Ten wam się spodoba :)
Rozdział 41
Wierzę w ciebie
3 marca 1999
Chciał użyć Pokoju Życzeń jako sali
treningowej. Draco nie dał się przekonać. W końcu wyciągnęła z niego, że
nienawidził tego miejsca całym sercem po tym wszystkim, co się tam stało. Była
to dla niej niespodzianka, ponieważ pomimo tego, że ona niemal tam zginęła,
uwielbiała swoje wspomnienia tego miejsca – głownie GD na szóstym roku. Draco,
w przeciwieństwie do niej, nienawidził tego miejsca. Przyznał się, że był
zaskoczony i to nie pozytywnie, że pokój nie spłonął doszczętnie w pożarze. I
stanowczo odmówił postawienia tam swojej stopy po raz kolejny. Ustąpiła,
ponieważ wiedziała, że nie ma sensu tworzyć pozytywnych wspomnień w miejscu,
którego nie mógł znieść.
Więc zasugerowała jezioro.
- Zbyt widoczne. – powiedział – Za
dużo ludzi.
Za
zimno, pomyślała, ale najwidoczniej on nie miał z tym problemu, bo kolejną
rzeczą, którą powiedział było:
- Las.
- Zakazany Las? – powtórzyła –
Jesteś pewien?
Pamiętała jak na pierwszym roku bał
się tego miejsca. To nie do końca była atmosfera odpowiednia do czarowania
patronusa. Hermiona sądziła, że jest tam zbyt ponuro.
- Jestem pewien. – powiedział,
rzucając jej zirytowane spojrzenie mówiące jej, że dokładnie wiedział, o czym
teraz myślała – Jest cichy. Jeśli nie wejdziemy zbyt głęboko…
- Ale jest zakazany. – powiedziała
zastanawiając się, jak ktoś mógłby woleć Zakazany Las od Pokoju Życzeń.
- Cóż. W takim razie zostaje nam
boisko do Quidditcha. – powiedział odchylając się na krześle tak, że balansował
jedynie na dwóch nogach – Nie mam więcej opcji.
Nie ukrywał zdziwienia kiedy
zgodziła się na tą propozycję. Nie była do końca idealna. Chowali się w
przestrzeni pod trybunami jeśli jakaś drużyna miała trening, a Draco łatwo
rozpraszał się przez zawodników. Ale widziała wyraz jego twarzy kiedy mówił o
grze. Jeśli mięli stworzyć najlepsze wspomnienia jego życia, dlaczego nie
zacząć tutaj?
- Opowiedz mi o Quidditchu. –
powiedziała pierwszego razu kiedy usiedli na trawie, na samym środku boiska –
Dlaczego jest jaki wspaniały?
Wiedziała, że wybrała dobry temat w
momencie, kiedy zaczął mówić.
- Nie sądzę, że to mnie tak
naprawdę uszczęśliwia. – powiedział – Po prostu pozwala mi zapomnieć na kilka
godzin o rzeczach, które mnie nie
uszczęśliwiają. Nie chodzi tylko o latanie. Chodzi o Quidditch. To znaczy…
kocham latać. Ale tu chodzi o rywalizację… - jego głos był niższy, pełen pasji
– Łapanie Znicza. Przeciwnik obok ciebie i twoja drużyna zaraz za tobą…
- W tym roku grałeś dobrze. –
powiedziała.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Oglądałaś?
- Każdy mecz. Widziałam cię.
Kibicowałam ci.
Uśmiechnął się.
- W tym roku chciałem zdobyć
Puchar… By być zapamiętanym za coś więcej niż… - przerwał.
- Myślę, że byłbyś w stanie to
zrobić. – powiedziała – Spektakularnie pokonałeś Ravenclaw w pierwszym meczu.
Ginny nie mogła w to uwierzyć.
- Ja również. – odpowiedział –
Wiedziałem, że mam dobrą drużynę, ale nie byłem pewien, czy wystarczająco dobrą. Prawie nikt nie
pojawiał się na treningach. Musiałem zwerbować Theo niemal siłą.
- Nie jestem pewna czy w to wierzę.
Kilka razy rozmawiała z Theo.
Zamienili tylko kilka słów w drodze z jednych zajęć na drugie. Jej ogólne
wrażenie było, że Theo jest podatny na wpływ i przyjazny. Łatwo się z nim
rozmawiało w normalny, niewymuszony sposób. Był taką osobą, z którą mogłaby się
zaprzyjaźnić w innym życiu. To mogła być tylko dobrze wypracowana maska
Ślizgona, ale trudno było jej w to uwierzyć.
- A jednak to prawda. On i Pansy
prawie nigdy nie grali… Ale robili to dobrze. Dobrze się spisali.
- Bardzo dobrze. – zgodziła się –
Wygrana cię uszczęśliwiła, prawda?
Uśmiechnął się delikatnie.
Pomyślała, że nigdy nie widziała go tak przystępnego. Jego oczy zdawały się
stracić surowość, a jego twarz była zrelaksowana.
- Tak. – powiedział – Ale moim
zdaniem nie mówisz o szczęściu.
- Każdy ma swoją własną definicję
szczęścia. – powiedziała patrząc na niego, marząc, by mógł być taki częściej.
Od tamtego czasu, spotykali się na
boisku co najmniej dwa razy w tygodniu. Nie widziała więcej tego delikatnego
spojrzenia, ale spędzała dużo czasu próbując je przywołać. Nie próbowali rzucić
zaklęcia aż do ich piątego spotkania. Czuła, że on jest bardziej delikatny niż
każdy inny członek GD. Chodziło bardziej o to, by myślał o czymś szczęśliwym,
niż o ćwiczenie skupienia czy ruchów różdżką. Siedzieli na trawie i rozmawiali,
rozmawiali, rozmawiali… Sugerowała rzeczy, które on od razu odrzucał. Raz
próbowała przywołać jakieś jego wspomnienie z dzieciństwa, ale on nie kłamał
wcześniej. Na jego twarzy pojawił się taki grymas, że wiedziała, iż nie będą
mogli użyć nic z przeszłości. Dementorzy naprawdę
je zrujnowali. Więc zamiast tego, pracowała nad rozluźnieniem go. Bo był bardzo
spięty.
Dzisiaj umówili się zaraz po jego
treningu Quidditcha. Kiedy przyszedł, wyglądał na usatysfakcjonowanego,
zrelaksowanego i zadowolonego. Jego oczy były czujne ale nie również
zrelaksowane. Zobaczyła szansę więc, po raz pierwszy, niemal natychmiast kazała
mu wyciągnąć różdżkę. Od razu zdała sobie sprawę, że to nie podziała. Jak tylko
jego palce dotknęły drewna, całe jego ciało zesztywniało. Za bardzo próbował
się skupić. Był zbyt pewien, że polegnie. Zanim nawet zaczął wypowiadać
formułkę, położyła rękę na jego ramieniu.
- Nie tak. – powiedziała –
Zrelaksuj się, Draco. Nigdy nie uda ci się w ten sposób.
Coś w jego oczach się zaostrzyło i
rozpoznała znak ostrzegawczy. Czasami, kiedy się denerwował, pękał. Dobrze
wiedziała, że nie powinna tego przedłużać. Ale przyszedł tutaj w idealnym
stanie. Stanie, w który próbowała go wprowadzić odkąd zaczęli spotkania.
- Kilka sekund temu wszystko było
idealnie. – powiedziała – Nie staraj się za bardzo. Nie myśl o tym. To twoja
różdżka, Draco… to ty jej używasz. Trzymaj ją tak jak normalnie.
Jego ramię obniżyło się delikatnie
i zgięło w łokciu. Czuła jak jego mięśnie się rozluźniają.
- O to chodzi. – powiedziała – Masz
gotowe wspomnienie?
- Tak. – powiedział cicho.
- Więc spróbuj.
W momencie znów zesztywniał, jego
całe ciało się napięło.
- Expecto Patronum!
Nic się nie stało.
- Wiesz, że możesz to zrobić. –
powiedziała cicho – Spróbuj jeszcze raz.
- Expecto Patronum! – powtórzył z takim samym skutkiem.
- Spróbuj myśleć o czymś innym. –
podpowiedziała mu – O czymś szczęśliwszym. O czymś, dzięki czemu się
uśmiechasz. Dzięki czemu czujesz ciepło. O czymś szczęśliwym. – powiedziała znów
delikatnie.
Czuła jak jego ciało się odpręża,
jego oddech pogłębia. Wyglądało na to, że jej dotyk go uspokaja.
- Teraz. – powiedziała.
Uniósł swoją różdżkę.
- Expecto Patronum!
Ogromne, srebrne zwierze wyskoczyło
z końca jego różdżki i ruszyło przed siebie. Zaczęło podskakiwać w powietrzu.
Kiedy się odwróciło, udało im się dojrzeć ostre szpony i ogon, po czym
zniknęło.
Draco wpatrywał się w miejsce, w
którym jeszcze przed chwilą znajdowała się srebrna bestia. Uśmiechał się szeroko
i poczuła, że podobny uśmiech wkrada się na jej twarz.
- Udało ci się. – powiedziała – Wiedziałam, że ci się uda.
- Ja… ja nie myślałem…
- To był smok. – powiedziała z
podziwem Hermiona – Jest piękny. – z wahaniem, jakby było to niesamowicie
osobiste pytanie, powiedziała – Jakie wybrałeś wspomnienie?
- Żadne. – odpowiedział – W ogóle
nie myślałem rzucając zaklęcie. Nie spodziewałem się, że zadziała.
- Tak więc musiałeś być po prostu
szczęśliwy. Wtedy.
Wyglądał jakby zastanawiał się nad
jej słowami.
- Jestem szczęśliwy. – powiedział cicho – Tak jak mówiłaś.
- Nowe wspomnienia. – zgodziła się
Hermiona. Okręciła go by stał twarzą do niej i wzięła obie jego dłonie w swoje.
Jego twarz wyrażała niesamowite szczęście – Udało ci się, Draco.
To stało się naturalnie. Jego oczy
spotkały jej, błyszczące i śmiejące się. Już wtedy byli bardzo blisko siebie,
niemal dotykając się twarzami. Przyciągnął ją jeszcze bliżej i zanim zdała
sobie sprawę z tego, co on robi, pochylił głowę i delikatnie dotknął swoimi
ustami jej, podchwycając je w pocałunek… Zesztywniała z zaskoczenia i prawie go
odepchnęła, ale wyglądało na to, że to wyczuł i sam odsunął się, nie dalej niż
na centymetr. Wydawało jej się, że słyszała ciche westchnięcie. Jedna z jego
dłoni uniosła się by pogłaskać jej policzek, po czym on znów zbliżył swoje usta
do jej.
Zamknęła oczy i oddała się
pocałunkowi. Czas zatrzymał się wokół nich, a świat skupił się na tym, co
właśnie czuła.
Był w tym dobry. W równoczesnym
dawaniu i braniu. Jak tylko zdał sobie sprawę, że ona się nie wycofuje,
pogłębił pocałunek, przyciągając ją jeszcze bliżej, dopóki nie byli
przyciśnięci do siebie, przechodząc do bardziej odważnych pocałunków. Jego ręce
pozostały na jej talii, ale jakim cudem jej powędrowały po jego plecach, wokół
szyi i zagłębiły się w jego włosach, przyciągając go bliżej…
Potem Draco się wycofał. Jego
oddech był urywany. Wpatrywał się w nią. Jego oczy były ciemne i niemożliwe do
rozczytania. Poszukiwał czegoś w jej twarzy.
- Cóż. – powiedział.
Poczuła,
że się uśmiecha. Nie mogła powstrzymać uśmiechu od objęcia całej jej twarzy.
Szczęście. Myślała, że wie co to jest, że to ona uczyła Draco co to oznacza.
Może to on uczył ją.
Tym
razem to ona przysunęła się by go pocałować.
Ale to
on odsunął się, kręcąc głową.
-
Przepraszam. – powiedział.
Poczuła
jakby ktoś dał jej w twarz. Poczuła jak uśmiech znika z jej twarzy.
- Nie
możemy. – powiedział. Jego głos był pusty, nie znoszący sprzeciwu – I dobrze o
tym wiesz.
- Więc
dlaczego to zrobiłeś? – zapytała, czując jak coś na kształt gniewu formuje się
w niej – Dlaczego zrobiłeś coś, za co nie chcesz brać odpowiedzialności?
- Och…
Biorę za to odpowiedzialność. – powiedział, a ciepło w jego oczach potwierdziło
te słowa – Ale nie możemy.
Coś w
niej pękło. Może jej duma. Wiedziała, że on ma rację. Była głupia myśląc, nawet
przez sekundę, że to byłoby możliwe, bazując jedynie na pocałunku. Musiał
dostrzec zrozumienie w jej oczach, ponieważ wyciągnął jeden palec i przejechał
nim po linii jej szczęki.
Zadrżała.
- Przykro mi, wiesz o tym. – Zrobił bym to
znowu jeśli istniałaby jakakolwiek szansa, że moglibyśmy to rozwinąć. Ale mam
także dobre wieści.
-
Naprawdę?
Uśmiechnął
się do niej szeroko.
- Teraz
już zawsze będę miał wspomnienie, które mogę przywołać rzucając Patronusa.
Zajęło
jej kilka sekund zrozumienie, co ma na myśli.
***
AAAAA!!!
I jak? Podoba się? :D Mam nadzieję, że tak. Niemal wariowałam tłumacząc to. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Jak mijają wam ferie?
xoxo
Lexie