Rozdział 35
Miałeś wybór
21 stycznia
1999
Kiedy tego poranka
wkroczyła do biblioteki jeszcze przed śniadaniem, on już tam był, czytając.
Jego włosy były potargane, jego szaty trochę pomięte i miał ciemne kręgi pod
oczami. Nigdy nie widziała go w takim nieporządku. Kiedy podniósł głowę i się
uśmiechnął, doszła do wniosku, że mu to pasuje.
- Draco! -
powiedziała, zastanawiając się czy brzmi na tak zaskoczoną jak się czuła – Czy
ty... Czy ty tu spałeś?
Pokręcił głową.
- Nie spałem zbyt
dużo.
- Merlinie, Draco.
- powiedziała, podchodząc do niego – Pani Prince zabiłaby cię gdyby wiedziała.
Czy dormitoria Slytherinu nie są wystarczająco wygodne?
- To zależy. -
powiedział wymijająco – Co ty tu robisz o takiej godzinie?
- Wstąpiłam żeby
oddać książkę przed zajęciami. - powiedziała – Nie jestem zbyt głodna, więc
pomyślałam, że równie dobrze mogę posiedzieć tutaj do zajęć. Podejrzewam, że
nie jadłeś, prawda?
Pokręcił głową.
- Co robiłeś?
- Musiałem zrobić
trochę badań. - powiedział po prostu, po czym ziewnął i rozciągnął ramiona nad
głową.
- Jakiego rodzaju
badania mogłyby uzasadnić...
Zamarła. Słowa
zatrzymały się w jej gardle kiedy patrzyła się na niego w przerażeniu. Szerokie
rękawy jego szkolnych szat podwinęły się kiedy uniósł ramiona i mogła zobaczyć
skórę na jego lewej ręce.
Blada skóra.
Kościsty nadgarstek. Czarny tusz. Mroczny Znak był wypalony na nadgarstku
Draco.
Otrząsnęła się z
szoku i przerażenia. Zawładnął nią refleks, jak sobie później powtarzała, i
cofnęła się do półki za nią. Draco przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego.
Podążył za jej wzrokiem i zbladł.
- Cholera. -
powiedział, gwałtownie opuszczając ręce – Przepraszam. Zaklęcie maskujące... Po
prostu obudziłem się i zapomniałem je reaktywować. Ja...
- To nic takiego.
- powiedziała, wiedząc, że tak nie jest i słysząc, że jej głos się trzęsie –
Ja... Harry zawsze mówił, że masz Mroczny Znak. Już o tym wiedziałam.
- Nie wiedziałaś.
- powiedział – Wiem to po twojej reakcji. - a potem – To nie jest coś z czego
jestem dumny, wiesz o tym.
Odwróciła wzrok,
nagle życząc sobie by być daleko stąd. Gdziekolwiek, byle nie tutaj. Z
kimkolwiek, byle nie z nim.
- Malfoy....
- Więc teraz,
nagle, jestem znów 'Malfoy', tak?
- Prze...
- Cholera,
Hermiona, czy myślisz, że chciałem się urodzić z tym nazwiskiem? Nie
miałem wyboru!
- Miałeś wybór. -
powiedziała, patrząc prosto na jego ramię – I go dokonałeś.
Przez chwilę
wyglądał na zszokowanego, a ona od razu pożałowała swoich słów.
- Draco...
Szok zamienił się
w ból, później w złość. Draco gwałtownie odsuną jej wyciągniętą rękę.
- Czyli doszliśmy
do tego, prawda?
- Draco... -
próbowała znowu.
- Powinienem był
wiedzieć. - przerwał jej wściekle – Powinienem był wiedzieć, ze nieważne co
zrobię, to nie będzie wystarczające. Niech cię szlag, Granger! Tutaj... Patrz.
Gwałtownie
podciągnął swój rękaw, obnażając swojej lewe ramię, gdzie znajdował się Mroczny
Znak. Może trochę jaśniejszy niż kiedyś i nieruchomy, ale niezaprzeczalnie
umieszczony na jego skórze na zawsze. Cofnęła się o krok i znów jej plecy
zderzyły się z półką. Nagle poczuła strach.
- Nie możesz
przestać o tym myśleć. - powiedział, podchodząc bliżej dopóki nie stał z nią
twarzą w twarz, niemal przyszpilając do półki – Byłaś taka... taka miła.
Jakbyś nie pamiętała co się stało. Myślałem, że zdecydowałaś, że to nie ma
znaczenia. Ale prawda jest taka, że po prostu unikałaś prawdy, ponieważ za
bardzo się jej bałaś, prawda? - był tak blisko, że mogła zobaczyć małe,
niebieskie kropki w jego szarych oczach, sekundę temu pełnych życia, a teraz
pełne lednie kontrolowanej wściekłości. Jego głos był wypełniony złością –
Próbowałaś zapomnieć, ale nie mogłaś. A teraz... Boisz się mnie, prawda? -
spojrzał na nią, przeszukując jej twarz w poszukiwaniu czegoś – Boisz się.
- powiedział – Boisz się mnie. To tyle na temat odwagi Gryfonów.
- Malfoy. -
powiedziała spokojnie, pomimo tego, że w środku była przerażona – Odsuń się.
- Malfoy. - powtórzył, jakby
jego nazwisko było czymś wstrętnym.
- Draco...
- Zamknij się, Granger.
Słowa opuściły jej
usta zanim w ogóle o nich pomyślała.
- Więc o to
chodziło Theo. - mruknęła.
Zobaczyła, że
Draco sztywnieje. Zobaczyła, że jego oczy ciemnieją, a jego usta zaciskają się
w cienką linię. A potem odsunął się od niej i wyszedł z biblioteki.
Może nie było to
poprawne, ale poczucie winy przyszło do niej już po fali ulgi.
~-o-~
Draco był kupką
furii kiedy wszedł do dormitorium Ślizgonów siódmego roku i kierował się prosto
do niego. Zamknął swoją książkę, położył ją na stoliku i przygotował się.
- Co ty jej
nagadałeś, Nott? – zapytał Draco, głosem ledwie kontrolowanym i pełnym złości –
Co powiedziałeś Hermionie?
Ach. Więc o to chodziło. Cóż, w takim
razie wszystko jest w porządku. Nie zrobił nic złego.
- Granger? Nie
rozmawiałem z….
- Nie kłam. –
powiedział Draco z pogardą – Kłamiesz, Nott.
Draco zawsze
potrafił czytać z niego jak z otwartej księgi. Były czasy kiedy to lubił,
ponieważ to był symbol ich przywiązania. Teraz było to tylko irytujące.
- Co niby miałem
jej powiedzieć?
- Coś, co
sprawiło, że teraz myśli, że byłem
Śmierciożercą.
- Och… Masz na
myśli prawdę?
Draco zacisnął
zęby, a jego wzrok stał się twardszy.
- Jeśli tak chcesz
to nazywać.
- Mam to do
siebie, że nazywam rzeczy po imieniu. Więc w czym problem?
- Nie sądziłem, że
jesteś typem osoby, która oczernia przyjaciół za ich plecami, Theo. – Draco
zamilkł na chwilę – Rozmawiałeś z
nią. Nazwała cię Theo.
To była nowość.
- Naprawdę?
Ukrył swój
uśmiech, ale Draco, prawdziwy Ślizgon, i tak go zauważył.
- Śmieszne, prawda?
- Pewnie usłyszała
to od ciebie. To ty jako pierwszy zacząłeś tak na mnie mówić.
Draco nie dał się
omamić.
- Co powiedziałeś?
– zapytał – Słowo w słowo.
- Czy to ważne?
- Ważne. – warknął
Draco – Ona się teraz mnie boi. Nigdy
wcześniej się mnie nie bała!
- To raczej ma
więcej wspólnego z Mrocznym Znakiem niż z czymkolwiek co ja jej powiedziałem. – rzucił Theo, na co Draco cofnął się,
zszokowany – Draco, przepraszam…
- Skąd wiedziałeś?
Zaciekawienie.
- Skąd wiedziałem
co?
- Że widziała…
Theo spojrzał w
oczy przyjaciela. W jego zszokowane, nawiedzone spojrzenie.
- Nie wiedziałem.
– powiedział, czując, że serce mu topnieje – Powiedziałem to żeby… cię
zezłościć. To nie ma znaczenia. Nie sądziłem… - przerwał – Widziała?
- Widziała.
- Przykro mi.
- W porządku. To
nie twoja wina.
To nie była do
końca prawda.
- Theo… co jej
powiedziałeś?
Zawahał się.
- Ja… pokazałem
jej…
Draco wyglądał na
skołowanego. Theo przygryzł wargę. Ukrywał to przed swoim… przyjacielem? Przed
Draco przez prawie rok. Wybaczył Draco. Ale jeśli on by wiedział, nie wybaczył
by sobie.
- Theo, po prostu
mi powiedz.
- Powiedziałem jej
o tej nocy z Carrow’ami. – wreszcie wyrzucił z siebie Theo – Powiedziałem jej,
że już nie byłeś sobą. Jesteś teraz szczęśliwy? Szczerze, Draco… co ty myślałeś,
że jej powiedziałem?
- Powiedziałeś
jej, że nie można mi ufać. – powiedział stanowczo Draco.
- Tak. – Ale ja ci ufam, Draco – Przepraszam.
- Dlaczego cię to
obchodzi? – Draco wyglądał na zaciekawionego – Nie zależy ci Granger.
- Zależy mi na tobie. – rzucił.
- Nigdy bym jej
nie skrzywdził. – powiedział, pewny siebie. Potem coś do niego dotarło –
Pokazałeś jej?
- Co?
- Powiedziałeś coś
o pokazywaniu jej.
Oczy Draco niemal
błyszczały podejrzeniem. Nigdy nie był idiotą. Theo był tym, który z łatwością
odczytywał ludzi, ale Draco zawsze umiał odczytać jego. Zanim Theo mógł zareagować, Draco wyciągnął ręce, chwycił
jego szaty i przyciągnął go do siebie tak blisko, że ich twarze niemal się
stykały.
- Pokazałeś jej. –
powiedział spiętym głosem – Co się wtedy zdarzyło. Jak? Myślodsiewnią? Czy…
Theo poczuł, że
rośnie w nim niekontrolowana panika z powodu nagłej bliskości z Draco i
gwałtownie odtrącił przyjaciela.
- Odwal się. –
warknął.
Coś błysnęło w
oczach Draco i odsunął się, unosząc ręce.
- Theo, przepraszam.
Zauważył,
oczywiście. Jak mógłby nie zauważyć? Przez tydzień po incydencie, Theo drżał na
jego widok. To było coś z czym zmagał się odkąd to się stało. Zimny strach opanowujący go kiedykolwiek Draco stał
zbyt blisko, mówił zbyt głośno. Nielogiczny, irracjonalny strach, który myślał,
że już dawno pokonał.
- Przepraszam. –
powtórzył Draco – Zapo…
- Więc
zapomniałeś? Cóż, ja nie. I nie zapomnę. – chwycił kołnierz swoich szat i
odsunął go na bok, odsłaniając szyję, a na niej cienką, podłużną bliznę,
biegnącą niżej, po jego klatce piersiowej – Czy naprawdę sądziłeś, że
Carrow’owie pozwolą mi odejść z raną, która może zostać uleczona w kilka
sekund? To jest na stałe, Draco. Na zawsze.
Draco wyciągnął
rękę by delikatnie dotknął blizny. Theo się wzdrygnął.
- Mogłem to
uleczyć… - wyszeptał – Zrobiłem to dla Astorii. Mogłem to uleczyć, a ty… Theo…
- I nie musisz
przepraszać. – powiedział Theo zanim Draco znów się odezwał – Już ci
wybaczyłem.
- Serio? Bo to
niezły kawałek blizny. – powiedział chłodny głos i obaj, Draco i Theo,
podskoczyli i odwrócili się by spojrzeć na drzwi. Blaise patrzył na nich
niewzruszony.
Theo szybko
poprawił szaty, znów zakrywając bliznę. Spojrzał na Draco, a Draco spojrzał na
niego. Coś na wzór zrozumienia przeskoczyło pomiędzy nimi i Draco prawie
niewidocznie kiwnął głową.
- Przecież masz
swoje własne blizny. – powiedział zaczepnie Theo i zaraz tego pożałował widząc,
jak zimna maska Blaise’a opada, ukazując ból. Potem maska pojawiła się z
powrotem.
- Uważałbym gdybym
był tobą, Nott. – powiedział głosem pełnym jadu – Ja nie wybaczam tak łatwo jak
ty.
Opuścił
dormitorium, zamykając za sobą cicho drzwi.
Theo rzucił okiem
na Draco, który teraz unikał jego wzroku, wyglądając tak… wrażliwie. A może to
było jego pobożne życzenie, bo od czasu szóstej klasy chciał, by przyznał się
do swojej wrażliwości. Theo szczerze lubił Draco, ale blond włosy arystokrata
nigdy się przed nim nie otworzył. Prawdę mówiąc, Theo nie miał pojęcia dlaczego
obchodziło go, co stanie się z Draco. Oni nawet nie obracali się w tych samych
kręgach. W tej kwestii byli całkowicie różnie, bo Theo nienawidził niemal
wszystkiego, co Draco sobą reprezentował. Ale Draco niechętnie go szanował, bo
mieli w sobie tyle samo magicznej krwi. Theo był tak dobry jak Draco na większości
zajęć i na tyle inteligentny, by ślepo za nim nie podążać. Poza tym, był dużo
lepszym kłamcą i potrafił z wybrnąć dobrą gadką z niemal każdej sytuacji, więc
Draco wiedział, że musi lepiej się go trzymać.
Jednak Blaise’a
odtrącił już pierwszego dnia. Blaise, który był chłodny, zdystansowany i skryty
w sposób, w jaki zabójca mógłby być. Blaise’owi nie można było ufać, nigdy.
Prawdę mówiąc, był bardzo podobny do Theo, łatwo nawiązywał kontakt i miał
wrodzoną przebiegłość, ale był też trochę sadystycznym dupkiem, co zjednywało
go z Draco. Ale był zbyt dumny by kogokolwiek nazwać swoim przyjacielem. Chował
się w cieniu, niezauważony, by wyjść z niego tylko kiedy ktoś stawał się zbyt
zarozumiały. Był okrutny i na tyle inteligentny by znaleźć słowa, które szybko
cię zranią. Theo starał się schodzić mu z drogi i unikał rozmów z nim. Blaise
miał swoje sposoby by wyciągnąć z ciebie twoje najskrytsze tajemnice w ciągu
kilku minut.
- Draco. –
powiedział Theo – Mówiłem ci… Nie winię cię za to, co się stało.
- Oczywiście, że
mnie winisz. – syknął Draco – Ja to zrobiłem.
- Robiłeś wiele
rzeczy.
- Myślisz, że
zapomniałem?
- Myślisz, że ja zapomniałem? Czasami nie chodzi o zapomnienie, Draco.
Czasami chodzi o wybaczenie.
Draco uśmiechnął
się delikatnie, czego Theo nie widział od wielu miesięcy.
- Brzmisz jak
Hermiona.
~-o-~
Powinna była
wiedzieć. Powinna była, bo wiedziała, że Draco na pewno służył Voldemortowi. To
było cos, czego nawet nie powinien próbować zaprzeczyć. I Harry zawsze
powtarzał… ale wtedy, na szóstym roku,
ani ona, ani Ron mu nie wierzyli. Myśleli, że jego nienawiść do Draco
powoduje te oskarżenia i obsesję z Mapą Huncwotów. I nikt, prawdę mówiąc, nigdy
nie potwierdził, że Draco nie ma Mrocznego Znaku. Dla niej to było takie
głupie, takie niemożliwe… Największy, swego rodzaju, dar Voldemorta ofiarowany
dzieciakowi, który nigdy nie zabił? Arystokrata, siostrzeniec Bellatrix i syn
lojalnego sługi, ale…
Dla Hermiony fakt,
że Draco mógł być w głównym kręgu
Voldemorta, był niemal niemożliwy. A teraz, kiedy wiedziała, że to prawda…
Ogarnęła ją fala wstrętu. Widziała jak jej knykcie stają się białe kiedy
ściskała krawędź stolika. Co on zrobił?
By na to zasłużyć… Może Voldemort ofiarował mu go jako znak wiary, że może
zabić Dumbledore’a. Ale później, po jego porażce… główny krąg. Co on musiał robić? Jako Śmierciożerca, nie było
możliwości, że nie miał krwi na
swoich rękach. Nie mógł nie powodować
bólu i destrukcji. Nie mógł nie
widzieć śmierci i wiedzieć, że to jego wina.
Nie mógł nie zabić.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
***
Szczerze? To chyba mój ulubiony rozdział. Przynajmniej jeden z ulubionych. To wszystko było zbyt piękne. Postanowili ignorować przeszłość, ale okazało się, że jednak się nie da.
Mam nadzieję, że Wam też się podoba.
P.S. Muszę się z Wami podzielić faktem, że dzisiaj zaczynam lekcje języka japońskiego! Zawsze chciałam się go uczyć, ale liceum pochłaniało całą moją energię życiową. Teraz, będąc na studiach, stwierdziłam, że nie dam znów się pochłoną i... tada! Japoński! :)
xoxo
Lexie
No ten rozdzial jest prawie tak samo wzruszajacy jak poprzedni... A Hermiona w koncu sie upewnila! To bylo do przewidzenia ;p No i koniec zbliza sie wielkimi krokami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;DDDD
No nie takimi wielkimi! Jeszcze 15 rozdziałów :)
Usuńxoxo
Lexie
Swietny rozdzial:-) nie moglam sie go doczekac ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJeden z lepszych rozdziałów coś mi się tak wydaje ;)
OdpowiedzUsuńMasz racje wszystko było zbyt piękne ...
G.e.n.i.a.l.n.e
Weny:D
Pozdrawiam,Lili
Cieszę się, że ktoś podziela moją opinię :)
UsuńDziękuję.
xoxo,
Lexie
Po całym tygodniu w końcu mam czas, żeby wejść na tego bloga i przeczytać kolejny rozdział :) Cieszę się, że znowu pojawiło się coś na temat Draco i Hermiony i jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńWitam:-) wczoraj trafiłam na Twojego bloga i przeczytałam wszystko;D świetna historia i tłumaczenie:-) trafiają się literówki, ale przy wspaniałości całokształtu są nieważne:-) z niecierpliwością czekam na następną część:-) Pozdrawiam, Justyna:-)
OdpowiedzUsuńAaa i zapomniałabym:-) widziałam, że polecono Ci Draco Trilogy:-) i też polecam Ci ten tekst:-) mimo tego, że jest to plagiat kilku innych historii, często nawet nie powiązanych z dramione. Z racji tego opowiadanie jest w wielu miejscach potępiane i niestety jego tłumaczenie zatrzymało się na połowie drugiej części:'( a szkoda bo wiele osób czeka na jego kontynuacje:'(
UsuńDzięki wielkie za przemiły komentarz :)
UsuńCo do Draco Trilogy to prawdę mówiąc... mnie nie wciągnęło. Zaczęłam, ale jakoś skończyć nie mogę.
xoxo
Lexie