wtorek, 14 kwietnia 2015

Sprawy rodzinne. Rozdział 3






Jak się okazało, zobaczenie się z Kingsleyem kolejnego dnia było niemożliwe. Dopiero kiedy podjęła tą decyzję, zdała sobie sprawę, że będzie to niedziela i znalezienie go w Ministerstwie będzie mało prawdopodobne. Ponieważ nie do końca była pewna gdzie Minister mieszka i wiedziała, że Ministerstwo nie poda jej tej informacji, Hermiona zdecydowała by poczekać do poniedziałku.

Kiedy spotkanie z Kingsleyem zostało opóźnione o jeden dzień, Hermiona wykorzystała ten czas by załatwić kilka spraw. Sobotniego wieczora, Draco praktycznie zaciągnął Lucjusza do Dworu by ten trochę odpoczął. Lucjusz nie chciał zostawić Narcyzy samej i zgodził się opuścić szpital dopiero kiedy Magomedyk ustawił specjalny alarm w różdżkach jego, Draco i Hermiony. Chodziło o to, by szybko dać im znać o jakichkolwiek zmianach w stanie kobiety.

Hermiona i Draco spędzili noc w Dworze, jednak mężczyzna szybko poprowadził ją do jego części domu i nie miała okazji dokładnie cokolwiek obejrzeć. Cała trójka wstała wczesnym rankiem w sobotę i po szybkim śniadaniu, Draco i Lucjusz wrócili do Świętego Munga. W tym samym czasie, Hermiona użyła sieci Floo by dostać się do domu.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła było przebranie się w świerze ubrania i spakowanie kilku toreb dla niej i Draco. Nie miała pojęcia jak długo będą w Anglii, ale było oczywiste, że lepiej im będzie z zapasem w Dworze. Bagaż zostawiła w biurze męża i wybrała się do swojego szefa. Na szczęście, kobieta była z nim w bardzo dobrych stosunkach i ten nie miał nic przeciwko jej wizycie w sobotni poranek. Kiedy Hermiona wytłumaczyła mu co się stało, szef zapewnił ją, że może wziąć tyle wolnego, ile potrzebuje. Następnie, kobieta wróciła do Dworu Malfoyów.

Po odłożeniu toreb w starej sypialni Draco, Hermiona wybrała się na zwiedzanie domu. Była trochę oporna z powodu jej przeszłych doświadczeń w tym miejscu, ale nie mogła znaleźć ani jednego pokoju wyglądającego jak ten z jej koszmarów. Prawdę mówiąc, cała posesja wyglądała całkiem inaczej niż ona to zapamiętała.

W końcu, nogi zaniosły ją do kuchni. Hermiona była zaskoczona tym, jak normalnie ona wyglądała. Spodziewała się ogromnego pomieszczenia, ponieważ Malfoyowie przez lata posiadali tuziny skrzatów domowych. Obecnie mieli tylko trzy i każdy z nich był wolnym skrzatem, i był traktowany z należnym mu szacunkiem. Hermiona była niesamowicie zaskoczona kiedy przy śniadaniu, Lucjusz podziękował jednemu z nich za posiłek.

- Czy Missy może w czymś pomóc Pani? - powiedziała skrzatka, która nagle pojawiła się za Hermioną.
- Nie, dziękuję Missy. - kobieta uśmiechnęła się. Pomimo tego, że wszystkie skrzaty wróciły do Anglii z Narcyzą, nadal ją pamiętały – Czy to jedyna kuchnia w Dworze?
- Mamy jedną ogromną w piwnicach. - odpowiedziała Missy – Pani Narcyza jednak mówi, że powinniśmy używać tej. Duża kuchnia generuje zbyt dużo pracy dla trzech skrzatów.
- Czy byłoby w porządku jeśli użyłabym kuchni?
- Pani Hermiona może robić co zechce. Pani nazywa się Malfoy.
- Ja po prostu nie chcę urazić skrzatów, ale sama uwielbiam gotować i chciałabym zrobić coś na obiad dla Draco i Lucjusza. - wytłumaczyła czarownica.
- Czy Missy może pomóc? - zapytała skrzata z ogromnym uśmiechem.
- Oczywiście. - Hermiona odwzajemniła uśmiech i zabrała się do przygotowywania składników.

Jak się okazało, z kuchni było wszystko co potrzebne do zrobienia pieczeni. Kiedy obiad był niemal gotowy, kobieta wysłała Missy do Munga by ta powiadomiła Draco i Lucjusza. Dała jej odkładne instrukcje, że ma nie wracać bez Malfoyów. Pomimo wszystkiego co się działo, mężczyźni nadal musieli jeść i o siebie dbać, i Hermiona miała zamiar tego przypilnować.

Dziesięć minut później, Draco i Lucjusz weszli do jadalni gdzie Hermiona właśnie ustawiała ostatnie z półmisków na stole. Lucjusz rzucił jej dziwne spojrzenie kiedy siadał na swoim miejscu, a Draco ją przytulił i krótko pocałował.

- Jak się ma Narcyza? - zapytała.
- Nadal jest nieprzytomna, ale medycy twierdzą, że obrzęk głowy się zmniejsza. - odpowiedział Draco.
- To dobrze. - Hermiona uśmiechnęła się do Draco, po czym odwróciła się do swojego teścia – Jestem pewna, że wolałbyś być teraz w szpitalu, ale musisz jeść. Narcyza nie chciałaby żebyście się zaniedbywali.

Lucjusz odpowiedział szybkim kiwnięciem głowy i zaczął nakładać jedzenie na swój talerz. Hermiona odebrała fakt, że mężczyzna tu był i jadł bez nażekania, jako dowód, że nie miał nic przeciwko jej metodom. Wiedziała, że jeśi naprawdę nie chciałby tu być, po prostu by wrócił do szpitala.

Obiad minął w ciszy. Pomimo tego, że ani Draco, ani Lucjusz wiele nie zjedli, oboje podziękowali Hermionie za smaczny posiłek. Po wstaniu od stołu Draco oświadczył, że musi na kilka godzin wrócić do Francji. Podczas gdy hermiona załatwiła wszystkie sprawy związane z pracą, Draco musiał myśleć o jego firmie i musiał upewnić się, że podczas jego nieobecności, wszystko będzie zarządzane bez problemów.

Hermiona i Lucjusz wrócili do szpitala. W ciszy przemierzali korytarze i dopiero kiedy Lucjusz usiadł obok swojej żony, jego ciało było w stanie się zrelaksować. Hermiona przyglądała mu się, kiedy brał rekę Narcyzy w swoje dłonie i cicho mówił jej, że już do niej wrócił. Patrząc na niego teraz, Hermiona nie mogła dostrzec w nim tego Śmierciożercy, którego kiedyś tak się bała. Jedyne co widziała, to kochający mąż martwiący się o swoją żonę.

- Chciałbyś żebym wyszła i dała wam trochę prywatności? - zapytała.

Lucjusz wyglądał jakby poważnie zastanawiał się nad odpowiedzą, po czym pokręcił głową.

- Nie. Usiądź. Porozmawiajmy. Najwyższy czas żebym poznał swoją synową.

Hermiona usiadła na krześle po przeciwnej stronie łóżka Narcyzy i czekała aż Lucjusz się odezwie. Jednak zamiast mówić, mężczyzna uważnie jej się przyglądał. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie patrzył na Hermionę, ale teraz widział dlaczego Draco był nią zainteresowany. Nie tylko była śliczna, ale wyglądała na przyjazną i pomocną. Przez ostatnie kilka godzin dowiodła, że troszczy się o jego rodzinę, pomimo zła jakie wyrządził jej w przeszłości.

- Chyba powinienem zacząć od przeprosin. - powiedział w końcu Lucjusz.
- Nie ma takiej potrzeby. - kobieta powiedziała szybko – Nie chcę rozgrzebywać przeszłości. Sugeruję żebyśmy zaczęli od nowa i zostawili to za sobą.
- Czy to naprawdę możliwe?
- Nie widzę przeszkód. - wzruszyła ramionami – Chyba, że masz coś przeciwko mojemu pochodzeniu.
- Nie mam zamiaru sprawiać żadnych kłopotów z tego powodu. - odpowiedział Lucjusz – Przyznaję, że kiedy Draco poinformował mnie, że zostaliście parą, byłem zszokowany. Nie mam zamiaru kłamać i mówić, że nie mam kompletnie nic przeciwko, ale to akceptuję. Uszczęliwiasz mojego syna i jest to oczywiste, że go kochasz, a to dla mnie najważniejsze.
- Więc zacznijmy od nowa. - nalegała – Czasami lepiej jest zapomnieć o przeszłości.

Lucjusz spojrzał na nią z podziwem. Jej naleganie by zapomnieć o przeszłości idealnie odnosiło się do ich sytuacji, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że istnieje jeszcze inna część przeszłości, o której ona chciała zapomnieć.

- Tak więc, jeśli zaczynamy od początku, może opowiedziałabyś mi jak ty i Draco się ponownie spotkaliście. - zasugerował – Niesamowicie mnie interesuje, w jaki sposób wasze drogi się spotkały.
- Spotkaliśmy się na balu charytatywnym zorganizownym przez francuskie Ministerstwo. Pracuję jako tłumacz w Departamencie Współpracy Międzynarodowej, a Draco podpisał umowę z Ministerstwem na dostarczenie różnych eliksirów. Został zaproszony na przyjęcie. Kiedy zobaczył, że tam jestem i dowiedział się, że pracuję we Francji, jego ciekawość wzięła górę.
- Podszedł do ciebie, bo jest wścibski. - podsumował Lucjusz z cichym śmiechem.
- Dokładnie. - odpowiedziała – Chciał wiedzieć, dlaczego tam byłam, ale nie chciałam mu powiedzieć. Zamiast tego, rozmawialiśmy o innych rzeczach i okazało się, że mamy wiele wspólnego. Przez wyjściem, Draco zaprosił mnie na randkę. Częściowo, ponieważ podobała mu się nasza rozmowa, ale głównie ponieważ moja obecność we Francji była dla niego zagadką.
- A jak długo zajęło mu dowiedzenie się prawdy?
- Kilka miesięcy. - odpowiedziała Hermiona – Zanim podzieliłam się z nim prywatnymi informacjami, chciałam wiedzieć, że traktuje mnie poważnie. Kiedy byłam pewna, że naprawdę mnnie lubi, powiedziałam mu wszystko co chciał wiedzieć.
- Skąd miałaś pewność, że szczerze cię lubił? - zapytał Lucjusz.
- Po kilku randkach w magicznym świecie, zabrałam go do mugolskiej części miasta. - powiedziała i zaśmiała się widząc zdziwiony wyraz twarzy mężczyzny – Draco był widzocznie nerwowy, ale zachowywał się bez zarzutów. Był miły względem każdego mugola, z którym miał styczność i naprawdę staral się wtopić w rzeczywistość, do której nigdy wcześniej nie planował wstępować. Przez to wiedziałam, że nie jest chłopcem, którego kiedyś znałam i naprawdę chce spędzać ze mną czas.
- Dużo spędzacie czasu w mugolskim świecie? - zapytał Lucjusz – Chyba tak skoro twoi rodzice są mugolami. - kontynuował, odpowiadając na swoje własne pytanie – Jeśli już mowa o twoich rodzicach, co oni myślą o Draco? Wydaje mi się, że nigdy nie słyszałem by on lub Narcyza ich wspominali.
- Moi rodzice nigdy nie poznali Draco. - odpowiedziała cicho. Przez sekundę Lucjusz myślał, że czarownica zacznie płakać, ale ta pokręciła gwałtownie głową i kiedy znów przemówiła, w jej głosie nie było śladu smutku – A jeśli chodzi o czas spędzany w mugolskiej części miasta, robimy to okazjonalnie. Jednakże żyjemy w magocznym świecie i to tam jesteśmy najczęściej. Ja po prostu lubię wracać do moich korzeni.
- Przykro mi z powodu twoich rodziców. - powiedział Lucjusz, szczerze uśmiechając się do czarownicy – Nie miałem zamiaru przywoływać bolesnych wspomnień. Nie wiedziałem, że nie żyją.
- Oni nadal żyją. - odpowiedziała – Po prostu nie mają pojęcia kim jestem.
- Co masz na myśli? - zapytał skołowany. Jakim cudem rodzice Hermiony mogli nie wiedzieć kim ona jest? Przecież pamiętał ich z Ulicy Pokątnej, gdzie byli kiedyś z Arturem Weasleyem.
- To bardzo długa historia. - westchnęła Hermiona.
- Ja się nigdzie nie wybieram. - odpowiedział czarodziej – Czasami ignorowanie przeszłości nie jest najlepszym wyjściem. Czasami musimy stanąć z nią twarzą w twarz by umieć z nią żyć.

Hermiona spojrzała na niego w zamyśleniu i przez chwilę miał wrażenie, że zmieni temat. W końcu kiwnęła glową i zaczęła mówić.

- Wszystko zaczęło się po szóstym roku. Jak wiesz, zamiast zaliczać siódmy rok, pomagałam Harry'emu odnaleźć horkruksy Voldemorta. Każdego dnia, wojna stawała się coraz bardziej niebezpieczna i obawiałam się o moich rodziców. Rozmyślałam nad tym tygodniami i w końcu doszłam do wniosku, że będzie dla nich lepiej, jeśli nie będą mieli pojęcia co się dzieje. Zanim zniknęłam z Harrym I Ronem, usunęłam ich wspomnienia używając Obliviate i wysłałam ich do Australii.
- Tak mi przykro. - wyszeptał Lucjusz. Wiedział, że to ludzie jego pokroju byli powodem, dla którego siedemnastoletnia dziewczyna czuła, że musi chronić swoich niewinnych rodziców, używając tak drastycznych metod. I czuł się za to odpowiedzialny.
- Mi też. - odpowiedziała Hermiona.
- Czy zaklęcie było nieodwracalne? - zapytał, czując, że jest jeszcze wiele do powiedzenia.
- Nie mam pojęcia. - przyznała – Nie widziałam rodziców odkąd je rzuciłam.
- Dlaczego nie? To oczywiste, że bardzo ich kochasz. Dlaczego ich nie odnalazłaś?
- Nie wolno mi. - odpowiedziała cicho – Wizengamot zadecydował, że odwrócenie zaklęcia może być dla nich niebezpieczne. Ponieważ nie mogę oddać im wspomnień, nie odwiedziłam ich. Mój przyjaciel ma na nich oko, i dzięki niemu wiem, że są bezpieczni i szczęśliwi w Australii. Po prostu nie mają pojęcia, że mają córkę.
- A co Wizengamot ma z tym wspólnego? - dopytywał się Lucjusz – Jakim cudem oni są nawet w to zamieszani?
- Zostali w to zamieszani kiedy zostałam zgłoszona do Ministerstwa i zmuszona do procesu. Byli o centyment od złamania mojej różdżki. I wtedy to dowiedziałam się, kim naprawdę są moi przyjaciele.
- Ktoś na ciebie doniósł za chronienie własnych rodziców? - z niedowierzaniem zapytał czarodziej.


Hermiona kiwnęła głową. Kiedy mówiła o najgorszym okresie swojego życia, znów poczuła ten nieznośny ból. Poza Draco i Narcyzą, nikomu więcej nie powiedziała o swoim procesie. Jej przyjaciele i współpracownicy nie mieli pojęcia o tym, co się stało. Ale Lucjusz był jej rodziną i, pomimo tego, że nie znała go zbyt dobrze, czuła, że może mu się zwierzyć z tego, przez co przeszła i powodu, dla którego opuściła Anglię. 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 3 kwietnia 2015

Sprawy rodzinne. Rozdział 2






Stojąc pod ciepłym strumieniem wody prysznica, Draco Malfoy myślał o wizycie w domu, którą będzie musiał wkrótce odbyć. Jego ojciec został uwolniony z Azkabanu tydzień temu i pomimo tego, że szanował jego życzenie by mógł się w spokoju zadomowić we Dworze, Draco wiedział, że będą musieli się zobaczyć prędzej czy później. Oprócz tego, musieli załatwić sprawę Draco żony. Ojciec obiecał dać jej szansę, ale Draco chciał się upewnić, że nie będzie sprawiał kłopotów. Kochał swojego ojca, ale jeśli ten nie będzie zachowywał się odpowiednio, będą zmuszeni ograniczyć swoje kontakty. A Draco wolałby tego uniknąć.

Odsuwając na bok myśli o ojcu, mężczyzna wyszedł spod prysznica. Kiedy wszedł do przyległej sypialni znalazł swoją żonę pochylającą się nad szufladą z bielizną. Ponieważ Draco i jego żona spali nago, kobieta nie miała na sobie nic zakrywającego jej ciało, więc blondyn miał bardzo dobry widok na jej tył. Skradając się po cichu, już prawie uścisnął jej pośladek, kiedy kobieta wyprostowała się i odwróciła do niego przodem.

- Co ty wyprawiasz? - zapytała podejrzliwym tonem.
- Wyglądałaś dosyć apetycznie w tej pozycji. Pomyślałem, że może moglibyśmy trochę opóźnić nasze plany. - odpowiedział Draco.
- Opóźniliśmy je już dwukrotnie. Poza tym, wziąłeś już prysznic.
- Przynajmniej wiesz, że jestem czysty i pachnący. - powiedział blondyn z szerokim uśmiechem.

W odpowedzi otrzymał cichy śmiech, po czym jego żona ruszyła do łazienki zostawiając go by się ubrał. Robiąc to, Draco nie mógł powstrzymać swoich myśli od wędrowania w stronę ojca i jego reakcji na Draco żonę – mugolaczkę Hermionę Granger. Ponieważ była córką mugoli, oraz grała jedną z głównych ról w pokonaniu Voldemorta, Draco wiedział, że w oczach Lucjusza, poślubienie jej nie było dobrym pomysłem. Jednak od zakończenia wojny, wiele rzeczy się zmieniło. I kiedy rozmawiał z ojcem o Hermionie, Lucjusz obiecał ją zaakceptować i spróbować poznać ją lepiej.

- Co dzisja robimy? - zapytała Hermiona kiedy wyszła z łazienki, zawinięta w ręcznik.

Ponieważ była to sobota, ani Draco, ani Hermiona nie pracowali. Draco zajmował się rodzinną firmą od kiedy zakończył obowiązkowy siódmy rok Hogwartu i przeniósł jej główną siedzibę do Francji. W tamtym czasie, Hermiona pracowała we francuskim Ministerstwie Magii, w Departamencie Mmiędzynarodowej Współpracy Czarodziei. Pracowała tam już przez prawie siedem lat po tym jak Kingsley pomógł jej przenieść się do Paryża.

Pomimo przeprowadzenia się do Francji w mniej więcej tym samym czasie, Draco i Hermiona nie widzieli się przez kolejne trzy lata. Spotkali się kiedy firma Draco podpisywała umowę z Ministerstwem i blondyn został zaproszony na bal charytatywny. Ostatnią osobą jakiej się tam spodziewał była Hermiona i czysta ciekawość przyciągnęła go do brunetki, z którą kiedyś chodził do szkoły. Kobieta nie od razu powiedziała mu dlaczego jej we Francji. Tak naprawdę, wyciągnięcie z niej całej historii zajęło mu kilka misięcy. W tym czasie pogodzili się i rozmawiali o życiu. Tak dobrze się dogadywali, ze Draco zaprosił Hermionę na kolację pod koniec balu. Kolacja zamieniła się w kolejne randki i ich związek zaczął ładnie się rozwijać. Para pobrała się trochę ponad rok temu podczas prywatnej ceremonii, na którą zaproszono rodzinę i najbliższych przyjaciół.

- Możemy robić cokolwiek zechcesz. - powiedział do żony, wracajac do bieżącej rozmowy.
- W muzeum otwarto nową wystawę. - rzuciła Hermiona szukając w szafe czegoś do ubrania – Moglibyśmy pójść, a potem może zjeść gdzieś obiad. A wieczorem możemy wyjść do mugolskiego Paryża lub wrócić do domu i sami zapewnić sobie rozrywkę.
- Głosuję na powrót do domu. - powiedział Draco – W domu, mogę cię rozebrać. Trudniej to zrobić w mugolskim Paryżu.
- Chyba masz na myśli, że to niemożliwe. - zaśmiała się – Jeśli zostaniemy w mieście, nie ma mowy o rozbieraniu mnie.
- Oboje wiemy, że mógłbym to zrobić jeśli bym chciał. Nadal pamiętam ten incydent w parku kiedy jeszcze się umawialiśmy.

Hermiona zaczerwieniła się na to wspomnienie. Wtedy byli ze sobą oboło roku i Draco zabrał ją na piknik w pięknym paryskim parku jednej niedzieli. Szybko okazało się, że Draco liczy na trochę akcji i po krótkim procesie przekonywania jej, Hermiona poddała się. Pomimo tego, ze byli w mugolskim parku, pozwoliła blondynowi rzucić ukrywające i wyciszające zaklęcia na ich koc, gdzie trochę się zabawili. Wspomnienie bycia nagą w parku, w samo południe, nawet jeśli nikt nie mógł jej zobaczyć, nadal powodowało czerwień na jej policzkach. I była pewna, że Draco jest w stanie przekonać ją do czegoś takiego ponownie.

- Lepiej już chodźmy. - powiedziała Hermiona kiedy zakończyłą ubieranie się – I nie masz co liczyć na żadną publiczną nagość.
- Psujesz całą zabawę. - mruknął Draco, po czym para zebrała swoje rzeczy i opściła ich piękny, trzypoziomowy dom na przedmieściach Paryża.

Główna część Magicznego Paryża znajdowała się dziesięć minut od ich domu więc Draco i Hermiona szli wolnym krokiem, kożystając ze słońca. Kiedy dotarli, zadecydowali by zajrzeć do kilku sklepów i pójść do muzeum po obiedzie. W rezulatcie, para spędziła cały dzień w Magicznym Paryżu i dotarła do domu wczesnym wieczorem.

- Chcialbyś wyjść na kolację? - Hermiona zapytała mężą zdejmując buty w przedpokoju – Nie chce mi się dzisiaj gotować.
- Nie ma problemu. Zadzwonię przez Floo do Javiera i zarezerwuję nam stolik. - odpowiedział Draco. Restauracja Javiera była ich ulubioną w Paryżu i regularnie wychodzili tam na posiłki.

Kiedy Draco wszedł do biura by wykonać połączenie, dostrzegł światełko po boku kominka, które znaczyło, że ktoś próbował się z nimi połączyć lub próbował przejść, ale ich sieć była zablokowana. Szybkie zaklęcie ujawniło, że podczas dnia ktoś próbował dzwonić do nich kilka razy. Bardziej skomplikowane zaklęcie ujawniło, że połączenie pochodziło od Szpitala Świętego Munga w Londynie. Na szczęście, Hermiona i Draco posiadali jedną z najnowszych sieci Floo, która miała wbudowaną skrzynkę odbiorczą żeby ludzie mogli pozostawiać im wiadomości. Draco aktywował nagranie  w płomieniach pojawiła się głowa jego ojca.

- Draco, tu twój ojciec. - zaczął Lucjiusz, wyglądając na bardzo skrępowanego tym, że musiał zostawić wiadomość zamiast rozmawiać bezpośrednio z synem – Wydarzył się wypadek. Twoja matka jest w Świętym Mungu. Wytłumaczę ci wszystko kiedy się tu dostaniesz.

- Hermiona! - krzyknął Draco w momencie kiedy wiadomość dobiegła końca.
- Zarezerwowałeś stolik? - zapytała kobieta, stając w drzwiach do gabinetu.
- Nie. Czekała na nas wiadomość od ojca. - odpowiedział – Mama miała wypadek.
- Wszystko z nią w porządku? - zapytała Hermiona ze zmartwieniem w głosie. Po nerwowym początku, Hermione udało się nawiązać bardzo dobry kontakt z Narcyzą i obecnie kobiety były bardzo blisko.
- Nie powiedział. Prawdę mówiąc, to pewnie był pierwszy raz kiedy zostawiał wiadomość w sieci Floo. Niewiele mówił.
- Czy Narcyza jest w Mungu? - zapytała przywołując jej buty i torebkę.

Draco kiwnął głową i kiedy Hermiona była gotowa, para aktywowała międzynarodowe połączenie sieci Floo. Wylądowali bezpośrednio w recepcji szpitala.

Szpital wyglądał dokładnie tak samo jak go zapamiętała, ale nie miała czasu zastanawiać się nad otoczeniem. Razem z Draco dołączyła do krótkiej kolejki. Jej mąż wyglądał na zmartwionego stanem matki. Zawsze był z nią blisko, ale od czasu wojny, jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli. I Hermiona wiedziała, że jeśli cokolwiek by się jej stało, mogłoby to zniszczyć Draco.

Nie musieli długo czekać w kolejce. Czarownica w recepcji skierowała ich do prywatnej sali Narcyzy bez zbędnych pytań. Kiedy para dotarła na odpowiednie piętro, Uzdrowicielka wskazała im odpowiednie drzwi, ale nie była w stanie powiedzieć im nic na temat stanu zdrowia Narcyzy, ponieważ nie była to jej pacjentka. Jednak obiecała znaleźć jej Uzdrowiciela i bezwłocznie dać jej znać, że Draco i Hermiona już tu są.

Kiedy weszli do prywatnej sali, znaleźli nieprzytomną Narcyzę leżącą w łóżku i Lucjusza siedzącego obok, trzymającego jej dłoń. Draco nie był pewien czy to lata spędzone w Azkabanie czy obecny stan Narcyzy, ale po raz pierwszy pomyślał, że jego ojciec wygląda staro. A już na pewno wyglądał na zmęczonego kiedy ledwie uniósł głowę kiedy weszli do sali.

- Co się stało?? - zapytał szybko Draco stając obok łózka matki.
- Zaatakowano ją na Ulicy Pokątnej. - odpowiedział cicho Lucjiusz – Kiedy upadła, uderzyła głową o ulicę i od tamtego czasu jest nieprzytomna.
- Kiedy się obudzi? - zapytał młodszy z mężczyzn z paniką w oczach.
- Uzdrowicielka jest pozytywnej myśli, ale twierdzi, ze może minąć dzień lub dwa. Narcyza doznała poważnego urazu głowy i medyk sądzi, że lepiej jeśli pozostanie w śpiączce dopóki nie minie najgorsze.
- Czy złapali sprawcę? - zapytał Draco, znów przenosząc uwagę na matkę.
- Nie, ale nie oczekiwałbym żadnych cudów. - mruknął Lucjusz – Dwójka Aurorów zajmujących się sprawą już zadecydowali, że Narcyza została zaatakowana z powodu mojego uwolnienia. Mniej więcej powiedzieli, że jeśli Narcyza nie zidentyfikuje sprawcy, ten nie zostanie złapany.
- Czy mają na to jakiś dowód? - spytała Hermiona dołączając do męża u boku łóżka.
- Oczywiście, że nie. To tylko ich opinia. - odpowiedział – Nie mają zamiaru dowiedzieć się, co stało się Narcyzie. To jest jasne.
- Nie ma mowy. - oburzyła się – Aurorowie, a przynajmniej ktoś z Departmentu Przestrzegania Prawa, ma obowiązek dokładnie zbadać tą sprawę. Mamy prawo wiedzieć co stało się Narcyzie i żądać sprawiedliwości.
- Powiedz to swoich przyjaciołom. - zadrwił Lucjiusz – To oni zajmują się sprawą.
- Harry i Ron. - powiedziała cicho kobieta – Cholera.
- Co w tym takiego złego? - zapytał starszy mężczyzna – Cóż... poza tym, ze nienawidzą naszej rodziny.
- To właśnie jest problem. - odpowiedziała – Przez to, kim jest Narcyza, nie będą zainteresowani pomocą jej i odnalezieniem sprawcy. Jeśli są zdolni zdradzić własnych przyjaciół, to, co stało się z Narcyzą ich nie zainteresuje.
- O czym ty mówisz? - mężczyzna zmarszczył brwi na swoja synową – Kogo oni zdradzili?
- Mnie. - powiedziała cicho Hermiona – Ale nie to jest teraz ważne, tylko Narczyza i dokładne dochodzenie w sprawie jej wypadku. Jutro z rana pójdę do Ministerstwa zobaczyć się z Kingsleyem. Upewnię się, że ta sprawa będzie traktowana poważnie, i że dostaniemy jakieś odpowiedzi. Nie dam się spławić jakimiś wymówkami.

Lucjusz spojrzał na Hermionę z admiracją. Na pewno miała w sobie pasję Malfoyów i podziwiał sposób, w jaki broniła Narcyzy. Jego synowa wyglądała na godnego przeciwnika i mał nadzieję, że jej rozmowa z Ministrem przyniesie jakieś rezultaty. Może z Hermioną po ich stronie ktoś potraktuje atak poważnie i może uda im się dostać odpowiedzi, na które czekają.


Sprawy rodzinne. Rozdział 1





Jak zwykle, wyspa na Morzu Północnym mieszcząa magiczne więzienie – Azkaban – miała w sobie ten przenikający chłód. Nawet jeśli dementorzy nie byli już wpuszczani na teren placówki, nadal unosili się wokół więzienia, nadając mu grobową atmosferę. Pomimo tego, że byli poza murami, wpływali na tych słabszych z więźniów. Jednak było kilka silnych jednostek w Azkabanie, które im się operały.

Lucjusz Malfoy był jedną z tych osób, na które dementorzy rzadko mieli wpływ. Również to on był powodem, dla którego Aurorowie, Harry Potter i Ron Weasly, byli w więzieniu. Niemal osiem lat po pokonaniu Voldemorta, blond czarodziej był wypuszczany na wolność. Z czego wspomniana para nie była zadowolona. Harry i Ron walczyli przeciw tej decyzji, ale Lucjusz miał dobrego prawnika po swojej stronie i Minister Magii, Kingsley Shackelbolt, upierał się, że Lucjiusz odpłacił swój dług wobec społeczności. W ciągu ostatnich ośmiu lat, Malfoy przekazał Ministerstwu mnóstwo informacji na temet Śmierciożerców, których nnie udało się uwięzić. Ale Harry i Ron nadal uważali, że to za mało.

Kiedy przyjaciele weszli do biura w więzieniu, znaleźli tam żonę Lucjusza, Narcyzę, oraz jego prawnika, który ich poinformował, że główny strażnik już prowadzi więźnia.

- Cóż za radość. - mruknął Ron cicho – Wypuszczamy na wolność kolejnego Śmierciożercę.

Narcyzna spojrzała na rudowłosego czarodzieja, ale zanim miała szansę cokolwiek powiedzieć, otworzono drzwi do biura i strażnik wprowadził więźnia. Zapominając o nieuprzejmych Aurorach, Narcyza pośpieszyła w stronę męża i przytuliła go. Pomimo tego, że Lucjusz wyglądał trochę gorzej niż kiedyś, Narcyza była pewna, że kiedy wróci do domu, powróci również jego osobowość.

- Nie mogę uwierzyć, że wracasz do domu. - powiedziała kobieta. Podczas ostatnich kilku tygodni była pewna, że coś złego się stanie i Lucjusz jednak będzie musiał zostać w więzieniu.
- Ja również. - odpowiedział blondyn – Może to przyswoję kiedy już się zadomowię w willi.

- Mimo tego niezaprzeczalnego romantyzmu, lepiej zajmijmy się podpisaniem dokumentów. - powiedział Harry. Nie zgadzał się z uwolnieniem Lucjusza, ale sam nie chciał zbyt wiele czasu spędziać w Azkabanie.
- I oczywiście musimy przedyskutować warunki pańskiego uwolnienia. - dodał Ron.
- Znam warunki. - odpowiedział Lucjusz – Rzucicie zaklęcie na moją różdżkę żebyście przez rok mogli nadzorować jakich zaklęć używam. Co więcej, przez następny rok muszę mieszkać w Dworze i zgłaszać się do Ministerstwa za każdym razem kiedy Aurorowie zdecydują, że chcą mnie sprawdzić.

Swego czasu, Lucjusz narzekałby na ograniczenie jego ruchów i magii, ale teraz, jedyne czego chciał, to być wolnym. Tkwił w Azkabanie przez osiem lat i chciał tylko powrócić do swojej rodziny. Cotygodniowe wizyty Narcyzy nie były tym samym co bycie z nią każdego dnia. Jeśli chodzi o Draco, widywał go bardzo rzadko, gdyż ten mieszkał teraz we Francji.

Harry i Ron opornie przedyskutowali dokumenty z Lucjiuszem i jego prawnikiem, po czym oddali byłemu Śmierciożercy jego różdżkę. Kiedy wszystko było już oficjalnie załatwione, aktywowali świstoklik, który miał przetransportować Malfoyów do Ministerstwa, skąd będą mogli pójść własną drogą.

- Szczerze mam nadzieję, że więcej go nie zobaczymy. - rzucił Ron kiedy obserwowali jak Malfoyowie i ich prawnik znikają.
- Zapewne inni Aurorowie się nim zajmą. - powiedział Harry – Kingsley nie może nas do tego zmusić.
- Miejmy nadzieję. - westchnął Ron – Lepiej zajmijmy się dostarczeniem dokumentacji do Ministerstwa.

Pozostawiając Azkaban za sobą, przyjaciele powrócili do pracy. Teraz Malfoy był wolnym człowiekiem i mieli tylko nadzieję, że już nie będą musieli mieć z nim nic do czynienia. Ich zdaniem Lucjiusz i jego cała rodzina oznaczała złe wieści i nie chcieli się do nich zbliżać.

--------------------------------------------------------

Tydzień po opuszczeniu Azkabanu, Lucjiusz nadal przyzwyczajał się do pobytu w domu. Podobnie jak Narcyza, która przez ostatnie osiem lat, większość czasu spędzała we Francji, u boku Draco. Dopiero kiedy dowiedzieli się o ostatecznej dacie uwolnienia czarodzieja, zadecydowała o powrocie.
Podczas tego tygodnia, Lucjusz rozmawiał z Draco przez sieć Floo, ale tak naprawdę, nie widział go twarzą w twarz. Zadecydował, że chciałby kompletnie zadomowić się w willi zanim zobaczy syna i pozna synową. Był świadom tego, kogo poślubił jego syn. I pomimo tego, że był to dla niego szok, obiecał Draco, że nie będzie sprawiał kłopotów. Na szczęście, był w stanie pogodzić się z tym, kim była jego synowa, zanim musiał ją poznać osobiście.

- Wybieram się na zakupy. - oznajmiła Narcyza, stając w drzwiach do biura Lucjusza. Jej mąż tak naprawdę nie musiał nad niczym pracować, poniewać teraz to Draco zajmował się rodzinnym biznesem, ale biuro było jego prywatną przestrzenią i to tutaj Lucjusz czuł się najlepiej.
- Baw się dobrze. - blondyn uśmiechnął się do żony.
- Nie chcesz pójść ze mną? - zapytała. Od uwolnienia, Lucjiusz ani razu nie opuścił Dworu i Narcyza nie chciała by stał się pustelnikiem.
- Nie dzisiaj. - odpowiedział.
- Nie możesz ukrywać się do końca życia. - odpowiedziała – Wczesniej czy później, będziesz musiał stawić czoło światu.
- Naprawdę? - Lucjiusz uniósł pytająco jedną brew – Oboje wiemy, że jesteśmy tutaj tylko dlatego, że muszę pozostać w willi przez następny rok. Miałaś swoje życie we Francji. Draco ma swoje życie we Francji. Czy naprawdę sugerujesz, że zostaniemy tu na stałe?
- Nigdy nie wiadomo. Draco może zdecydować by wrócić do domu. - odpowiedziała Narcyza.
- Nie widywałem Draco zbyt często, ale nawet ja wiem, że nie ma żadnej ochoty powrócić do Anglii. On i jego żona zadomowili się we Francji i z tego co zaobserwowałem, jest im tam dobrze.
- To prawda, ale nigdy nie wiadomo co się stanie. Na przykład dzieci mogą zmienić ich plany.
- Dzieci? - Lucjiusz spojrzał na nią wielkimi oczami na myśl o wnukach. Bardzo chciałby mieć wnuki, ale jednak najpierw wolałby poznać swoją synową.
- Mówię o przyszłości, Lucjuszu. - Narcyza zaśmiała się widząc zszokowany wyraz twarzy męża – Mam na myśli to, że kiedy będą mieli dzieci, raczej wyślą je do Hogwartu.
- Lub będą chciali trzymać je jak najdalej od niego jak się tylko da. - kłócił się blondyn – Spójżmy prawdzie w oczy Narcyzo, zniszczyłem nasze nazwisko. Przeze mnie, Draco został w to wciągnięty i pomimo wszystko, niektórzy nadal sądzą, że jest złą osobą. Jakikolwiek Malfoy uczęszczający do Hogwartu napotka niemało trudności, więc może lepiej byłoby jeśli nasze wnuki poszłyby do innej szkoły.
- To nie my podejmiemy tą decyzję. - odpowiedziała kobieta – Poprostu sądzę, że musimy myśleć o każdej możliwości. W tym momencie wygląda na to, że przeniesiemy się do Francji jak tylko Ministerstwo na to pozwoli, ale to może się zmienić. Nie możesz ukrywać się przez kolejny rok.
- Wiem o tym. - przyznał Lucjusz – Ale jeszcze nie jestem gotowy na to, by być pośród ludzi. Ale ty idź I w spokoju zrób swoje zakupy.
- Dobrze, ale niedługo wyjdziemy z tego domu razem. - Narcyza uprzedziłą męża – Nie będziemy się ukrywać. Spędziłęś osiem lat w więziemiu i pomogłeś złapać wielu czarodziei, którzy byli znacznie gorsi od ciebie. Nie będziesz tylko tu siedział I użalał się nad sobą. Musisz wyjść do ludzi i ignorować komentarze. Molfoyowie nie interesują się tym, co ludzie o nich mówią. Jesteśmy na tyle silni by zignorować plotki.

Lucjiusz uśmiechnął się do Narcyzy widząc jej determinację. Zapewne już niedługo wyciągnie go z domu. Jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko się to stanie.

--------------------------------------------------------

- Harry, Ron, mam dla was zadanie. - powiedziała Amelia Bones, szefowa Departamentu Przestrzegania Prawa wchodząc do ich biura. Szef Biura Aurorów był zajęty inną sprawą więc wybrała pierwszych Aurorów jakich zobaczyła po wejściu do pomieszczenia – Właśnie kogoś zaatakowano na Ulicy Pokątnej. Ofiara została przeniesiona do Świętego Munga, a jej mąż poinformowany o sytuacji.
- Czy użyto czarnej magii? - zapytał Harry.
- To właśnie wam płacą za to, żebyście się tego dowiedzieli. - odpowiedziała Amelia – Przenieście się na Pokąną i przesłuchajcie świadków zanim pójdziecie do szpitala. Na miejcu jest kilku pracowników mojego departamentu, którzy powiedzą wam ci się stało.
- Kto jest ofiarą? I czy obrażenia są poważne? - zapytał Ron.
- Ofiarą jest Narcyza Malfoy. I z tego co mi wiadomo, była nieprzytomna kiedy zabierano ją do Munga. - powiedziała kobieta zanim wyszła, jeszcze raz mówiąc im by szybko udali się na miejsce zbrodni.
- To jest kompletna strata czasu. - narzekał Ron kiedy razem z Harrym opuszczali biuro – Zaatakowano ją przez tego jej męża. Czytałem mnóstwo artykułów o tym jak to ludzie są niezadowoleni z jego uwolnienia.
- Zgadzam się, to zemsta za wypuszczenie Lucjiusza. - powiedział Harry, potwierdzając słowa przyjaciela – Niestety, nadal musimy to zbadać.
- Wiem. Po prostu nie podoba mi się marnowanie czasu na ludzi takich jak Malfoyowie. - westchnął rudzielec – Należy im się, według mnie.
- Lepiej bym tego nie ujął.

Pomimo swoich opinii o Malfoyach, przyjaciele nadal musieli udać się na Ulicę Pokątną by zacząć dochodzenie. Nie było zaskoczeniem, że było niewielu świadków. Tych parę ludzi, którzy przyznali się, że coś widzieli, mówili to samo. Widzieli osobnika ubranego w ciemną szatę, który gwałtownie popchnął Narcyzę, a kiedy upadła, uderzył jej głową o brukowaną ulicę. Kałuża krwi na kostce potwierdzała opowieść. Jednak nikt nikt nie widział twarzy osobnika. Lub po prostu nie mówili tego Harry'emu i Ronowi.

- Powiedziałbym, że nasza teoria jest prawdziwa. - powiedział Harry do Rona kiedy oglądali miejsce zbrodni – Wygląda na to, że ktoś był niezadowolony z sytuacji i zaatakował Narcyzę. Nigdy nie dowiemy się kto to był, chyba, że Narcyza coś widziała.
- Miejmy nadzieję, że nie. - mruknął Ron tak cicho by tylko Harry go słyszał – Nie podoba mi się aresztowanie kogoś za postawienie się Malfoyom.

Harry tylko pokiwał zgłową w zgodzie. Pozwolili oficerom zebrać oficjalne zeznania świadków, a sami ruszyli do Munga by porozmawiać z Narcyzą. Kiedy dotarli do szpitala, zostali skierowani do prywatnej sali gdzie znaleźli zmartwionego Lucjiusza siedzącego przy łóżku żony.

- Czy wiecie już co się stało? - zapytał.
- Wygląda na to, że ktoś popchnął pańską żonę na Ulicy Pokątnej. - odpowiedział Harry – Tych kilku świadków, którch udało nam się znaleźć twierdzą, że upadła i uderzyła głową o ulicę.
- Czy którykolwiek z nich opisał napastnika?
- Obawiam się, że nie. - odpowiedział Harry – Potrzebujemy jego opisu od Narcyzy zanim będziemy w stanie ruszyć z dochodzeniem.
- Obawiam się, że to niemożliwe. - powiedziała Uzdrowicielka wchodząc do sali.
- Dlaczego nie? - zapytał z wyrzutem Ron.
- Pani Malfoy doznała poważnego urazu głowy i nadal jest nieprzytomna. Nie mamy pojęcia kiedy się obudzi. - odpowiedziała kobieta.
- Albo czy w ogóle się obudzi. - mruknął smutno Lucjusz, przenosząc swoją uwagę na żonę, która leżała nieruchomo na szpitalnym łóżku z bandarzem na głowie.
- Musimy być pozytywnej myśli. - powiedziała blondynowi Uzdrowicielka, kładąc mu rękę na ramieniu.

Lucjusz kiwnął głową po zym znów przeniósł swoje zimne, szare oczy na Harry'ego i Rona.

- Wygląda na to, że będziecie musieli kontynuować przez jakiś czas bez zeznania Narcyzy.
- Bez niego nie mamy jak kontynuować. - prychnął Ron – Wiemy dlaczego została zaatakowana. Nie wimy tylko przez kogo.
- Jakim cudem możecie wiedziać dlaczego ją zaatakowano? - zapytał zdziwiony Lucjusz.
- Nie możemy być do końca pewni, ale naszym zdaniem jej atak to zemsta za pańskie uwolnienie. - odpowiedział Harry – Ludziom się to nie podoba i wygląda na to, ze pańska żona za to zapłaciła.

Lucjiusz odwrócił się w stronę Narcyzy. Jego ciało wypełniło poczucie winy. Już wystarczająco winił się za to, przez co jego rodzina musiała przejść podczas wojny. A teraz musiał dodać do tego wypadek żony. Bał się myśleć o tym jak Draco zareaguje na wieść o ataku i jego winie. Może to dostatecznie zniszczyć ich już wystarczająco delikatne relacje.


*****

I co? Jak Wam się podoba?

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Wierzcie lub nie, ale dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia popsuł mi się komputer. No może nie komputer ale system mi padł. I dopiero wczoraj zdołałam załatwić sobie Ubuntu i teraz na tym pracuję. Takie życie na obczyźnie bez moich płytek z Windowsem :D

Dziękuję za wszystkie komentarze, na które nie udało mi się odpowiedzieć. 
Dziękuję za codzienne odwiedziny, pomimo mojej nieobecności.

Ale jestem już! Wróciłam! Mam nadzieję, że podoba Wam się opowiadanie. Nie będzie ono ani takie długie jak 'The cost of victory', ani tak depresyjne. I jest w nim więcej skupienia na Dramione. Tym razem mamy tylko 11 rozdziałów i Epilog. Mam nadzieję, że uda mi się publikować dosyć regularnie, ale nic nie obiecuję, bo mam masę raportów do napisania i całe cztery moduły do wykucia na egzaminy. 

Co więcej, podczas mojej małej przerwy, blog dołączył do nowego katalogu! Jest to katalog wyłącznie z blogami z Hermioną Granger jako główną bohaterką. Link możecie znaleźć po prawej stronie bloga. Wystarczy kliknąć na uroczy obrazek z napisem 'Katalog Granger'. Miłego przeglądania!

Oraz miłego weekendu!
xoxo
Lexie


Calliste Bajkowe szablony