poniedziałek, 14 października 2013

Cena zwycięstwa. Rozdział 35



Rozdział 35
Miałeś wybór
21 stycznia 1999

Kiedy tego poranka wkroczyła do biblioteki jeszcze przed śniadaniem, on już tam był, czytając. Jego włosy były potargane, jego szaty trochę pomięte i miał ciemne kręgi pod oczami. Nigdy nie widziała go w takim nieporządku. Kiedy podniósł głowę i się uśmiechnął, doszła do wniosku, że mu to pasuje.

- Draco! - powiedziała, zastanawiając się czy brzmi na tak zaskoczoną jak się czuła – Czy ty... Czy ty tu spałeś?

Pokręcił głową.

- Nie spałem zbyt dużo.
- Merlinie, Draco. - powiedziała, podchodząc do niego – Pani Prince zabiłaby cię gdyby wiedziała. Czy dormitoria Slytherinu nie są wystarczająco wygodne?
- To zależy. - powiedział wymijająco – Co ty tu robisz o takiej godzinie?
- Wstąpiłam żeby oddać książkę przed zajęciami. - powiedziała – Nie jestem zbyt głodna, więc pomyślałam, że równie dobrze mogę posiedzieć tutaj do zajęć. Podejrzewam, że nie jadłeś, prawda?

Pokręcił głową.

- Co robiłeś?
- Musiałem zrobić trochę badań. - powiedział po prostu, po czym ziewnął i rozciągnął ramiona nad głową.
- Jakiego rodzaju badania mogłyby uzasadnić...

Zamarła. Słowa zatrzymały się w jej gardle kiedy patrzyła się na niego w przerażeniu. Szerokie rękawy jego szkolnych szat podwinęły się kiedy uniósł ramiona i mogła zobaczyć skórę na jego lewej ręce.

Blada skóra. Kościsty nadgarstek. Czarny tusz. Mroczny Znak był wypalony na nadgarstku Draco.

Otrząsnęła się z szoku i przerażenia. Zawładnął nią refleks, jak sobie później powtarzała, i cofnęła się do półki za nią. Draco przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego. Podążył za jej wzrokiem i zbladł.

- Cholera. - powiedział, gwałtownie opuszczając ręce – Przepraszam. Zaklęcie maskujące... Po prostu obudziłem się i zapomniałem je reaktywować. Ja...
- To nic takiego. - powiedziała, wiedząc, że tak nie jest i słysząc, że jej głos się trzęsie – Ja... Harry zawsze mówił, że masz Mroczny Znak. Już o tym wiedziałam.
- Nie wiedziałaś. - powiedział – Wiem to po twojej reakcji. - a potem – To nie jest coś z czego jestem dumny, wiesz o tym.

Odwróciła wzrok, nagle życząc sobie by być daleko stąd. Gdziekolwiek, byle nie tutaj. Z kimkolwiek, byle nie z nim.

- Malfoy....
- Więc teraz, nagle, jestem znów 'Malfoy', tak?
- Prze...
- Cholera, Hermiona, czy myślisz, że chciałem się urodzić z tym nazwiskiem? Nie miałem wyboru!
- Miałeś wybór. - powiedziała, patrząc prosto na jego ramię – I go dokonałeś.

Przez chwilę wyglądał na zszokowanego, a ona od razu pożałowała swoich słów.

- Draco...

Szok zamienił się w ból, później w złość. Draco gwałtownie odsuną jej wyciągniętą rękę.

- Czyli doszliśmy do tego, prawda?
- Draco... - próbowała znowu.
- Powinienem był wiedzieć. - przerwał jej wściekle – Powinienem był wiedzieć, ze nieważne co zrobię, to nie będzie wystarczające. Niech cię szlag, Granger! Tutaj... Patrz.

Gwałtownie podciągnął swój rękaw, obnażając swojej lewe ramię, gdzie znajdował się Mroczny Znak. Może trochę jaśniejszy niż kiedyś i nieruchomy, ale niezaprzeczalnie umieszczony na jego skórze na zawsze. Cofnęła się o krok i znów jej plecy zderzyły się z półką. Nagle poczuła strach.

- Nie możesz przestać o tym myśleć. - powiedział, podchodząc bliżej dopóki nie stał z nią twarzą w twarz, niemal przyszpilając do półki – Byłaś taka... taka miła. Jakbyś nie pamiętała co się stało. Myślałem, że zdecydowałaś, że to nie ma znaczenia. Ale prawda jest taka, że po prostu unikałaś prawdy, ponieważ za bardzo się jej bałaś, prawda? - był tak blisko, że mogła zobaczyć małe, niebieskie kropki w jego szarych oczach, sekundę temu pełnych życia, a teraz pełne lednie kontrolowanej wściekłości. Jego głos był wypełniony złością – Próbowałaś zapomnieć, ale nie mogłaś. A teraz... Boisz się mnie, prawda? - spojrzał na nią, przeszukując jej twarz w poszukiwaniu czegoś – Boisz się. - powiedział – Boisz się mnie. To tyle na temat odwagi Gryfonów.
- Malfoy. - powiedziała spokojnie, pomimo tego, że w środku była przerażona – Odsuń się.
- Malfoy. - powtórzył, jakby jego nazwisko było czymś wstrętnym.
- Draco...
- Zamknij się, Granger.

Słowa opuściły jej usta zanim w ogóle o nich pomyślała.

- Więc o to chodziło Theo. - mruknęła.

Zobaczyła, że Draco sztywnieje. Zobaczyła, że jego oczy ciemnieją, a jego usta zaciskają się w cienką linię. A potem odsunął się od niej i wyszedł z biblioteki.

Może nie było to poprawne, ale poczucie winy przyszło do niej już po fali ulgi.

~-o-~

Draco był kupką furii kiedy wszedł do dormitorium Ślizgonów siódmego roku i kierował się prosto do niego. Zamknął swoją książkę, położył ją na stoliku i przygotował się.

- Co ty jej nagadałeś, Nott? – zapytał Draco, głosem ledwie kontrolowanym i pełnym złości – Co powiedziałeś Hermionie?

Ach. Więc o to chodziło. Cóż, w takim razie wszystko jest w porządku. Nie zrobił nic złego.

- Granger? Nie rozmawiałem z….
- Nie kłam. – powiedział Draco z pogardą – Kłamiesz, Nott.

Draco zawsze potrafił czytać z niego jak z otwartej księgi. Były czasy kiedy to lubił, ponieważ to był symbol ich przywiązania. Teraz było to tylko irytujące.

- Co niby miałem jej powiedzieć?
- Coś, co sprawiło, że teraz myśli, że byłem Śmierciożercą.
- Och… Masz na myśli prawdę?

Draco zacisnął zęby, a jego wzrok stał się twardszy.

- Jeśli tak chcesz to nazywać.
- Mam to do siebie, że nazywam rzeczy po imieniu. Więc w czym problem?
- Nie sądziłem, że jesteś typem osoby, która oczernia przyjaciół za ich plecami, Theo. – Draco zamilkł na chwilę – Rozmawiałeś z nią. Nazwała cię Theo.

To była nowość.

- Naprawdę?

Ukrył swój uśmiech, ale Draco, prawdziwy Ślizgon, i tak go zauważył.

- Śmieszne, prawda?
- Pewnie usłyszała to od ciebie. To ty jako pierwszy zacząłeś tak na mnie mówić.

Draco nie dał się omamić.

- Co powiedziałeś? – zapytał – Słowo w słowo.
- Czy to ważne?
- Ważne. – warknął Draco – Ona się teraz mnie boi. Nigdy wcześniej się mnie nie bała!
- To raczej ma więcej wspólnego z Mrocznym Znakiem niż z czymkolwiek co ja jej powiedziałem. – rzucił Theo, na co Draco cofnął się, zszokowany – Draco, przepraszam…
- Skąd wiedziałeś?

Zaciekawienie.

- Skąd wiedziałem co?
- Że widziała

Theo spojrzał w oczy przyjaciela. W jego zszokowane, nawiedzone spojrzenie.

- Nie wiedziałem. – powiedział, czując, że serce mu topnieje – Powiedziałem to żeby… cię zezłościć. To nie ma znaczenia. Nie sądziłem… - przerwał – Widziała?
- Widziała.
- Przykro mi.
- W porządku. To nie twoja wina.

To nie była do końca prawda.

- Theo… co jej powiedziałeś?

Zawahał się.

- Ja… pokazałem jej…

Draco wyglądał na skołowanego. Theo przygryzł wargę. Ukrywał to przed swoim… przyjacielem? Przed Draco przez prawie rok. Wybaczył Draco. Ale jeśli on by wiedział, nie wybaczył by sobie.

- Theo, po prostu mi powiedz.
- Powiedziałem jej o tej nocy z Carrow’ami. – wreszcie wyrzucił z siebie Theo – Powiedziałem jej, że już nie byłeś sobą. Jesteś teraz szczęśliwy? Szczerze, Draco… co ty myślałeś, że jej powiedziałem?
- Powiedziałeś jej, że nie można mi ufać. – powiedział stanowczo Draco.
- Tak. – Ale ja ci ufam, Draco – Przepraszam.
- Dlaczego cię to obchodzi? – Draco wyglądał na zaciekawionego – Nie zależy ci Granger.
- Zależy mi na tobie. – rzucił.
- Nigdy bym jej nie skrzywdził. – powiedział, pewny siebie. Potem coś do niego dotarło – Pokazałeś jej?
- Co?
- Powiedziałeś coś o pokazywaniu jej.

Oczy Draco niemal błyszczały podejrzeniem. Nigdy nie był idiotą. Theo był tym, który z łatwością odczytywał ludzi, ale Draco zawsze umiał odczytać jego. Zanim Theo mógł zareagować, Draco wyciągnął ręce, chwycił jego szaty i przyciągnął go do siebie tak blisko, że ich twarze niemal się stykały.

- Pokazałeś jej. – powiedział spiętym głosem – Co się wtedy zdarzyło. Jak? Myślodsiewnią? Czy…

Theo poczuł, że rośnie w nim niekontrolowana panika z powodu nagłej bliskości z Draco i gwałtownie odtrącił przyjaciela.

- Odwal się. – warknął.

Coś błysnęło w oczach Draco i odsunął się, unosząc ręce.

- Theo, przepraszam.

Zauważył, oczywiście. Jak mógłby nie zauważyć? Przez tydzień po incydencie, Theo drżał na jego widok. To było coś z czym zmagał się odkąd to się stało. Zimny strach opanowujący go kiedykolwiek Draco stał zbyt blisko, mówił zbyt głośno. Nielogiczny, irracjonalny strach, który myślał, że już dawno pokonał.

- Przepraszam. – powtórzył Draco – Zapo…
- Więc zapomniałeś? Cóż, ja nie. I nie zapomnę. – chwycił kołnierz swoich szat i odsunął go na bok, odsłaniając szyję, a na niej cienką, podłużną bliznę, biegnącą niżej, po jego klatce piersiowej – Czy naprawdę sądziłeś, że Carrow’owie pozwolą mi odejść z raną, która może zostać uleczona w kilka sekund? To jest na stałe, Draco. Na zawsze.

Draco wyciągnął rękę by delikatnie dotknął blizny. Theo się wzdrygnął.

- Mogłem to uleczyć… - wyszeptał – Zrobiłem to dla Astorii. Mogłem to uleczyć, a ty… Theo…
- I nie musisz przepraszać. – powiedział Theo zanim Draco znów się odezwał – Już ci wybaczyłem.
- Serio? Bo to niezły kawałek blizny. – powiedział chłodny głos i obaj, Draco i Theo, podskoczyli i odwrócili się by spojrzeć na drzwi. Blaise patrzył na nich niewzruszony.

Theo szybko poprawił szaty, znów zakrywając bliznę. Spojrzał na Draco, a Draco spojrzał na niego. Coś na wzór zrozumienia przeskoczyło pomiędzy nimi i Draco prawie niewidocznie kiwnął głową.

- Przecież masz swoje własne blizny. – powiedział zaczepnie Theo i zaraz tego pożałował widząc, jak zimna maska Blaise’a opada, ukazując ból. Potem maska pojawiła się z powrotem.
- Uważałbym gdybym był tobą, Nott. – powiedział głosem pełnym jadu – Ja nie wybaczam tak łatwo jak ty.

Opuścił dormitorium, zamykając za sobą cicho drzwi.

Theo rzucił okiem na Draco, który teraz unikał jego wzroku, wyglądając tak… wrażliwie. A może to było jego pobożne życzenie, bo od czasu szóstej klasy chciał, by przyznał się do swojej wrażliwości. Theo szczerze lubił Draco, ale blond włosy arystokrata nigdy się przed nim nie otworzył. Prawdę mówiąc, Theo nie miał pojęcia dlaczego obchodziło go, co stanie się z Draco. Oni nawet nie obracali się w tych samych kręgach. W tej kwestii byli całkowicie różnie, bo Theo nienawidził niemal wszystkiego, co Draco sobą reprezentował. Ale Draco niechętnie go szanował, bo mieli w sobie tyle samo magicznej krwi. Theo był tak dobry jak Draco na większości zajęć i na tyle inteligentny, by ślepo za nim nie podążać. Poza tym, był dużo lepszym kłamcą i potrafił z wybrnąć dobrą gadką z niemal każdej sytuacji, więc Draco wiedział, że musi lepiej się go trzymać.

Jednak Blaise’a odtrącił już pierwszego dnia. Blaise, który był chłodny, zdystansowany i skryty w sposób, w jaki zabójca mógłby być. Blaise’owi nie można było ufać, nigdy. Prawdę mówiąc, był bardzo podobny do Theo, łatwo nawiązywał kontakt i miał wrodzoną przebiegłość, ale był też trochę sadystycznym dupkiem, co zjednywało go z Draco. Ale był zbyt dumny by kogokolwiek nazwać swoim przyjacielem. Chował się w cieniu, niezauważony, by wyjść z niego tylko kiedy ktoś stawał się zbyt zarozumiały. Był okrutny i na tyle inteligentny by znaleźć słowa, które szybko cię zranią. Theo starał się schodzić mu z drogi i unikał rozmów z nim. Blaise miał swoje sposoby by wyciągnąć z ciebie twoje najskrytsze tajemnice w ciągu kilku minut.

- Draco. – powiedział Theo – Mówiłem ci… Nie winię cię za to, co się stało.
- Oczywiście, że mnie winisz. – syknął Draco – Ja to zrobiłem.
- Robiłeś wiele rzeczy.
- Myślisz, że zapomniałem?
- Myślisz, że ja zapomniałem?  Czasami nie chodzi o zapomnienie, Draco. Czasami chodzi o wybaczenie.

Draco uśmiechnął się delikatnie, czego Theo nie widział od wielu miesięcy.

- Brzmisz jak Hermiona.

~-o-~

Powinna była wiedzieć. Powinna była, bo wiedziała, że Draco na pewno służył Voldemortowi. To było cos, czego nawet nie powinien próbować zaprzeczyć. I Harry zawsze powtarzał… ale wtedy, na szóstym roku,  ani ona, ani Ron mu nie wierzyli. Myśleli, że jego nienawiść do Draco powoduje te oskarżenia i obsesję z Mapą Huncwotów. I nikt, prawdę mówiąc, nigdy nie potwierdził, że Draco nie ma Mrocznego Znaku. Dla niej to było takie głupie, takie niemożliwe… Największy, swego rodzaju, dar Voldemorta ofiarowany dzieciakowi, który nigdy nie zabił? Arystokrata, siostrzeniec Bellatrix i syn lojalnego sługi, ale…

Dla Hermiony fakt, że Draco mógł być w głównym kręgu Voldemorta, był niemal niemożliwy. A teraz, kiedy wiedziała, że to prawda… Ogarnęła ją fala wstrętu. Widziała jak jej knykcie stają się białe kiedy ściskała krawędź stolika. Co on zrobił? By na to zasłużyć… Może Voldemort ofiarował mu go jako znak wiary, że może zabić Dumbledore’a. Ale później, po jego porażce… główny krąg. Co on musiał robić? Jako Śmierciożerca, nie było możliwości, że nie miał krwi na swoich rękach. Nie mógł nie powodować bólu i destrukcji. Nie mógł nie widzieć śmierci i wiedzieć, że to jego wina.


Nie mógł nie zabić


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

***
Szczerze? To chyba mój ulubiony rozdział. Przynajmniej jeden z ulubionych. To wszystko było zbyt piękne. Postanowili ignorować przeszłość, ale okazało się, że jednak się nie da. 
Mam nadzieję, że Wam też się podoba.

P.S. Muszę się z Wami podzielić faktem, że dzisiaj zaczynam lekcje języka japońskiego! Zawsze chciałam się go uczyć, ale liceum pochłaniało całą moją energię życiową. Teraz, będąc na studiach, stwierdziłam, że nie dam znów się pochłoną i... tada! Japoński! :)

xoxo
Lexie

10 komentarzy:

  1. No ten rozdzial jest prawie tak samo wzruszajacy jak poprzedni... A Hermiona w koncu sie upewnila! To bylo do przewidzenia ;p No i koniec zbliza sie wielkimi krokami ;)
    Pozdrawiam ;DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie takimi wielkimi! Jeszcze 15 rozdziałów :)
      xoxo
      Lexie

      Usuń
  2. Swietny rozdzial:-) nie moglam sie go doczekac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z lepszych rozdziałów coś mi się tak wydaje ;)
    Masz racje wszystko było zbyt piękne ...
    G.e.n.i.a.l.n.e
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś podziela moją opinię :)
      Dziękuję.
      xoxo,
      Lexie

      Usuń
  4. Po całym tygodniu w końcu mam czas, żeby wejść na tego bloga i przeczytać kolejny rozdział :) Cieszę się, że znowu pojawiło się coś na temat Draco i Hermiony i jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam:-) wczoraj trafiłam na Twojego bloga i przeczytałam wszystko;D świetna historia i tłumaczenie:-) trafiają się literówki, ale przy wspaniałości całokształtu są nieważne:-) z niecierpliwością czekam na następną część:-) Pozdrawiam, Justyna:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i zapomniałabym:-) widziałam, że polecono Ci Draco Trilogy:-) i też polecam Ci ten tekst:-) mimo tego, że jest to plagiat kilku innych historii, często nawet nie powiązanych z dramione. Z racji tego opowiadanie jest w wielu miejscach potępiane i niestety jego tłumaczenie zatrzymało się na połowie drugiej części:'( a szkoda bo wiele osób czeka na jego kontynuacje:'(

      Usuń
    2. Dzięki wielkie za przemiły komentarz :)
      Co do Draco Trilogy to prawdę mówiąc... mnie nie wciągnęło. Zaczęłam, ale jakoś skończyć nie mogę.

      xoxo
      Lexie

      Usuń

Calliste Bajkowe szablony