Rozdział 36
Moja krew
6 luty 1999
Od
czasu jej pierwszej wizyty, Narcyza zawsze przychodziła niezapowiedziana i
niezapraszana. Na początku ją to irytowało. Sprawiało, że serce podskakiwało
jej do gardła z każdym razem kiedy słyszała niespodziewane pukanie do drzwi.
Ale z czasem się do tego przyzwyczaiła. Nauczyła się znów ufać swojej siostrze.
Teraz, Narcyza nie była już witana z różdżką przy gardle i zdołały prowadzić
dosyć miłe rozmowy. Zgodziła się nawet poznać Draco, prawdopodobnie podczas
wakacji, i po jej aprobacie, zadecyduje czy pozwoli mu poznać Teddy’iego. „Proszę, Andromeda… On jest też moim synem,
nie tylko Lucjusza.”
Narcyza
lubiła Teddy’iego, nawet kochała. Ten czuły wyraz na jej twarzy za każdym
razem, kiedy spoglądała na Teddy’iego przypominał Andromedzie ich dzieciństwo.
Żałowała, że nie mogła być przy Narcyzie, kiedy ta została matką. Pomimo tego,
na co wyrósł Draco, była pewna, że Narcyza ofiarowała mu tyle miłości ile tylko
można. Narcyza była jak druga matka – lub babka – dla Teddy’iego kiedy go
odwiedzała, przytulała z chęcią, przebierała bez mrugnięcia okiem i śmiała się
kiedy rozrzucał jedzenie kiedy próbowała go nakarmić. Była dużo bardziej
cierpliwa, dużo bardziej delikatna niż jej siostra. Andromedę to ciekawiło, jak
ktoś kto wręcz flirtował z Czarnym Panem przez tak długi czas, może być tak
naturalnie dobry. Patrząc teraz na
jej siostrę, Andromeda niegdy nie zgadłaby kogo ta poślubiła i co robiła przez
ostatnie lata.
Kiedy
nie dyskutowały o błahych tematach, skupiały się na wspominaniu swojego
dzieciństwa. „Pamiętasz kiedy…? Pamiętasz
to? Pamiętasz, pamiętasz?” Wspomnienia, które prawie szybowały nad postacią
Bellatrix, bo używały „me” zamiast „ona” i „nasze” by uniknąć mówienia „jej”.
Czasami przeoczały ją całkowicie, usuwając ją ze sceny, w której grała kluczową
rolę. Andromeda starała się wypchnąć Bellatrix całkowicie ze swojej pamięci.
Jej wspomnienia o niej powinny wyblaknąć z biegiem czasu, bo nigdy ich nie
przywoływała. Ale tak się nie stało. Czasami jasne, ostre wspomnienie nagle do
niej wracało i miała problem z odepchnięciem go.
Potem,
jednego dnia, akurat dzisiejszego, Narcyza powiedziała:
-
Pamiętasz święta podczas pierwszego roku Belli?
-
Bardzo wyraźnie. – powiedziała twardo Andromeda – Pierwsze z serii kiepskich
świąt…
-
Wcale nie. – powiedziała Narcyza – Były wspaniałe. Bella przywiozła nam
słodycze, które kupił jej jakiś starszy uczeń w Miodowym Królestwie. Dwie
wielkie paczki Czekoladowych Żab, Fasolek Wszystkich Smaków… nawet Krwawych
Lizaków.
- Och…
- powiedziała Andromeda, czując jak uśmiech mimowolnie wkrada jej się na usta –
Pamiętam to. Dała je nam i kazała przysiąc, że nic nie powiemy. Mogła je dać
ojcu i matce, a oni dawaliby nam każdego dnia po trochu, ale togo nie zrobiła.
- I
powiedziała nam, że mamy być rozsądne, a ty zjadłaś jakieś pięćdziesiąt
czekoladek w godzinę i czułaś się źle przez całą noc. – przypomniała sobie
Cyzia – I kiedy znalazła cię w łazience o drugiej nad ranem, nawet na ciebie
nie nakrzyczała. Została z tobą całą noc. I kiedy kolejnego poranka nie czułaś
się dobrze, kryła cię i okłamała matkę i ojca. Powiedziała, że chyba przyniosła
ze sobą grypę, która rozłożyła połowę Hogwartu.
-
Pamiętam. – powiedziała miękko Andromeda – Ja… pamiętam.
-
Byłaś jej ulubienicą. – powiedziała Narcyza z nutą zazdrości – chociaż to nie
mogła być zazdrość – w głosie – Kochała nas obie, ale to ty byłaś jej
ulubienicą.
- Nie
byłam. – zaprotestowała – Nie mogła mnie znieść.
- Po
pewnym czasie. – zgodziła się Narcyza – Ale kiedyś, ona kochała nas obie,
ciebie bardziej niż mnie. Ja byłam zbyt skłonna by ją zaspokoić. Lubiła mieć
cię obok siebie, bo zawsze miałaś na pieńku z ojcem. Lubiła cię chronić.
Byłyśmy szczęśliwe, wtedy, prawda?
Andromeda
nie potrafiła tego stwierdzić, ale głos Narcyzy przywoływał wspomnienia.
Wszystkie.
Matka
głaszcząca jej włosy. „Moje trzy urocze
dziewczynki… Dwie ciemnowłose piękności i księżniczka wróżek.” Bella i
Andy, które były tak podobne do siebie, i urocza blond Cyzia.
Zabawa w chowanego w ich domu. „Andy, Wiem,
że tam jesteś.” Krzyczała Bella.
Kiedy miała osiem lat i były na przyjęciu
arystokracji. „Och… jak nudno.” Powiedziała Bella, śmiejąc się. „Niemal życzę
sobie żeby matka urodziła w reszcie syna, bo wtedy nie musiałybyśmy chodzić na
te idiotyczne spotkania.”
Bella odjeżdżająca do Hogwartu. „Będę za
tobą tęsknić, Andy. Nie płacz. Zobaczysz, już niedługo przyjdzie pora na
ciebie. Bądź grzeczna kiedy mnie nie będzie, dobrze? Nie sprawiaj kłopotów
siostrze i rodzicom. Teraz jesteś najstarszą siostrą.”
Jej Przydział. „Teraz już na zawsze będziemy
razem” Powiedziała Bella. „Lucjuszu, to moja siostra Andromeda”
Przydział Narcyzy. „Jestem dumna z was obu.”
Potem wspomnienia o Tedzie. Błyszczące,
brązowe oczy, uroczy uśmiech, który pobudzał motyle w jej brzuchu, krew tak
brudna jak tylko było to możliwe. „Chyba cie kocham” powiedział jednego dnia.
Uciekła.
Bella: Coś nie tak, Andy? Ostatnio Ne
zachowujesz się jak ty.
Znów Ted. „Po prostu zapomnij o nich,
Andromeda.” (Jest jedyną osobą, którą zna, która zwraca się do niej pełnym
imieniem.) „Kocham cię.” Tym razem nie uciekła. Pozwoliła mu objąć się
ramionami i już wiedziała, że przepadła.
Ten sekret nie pozostał sekretem na długo.
Bella się dowiedziała. Jest bardziej niż wkurzona. Strach. Obrzydzenie. „Brudna
krew. On nie jest niczym więcej niż szlamą, Andy… Andy, oni cię zabiją… Andy,
dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś? Jak mogłaś, Andy?” Bella płakała.
Później, dużo później. Bella straciła swoją
niewinność, ale Andromeda nadal widziała swoje odbicie w tych jasnych,
okrutnych, błyszczących oczach. „Nienawidzę cię” powiedziała jej siostra. „Ty
samolubna zdrajczyni!”
-
Andy? – Narcyza brzmiała na zaniepokojoną. Powróciła do używania jej przezwiska
z dzieciństwa, co tylko sprawiło, że wspomnienia były bardziej wyraźne –
Andromeda… Wszystko w porządku?
Zdała
sobie sprawę, że płacze.
Andromeda
wiedziała, że Bella ją kochała, że kochała ją bardziej niż Narcyzę. Może
kochała ją za bardzo. Jeśli zamiast niej wybrałaby Narcyzę – delikatną,
łatwowierną Narcyzę – nigdy by się tak nie zawiodła. Może nigdy by się taka nie
stała.
-
Andromeda. – powiedziała wtedy Narcyza – Czy chciałabyś odwiedzić grób Belli?
Łzy
nadal płynęły po jej policzkach, nietknięte, ale poczuła zimną furię
ogarniającą ją po usłyszeniu słów Narcyzy. Grób?
Zawsze wiedziała, że Narcyza nie była tchórzem. Byłą płochliwa i uwielbiała
rodziców i siostrę, ale jeśli chciała, potrafiła być stanowcza. Była zdolna do
wielu rzeczy, ale Andromeda nigdy nie podejrzewała, że może powiedzieć coś
takiego. Czy chciałabyś odwiedzić grób
Belli? Czy Narcyza myślała, że jeśli wybaczyła jej, to Belli też, tak przy okazji? Czy zapomniała, kto zabił
Nimfadorę? Co ją opętało, że zadała to pytanie?
-
Pochowałam ją w Dworze Malfoy’ów. – powiedziała Narcyza.
-
Dlaczego? – zapytała, zaskoczona ostrością w jej głosie.
- Ponieważ… – odpowiedziała Narcyza,
równie ostro – ona była moją siostrą. Twoją również… kiedyś. Pamiętasz?
„Kiedy będę starsza, chcę być taka jak ty.”
Powiedziała sześcioletnia Andy do swojej siostry. „Nie chcę tego.”
Odpowiedziała Bella. „Chcę byś pozostała taka na zawsze. Chcę być twoją starszą
siostrą na zawsze.”
-
Pamiętam. – powiedziała do siebie Andromeda.
Nie
było to tak dawno temu, kiedy Bella trzymała ją w swoich ramionach i
powiedziała „Kocham cię, siostrzyczko.”
- Jest
pochowana w ogrodzie za domem. – powiedziała cicho Narcyza – Zaraz obok całego
klanu Malfoy’ów i mam gdzieś tych, którzy mając coś do tego.
- Twój
mąż.
Narcyza
pochyliła głowę.
-
Lucjusz być przeciwko, ale nalegałam. W końcu zobaczył to z mojego punktu
widzenia. Pójdziesz ze mną?
-
Teraz?
-
Teraz byłby idealny czas, ale oferta pozostaje ważna… zawsze, naprawdę.
- Tak.
– powiedziała Andromeda – Pójdę.
~-o-~
Wzięły ze sobą Teddy’iego, używając teleportacji. Krzyczał kiedy aportowali się przed bramą Dworu Malfoy’ów, protestując przeciw takiemu sposobowi podróży. Narcyza wzięła go od Andromedy i uciszyła go delikatnie. Andromeda poczuła ucisk zazdrości. Jej siostra przejechała delikatnie ręką po żelaznej bramie.
-
Narcyza Malfoy. Przyprowadziłam dwoje gości mojej krwi. Przepuść nas.
Brama
otworzyła się bez słowa i Narcyza ruszyła do przodu z płaszczem powiewającym na
wietrze. Andromeda podążyła za nią w ciszy, idąc wolniej i obserwując każdy
detal – ogrodzenie, idealnie przystrzyżony trawnik, białe pawie. Nigdy
wcześniej tu nie była. Ogrody były całkowicie takie, jak je sobie wyobrażała:
drogie i przesadne. Sam Dwór był inny. Stary, poważny i okazały. Był piękny w
sposób, w jaki piękne są stare zamki. Narcyza poprowadziła ją wokół niego, po
wąskiej, perfekcyjnie wyznaczonej ścieżce za ścieżką. Andromeda czuła się
prawie jak w labiryncie.
W
końcu dotarły do cmentarza. Był na tyle oddalony od domu, że jego ponury
nastrój nie zakłócał codziennego spokoju. Był duży, rozległy. Można było
dostrzec pozostałości muru, który kiedyś miał go otaczać, ale został wyburzony
kiedy liczba nagrobków powiększyła się. Nagrobek za nagrobkiem. Wszystkie z
czarnego marmuru, idealnie rozmieszczone, nadające surowy wygląd miejscu.
Wszystkie były tego samego rozmiaru, sięgające trochę wyżej niż kolano
Andromedy, i kwadratowe. Żaden nie nosił znamienia czasu i słowa na każdym z
nich, napisane złotą czcionką, błyszczały jak w dniu, w którym zostały tam
umieszczone. Miejsce wyglądało na antyczne, wieczne, niezmienne miejsce
spoczynku. Jedyny znak zmian były kwiaty, które spoczywały na trzech
nagrobkach. Dwóch z przodu, w najnowszej linii, i jednym z tyłu, delikatnie
oddalonym. Ten ostatni nie pasował do tego miejsca i Andromeda wiedziała, że
był Belli. Podążyła prosto do niego i uklękła. Kwiaty były jasno żółtymi
narcyzami, pasującymi do złota na kamieniu. Andromeda cicho przeczytała
wygrawerowane słowa, myśląc, że odbijają się echem w jej własnym sercu.
~-o-~
Przeszłość została wybaczona. Wspomnienia o
Tobie są mi bliskie.
Śpij dobrze, moja kochana siostro, na zawsze.
~-o-~
Nie
była pewna dlaczego płakała. Z powodu utraconej córki, utraconej siostry czy z
powodu własnej sytuacji?
Płakała.
***
Przepraszam, że minęło aż tyle czasu od ostatniej publikacji. Studia, praca i nowi znajomi całkowicie mnie pochłonęły. Mam nadzieję, że już nigdy nie zniknę na tak długo :)
Pozdrawiam,
Lexie