Rozdział 42
Pocałuj
mnie jeszcze raz
7 marca 1999
Biblioteka
nadal była ich sanktuarium, pomyślała. Jakie to dziwne… Promienie słońca
wpadające przez okno, tony książek i dwa krzesła uszczęśliwiały ich.
Przynajmniej do tej pory. Nie pamiętała kiedy nie kochała książek. Kiedy Draco
sięgnął po nie po pocieszenie? Czy dopiero w tym roku, kiedy nie mógł znaleźć
innego miejsca, gdzie mógłby być sam?
Teraz
jednak, czytanie było zbyt przereklamowane kiedy on siedział naprzeciwko niej. Podpierała się jedną ręką, obserwując
go w ciszy. Kiedy czytał, jego szare oczy poruszały się z lewej do prawej. Jego
powieki opadały raz na jakiś czas i – na bardzo krótką chwilę – złote rzęsy
dotykały bladej skóry zanim jego oczy znów się szeroko otwierały. Lubiła
sposób, w jaki czytał. Skoncentrowany, niemal zdeterminowany, jakby to, co
czytał było niesamowicie fascynujące. Wiedział, że go obserwuje, musiał
wiedzieć, ponieważ w ogóle nie próbowała tego ukrywać. Nic nie powiedział na
ten temat, całkowicie unikał tematu. Odebrała to jako pozwolenie i nadal się
patrzyła. Nie wyglądało jakby mu to przeszkadzało.
Dzisiaj miała książkę i nawet ją czytała: Jane Eyre. Draco nie czytał. Tak
właściwie to pisał esej, a jego esejowy wyraz twarzy nie był nawet trochę tak
interesujący jak jego czytający wyraz twarzy, więc nie patrzyła. Czytała. Po
kilku minutach, zdała sobie sprawę, że czyta tą samą linijkę któryś raz z rzędu
i nie mogła pozbyć się dziwnego, niekomfortowego uczucia. Podniosła wzrok by
spotkać spojrzenie Draco.
- Co? –
zapytała.
Uśmiechnął
się.
- To nie
jest zbyt fajne uczucie, co?
- Co
masz na myśli? – powiedziała, zaciekawiona.
- Bycie
obserwowanym kiedy czytasz.
Poczuła
jak jej twarz się rumieni, na co on się zaśmiał.
- Tak
dla twojej informacji. – powiedział, nie wyglądając na ani trochę
zdenerwowanego.
Nie było
niezręcznych ciszy od czasu pocałunku. Rozmowy zręcznie unikały tego tematu,
nawet raz nie próbując po niego sięgnąć, tak jakby to się nigdy nie zdarzyło.
Draco wydawał się być zdeterminowany by utrzymać wszystko tak jak było.
Rozmowy, czytanie, wspólna nauka i sporządzanie eliksirów. Dzień wcześniej
nawet spotkali się na boisku, zaraz po treningu, by poćwiczyć patronusa po raz
ostatni. Wspaniale mu poszło. Poczuła nagły przypływ dumy i satysfakcji.
Wiedziała, że on był bardziej zadowolony z tego niż ona, ale nie to miało wpływ
na jego spokój. Nigdy nie widziała go tak zrelaksowanego, podczas gdy ona nigdy
nie była tak spięta przy nim.
Nic nie
zauważył, albo udawał, że nie zauważa. Nie mogła powiedzieć, bo nie potrafiła z
niego czytać tak jak on czasem czytał z niej. Ona mogła tylko zgadnąć to, na co
on powalał. A teraz pozwalał jej dojrzeć tylko ten irytujący spokój.
- Co się
stało? – zapytała nagle.
- Nie
wiem. – powiedział – Coś się stało?
- Chodzi
mi o to, co stało się tobie? Jesteś…
inny.
-
Jestem. – przyznał – Te wspomnienia z Azkabanu, które miałem… teraz mogę sobie
z nimi poradzić. Wcześniej je ignorowałem, ale teraz już mnie one nie ruszają.
Tylko krążą wokół mojej głowy, nie mogąc mnie skrzywdzić. Po prostu już się nie
boję.
- Och… -
powiedziała. Nie miała pojęcia, że jego strach jest tak głęboki, że pomoc w
radzeniu sobie ze wspomnieniami przyniesie taką zmianę. Jej serce zmiękło – Cieszę
się.
- I
powinnaś. – rzucił – To wszystko dzięki tobie.
Uśmiech,
którym go obdarował tył szczery, a jej serce zatrzepotało. We wszystkim co
Draco robił, myślał, czuł było coś innego. Nigdy nie czuła się tak blisko z
kimkolwiek.
-
Salazarze. Jestem padnięty. –
powiedział nagle Draco, odrzucając swoje pióro na bok i przeciągając się – Do
diabła z tymi esejami.
-
Powinieneś to dzisiaj skończyć. – powiedziała miękko – Żebyś nie musiał nad tym
siedzieć jutro.
Dla
niej, jako czternastolatki, Wiktor wydawał się jej bratnią duszą. Inteligentny,
poświęcający jej uwagę, delikatny pod ponurą maską. Ale cokolwiek wtedy mieli,
zostało przerwane przez różnice ich światów: jej życie, jego status społeczny,
Turniej. Nadal do niej pisać, ale tylko co kilka tygodni.
- Jeśli
pozwolisz mi od siebie odpisać, poszłoby mi znacznie szybciej. – powiedział
Draco, masując swój prawy nadgarstek drugą ręką – Och… zapomnij. Od tego
pisania boli mnie ręka.
- To od
treningów. Skręciłeś nadgarstek łapiąc Znicza.
Potem
był Ron, którego miłość do niej została dowiedziona i zawiedziona w ciągu
jednej bitwy. Mieli namiastkę tego, jak życie razem mogłoby wyglądać… a potem
wszystko się popsuło. Była zbyt delikatna, zbyt tchórzliwa by spróbować. On był
zbyt zajęty żałobą żeby to zauważyć.
- Pewnie
masz rację.
- Nie
możesz pójść z tym do Pani Pomfrey?
- Nie ma
takiej potrzeby. – powiedział, nie po raz pierwszy – Dorastając, nauczyłem się
jak leczyć takie rzeczy. Tam, skąd pochodzę, wypadki są częstsze niż powietrze.
Nic mi nie będzie.
- Jest
coraz bardziej siny. – zauważyła – I jeśli nie jesteś w stanie pisać…
- Mogę
pisać. – powiedział, znów podnosząc swoje pióro i wkładając je do kałamarza –
Po prostu nie chcę. Daj spokój Hermiono. Pani Pomfrey i tak nie może mnie
znieść.
Cóż, co
do tego prawdopodobnie miał rację. Teraz
było niewiele osób, które mogły Draco „znieść”. Jeszcze mniej niż wcześniej.
Jak mogli nie widzieć jak bardzo się zmienił? Jej ciekawość od razu wzięła górę
nad wrogością do niego. Rozmawiali. Doszli do kilku porozumień, pomimo tego, że
nadal było wiele rzeczy, o których nie rozmawiali i nigdy nie porozmawiają, nie
bezpośrednio. Na przykład rzeczy, które robił w przeszłości, czy blizny na jej
ręce.
- Ona
jest dobrą pielęgniarką i dobrą osobą.
- Wiem o
tym. – powiedział, pisząc kilka kolejnych słów na pergaminie – Jeszcze tylko
trzy cale… Wiem. – powiedział znowu, podnosząc na nią wzrok – Właśnie dlatego
do niej nie pójdę.
W jego
szarych oczach było coś gorzkiego, co zmiękczyło Hermionę bardziej niż
cokolwiek innego. Nie chciała go zbytnio naciskać, popychać go w stronę
irytacji, kiedy mógł być tak spokojny. Znała jego gorzkość i wiedziała, że
lepiej jej unikać. Nie widziała jej u niego odkąd wyczarował swojego pierwszego
patronusa, cztery dni temu. Od czasu pocałunku.
Było w
nim coś dziwnie pociągającego… coś słodko-kwaśnego. Oddała pocałunek, bo tego
chciała, ale również dlatego, że instynktownie wiedziała, że odepchnięcie
złamałoby go… to była jedna z tych rzeczy, której ona nie była w stanie mu
zrobić.
Ale to on
się odsunął i wyglądało na to, że o to nie dbał.
-
Hermiono. – powiedział, nie odrywając od niej wzroku. Jego twarz złagodniała, a
gorzkość znikła – Grosz za twoje myśli.
-
Myślałam o tym… - zaczęła powoli – że oddałabym cokolwiek byś był zawsze
szczęśliwy.
-
Naprawdę? – zapytał. Jego głos nagle dziwnie cichy, a jego oczy nabrały
intensywności, której jeszcze nigdy w nich nie widziała.
-
Naprawdę.
- To
dziwne.
-
Dziwne? – powtórzyła.
- Nie sądzę,
żebym zasługiwał na wieczne szczęście – powiedziała – I wydaje mi się, że bycie
zawsze szczęśliwym musi był niesamowicie nudne, ponieważ po jakimś czasie,
szczęście przestaje być czymś wyjątkowym. I wtedy to nie jest już szczęście.
- Masz
rację. – zgodziła się – O tym nie pomyślałam.
- Ale
była to miła myśl. – powiedział w zamyśleniu – Jeśli mógłbym już zawsze czuć
to, co teraz, nie wahałbym się.
- A co
czujesz? – zapytała – To nie jest strach, prawda? Czy to… wolność, szczęście? Co?
Zamyślił
się.
- To spokój. – powiedział wreszcie.
- Jak
możesz być spokojny? – zapytała,
nagle zirytowana. Był spokojny. Spokojny!
- Nie
wiem. – powiedział – Po prostu jestem. Chyba nigdy wcześniej czegoś takiego nie
czułem. Jestem szczęśliwy, ale nie jakoś wyjątkowo. Po prostu… spokojny. – znów
odłożył pióro i westchnął – Musimy porozmawiać, prawda?
-
Wygląda na to, że zawsze musimy. – powiedziała bawiąc się okładką swojej Jane Eyre.
- Może
więc zawsze powinniśmy rozmawiać. Nigdy nie przestawać. – uśmiechnął się –
Zastanawiam się, jak by to było, gdybyś była gadatliwa.
-
Zapewne irytująco.
- Pewnie
tak. – zgodził się – Lepiej spędzić czasz myśląc, nie rozmawiając. Ale z nami
to nie działa, prawda?
- Bo ty
zawsze wiesz co myślę. – powiedziała – A ja nie.
- Nie
wiesz co ty myślisz, czy co ja myślę?
- Oba. I
żadne. – zamilkła – Które jest poprawne gramatycznie?
- Nie
mam pojęcia. – powiedział – Nie zawsze
wiem co myślisz. Ale teraz wiem. Wiesz, że ja też o ym myślę, prawda?
- Już
nic nie wiem. Nie jestem w stanie cię odczytać odkąd cię pocałowałam.
- Cóż…
to było dosadne.
Odwróciła
od niego wzrok.
- Ale to
nie tak było. – powiedział beztrosko – Jeśli dobrze pamiętam, było na odwrót. To
ja pocałowałem ciebie.
-
Oddałam pocałunek. – powiedziała bez zastanowienia.
- Tak.
- Nie
chcesz wiedzieć dlaczego?
Uśmiechnął
się. Jak mógł się uśmiechać myśląc o tym?
- Jestem
zniewalający.
Otworzyła
usta by zaprotestować, a potem je zamknęła. Nie była to prawda i oboje o tym
wiedzieli. Była pewna, że wiele kobiet – zdecydowanie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie
– byłyby niezbyt zdolne by mu się oprzeć. Żadne z nich nie musiało o tym
przypominać. Ważne było to, że ona tez się to tej grupy zaliczała.
- To nie
tak, że nie chcę wiedzieć. – powiedział, nagle bardziej poważnie – Po prostu…
to tak naprawdę nie jest ważne, prawda?
- Tak
właśnie myślisz?
- Tak
właśnie jest. – powiedział – I żadne z nas nie może tego zmienić.
-
Pocałuj mnie jeszcze raz. – powiedziała nagle.
Spojrzał
na nią.
- Co?
-
Proszę. – rzuciła, nie będąc w stanie się wytłumaczyć.
Musiała
znów to poczuć. Poczuć jego ciepły oddech mieszający się z jej. Jego ręce mocno
ją oplatające. Miękki nacisk jego ust na jej. Znów poczuć ten ogień. Poczuć jak
on się odsuwa zostawiając ją czekającą na więcej. Potrzebowała dokładnie
dowiedzieć się, co wtedy czuje.
A kiedy
się nie ruszył, wyglądając na niezdecydowanego, oplotła ramionami jego kark i
przyciągnęła go do siebie.
Tym
razem to on zamarł, ale było to krótkie jak jej zaskoczenie wcześniej. Już po
kilku sekundach całował ją w zupełnie inny sposób niż za pierwszym razem. Ten
pocałunek był pełen energii, furii. Jego ręce wędrowały po jej bokach i plecach,
jakby dotykanie jej nigdy nie miało go zmęczyć. Również trwał dłużej. Na tyle
długo by posmakowała delikatny aromat gorzkiej czekolady na jego ustach i… jego
języku.
Mogłoby
to trwać godzinami jeśli Draco by się nie odsunął, oddychając nierówno.
-
Salazarze. – powiedział – cofam to. To ty jesteś zniewalająca.
Nie
wypuścił jej z uścisku. Nie była to zbyt wygodna pozycja, ale jego dotyku było
coś ciepłego, co wydawało jej się właściwe.
-
Wszystko w porządku? – zapytał po chwili.
Przez
chwilę chciała mu nie odpowiadać. Bo tak naprawdę nie wiedziała, co ma mu
powiedzieć. Czy wszystko w porządku? Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego.
To dobrze czy źle? Pewnie dobrze, jeśli sposób w jaki jej usta łaskotały miał
być jaką wskazówką. Jeśli ciepło w jej brzuchu i rumieniec na policzkach miały
być wskazówkami.
-
Hermiona?
- Nic mi
nie jest. – zapewniła – Wszystko w porządku.
- To
dobrze. – powiedział, odsuwając się i opierając o krzesło – To nic nie zmienia.
To nadal nie ma żadnego znaczenia.
- Nie
rozumiem.
- Cóż… -
powiedział powoli – Powiedzmy, że to miałoby się znów stać. I jeszcze raz, i
jeszcze raz… W którymś momencie, któregoś dnia, musiałoby przestać. Nasza… przyjaźń nadal jest tajemnicą. To nie
przeżyłoby spotkania z rzeczywistością.
- A
jeśli mnie to nie obchodzi?
- Mnie obchodzi. – powiedział krótko, a w
jego oczach coś zamigotało.
Wstał
gwałtownie i zaczął wrzucać swoje rzeczy do torby – pióro, kałamarz, pergaminy,
książki. Obserwowała go w ciszy i wyszedł bez słowa. Gdzie poszedł? Na bosko?
Na zewnątrz było chłodno. Słonecznie, ale nadal chłodno.
Wyciągnęła
Mapę Huncwotów, odnalazła bibliotekę i śledziła wzrokiem kropkę, która szybko
się od niej oddalała: Draco Malfoy. „Ja już jej nie potrzebuję. Nie w tym roku.”
Powiedział jej Harry. „Weź ją, Hermiono,
proszę. Nigdy nie wiadomo… Była dosyć przydatna przez te ostatnie lata.” To
była prawda, więc przyjęła Mapę. Zastanawiała się, co by Harry pomyślał, o tym,
do czego jej teraz używała.
Kropka
zniknęła.
~-o-~
Znalazła
go. Powinien wiedzieć, że to zrobi. Była lepsza w odczytywaniu go niż myślała.
Często zgadywała poprawnie, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie powinien być
zaskoczony, ale było w tym jednak coś nowego. Pokój Życzeń był jego pokojem. Nienawidził go, tak, ale
znał go lepiej niż ktokolwiek inny.
Kiedy
drzwi się otworzyły, zamarł, szybko odwrócił się twarzą do drzwi, ale to była
tylko – tylko! – Hermiona. Zatrzymała się na chwilę, przystosowując oczy do ponurego
światła w środku, mrugając dopóki go nie dostrzegła. Potem weszła do środka i
zamknęła za sobą drzwi.
- Skąd
wiedziałaś, że tu jestem?
-
Zgadłam.
- Jak tu
weszłaś?
Uśmiechnęła
się. Jej spokojny uśmiech wyglądał dziwnie z migającymi cieniami, które ogień
rzucał na jej twarz.
- Ty, ze
wszystkich ludzi tutaj, powinieneś wiedzieć. Znasz Pokój lepiej niż ja.
- Dlaczego przyszłaś?
- Jeśli
Mohammed nie przyjdzie do góry… - rzuciła enigmatycznie.
- Co?
- To
takie mugolskim powiedzenie. Mówi, że czasami trzeba podążać za rzeczami,
których się pragnie. Wyszedłeś więc ja przyszłam do ciebie. Tutaj.
Rozejrzała
się. Pokój, o który poprosił był prosty, z drewnianymi panelami na podłodze i
niepomalowanymi, betonowymi ścianami. Kominek był w kącie. Jego mały ogień był
jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Nie dawał żadnego ciepła, bo Draco
nienawidził go od czasu śmierci Crabbe’a. Obok niego stał fotel. Z
doświadczenia wiedział, że jest wygodny, ale kiedy weszła, stał.
- To
twój azyl?
- Moje
co?
- Azyl. –
powtórzyła – Przychodziłeś tu często, wcześniej, prawda? Czy tak to wyglądało
na szóstym roku? Gdzie postawiłeś Znikającą Szafę?
-
Hermiona. – powiedział ostrzegawczo.
-
Mówiłeś, że nienawidzisz tego miejsca. – powiedziała – Dlaczego wróciłeś?
Wzruszył
ramionami.
-
Myślałem, że jeśli istnieje miejsce, gdzie mógłbym być sam, to właśnie to.
Oczywiście się myliłem.
- Crabbe
tu zginął. – powiedziała cicho. Nadal się uśmiechała, ale teraz był to dziwnie
zimny uśmiech – Nie przeszkadza ci to.
Z
niesmakiem spoglądała na ogień. Poczuł nutkę sympatii do niej.
- Te
wspomnienia prześladowały mnie przez cały czas w Azkabanie. Nie chcę spędzić
reszty mojego życia, analizując je. To co się stało w przeszłości… To ty mnie tego
nauczyłaś.
Jej
uśmiech stał się cieplejszy.
- Masz
rację. Cieszę się, że zdałeś sobie z tego sprawę.
Zdał
sobie sprawę z czegoś jeszcze.
- To co
się niedawno stało to również już przeszłość, tak?
Jej
uśmiech zbladł.
- Tak. Już
chcesz o tym zapomnieć?
-
Powinniśmy spróbować.
Odwróciła
wzrok, po czym znów na niego spojrzała. Słyszał jak przełknęła ślinę, a jej
kolejne słowa były niesamowicie ciche.
- A
jeśli ja nie chcę zapomnieć?
Spojrzał
na nią szybko.
Wzięła
mały krok w jego stronę. Potem kolejny, zbliżając się do niego dopóki nie była
tak blisko, że prawie go dotykała. W migającym świetle, jej oczy błyszczały jak
złoto.
- Ja nie chcę zapomnieć. – powtórzyła już
głośniej.
Odchyliła
głowę i ich usta się dotknęły. I pomimo tego, że wiedział, że to wariactwo –
wiedział, że to nie mogło prowadzić do niczego dobrego – pozwolił by się to
działo. I pogłębił pocałunek, gubiąc się w morzu ciepła. Emocji. Czułości.
Szczęścia.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Witam wszystkich!
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz, stokrotnie przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Postaram sie dodawać bardziej regularnie. Obiecuję!
Przepraszam również tych, którzy mnie followują na Twitterze. Wczoraj napisałam, że dodam rozdział wczoraj... Ale się nie wyrobiłam. Tak więc wstałam dzisiaj o 8.00 i wzięłam się do roboty :)
Mam nadzieję, że wam się podoba!!
Wesołych Świąt i wgl... :D
xoxo
Lexie
P.S. Będę w tym roku na Orange Warsaw Festiwal. Ktoś jeszcze się wybiera?
P.S. Będę w tym roku na Orange Warsaw Festiwal. Ktoś jeszcze się wybiera?
Wreszcie ! Bardzo się ciesze ze jest kolejny rozdział, jest fantastyczny :) warto było czekac :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie cieszę się, że tak myślisz! :) Dzięki wielkie, że czekałaś. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy :*
Usuńxoxo
Lexie
Zajebiste !!
OdpowiedzUsuńPodpisywalam sie jako Evanesca ;**
Czekałam, codziennie wchodziłam z nadzieją pojawienia się nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńOd razu polepszył mi się humor widząc to notkę, za co serdecznie dziękuję (:
Co do rozdziału... cudowny, wspaniały i taki... dramionowaty
*ich pocałunki emenfjendjewndjwe*
Pozdrawiam,
heavy x
Dzięki! :* I dzięki, że czekałaś :)
UsuńWesołych Świąt!
xoxo
Lexie
Co dzień sprawdzałam czy już coś dodałaś i co dzień przeżywałam rozczarowanie. Biorąc pod uwagę ogromną przerwę planowałam porzucić śledzenie tego opowiadania. Niestety długa przepaść pomiędzy rozdziałami działa również na pamięć i kiedy już coś nowego się pojawia nie pamiętasz kontekstu.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście cudowny i w ogóle jestem och i ach! Znalazłam parę rażących literówek, ale wszystko da się naprawić :) Podoba mi się zakończenie i podoba mi się jak to wszystko się rozwija. Powiedzmy, że treść zrekompensowała mi to co przezywałam w ciągu ostatnich... dwóch? trzech? miesięcy.
P.S. Komentowałam chyba każdy rozdział tego opowiadania, ale anonimowo, ponieważ mój google oszalał. Teraz jednak postanowiłam ominąć to g*wno i podpisywać się po swojemu.
Tak więc pozdrawiam i życzę jak najwięcej czasu i weny, abyśmy nie musieli czekać tak długo jak to się nam przytrafiło teraz. Tym bardziej, że to opowiadanie to moja ulubiona perełka.
Skirnir
Cieszę się, że jednak mnie nie porzuciłaś :) Przepraszam. Wiem, że osobiste pobudki to marna wymówka, przynajmniej dla niektórych, ale ja naprawdę nie miałam czasu :(
UsuńZostało nam tylko 8 rozdziałów i mam nadzieję, że wyrobię się z tłumaczeniem do końca lipca :)
xoxo
Lexie
Geniqlne.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zdajesz sobie sprawę z teyo ile myśli to opowiadanie wnosi do mojego życia.
Szczególnie teraz.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Cieszę się, że to tak wiele dla ciebie znaczy :)
UsuńPozdrawiam,
Lexie
Lubię to opowiadanie, czytam je od niedawna więc jestem w temacie na świerzo, czyli innymi słowy po prostu jestem tu nowa :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej poruszają mnie wątki Dramione, ale jest w nich coś... trochę dziwnego. Wiem, że to nie twoje opowiadanie, ty tylko je tłumaczysz, ale w rozmowach D i H czasami trochę brakuje sensu. Wiem, że nie wszyscy są ekspertami w psychologii nastolatków, ja też nie zawsze.
H czasami zachowuje się nieco egoistycznie: całuje D z powodu swojego widzimisię, a natomiast D zgrywa miłego, nawróconego w jej towarzystwie. Powinien mieć chociaż jakieś przebłyski starej Fretki. Nawet Azkaban nie wszystko potrafi zmienić.
Być może uznasz mnie za bezsensowny hejt. Chciałam tylko podzielić się moimi poglądami, nawet jeśli ty tego nie wytworzyłaś. W Dramionach często brakuje psychologicznie-sensownych zachowań i reakcji. Oczywiście sama też nie jestem idealna w pisaniu.
Super opowiadanie, plusów ogólnie dużo, chyba najważniejszy to człowieczeństwo Dracona :)
Witam na blogu! Dzięki za szczery komentarz i przede wszystkim, rozumienie :) Niezmiernie to doceniam. Cóż... nie każde opowiadanie jest doskonałe...
UsuńMam nadzieję, że jeszczę Cię tu zobaczę :D
xoxo
Lexie
To jest takie przepiękne, że umarłam i nic już z siebie nie wyduszę ;)
OdpowiedzUsuń