodziło o to, by szybko dać im znać o
jakichkolwiek zmianach w stanie kobiety.
Hermiona i Draco spędzili noc
w Dworze, jednak mężczyzna szybko poprowadził ją do jego części
domu i nie miała okazji dokładnie cokolwiek obejrzeć. Cała trójka
wstała wczesnym rankiem w sobotę i po szybkim śniadaniu, Draco i Lucjusz wrócili do Świętego Munga. W tym samym czasie, Hermiona
użyła sieci Floo by dostać się do domu.
Pierwszą rzeczą, jaką
zrobiła było przebranie się w świerze ubrania i spakowanie kilku
toreb dla niej i Draco. Nie miała pojęcia jak długo będą w
Anglii, ale było oczywiste, że lepiej im będzie z zapasem w
Dworze. Bagaż zostawiła w biurze męża i wybrała się do swojego
szefa. Na szczęście, kobieta była z nim w bardzo dobrych
stosunkach i ten nie miał nic przeciwko jej wizycie w sobotni
poranek. Kiedy Hermiona wytłumaczyła mu co się stało, szef
zapewnił ją, że może wziąć tyle wolnego, ile potrzebuje.
Następnie, kobieta wróciła do Dworu Malfoyów.
Po odłożeniu toreb w starej
sypialni Draco, Hermiona wybrała się na zwiedzanie domu. Była
trochę oporna z powodu jej przeszłych doświadczeń w tym miejscu,
ale nie mogła znaleźć ani jednego pokoju wyglądającego jak ten z
jej koszmarów. Prawdę mówiąc, cała posesja wyglądała całkiem
inaczej niż ona to zapamiętała.
W końcu, nogi zaniosły ją
do kuchni. Hermiona była zaskoczona tym, jak normalnie ona
wyglądała. Spodziewała się ogromnego pomieszczenia, ponieważ
Malfoyowie przez lata posiadali tuziny skrzatów domowych. Obecnie
mieli tylko trzy i każdy z nich był wolnym skrzatem, i był
traktowany z należnym mu szacunkiem. Hermiona była niesamowicie
zaskoczona kiedy przy śniadaniu, Lucjusz podziękował jednemu z
nich za posiłek.
- Czy Missy może w czymś
pomóc Pani? - powiedziała skrzatka, która nagle pojawiła się za
Hermioną.
- Nie, dziękuję Missy. -
kobieta uśmiechnęła się. Pomimo tego, że wszystkie skrzaty
wróciły do Anglii z Narcyzą, nadal ją pamiętały – Czy to
jedyna kuchnia w Dworze?
- Mamy jedną ogromną w
piwnicach. - odpowiedziała Missy – Pani Narcyza jednak mówi, że
powinniśmy używać tej. Duża kuchnia generuje zbyt dużo pracy dla
trzech skrzatów.
- Czy byłoby w porządku
jeśli użyłabym kuchni?
- Pani Hermiona może robić
co zechce. Pani nazywa się Malfoy.
- Ja po prostu nie chcę
urazić skrzatów, ale sama uwielbiam gotować i chciałabym zrobić
coś na obiad dla Draco i Lucjusza. - wytłumaczyła czarownica.
- Czy Missy może pomóc? -
zapytała skrzata z ogromnym uśmiechem.
- Oczywiście. - Hermiona
odwzajemniła uśmiech i zabrała się do przygotowywania składników.
Jak się okazało, z kuchni
było wszystko co potrzebne do zrobienia pieczeni. Kiedy obiad był
niemal gotowy, kobieta wysłała Missy do Munga by ta powiadomiła
Draco i Lucjusza. Dała jej odkładne instrukcje, że ma nie wracać
bez Malfoyów. Pomimo wszystkiego co się działo, mężczyźni nadal
musieli jeść i o siebie dbać, i Hermiona miała zamiar tego
przypilnować.
Dziesięć minut później,
Draco i Lucjusz weszli do jadalni gdzie Hermiona właśnie ustawiała
ostatnie z półmisków na stole. Lucjusz rzucił jej dziwne
spojrzenie kiedy siadał na swoim miejscu, a Draco ją przytulił i krótko pocałował.
- Jak się ma Narcyza? -
zapytała.
- Nadal jest nieprzytomna, ale
medycy twierdzą, że obrzęk głowy się zmniejsza. - odpowiedział
Draco.
- To dobrze. - Hermiona
uśmiechnęła się do Draco, po czym odwróciła się do swojego
teścia – Jestem pewna, że wolałbyś być teraz w szpitalu, ale
musisz jeść. Narcyza nie chciałaby żebyście się zaniedbywali.
Lucjusz odpowiedział szybkim
kiwnięciem głowy i zaczął nakładać jedzenie na swój talerz.
Hermiona odebrała fakt, że mężczyzna tu był i jadł bez
nażekania, jako dowód, że nie miał nic przeciwko jej metodom.
Wiedziała, że jeśi naprawdę nie chciałby tu być, po prostu by
wrócił do szpitala.
Obiad minął w ciszy. Pomimo
tego, że ani Draco, ani Lucjusz wiele nie zjedli, oboje podziękowali
Hermionie za smaczny posiłek. Po wstaniu od stołu Draco oświadczył,
że musi na kilka godzin wrócić do Francji. Podczas gdy hermiona
załatwiła wszystkie sprawy związane z pracą, Draco musiał myśleć
o jego firmie i musiał upewnić się, że podczas jego nieobecności,
wszystko będzie zarządzane bez problemów.
Hermiona i Lucjusz wrócili
do szpitala. W ciszy przemierzali korytarze i dopiero kiedy Lucjusz
usiadł obok swojej żony, jego ciało było w stanie się
zrelaksować. Hermiona przyglądała mu się, kiedy brał rekę
Narcyzy w swoje dłonie i cicho mówił jej, że już do niej wrócił.
Patrząc na niego teraz, Hermiona nie mogła dostrzec w nim tego
Śmierciożercy, którego kiedyś tak się bała. Jedyne co widziała,
to kochający mąż martwiący się o swoją żonę.
- Chciałbyś żebym wyszła i dała wam trochę prywatności? - zapytała.
Lucjusz wyglądał jakby
poważnie zastanawiał się nad odpowiedzą, po czym pokręcił
głową.
- Nie. Usiądź.
Porozmawiajmy. Najwyższy czas żebym poznał swoją synową.
Hermiona usiadła na krześle
po przeciwnej stronie łóżka Narcyzy i czekała aż Lucjusz się
odezwie. Jednak zamiast mówić, mężczyzna uważnie jej się
przyglądał. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie patrzył na
Hermionę, ale teraz widział dlaczego Draco był nią
zainteresowany. Nie tylko była śliczna, ale wyglądała na
przyjazną i pomocną. Przez ostatnie kilka godzin dowiodła, że
troszczy się o jego rodzinę, pomimo zła jakie wyrządził jej w
przeszłości.
- Chyba powinienem zacząć od
przeprosin. - powiedział w końcu Lucjusz.
- Nie ma takiej potrzeby. -
kobieta powiedziała szybko – Nie chcę rozgrzebywać przeszłości.
Sugeruję żebyśmy zaczęli od nowa i zostawili to za sobą.
- Czy to naprawdę możliwe?
- Nie widzę przeszkód. -
wzruszyła ramionami – Chyba, że masz coś przeciwko mojemu
pochodzeniu.
- Nie mam zamiaru sprawiać
żadnych kłopotów z tego powodu. - odpowiedział Lucjusz –
Przyznaję, że kiedy Draco poinformował mnie, że zostaliście
parą, byłem zszokowany. Nie mam zamiaru kłamać i mówić, że nie
mam kompletnie nic przeciwko, ale to akceptuję. Uszczęliwiasz
mojego syna i jest to oczywiste, że go kochasz, a to dla mnie
najważniejsze.
- Więc zacznijmy od nowa. -
nalegała – Czasami lepiej jest zapomnieć o przeszłości.
Lucjusz spojrzał na nią z
podziwem. Jej naleganie by zapomnieć o przeszłości idealnie
odnosiło się do ich sytuacji, ale nie mógł pozbyć się wrażenia,
że istnieje jeszcze inna część przeszłości, o której ona
chciała zapomnieć.
- Tak więc, jeśli zaczynamy
od początku, może opowiedziałabyś mi jak ty i Draco się ponownie
spotkaliście. - zasugerował – Niesamowicie mnie interesuje, w
jaki sposób wasze drogi się spotkały.
- Spotkaliśmy się na balu
charytatywnym zorganizownym przez francuskie Ministerstwo. Pracuję
jako tłumacz w Departamencie Współpracy Międzynarodowej, a Draco
podpisał umowę z Ministerstwem na dostarczenie różnych eliksirów.
Został zaproszony na przyjęcie. Kiedy zobaczył, że tam jestem i dowiedział się, że pracuję we Francji, jego ciekawość wzięła
górę.
- Podszedł do ciebie, bo jest
wścibski. - podsumował Lucjusz z cichym śmiechem.
- Dokładnie. - odpowiedziała
– Chciał wiedzieć, dlaczego tam byłam, ale nie chciałam mu
powiedzieć. Zamiast tego, rozmawialiśmy o innych rzeczach i okazało
się, że mamy wiele wspólnego. Przez wyjściem, Draco zaprosił
mnie na randkę. Częściowo, ponieważ podobała mu się nasza
rozmowa, ale głównie ponieważ moja obecność we Francji była dla
niego zagadką.
- A jak długo zajęło mu
dowiedzenie się prawdy?
- Kilka miesięcy. -
odpowiedziała Hermiona – Zanim podzieliłam się z nim prywatnymi
informacjami, chciałam wiedzieć, że traktuje mnie poważnie. Kiedy
byłam pewna, że naprawdę mnnie lubi, powiedziałam mu wszystko co
chciał wiedzieć.
- Skąd miałaś pewność, że
szczerze cię lubił? - zapytał Lucjusz.
- Po kilku randkach w
magicznym świecie, zabrałam go do mugolskiej części miasta. -
powiedziała i zaśmiała się widząc zdziwiony wyraz twarzy
mężczyzny – Draco był widzocznie nerwowy, ale zachowywał się
bez zarzutów. Był miły względem każdego mugola, z którym miał
styczność i naprawdę staral się wtopić w rzeczywistość, do
której nigdy wcześniej nie planował wstępować. Przez to
wiedziałam, że nie jest chłopcem, którego kiedyś znałam i naprawdę chce spędzać ze mną czas.
- Dużo spędzacie czasu w
mugolskim świecie? - zapytał Lucjusz – Chyba tak skoro twoi
rodzice są mugolami. - kontynuował, odpowiadając na swoje własne
pytanie – Jeśli już mowa o twoich rodzicach, co oni myślą o
Draco? Wydaje mi się, że nigdy nie słyszałem by on lub Narcyza
ich wspominali.
- Moi rodzice nigdy nie
poznali Draco. - odpowiedziała cicho. Przez sekundę Lucjusz myślał,
że czarownica zacznie płakać, ale ta pokręciła gwałtownie głową i kiedy znów przemówiła, w jej głosie nie było śladu smutku –
A jeśli chodzi o czas spędzany w mugolskiej części miasta, robimy
to okazjonalnie. Jednakże żyjemy w magocznym świecie i to tam
jesteśmy najczęściej. Ja po prostu lubię wracać do moich
korzeni.
- Przykro mi z powodu twoich
rodziców. - powiedział Lucjusz, szczerze uśmiechając się do
czarownicy – Nie miałem zamiaru przywoływać bolesnych wspomnień.
Nie wiedziałem, że nie żyją.
- Oni nadal żyją. -
odpowiedziała – Po prostu nie mają pojęcia kim jestem.
- Co masz na myśli? - zapytał
skołowany. Jakim cudem rodzice Hermiony mogli nie wiedzieć kim ona
jest? Przecież pamiętał ich z Ulicy Pokątnej, gdzie byli kiedyś
z Arturem Weasleyem.
- To bardzo długa historia. -
westchnęła Hermiona.
- Ja się nigdzie nie
wybieram. - odpowiedział czarodziej – Czasami ignorowanie
przeszłości nie jest najlepszym wyjściem. Czasami musimy stanąć
z nią twarzą w twarz by umieć z nią żyć.
Hermiona spojrzała na niego w
zamyśleniu i przez chwilę miał wrażenie, że zmieni temat. W
końcu kiwnęła glową i zaczęła mówić.
- Wszystko zaczęło się po
szóstym roku. Jak wiesz, zamiast zaliczać siódmy rok, pomagałam
Harry'emu odnaleźć horkruksy Voldemorta. Każdego dnia, wojna
stawała się coraz bardziej niebezpieczna i obawiałam się o moich
rodziców. Rozmyślałam nad tym tygodniami i w końcu doszłam do
wniosku, że będzie dla nich lepiej, jeśli nie będą mieli pojęcia
co się dzieje. Zanim zniknęłam z Harrym I Ronem, usunęłam ich
wspomnienia używając Obliviate i wysłałam ich do Australii.
-
Tak mi przykro. - wyszeptał Lucjusz. Wiedział, że to ludzie jego
pokroju byli powodem, dla którego siedemnastoletnia dziewczyna
czuła, że musi chronić swoich niewinnych rodziców, używając tak
drastycznych metod. I czuł się za to odpowiedzialny.
-
Mi też. - odpowiedziała Hermiona.
-
Czy zaklęcie było nieodwracalne? - zapytał, czując, że jest
jeszcze wiele do powiedzenia.
-
Nie mam pojęcia. - przyznała – Nie widziałam rodziców odkąd je
rzuciłam.
-
Dlaczego nie? To oczywiste, że bardzo ich kochasz. Dlaczego ich nie
odnalazłaś?
-
Nie wolno mi. - odpowiedziała cicho – Wizengamot zadecydował, że
odwrócenie zaklęcia może być dla nich niebezpieczne. Ponieważ
nie mogę oddać im wspomnień, nie odwiedziłam ich. Mój przyjaciel
ma na nich oko, i dzięki
niemu wiem, że są bezpieczni i szczęśliwi w Australii. Po prostu
nie mają pojęcia, że mają córkę.
-
A co Wizengamot ma z tym wspólnego? - dopytywał się Lucjusz –
Jakim cudem oni są nawet w to zamieszani?
-
Zostali w to zamieszani kiedy zostałam zgłoszona do Ministerstwa i zmuszona do procesu. Byli o centyment od złamania mojej różdżki.
I wtedy to dowiedziałam się, kim naprawdę są moi przyjaciele.
-
Ktoś na ciebie doniósł za chronienie własnych rodziców? - z
niedowierzaniem zapytał czarodziej.
Hermiona
kiwnęła głową. Kiedy mówiła o najgorszym okresie swojego życia,
znów poczuła ten nieznośny
ból. Poza Draco i Narcyzą,
nikomu więcej nie powiedziała o swoim procesie. Jej przyjaciele i współpracownicy nie mieli pojęcia o tym, co się stało. Ale
Lucjusz był jej rodziną i, pomimo tego, że nie znała go zbyt
dobrze, czuła, że może mu się zwierzyć z tego, przez co przeszła i powodu, dla którego opuściła Anglię.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ